Prolog

- Nie traktuj mnie jak jakieś dziecko Solace! - warknąłem patrząc się na chłopaka z pod byka i wcisnąłem jedną dłoń do kieszeni mojej czarnej bluzy. Szczerze? Mam gdzieś co ten idiota sobie teraz myśli. Zrozumiem wszystko, ale nie mogę ogarnąć czemu ten wiecznie roześmiany kretyn musi być, aż TAK opiekuńczy ( w stosunku do mnie )

- Nico, pokaż to- powiedział spokojnie blondyn podchodząc do mnie powoli. Widząc jak chłopak zaczyna się do mnie zbliżać, odruchowo zacząłem się cofać. Wciągnąłem nerwowo powietrze i rozejrzałem się dookoła, ślepy zaułek, pechowa trzynastka daje o sobie wyznaki. W końcu poczułem jak moje plecy opierają się o zimną ścianę. Brawo jesteś w pułapce zadowolony? Syn Apollina zatrzymał się i spojrzał na mnie z powagą, jego bliskość już nad to naruszyła MOJĄ przestrzeń osobistą. Próbując uciec, zacząłem ,, wciskać " się w ścianę .

- Daj rękę - mruknął błękitnooki z lekką frustracją w głosie i wyciągnął rękę w moją stronę . Brawo, właśnie go sfrustrowałeś! Bądź z siebie dumny Di Angelo! Wciągnąłem głęboko powietrze próbując się uspokoić i spojrzałem na lekarza skruszonym wzrokiem. Co chyba nie pomogło, bo jego zimno-troskliwe spojrzenie nie przestało mnie przewiercać.

- ...to- zacząłem, ale mój głos się załamał - To, to tylko zadrapanie - wysiadłem w końcu nawet na niego nie patrząc. Poczułem jak jego ręce powoli wyciągają moją dłoń z kieszeni bluzy. W domku numer 13 zapadła głucha cisza ... bałem się odezwać, by jeszcze bardziej nie pogorszyć ( i tak już przesranej ) sytuacji. On mnie zabije...
Spojrzałem ukradkiem na uzdrowiciela. W jego oczach nie było już widać złości... tylko ból i rozczarowanie. Wpatrywał się w przegub mojej lewej ręki, który tak szczerze mówiąc nie wyglądał tak źle ( cóż, jeszcze wczoraj było gorzej ) ale Will'owi chyba wystarczył widok mojej zmasakrowanej przez blizny i świeże rany dłoń, by popaść w rozpacz i odmęty ciemności, która nas otaczała.

- Obiecałeś mi coś - wyszeptał lekarz łamiącym się głosem. Gdy usłyszałem jego słowa spuściłem głowę w dół, by nie widzieć bólu w jego oczach, które teraz z nów zaczęły mnie przeszywać.

- ... ja... przepraszam... - wydusiłem cicho zaciskając drugą dłoń w pięść. Zacząłem odczuwać wielkie wyrzuty sumienia, przez to co zrobiłem... i przez to, że pozwoliłem by Will zobaczył moje rany. Nie dość, że złamałem już KAŻDĄ obietnicę daną chłopakowi, to jeszcze muszę go krzywdzić na KAŻDYM kroku... jestem beznadziejny. Nico, jesteś żałosny. Czułem jak coś w środku mnie zaczyna pękać, a oczy zaczęły mnie piec.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top