Terapia
Weronika...
Wróciliśmy do domu koło południa. Byłyśmy jeszcze na porządnym śniadaniu, bo w sumie go nie jadłyśmy. Natalia mimo, że niby nie była głodna to zjadła aż jej się uszy trzęsły. Miło było popatrzeć jak się uśmiecha i ma apetyt. Pamiętam jak ją odwiedzałam lata temu u kuzynki i była taka zastraszona. Mało się śmiała czy uśmiechała, a na dodatek wyglądała jak szkielet, bo przecież ją głodziły. Też podejrzewam, że córka sama nie jadła ze strachu. A teraz zupełnie inne dziecko, cała rozpromieniona, przybrała na wadze i dużo mówi. Założę się, że to zasługa Eweliny oraz pewnie też mojej obecności w ich życiu. Cieszy mnie taki widok i powoduję, że moje serce bije szybciej. Chciałabym, żeby obie moje kobiety były szczęśliwe w każdej sytuacji, ale to nie takie łatwe. Jestem zależna od ataków, od tego czy wszystko do mnie nagle nie wróci. Szkoda mi ich, ale jestem taka szczęśliwa dzięki tej dwójce, że nie potrafię ponownie z nich rezygnować.
Kocham je cholernie mocno i staram się robić wszystko by nie wypuścić z siebie tego demona. Boję się, że w Polsce sobie nie poradzę bez tych treningów i walk. Niby mam różne ćwiczenia wykonywać, ale to nie to samo.
Jakaś taka wyprana z uczuć i prawie ze łzami w oczach wyszłam z domu. Oparłam się o ścianę obok drzwi po czym zaciągnęłam się epetem. Może chociaż to mnie ukoi i nie pozwoli wybuchnąć. Wypuściłam gęsty dym z ust, a następnie głośno westchnęłam. Nie czuję się gotowa na wyjazd w jakikolwiek sposób. Wszystkie moje mięśnie, rozum i nawet organizm mówią "zostań". Jedynie serce krzyczy z całych sił "jedź z nimi!". Nie wiem którego organu powinnam posłuchać. Jak sprostać w ogóle temu całemu wyzywaniu powrotu do ojczyzny na okres wakacyjny. Jakieś leki uspokajające łykać, pić meliske czy może medytować? Przecież tam może mnie wszystko wkurzyć. Jakiś namolny fan Eweliny, za głośna muzyka albo problem z dojazdami. Cokolwiek może spowodować, że podniesie mi się ciśnienie. Naprawdę nie łatwo być opanowanym mając tyle bodźców z otaczającego świata. Tym bardziej będąc taką mną, która nie potrafi tego trzymać w sobie. Może gdyby narzeczona miała spokojniejszą pracę to bym nad tym tak bardzo się nie wahała.
- Kochanie co tu robisz? - spytała wychodząc z domu
- Palę sobie - odpowiedziałam zaciągając się
- Coś czuję, że to nie tylko chodzi o palenie co? - stanęła obok
- No dobrze Ci się wydaje - wypuściłam dym
- A więc opowiesz mi o tym?
- Eh
- Słucham cię uważnie
- Po prostu męczy mnie to wszystko
- To znaczy co? Nasza obecność?
- Niee! Męczą mnie myśli o tym jak będzie gdy z wami wyjadę i zastanawiam się też czy po prostu zostać tutaj
- Skarbie przecież damy sobie radę razem. Nie możesz zostać sama, bo będzie jeszcze gorzej - przytulia mnie
- Nie wiem. Boję się, że coś spowoduje u mnie atak i będzie źle
- Na pewno nie. Chodź do domu, mam coś dla ciebie - pociągnęła mnie za sobą
- Co takiego? - zapytałam wchodząc za nią do środka
- Pamiętasz co ci mówiłam wczoraj?
- No tak, a czemu pytasz?
- A co ci kupiłam?
- Hmm, gitarę?
