Próba

Ponad tydzień później, Weronika...
Mija dziewiąty dzień odkąd siedzę w ukryciu u Justyny i zaczyna mi się to nudzić jak cholera. Kobieta wychodzi codzinnie do pracy na parę godzin a ja siedzę i rozmyślam co już jest męczące, bo ile można rozkminiać?
Rozważając tak wszystko zadecydowałam o moim wyjeździe na razie na drugi koniec Stanów a potem się zobaczy dokąd dalej. Ostatnio zrobiłam się bardzo nerwowa co sprzyja moim atakom. Teraz łatwo wyprowadzić mnie z równowagi i szybko tego pożałować. Nie chcę zrobić krzywdy Justynie, bo jest fajną laską, ale ostatnio działa mi na nerwy naciskając na seks. Wtedy kiedy ona ma ochotę a ja nie wystawiam ją na balkon, żeby ochłonęła. Przez ten czas mam chwilę na uspokojenie się bądź wyżycie na rozwalaniu wszystkiego co wpadnie mi w ręce.
Obecnie siedzę w barze i patrzę przez okno kończąc późny obiad. Za oknem panuje deszczowa pogoda. Obserwuje krople, które powolnie suną po szybie ku dołu. Niektóre łączą się w pary a inne płyną samotnie przypominając życie ludzkie. Ten cały klimat powoduje smętny nastrój, którego nie lubię. Westchnęłam i wróciłam wzrokiem do pomieszczenia. Zeskanowałam osoby w nim siedzące, które nie wywarły na mnie wrażenia.
Dokończyłam szybko spaghetti i wyszłam z baru zostawiając uprzednio kasę na stole.
Przystanęłam na chwilę, bo dostałam smsa, więc wyjęłam telefon i weszłam w skrzynkę odbiorczą.

