Szczerze

Obudziło mnie dziwne uczucie w zgięciu prawej dłoni. Coś jakby ostre zimno pomieszane z bólem. Otworzyłam oczy i ujrzałam moją narzeczoną. Kobieta jeździła kostką lodu po moim nadgarsku. Robiła to dość delikatnie i ostrożnie. Odczuwałam dzięki temu małą ulgę oraz wdzięczność do ukochanej.
- Dziękuję kochanie - wyszeptałam
- O już nie śpisz. Zauważyłam, że twój nadgarstek jest siny, więc postanowiłam go trochę schłodzić
- To miłe z twojej strony - uśmiechnęłam się
- To ja ci to zrobiłam prawda?
- Tak. Wypchnęłaś mnie mocno z pokoju przez co upadłam
- Przepraszam. Byłam zła na siebie i na ciebie. Czułam gniew oraz ogromny żal. Nie chciałam ci zrobić krzywdy
- Wiem. Rozumiem cię
- Ja już po prostu tak mam - westchnęła
- Nie szkodzi. Poboli i przestanie
- Musi to zobaczyć lekarz
- Nie trzeba. Jest okey
- Skarbie trzeba go opatrzeć, bo jest cały siny. Może być złamany
- Nie no. Ruszać nim mogę
- Jesteś pewna? - spojrzała na mnie
Spróbowałam zgiąć dłoń, ale gdy tylko lekko nią poruszyłam poczułam ogromny ból. Oczy mi się zaszkliły, a nadgarstek momentalnie zrobił się gorący.
- Więc po śniadaniu pojedziemy na ostry dyżur
- No dobrze. Odwiedzisz Justynę?
- Chyba tak. Czemu pytasz? Jesteś zazdrosna?
- A mam o co? Pamiętasz co wczoraj mówiłaś?
- Nie do końca. Oświecisz mnie?
- Wspomniałaś, że ona była i chyba dalej jest jak przyjaciółka. Nigdy jej nie kochałaś i próbowałaś sobie nią wypełnić pustkę po mnie. Czy to prawda? - zerknęłam na nią
- Tak było kruszynko. Próbowałam zapomnieć o tobie w jej ramionach, ale nie potrafiłam. Zawsze do mnie wracałaś w myślach albo w snach - pocałowała moją skroń
- Od przeznaczenia nie da się uciec
- Właśnie zauważyłam - zaśmiała się
- Kocham cię
- Ja ciebie też. Oo lód już się roztopił, więc zapraszam na śniadanie panią
- Oki już idę - przeciągnęłam się
- Zanieść cię?
- Nogi mam zdrowe
- To co? Księżniczki się nosi na rękach - złapała mnie pod kolanami i podniosła
- Haha wariatko! Puść mnie!
- Nie ma mowy!
Drugą ręką owinęła mnie w tali po czym zaniosła do salonu. Śmiałam się przy tym strasznie i próbowałam wyrwać. Cieszyła mnie ta chwila i chciałabym, żeby tak już było zawsze. Sama radość, mało smutno i wiele niespodziewnych momentów jak ten.
Gdy weszłyśmy do salonu Natalka już siedziała przy stole i jadła gofry. Założę się, że to ona wymyśliła takie śniadanie. Zawsze był z niej łasuch i robiła wszystko by zjeść coś słodkiego. Najwidoczniej narzeczona dała się namówić.
Wera mnie usadowiła na kanapie po czym pocałowała w głowę. Postawiła przede mną talerz z suchymi goframi. Po chwili podsunęła mi bitą śmietanę, owoce oraz sos czekoladowy. Podała mi także kubek z jakimś napojem.
Ile to musi mieć kalorii i w ogóle cukru. Przypomniało mi się teraz, że w Polsce byłam na diecie by trzymać formę. Niestety tutaj kompletnie o niej zapomniałam i rozpieszczam swój żołądek. Cóż raz się żyje, nie będę sobie całe życie żałować.
Nawaliłam wszystkiego na fulla i zaraz zabrałam się za jedzenie tego.
Wera usiadła obok mnie, przygotowała sobie gofra po czym również zaczęła jeść.
- Fajnie, że się pogodziłyście - skomentowała nasza córka
- Mówiłam, że to tylko mała sprzeczka
- Przestraszyłam się gdy upadłaś
- Wiem córciu. Będę musiała jechać do szpitala opatrzeć dłoń - powiedziałam z jedzeniem w buzi
- Mamo nie mówi się z pełną buzią to nie kulturalne
- Przepraszam - przełknęłam
- Wiedzę, że wszystkiego ją nauczyłaś - odezwała się narzeczona
- Tylko tego co sama wiem i potrafię - wzruszyłam ramionami
- To i tak dobrze. Dziękuję ci za to
- Drobiazg. Co to za herbata? - zapytałam biorąc łyka
- Twoja obiecana meliska
- Dzięki. Choć wolałabym minetke
- Później ci zrobię
- A co to ta minetka? - spytała córka
Zaktszusiłam się herbatą aż poleciały mi łzy. No ciekawe jak ja mam z tego wybrnąć i wytłumaczyć małej czym jest mineta. Odstawiłam kubek i spojrzałam na ukochaną, która się zastanawiała. Chyba również jak ja myśli co odpowiedzieć Natalce.