- Tak. Poczekaj zaraz ci przyniosę - zniknęła w pokoju
Usiadłam na kanapie i patrzyłam jak córka bawi się pluszakami. Uśmiech aż sam się maluję na twarzy. Cieszy mnie szczęście mojego dziecka choć matką jestem beznadziejną. Widać, że Ewelina ją po prostu dobrze wychowała. Będę to powtarzać chyba całe życie, ale to po prostu prawda. Widzę jak ułożona, grzeczna i kochana jest dziewczynka. Z pod mojej ręki pewnie by wyszła na jakąś buntowniczkę, złodziejkę albo nie wiem ćpunkę. Aż zakuło mnie serce na myśl, że mogłabym zepsuć moją córkę przez głupotę. Ja ewidentnie nie nadaje się na matkę nie to co narzeczona.
Kiedy Ewelina przyniosła mi instrument wzięłam go od niej nieco niechętnie. Nie byłam pewna czy jeszcze pamiętam jak się gra. Czy cokolwiek jestem w stanie wydobyć z gitary z sensem?
Spróbowałam nastroić ją na słuch, ale szło mi opornie. Gdzie były te same dźwięki? E było... było... ah na piątym progu struna druga. Przestroiłam zatem strunę pierwszą. B było kurcze no gdzie? Chyba trzecia struna próg czwarty. Szarpnęłam dwie struny odpowiednio trzymając jedną z nich.
Tak zgadza się. Reszta podobnie, bo na piątym progu, ale inne struny. Uff jakoś poszło, teraz tylko akordy sobie przypomnieć. Złapałam pierwszy jaki pamiętałam i go zagrałam. Nie zabrzmiało tak źle jak się spodziewałam. Chwyciłam kolejny akord kombinując jakieś sensowne bicie. Tupałam nogą wybijając sobie rytm dla ułatwienia. Z instrumentu wychodziły jakieś nieudane dźwięki. Struny przeciągałam, a bicie było za mocne. Chyba byłam za silna na tak delikatną rzecz. Już zapomniałam jak to nieraz trzeba popieścić gitarę by ładnie wybrzmiała.
Westchnęłam sama do siebie po czym odłożyłam pudło na kanapę. Wstałam nieco zła i udałam się do kuchni gdzie kręciła się już narzeczona.
- Przerwa? - zapytała z uśmiechem
- Ta chyba koniec gry - prychnęłam
- Czemu? Coś nie tak? - zapytała przechylając głowę
- Po prostu to już nie jest dla mnie - odpowiedziałam robiąc sobie kawę
- Co ty za bzdury wygadujesz! Grałaś z raptem dwie minuty i już się poddajesz?! Przecież to trzeba dłuższej chwili by sobie wszystko dokładnie przypomnieć
- Nie mam do tego głowy Ewelina - oparłam się o szafkę z kubkiem kawy
- Daj sobie szansę i pozwól temu zawładnąć tobą jak niegdyś
- Eh może i masz rację. Zaraz spróbuję tylko kawę wypije - odpowiedziałam biorąc porządnego łyka
- No ja mam nadzieję, a teraz zrobię nam obiad - ucałowała mnie w policzek
- Dobrze
Zabrała się za przygotowywania mięsa krojąc je błyskawicznie. Patrzyłam na to z podziwem i małym strachem, że zaraz sobie utnie palca. Jednak kobieta robiła to sprawie jakby to było jej tzw. konikiem. Uśmiechnęłam się sama do siebie z zadowolenia, że mam tak zdolną kobietę. Zerknęłam na córkę, która coś tam sobie rysowała przy stole. Słońce świeciło prosto w jej głowę co wyglądało jakby była aniołem. Zrobiła się koło niej taka jakby aureola. Blond włosy Natalii były oświecone głównie z tyłu, ale także z lewej strony. Wyglądała na jeszcze bardziej szczęśliwą dzięki temu blaskowi słonecznemu. Widziałam ten błysk w oczach świadczący o tym, że ma świetny pomysł na rysunek. Widziałam kilka z nowszych prac i są naprawdę świetne, widać, że ma spory talent. Tą zdolność akurat odziedziczyła po Beacie choć wolałabym, żeby miała jak najmniej cech po tej bestii. Jednak nie mam na to wpływu i cieszę się, że póki co geny po niej są pozytywne i oby tak dalej. Upiłam sporego łyka kawy po czym spojrzałam z powrotem na narzeczoną. Kobieta uśmiechnęła się do mnie i tym razem szykowała sałatkę. Szatkowała pomidory na mniejsze kawałeczki. Dopiłam, więc kawę i zajęłam się obieraniem ziemniaków by jej pomóc choć w ten sposób.
