Muszę

Weronika...
Dzisiaj byłam bliska ataku na szczęście moja kobieta mnie uspokoiła. Zapewne będzie uważała, że taka czynność zawsze będzie działać, ale niestety to tak nie funkcjonuje. Przy większych i silniejszych napadach nic nie pomaga. Wtedy lepiej uciekać jak najdalej i czekać aż sama się wyżyje. Doszłam do wniosku, że ja nie mogę mieć tyle wolnego od treningów czy też walk, bo jak się okazało zaczyna mnie nosić gdy tylko ktoś lekko podniesie mi ciśnienie. Teraz zamierzam się hartować ile wlezie a wolny mieć tylko jeden dzień. Nie mogę dopuścić do całkowitego ataku, bo znowu stracę moją rodzinę. A tego  bym nie chciała, bo je bardzo kocham.
Jest w sumie młoda godzina, bo dopiero osiemnasta, więc wybrałam się na hale. Chciałam chociaż chwilę w samotności poćwiczyć by więcej dzisiaj nie doszło do ataku. A jak będzie trener to lepiej, bo nadrobimy stracony czas.
Weszłam na salę treningową, która była pusta. Jeden z worków się jeszcze ruszał co znaczyło, że ktoś tu niedawno był i może nadal jest, ale w szatni. Wyjęłam rękawice bokserskie i rzuciłam torbę na podłogę.
- Wera? Co ty tu robisz? Trening mamy jutro - zapytał Jack
- Wiem, ale po prostu potrzebuję trochę poboksować - odpowiedziałam wyciągając bandaże z kieszeni
- No dobrze, ale niedługo, bo jutro będziemy mieli dłuższy trening - poprosił
- Zobaczymy jak to będzie - wzruszyłam ramionami owijając dłonie
- Może chcesz mały sparing ze mną?
- Życie ci nie miłe? - zaśmiałam się
- Wiem, że jesteś dość dobra, ale nie lepsza ode mnie - pokręcił głową
- Jesteś pewien? - spojrzałam na niego
- Owszem
- To zakładaj rękawice i dawaj

Przygotowani do pojedynku stanęliśmy na przeciw siebie w bojowych pozach. Ruszył na mnie jako pierwszy i gdy stał już blisko zadał pierwszy cios, który uniknęłam. Uderzyłam go w brodę po czym z półobrotu kopnęłam w żebra. Trener nie był mi dłużny i zaraz dostałam prawy sierpowy przez co lekko się cofłam. Podeszłam z powrotem do niego i walnęłam go w brzuch. Mężczyzna się zgiął a ja uderzyłam go w plecy przez co upadł. Zaśmiałam się, ale on zaraz mnie podhaczył, ale nie udało mu się mnie obalić. Niezadowolony wstał z jękiem i ponownie przyjął pozę gotową do ataku. Zaraz zaczęliśmy sparing, który był bez ciosów, bo oboje się broniliśmy. Nagle zobaczyłam Justynę w oknie i się rozproszyłam przez co oderwałam prosto w stroń. Zaćmiło mnie lekko aż wpadłam na ścianę. Złapałam się za głowę i czekałam aż mi minie. Ból po chwili przeszedł, więc ruszyłam na trenera by mu oddać za to. Jack uśmiechał się zadowolony co mnie wkurzyło, bo jego uśmiech jest żałosny.
- Zaraz zniknie ten twój banan na ryju - Dawaj mała - zaśmiał się
- Nienawidzę tego określenia - uderzyłam go w nos
Mężczyzna złapał się za bolące miejsce i cofnął spory kawałek. Nie przejmując się tym podskoczyłam do niego a następnie podhaczyłam tak, że upadł na maty.
- No i co cwaniaku? - stanęłam nad nim
- Tym razem ci się udało
- Tak tak. Wmawiaj sobie
- Kurde mogłem się nie śmiać tylko znowu cię uderzyć - wymamrotał
- No mogłeś - wzruszyłam ramionami
- Następnym razem ty będziesz leżeć a ja wygram
- Trzymam za słowo - puściłam mu oczko
- Dobra idź się przebierz i pod prysznic a ja pójdę nos opatrzeć - powiedział wstając
- Nie chce mi się. Wrócę w tym i od razu do prania wrzucę
- Spoko. Jutro o jedynastej się widzimy - szturchnął mnie ramieniem przechodząc obok
Zdjęłam rękawice oraz owijki i podeszłam do torby. Schowałam gadżety i wyjęłam wodę. Zarzuciłam torbę na ramię po czym wstałam i ruszyłam ku wyjściu. Po drodze wypiłam całą zawartość butelki, więc wyrzuciłam ją do kosza.
Gdy byłam już na zewnątrz dostrzegłam tą przez, którą się rozproszyłam. Pokręciłam głową i do niej podeszłam a ta się szczerzyła.
- Cześć kocie
- Siema co tu robisz i skąd wiedziałaś, że tutaj jestem?
- A czy to ważne skąd? Po prostu tęskniłam i chciałam cię zobaczyć
- Nie dzisiaj Justa. Jestem zmęczona
- Oj po czym skarbie? Może zrobić ci masażyk i nie tylko?
- Bo miałam prawie atak a wiesz jak to jest męczące plus miałam sparing z Jackiem
- Moja biedna - przytulia mnie
- Au! Puść - odsunęłam ją od siebie
- Przepraszam nie chciałam
- Wiem. Chcesz czegoś konkretnego?
- Może pójdziemy do ciebie? Poznam twoją ukochaną?
- Jak chcesz, nie mam ochoty się kłócić, bo jestem zmęczona
- To super. Chodźmy - złapała mnie pod rękę i ruszyłyśmy

- Uu nikogo nie ma - powiedziałam wchodząc do domu
- Poczekamy - wzruszyła ramionami
- Spoko. Idę po prysznic
- Okey. Zrobię sobie kawę!