- Wiesz córciu. To taka herbatka tylko mama Ewelina pomyliła nazwy. Nie nazywa się ona minetka tylko minutka - powiedziała ze spokojem
- A no tak faktycznie. Wiedziałam, że coś mi nie pasuje w tej nazwie - dodałam
- Okey. A dobra ta herbatka?
- Dawno jej nie piłam, więc mogła się zepsuć smakowo. Wtedy była pyszna
- Może się nie zepsuła
- Nie wiem córciu. To polski produkt i tutaj go nie ma - wzruszyła ramionami
- Natalka zadzwonię po Olę, żeby się tobą zajęła jak nas nie będzie - wtrąciła się
- O nie! Ja jej nie lubię! - krzyczała
- Wiem słonko, ale nie możemy zostawić cię samej
- Jestem już duża. Poradzę sobie
- Kochanie ona tylko będzie nad tobą czuwać. Wolę wiedzieć, że jesteś bezpieczna niż się martwić, że coś sobie zrobiłaś
- Eh. No dobrze, ale wróćcie szybko
- Postaramy się

***
Weronika...
Wzięłam głęboki oddech po czym nacisnęłam klamkę. Weszłam do sali po ciuchu by jej nie stresować. Gdy postawiłam kroki dalej ujrzałam ją leżącą tyłem do wejścia. Chyba wpatrywała się w okno przy czym płakała. Zapewne żałuję, że jej się nie udało przejść na tamten świat. Serce mnie zakuło na samą myśl, że mogłam ją teraz odwiedzać w kostnicy. Nie wyobrażam sobie być na jej pogrzebie. Za bardzo ją lubię i na pewno bym nie zniosła całej ceremonii. Nie wybaczyłabym sobie tego nigdy w życiu i szybko poszłabym jej śladami. Teraz też się winie za jej próbę, ale mniej niż gdyby jednak przegrała walkę.
Podeszłam bliżej, podsunęłam sobie taboret po czym na nim usiadłam. Nie chciałam się odzywać pierwsza, bo boję się jej krzyku. Nie chcę by wpadła w jakąś histerię albo panikę. Nawet jeśli się do mnie nie odwróci ani nie odezwie to po prostu chcę pobyć w jej towarzystwie. Posłucham jak oddycha oraz jak... eh jak szlocha. Mam ochotę ją mocno przytulić i powiedzieć, że jest dobrze, bo mamy siebie. Niestety nie mogę jej robić złudnej nadziei. Ja ją kocham jak przyjaciółkę albo siostrę, więc nie tak jakby ona tego chciała.
- Widzisz nawet Bóg mnie nie chce. Zabawne prawda? - odezwała się nagle nawet nie obracając
- Bo jesteś potrzebna tu na ziemi
- Komu? Tobie, która pragnie kochanki by zapomnieć o ukochanej? A może znowu w burdelu mają deficyt ludzi i mnie zwerbują?
- Tak, mnie jesteś potrzebna. Nie mam żadnej przyjaciółki prócz ciebie. Uwielbiam z tobą gadać o bzdurach i się wygłupiać. Kto inny mnie wysłucha jak nie ty?
- Może twoja kobieta? Chyba, że dała ci kosza i wcale bym się nie zdziwiła jeśli tak - prychneła
- Moja narzeczona to co innego niż przyjaciółka. Przecież nie będę jej narzekać na nią ani mówić o niespodziankach przygotowanych dla niej - zaśmiałam się cicho
- No tak, masz rację. A pomyślałaś może czy ty jesteś potrzebna mi? Może cię już nie chcę w swoim życiu, bo jesteś toksyczna? - obróciła się w moją stronę
- Zdaję sobie z tego sprawę, że teraz mnie nienawidzisz, ale każdy nawet największy dupek zasługuje na drugą szanse nie sądzisz?
- I mam tak zwyczajnie patrzeć jak miłość mojego życia jest szczęśliwa z kimś innym?
- Justyś jesteś strasznie piękna niczym modelka albo nawet lepiej. Na pewno szybko znajdzie się jakaś adoratorka, z którą zapomnisz o mnie
- Nie wiesz tego. Może nie będę umiała pokochać innej?