Po obiedzie wymyłam na szybko naczynia i wróciłam do salonu.
Usiadłam z powrotem na kanapę i chwyciłam w dłonie instrument. Zamyśliłam się chwilę nad jakąś sensowną kompozycją. Nasłuchiwałam śpiew ptaków za oknem wciąż zastanawiając się jak zacząć. Narzeczona krzątała się po kuchni szykując deser. Nagle zaczęła nucić coś pod nosem zupełnie nieznanego mi. Przerwałam myślenie by spojrzeć w jej stronę oraz skupić się na jej głosie. Wsłuchałam się w tekst i zastanawiałam jak zacząć. Jakoś tak odruchowo zaczęłam przygrywać coś do jej śpiewu. Wydawało się brzmieć to dość dobrze. Po chwili szło samo, mega naturalnie i myślę, że dopasowanie. Natalia siedziała niedaleko mnie i się przyglądała. Kiwała głową w rytm oraz klaskała w dłonie zadowolona. Ewelina nagle się odwróciła w naszą stronę i zaczęła powoli pochodzić do nas wciąż śpiewając. Jej głos stał się mocniejszy i głośniejszy. Była pewniejsza w tym oraz teskt wydawał się taki szczery jak i piękny. Stanęła przede mną śpiewając najprawdopodobniej refren przy czym patrzyła w moje oczy z uśmiechem. Piosenka była o miłości zapewne tej do mnie. Teskt płynął sam z jej ust jakby dopiero teraz to stworzyła. Kucnęła przede mną patrząc wprost w moje oczy. Ja grałam nieprzerwanie dodając różne ozdobniki typu krótkie solówki.
Nasz a'la występ trwał trzy minuty i zakończył się słowami "Znaleźć wspólny brzeg. Zawrócić życia bieg"
Córka zaczęła nam klaskać, a ja odłożyłam gitarę obok siebie. Kobieta wstała i wtulia się we mnie. Poczułam jak mocno biję moje serce gdy ciepło jej ciała rozeszło się po moim. Piosenka uderzyła we mnie z wielkim impetem, ale teraz rozumiem jej uczucia.
- Jak się nazywa ta piosenka? - spytałam głaszcząc ją po głowie
- Sama nie wiem. Wymyślałam ją praktycznie parę minut temu
- Hm... Może Most?
- Ładnie. Pasuję nawet - ucałowała mnie w policzek
- Mamo poczytasz mi bajkę przed snem? - spytała nagle Natalia
- Już idę serduszko - narzeczona odsunęła się ode mnie
Po chwili zniknęły w jednym z pokoi, a ja nawet nie zdążyłam zareagować. Myślałam nad tą piosenką i tym jak bardzo skrzywdziłam Ewelinę odchodząc od niej tak nagle. Tak to jest jak wygrywa strach i okropne myśli, które mam do tej pory w głowie. Miałam zaledwie dwadzieścia lat, a moje życie nie było usłane różami przez moją przeszłość.
- Nad czym myślisz kochanie? - spytała siadając obok mnie
- Tak szybko zasnęła?
- Zmęczyła się porannym spacerem i też rysowanie wymęczyło jej oczy
- Okey. Która właściwie jest godzina?