Justyś🥵:
Kochanie będę za pół godziny, zrób mi gorącą kąpiel 🙏

Ja:
Jestem na mieście i nie zdążę wrócić

Justyś🥵:
Wyszłaś w końcu? 😱 Uważaj na siebie. Ja lecę się przebrać

Pokręciłam głową i schowałam fona do kieszeni kurtki. Lubię Justynę, ale przesadza ostatnio ze swoją matczynością, bo zachowuje się jakby była moją rodzicielką i mówi mi ciągle co mam robić itp.
Eh ciągle pada a ja nie mam ani kaptura ani parasolki. Może to nie jest ulewa, ale dość gęsty deszcz.
Miałam już iść dalej, ale ktoś na mnie wpadł uderzając w moje biodro. Spojrzałam na dół i ujrzałam dziewczynkę w granatowej kurtce i kapturem na głowie.
- Przepraszam - powiedziała cofając się
- Nic się nie stało - wzruszyłam ramionami
- Mama? - spojrzała na mnie
- Pomyliłaś mnie z kimś dziecko - zaprzeczyłam
- Nie. To ty, tęskniłam! - chciała się do mnie przytulić, ale się odsunęłam
Odwróciłam się tyłem do niej i żwawo ruszyłam przed siebie nie chcąc, żeby zaszło do czegoś więcej. Tak to była moja córka, poznałam ją po głosie, który nic a nic się nie zmienił. Już jest taka duża i śliczna po Beacie.
Zauważyłam, że niedaleko nas stanęła jakaś niska blondynka i się przyglądała nam, czyli z nią musiała wyjść Natalia. Wyglądała na hm może z siedemnaście. Czyżby to była nowa dziewczyna Eweliny? Na prawdę kręcą ją młodsze? No cóż najwidoczniej lubi takie świeże i nie doświadczone.
Wyjęłam epeta i natychmiast zaciągnęłam się nim a po chwili wypuściłam z ust gęsty siwy dym. Szłam do mieszkania mojej em przyjaciółki? Sama nie wiem jak nazwać tą relację, bo jest nie taka jakbym chciała. Zawsze wszystko mi się komplikuje od samego początku. Kopnęłam puszkę leżącą na chodniku chcąc po wyładować swoje emocje.
Wbiłam kod i weszłam na klatkę a potem po schodach na odpowiednie piętro. Wpadłam do mieszkania jakby mnie kogoś gonił i wbiegłam do swojego pokoju.
- Co się dzieje? - spytała zdziwiona kobieta
- Pakuję się - odpowiedziałam wykonując tą czynność
- Wracasz już do siebie?
- Nie. Wyjeżdżam tak jak mówiłam wcześniej - wrzucałam jak oszalała swoje rzeczy do torby
- Musisz? Proszę cię zostań i pogadajmy o tym co cię gryzie - złapała mnie za ramiona zatrzymując - Muszę. Nie przeszkadzaj mi lepiej - odsunęłam ją
- Eh no dobrze - wyszła z pomieszczenia
Zapakowałam resztę przedmiotów i zamknęłam torbę a potem założyłam ją na ramię. Opuściłam pokój w pośpiechu, minęłam Justynę po czym wyszłam z jej mieszkania i zbiegłam na dół. Udałam się na parking na którym stoi moje auto. Nie zajęło mi dużo czasu szukanie, bo zaparkowałam blisko. Otworzyłam samochód brylokiem jeszcze przy nim nie stojąc. Szybkim truchtem podeszłam do bmw i otworzyłam drzwi. Rzuciłam torbę na miejsce pasażera i zajęłam to dla kierowcy. Zatrzasnęłam drzwi, zapiełam pas i włożyłam kluczyki do stacyjki. Odpaliłam czarną bestię a następnie wyjechałam z parkingu włączając się do ruchu drogowego.
Byle na autostradę i z prędkością światła daleko stąd. Włączyłam sobie radio, w którym leciała rockowa piosenka, więc podgłosiłam utwór.
Znając większość skrótów po czterdziestu minutach jazdy znalazłam się na odpowiedniej drodze. Teraz mogę przygazować i o niczym nie myśleć a jedynie o tekście kolejnej piosenki.
Sto, sto sześćdziesiąt, dwieście....
- No dawaj dawaj malutki do trzystu - poklepałam kierownice
Już czułam tą dużą prędkość gdy tu nagle bach coś jebło i zaczęłam zwalniać. Zjechałam pod barjerki autostrady i po chwili bmka stanęła.
- Kurwa co jest?. Parę dni temu byłam na przeglądzie i sama też do niego zaglądałam kilka razy. Ja pierdole czy nawet samochód musi mi się zepsuć w tym jebanym życiu? - oparłam głowę o środek kierownicy
Walnełam kilka razy czołem o klakson. Spróbowałam opalić samochód parę razy, ale bez skutku. Auto odmawiało dalszej jazdy nie ważne, że go zwyzywałam od najgorszych to i tak nie ruszył z miejsca nawet na milimetr. Walnęłam rękami o kierownice tak znowu ona, bo jest najbliżej.
Wyjęłam telefon, wybrałam numer Justyny i zadzwoniłam.
- Halo? - powiedziała załamanym głosem
- Przyjedz po mnie za miasto na autostradę
- A co się stało?
- Coś mi wybuchło i dupa nie jedzie
- No to słabo bardzo, bo ostatnio robiłaś przegląd i był na kontroli a tu nagle coś się stało
- No właśnie kurwa. Będziesz?
- Tak tylko wyślij mi numer autostrady konrednie
- Spoko zaraz zrobię - rozłączyłam się
Wykonałam to o co prosiła mnie kobieta a następnie wysiadłam z pojazdu chcąc odetchnąć świeżym powietrzem. Oparłam się o maskę i patrzyłam w niebo jakby szukając odpowiedzi na cały mój pech. Stałam tak zamyślona do momentu przyjazdu mojego ratunku. Wyrwało mnie charakterystyczne dla chevroleta trąbnięcie. Srebne auto zatrzymało się tuż przed moim a z niego wysiadła wysoka kobieta o włosach ciemnego blondu. Wyjęła z bagażnika linka i przyczepiła ją do haczyka a później do mojego z przodu. Puściła mi oczko na co przewróciłam oczami i obie wsiadłyśmy do swoich pojazdów. Ten jej gest wyglądał jakby to ona grzebała w moim cudeńku, ale to niemożliwe, bo nie wiedziała kiedy wyjeżdżam a wczoraj działał sprawnie choć nie jechałam tak szybko jak dzisiaj.
Niech ten dzień się skończy.
_______________________________________

Jest kolejny! Boli mnie aż kciuk, bo tak szybko pisałam 🤭
No to kto wyjaśni co tu się zadziało i czy to jest robota przeznaczenia?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top