- Oj nie przewiduj najgorszego. Przecież jesteś bardzo atrakcyjna, więc nie będziesz musiała się za bardzo starać o zaloty
- Chyba naprawdę nie wiesz czym jest prawdziwa miłość. Nie da się tak po prostu zapomnieć o kimś kto wiele dla nas znaczył i kogo się kochało
- Wiem, bo przy tobie próbowałam zapomnieć o narzeczonej. Wmawiłam sobie naiwnie, że już nic do niej nie czuję, ale to ciągle wracało. Ciężko było zapomnieć aż w końcu znowu stanęła przede mną, a moje serce szybciej zabiło
- No właśnie. Jak ja mam zapomnieć? Też tylko próbować szczęścia w ramionach innej?
- Przecież obie wiemy, że ze mną nie zaznałaś miłości ani szczęścia. Głównie łączył nas tylko seks i moje pojebane ataki. Także nie będzie to trudne - uśmiechnęłam się sztucznie
- Może i tak. Zobaczę
- Obiecuję zniknąć z twojego życia raz na zawsze. Nie chcę byś dalej cierpiała patrząc na mój krzywy ryj. Może wyjadę z rodziną do Polski albo znowu gdzieś się przemieszcze po stanach. USA jest wielkie, więc małe szanse na spotkanie się
- Nie rozumiem po co tu przyszłaś. By się pożegnać? - zmarszczyła brwi
- Chciałam zobaczyć w jakim jesteś stanie i pogadać szczerzę o tym wszystkim. Nie przyszłam tutaj z myślą pogodzenia czy też żegnania. Weszłam do sali mając nadzieję, że z tobą jest lepiej i po prostu ci opowiem o tym nawet jeśli będziesz milczeć
- Wybaczam ci, ale nie oczekuj ode mnie cudów. Dalej bądźmy przyjaciółkami, ale z większym dystansem. Potrzebuję czasu by się z tym oswoić na spokojnie
- Rozumiem. W razie co wpadaj do mnie na kwadrat, pisz albo dzwoń gdyby mnie nie było w domu
- Dobrze. Idź już chcę się przespać
- Jasne. Trzymaj się i do zobaczenia bądź usłyszenia - wstałam z krzesła
- Pa - wyszeptała
Popatrzyłam chwilę na nią z uśmiechem po czym opuściłam salę. Przed drzwiami na krzesełku czekała już Ewelina. Miała nadgarstek w bandażu czyli zapewne złamany. Podeszłam do niej i przykucnełam przed nią.
- Co z ręką?
- Wybity jest. Nastawili mi i usztywnili go w gipsie, żeby szybciej się zrusł
- Ajj to i tak nie dobrze. Ile czasu musisz to nosić?
- Koło dwóch tygodni
- Jak wystąpisz w tym na scenie?
- Spokojnie potrafię trzymać mikrofon w obu dłoniach. W razie czego mogę użyć statywu
- No to dobrze
- Jak z Justyną?
- Fizycznie myślę, że dobrze się czuje, ale psychicznie jest rozdarta
- Wybaczyła ci?
- Tak, ale na razie chce się zdystansować i oswoić
- Rozumiem. Wspierają ją jak będzie tego chciała
- Od kiedy bronisz swojej przeciwniczki?
- Od kiedy wiem, że kochasz tylko mnie - uśmiechnęła się
- No tak. Chodźmy już do domu. Pewnie Natalka czeka - wstałam z klęczek
- Mam nadzieję, że Ola jej mocno nie zmanipulowała - podniosła się z krzesła
- Na pewno nie. Młoda jest mądra
- To prawda. Mogę złapać cię pod rękę?
- Jasne, śmiało
Ewelina wsunęła swoją rękę pod moją i wyszłyśmy ze szpitala. Szłyśmy powoli rozmawiając o wszystkim. Narzeczona próbowała mnie namówić bym jechała z nimi do Polski na jej trase koncertową. Jednak byłam sceptycznie do tego nastawiona, bo co bym mogła tam robić? Nie gram już na gitarze ani na pianinie. Nie jestem też żadnym ochroniarzem czy stylistą, więc bez sensu. Zresztą nie miałabym jak kontrolować ataków, które mogły by się nasilić przez fanów. Mimo to ukochana stwierdziła, że kupi mi gitarę i nim będzie pora wyjazdu mam sobie przypomnieć granie. Uparta jest jak nie wiem co, ale może to będzie okazja na całkiem nowy start? Przecież kiedyś muzyka dużo dla mnie znaczyła, więc czemu by nie wrócić do tej pasji?
_______________________________________

Hejka!
Justynka żyje! Czy kochanka Wery da radę zapomnieć o miłości do niej? Wera pokocha znowu muzykę i wyjedzie z rodziną?
Kogo rozdział oczami Eweliny albo Weroniki czyta wam się lepiej?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top