- Chwilę po osiemnastej - odpowiedziała patrząc na zegarek w kuchni
- Dość wcześnie. Chyba pójdę się przejść - stwierdziłam wstając
- Zaczekaj - złapała mnie za rękę
- Na co? - spojrzałam na nią pytająco
- Nie uciekaj jak zawsze. Usiądź i pogadajmy o tym co cię gryzie
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Nie lubię mówić o sobie, a tym bardziej komuś bliskiemu - pokręciłam głową
- Dlaczego? Ja chcę wiedzieć co zaprząta ci głowę i pragnę wysłuchać tego wszystkiego
- Bo nie potrzebuje litości czy współczucia. Obejdę się bez tego i dam sobie świetnie radę sama
- Ale to nie jest nic z łaską kochanie. Wiesz, że ja cię kocham i chcę bardzo wiedzieć co cię gryzie. Razem jest łatwiej i pewniej przejść przez problemy niż samemu. Daj mi szansę
- No dobrze - usiadłam z powrotem
- A więc słucham co sprawia wciąż, że się wahasz co do naszej relacji?
- Eh, przecież wiesz ataki głównie i to, że was skrzywdzę przez nie
- Ale przecież ostatnio ich nie miewasz, więc może przeszły - wtulia się w moją rękę
- Nie mam, bo wyżywałam się na walkach by nie mieć siły odpalić furii. Na dodatek nie miałam zbytnio powodów do nerwów, więc one ustały
- Rozumiem. Uważasz, że to był dobry sposób terapii?
- Każdy jest świetny jeśli skutkuje zniknięcie ich - wzruszyłam ramionami
- Jesteś pewna? W ten sposób robiłaś innym krzywdę. Nie lepiej wrócić do starego i sprawdzonego sposobu?
- Nie jestem pewna, ale działało, więc nie chciałam przerywać mimo wszystko. Muzyka zgasła we mnie lata temu i jak widać nie do końca da się ją zapalić
- Skarbie przecież dzisiaj tak pięknie zagrałaś do mojej piosenki. Nawet lepiej niż mój gitarzysta. Nad czym jeszcze się zastanawiasz?
- Boję się, że to chwilowe i nie wróci do mnie miłość do gitary
- Jeśli to kochałaś naprawdę to nigdy nie zgasło w tobie. Myślę, że wciąż się tli ta mała iskierka tylko musisz ją porządnie rozpalić
- Może i masz rację, ale chyba straciłam zapał do tego. Nie wiem na pewno czy ponownie się odnajdę w muzyce czy na scenie
- Dasz radę. Spróbuj jeszcze dzisiaj, bo jutro musimy wyjeżdżać. Ewentualnie poczekaj do prób i tam się sprawdzisz
- Nie no teraz nie będę grać jak dziecko śpi. Poćwicze jak będziemy w Polsce to się okaże wszystko
- Dobrze. A teraz opowiesz mi czym są spowodowane ataki?