Justyna...
Zrobiłam sobie kawę i czekam aż moja piękna wyjdzie z łazienki. Jestem ciekawa reakcji jej ukochanej narzeczonej na mnie tutaj. Pewnie będzie zdziwiona i zła na Were, ale co mnie to obchodzi?
Wzięłam łyka espresso gdy nagle Weronika wyszła prawie naga z wc przez co się zaksztusiłam. Kobieta nie przyjmowała się tym, że ją obserwuje a okna są odsłonione. Po prostu chodziła po domu w samych bokserkach i staniku jakby niczym się nie przejmowała. Po chwili kręcenia się usiadła obok mnie i swobodnie zdjęła stanik. Zaskoczona rozszerzyłam oczy i nie zauważyłam, że wylewam na siebie kawę, dopiero po chwili zareagowałam podskakując, bo napój był gorący. Wera się zaśmiała i położyła na kanapie po czym okryła się kocem. Odstawiłam, więc kubek i zdjęłam z siebie koszulkę, którą rzuciłam na podłogę. Dołączyłam do kobiety a ta się we mnie wtulia po czym zamknęła oczy.

Właśnie Werka usnęła wtulona w mój bok co mnie bardzo cieszy, bo jej narzeczona nas zobaczymy. Może kopnie Were w dupe za to i my znowu będziemy razem? Przez to, że ona się pojawiła tak nagle to nie uprawiamy seksu ani nie spędzamy ze sobą czasu. Wiem, że ta laska była przede mną, ale zamknęły swój rozdział, więc po co do niego wracać? Czas żyć tym co jest teraz a nie tym co było. Kocham ją i nie pozwolę by ta cała Ewelinka mi ją odebrała. Będę walczyć o ukochaną i nie poddam się tak łatwo tym bardziej, że wiem, że Wera nie chce z nią być i uprawiać seksu.
Usłyszałam jak ktoś wszedł do domu i jakąś rozmowę. Zapewne to moja przeciwniczka, więc zaraz ją poznam.
- Dzięki ci raz jeszcze, że się nią zajmiesz a ja spędzę miło czas z ukochaną
Dobrze, że jestem w samym staniku a Wera w samej bieliźnie, bo będzie wyglądać to realniej. Jestem na wygranej pozycji pozostaje mi tylko czekać na reakcje Ewelinki.
- Dobrze to do zobaczenia za dwa dni
Położyłam głowę na piersi mojej kobiety i objęłam ją nogą. Zamknęłam oczy by udawać, że śpię po udanym i męczącym stosunku.
- Co tu się dzieje?! - usłyszałam krzyk
Przeciągnęłam się leniwie po czym obróciłam w jej stronę. Otworzyłam oczy by na nią spojrzeć. Całkiem całkiem gdyby nie Wera to może bym się za nią brała. Piękna z niej kobieta i nie dziwie się, że moja ukochana za nią lata, bo ma ona potencjał.
- Co tam mała? Spać nie dajesz - uśmiechnęłam się
- A to dobre! Kim ty jesteś i czemu kleisz się do mojej narzeczonej?!
- Jestem Justyna, miło mi cię poznać. Kochanka twojej dziewczyny hm a może nie twojej? - wyciągnęłam do niej rękę
- Ah, więc to ty kurwo odciągasz Were ode mnie?!
- Owszem i idzie mi całkiem nieźle - puściłam jej oczko
- Wypierdalaj bezczelna suko!
- Oj kochana chyba się pomyliłaś. To jest dom Weroniki a ja jestem jej gościem, więc to ty się stąd wynoś
- Nie nie. Ja tutaj mieszkam póki co i co mojej narzeczonej to i moje. Także wypad nim stracę cierpliwość
- Czego się drzecie? - zapytała zaspana Wera
- Bo twoja narzeczona ma do mnie jakieś wonty a ja jestem milutka dla niej kochanie - wytłumaczyłam
- Przestań z tym kochaniem. Powiedziałam Ci już, że wróciłam do mojej rodziny i między nami zostaje tylko przyjaźń
- No co ty? Przecież parę minut temu się kochałyśmy
- Nic takiego nie miało miejsca i dobrze o tym wiesz a teraz idź do siebie
- Jeszcze będziesz moja zobaczysz - powiedziałam wstając
- No wątpie, ale próbuj
Wściekła ubrałam się i wyszłam z domu trzaskając drzwiami.
_______________________________________

Hejka w nowym rozdziale!
Trochę mi zajęło pisanie go, ale jest i jak zwykle pełen emocji 🤭 Przepraszam za małe odstępy czasowe, ale nie lubię opisywać nudnych sytuacji.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top