- To długa historia i nie za ciekawa
- Noc jeszcze młoda, a ja chcę wiedzieć, bo się martwię. Powiedz co się stało jak byłaś młoda? - dociekiwała
- Ah lepiej zrób sobie melisę, bo tak nie dasz rady
- Spokojnie wytrzymam bez
- Na twoją odpowiedzialność
- Dobrze. Zamieniam się w słuch
- Posłuchaj to wszystko wina mojego ojca. Był strasznym tyranem i już od małego mnie katował. Kazał mi ciągle ćwiczyć, bić się z innymi, być bezlitosną dla kogokolwiek. Wiecznie tylko na mnie krzyczał, robił mi krzywdę szarpiąc czy uderzając, a nawet mnie poniżał przy kolegach. Był żołnierzem szkolonym nie tak jak powinien i później mnie szkolił na jakiegoś mordercę. Gdy miałam z dwanaście lat pewnego razu nie wytrzymałam i go zabiłam. Dźgałam go tak długo nożem aż przestał się ruszać. Mój wujek wziął to na siebie i poszedł do więzienia na parę dobrych lat. A ja mam traumę przez niego do tej pory gdy tylko coś mnie zdenerwuję. Nienawidzę jak się na mnie krzyczy, gdy mi się rozkazuje albo jak się podnosi głos - odpowiedziałam patrząc w jeden punkt przed sobą
- O matko. Nie wiem co powiedzieć, jestem w szoku - skomentowała zdziwiona
- Nic nie mów. Po prostu bądź obok i wysłuchaj mnie tak jak obiecałaś
- Dobrze kochanie
- To było i jest chyba moją formą obrony przed skrzywdzeniem mnie. Gdy ja atakuję i nic mi się nie dzieję to czuję się pewniej. Wolę ja uderzyć niż, żeby ktoś mnie. Wiem, że to złe, ale po prostu tak było mi lepiej i może też łatwiej niż iść do tych śmiesznych psychologów. Kontrolowałam to przez jakiś czas dopóki brat mnie nie wkurzył. Wpadłam w taki szał, że prawie go zabiłam, a moja matka wygnała mnie z domu. Może nie tyle co wyrzuciła, ale posłała do ciotki do Gdańska. To było równe z tym jakby mnie się wyrzekła. Tam miałam też piekło, ale nie dostałam ani razu aż takiego ataku jak przy młodym - przerwałam by napić się wody stojącej na stole -
Później gdy spotkałam Beatę i działa mi na nerwy też ją biłam. Była strasznie uparta, wredna dla mnie i lubiła mną rządzić czy szturchnąć.
Najgorzej było jak mnie zgwałciła. Uciekłam od niej, co ci mówiłam, a w domu u ciotki miałam potworny atak. Zabrali mnie na trochę do psychiatryka. Dostałam psychotropy i wszystko ustało tylko ja chodziłam jak naćpana. Brałam to świństwo aż do momentu gdy się okazało, że jestem w ciąży. W tamtym momencie nie chciałam dziecka, ale nawet nie myślałam, żeby usunąć. Byłam już wtedy poza psychiatrykiem, więc wiedzieli, że słabo się czuję i wymiotuję. Gdy rodzina się dowiedziała dostałam opierdol z krzykiem, że jestem dziwką. Uderzyłam ciotke i uciekłam do swojego pokoju. Dziewięć miesięcy spędziłam tylko mając szkołę domową. Rzadko wychodziłam z domu, bo nawet mi nie pozwalano. Gdy tylko urodziłam siostra mojej mamy zabrała mi Natalkę. Jedynie zdążyłam nadać jej imię w szpitalu. Przez to zaczęłam ostro pić alkohol w połowie drugiej klasy gimnazjum. Nawet wciągałam narkotyki i tak żyłam do technikum. Dodam jeszcze, że dilowałam i byłam w tym najlepsza. Pod koniec gimnazjum kilka razy walczyłam w klatce ze starszymi od siebie. Wszystko nielegalne i bolesne, ale jakoś dawałam radę.
Ciotka mając mnie dość oddała mnie do bursy szkolnej, a tam byłam w jednym pokoju z Anetą. Zakochałam się w niej, a ona wciągnęła mnie w nielegalne wyścigi motocyklowe. Nauczyła jeździć, a ja dzięki niej kupiłam sobie mieszkanie i było mnie stać na wiele rzeczy. Ataki przy niej ustały, a jeszcze lepiej było gdy stosowałam muzykoterapię. I tak w spokoju można powiedzieć żyłam przez ponad trzy lata. Później gdy Aneta zaczęła mnie olewać dla przyjaciółek włączyły mi się mini furię. Wszystko tak się dziwnie toczyło aż do momentu gdy poznałam ciebie. Może i faktycznie cię ignorowałam, ale jakoś w głębi duszy podobało mi się, że tak się do mnie kleisz. Resztę już znasz - skończyłam dopijając wodę zapewne mojej córki
- Nie mogę uwierzyć, że tyle złego cię spotkało, a ty potrafiłaś być taka opanowana i nieraz roześmiana
- Kiedy wypłaczesz już to wszystko i ból tych spraw zniknie pozostaje tylko obojętność czy też sztuczny uśmiech
- Już nie myśl o tym kochanie. Teraz jest inaczej, masz nas, a my cię kochamy i nigdy nie skrzywdzimy - pocałowała mój policzek
- Wiem, dziękuję
- Teraz ja ci coś opowiem. Mam ataki paniki i biorę leki uspokajające kiedy to z dwa lata temu próbowano mnie zgwałcić. Był to mój kolega z zespołu, basiata Michał. Był ze mną w pokoju, bo rozmawialiśmy o jego nie sznowaniu zespołu. Tam mniejsza o te szczegóły. I ja usiadłam na łóżku, a ten obok mnie. Mówiłam mu, że jak tak dalej pójdzie to go wyrzucę, ale nie słuchał i zaczął się do mnie dobierać. Był bardzo silny i napalony, a ja słaba oraz przerażona. Wyrywałam się, ale nic z tego, bo twardo mnie trzymał. Jeździł swoimi paskudnymi łapami pod moją koszulką zjeżdżając niżej. Modliłam się tylko, żeby to wszystko się szybko skończyło. Zaczął mnie rozbierać trzymając swoją łapę w moich majtakch co bardzo mnie sparaliżowało. Trzęsłam się i płakałam nie mając jak się wyrwać. Pamiętam, że coś chyba uderzyło w szybkę okienną albo coś szczeliło. Ja niewiele myśląc z całej swojej siły zepchnęłam go, chwyciłam bluze i wybiegłam z pokoju. Leciałam na sam dół po schodach by być jak najdalej od niego. Słyszałam za sobą jak mnie wolał swoim zboczonym głosem. Nie reagowałam tylko pędziłam ile sił w nogach. Wybiegłam na zewnątrz i patrzyłam czy idzie ktoś znajomy, ale niestety nie było żywej duszy. Nim zdążyłam uciec on mnie dorwał i przywarł do ściany hotelu. Uderzył mnie w twarz po czym zaczął rozbierać, ale od dołu. Zamknęłam oczy i błagałam, żeby się uspokoił. Nie słuchał w ogóle gdy już praktycznie czułam jego przyrodzenie usłyszałam jak krzyczy. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Oskara mojego perkisuste. Okładał do pięściami i kopał po jądrach. Ja nie mając siły się ubrać zwyczajnie zjechałam po ścianie i podwinęłam nogi pod siebie. Nagle koło mnie jak spod ziemi znalazła się Ewa. Delikatnie mnie podniosła, ubrała i zabrała do siebie do pokoju. Całą noc płakałam w jej ramię i trzęsłam się. Od tamtej pory trenuje kickboxing by móc w jakikolwiek sposób się obronić - rozpłakała się na koniec
- Co za skurwiel. Niech go dorwe to mu tą fujarę utne i rzucę psu na pożarcie - warknęłam z zaciśniętymi zębami
- Już dostał za swoje. Kamery nas złapały, wciąż siedzi w więzieniu i ponoć więźniowie dali mu popalić - wyszlochała
- Mam nadzieję. Wiedzę, że obie dużo przeszłyśmy. Ja będąc gówniarą, a ty jako dorosła i samotna. Obiecuję, że nigdy więcej cię nie zostawię oraz nie pozwolę skrzywdzić - przytuliłam ją mocno do siebie
- Dziękuję, kocham cię
- Ja ciebie też - głaskałam ją po głowie
_______________________________________
Hej!
W końcu jestem i z góry przepraszam, że tyle czekaliście. Jednak w przeprosiny macie mocny rozdział, który ma prawie trzy tysiące słów.
Czy będzie już tylko lepiej? Przekonacie się za niedługo w kolejnych rozdziałach!
Miłego, Liszaj 💋
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top