[2]
Kim jesteś? Człowiekiem? Czy może marionetką? Ale gdzie jest różnica między jednym a drugim? Jeśli za istotę bycia człowiekiem przyjmiemy nie bycie marionetką - kto jest dziś człowiekiem? Marionetka nie może stać się człowiekiem... ale człowiek... Czy człowiek może stać się marionetką? Gdzie więc leży granica? Bełkot.
Tom otworzył oczy, gdy przestał czuć niewiarygodny ból. Kręciło mu się w głowie, ale mimo wszystkich przeciwności - udało mu się rozejrzeć po okolicy. Znów był na wyspie zawieszonej w pustce... ale tym razem była to inna powierzchnia. Tutaj nie uświadczył ulatujących cegłówek, a gęsty, liściasty las, przez który prowadziła wydeptana ścieżka.
Jeszcze nigdy nie był tak głodny. Czuł, że natychmiast musi się posilić. Ruszył więc przed siebie, nie widząc innej opcji. Droga, choć krótka, zdawała się nie mieć końca. Drzewa, które na początku wyglądały całkowicie normalnie, teraz przybierały kształty zastygłych w locie zwierząt - wilków, tygrysów czy niedźwiedzi. Szczerzyły zębiska, sięgały w kierunku Toma pazurami... On zaś robił wszystko, by ich unikać. Wyglądał dosyć komicznie, przemieszczając się z jednego końca ścieżki do drugiego. Wreszcie jednak dotarł do końca. Na końcu była chatka. Z chatki ulatywało światło - przenikało między niezależnymi od siebie deskami, biło żółcią oraz ciepłem od okien. Znalazło się także miejsce na drzwi - zaskakująco piękne, pozłacane i wykonane z nienaruszonego, jasnobrązowego drewna. Długo zastanawiał się nad tym, czy zapukać. Zrobił to dopiero, gdy pojawił się nagły deszcz... palący deszcz, spadające z nieba krople wody święconej.
*
Zamrugała swymi granatowymi oczami i wytarła drobny nos, wyściełany bladą, pozbawioną życia skórą. Doskonale wiedziała, iż Dewin chciałby, aby zaopiekowała się chłopcem - tak więc zrobiła. Chwyciła kryształową kulę, na której rysowała się sylwetka maleńkiej, kilkuletniej dziewczynki - przesadnie wesołej. Wtedy, leżący na pryczy młodzieniec zbudził się i powiedział sennie:
- Jestem głodny... daj mi jeść. Chcę jeść...
- Wiem, Tom - odrzekła i niechętnie położyła jego naznaczoną dłoń na przedmiocie. Dziecko w kilka chwil posmutniało. Puściło lalkę, z którą dotychczas tak radośnie tańczyło. Różowa sukienka zabawki przemokła w kałuży. Magiczny artefakt przestał ukazywać obraz, a anarchista z Fali poczuł się o wiele lepiej. Po jego minie widać było, że oczekuje wyjaśnień... więc nieznajoma wyjaśniła:
- Anielica nałożyła na ciebie Piętno, Przeklęty Krzyż. Zostałeś uwolniony od potrzeby jedzenia i picia, ale musisz żywić się cudzym szczęściem - wtedy jej głos zmienił się diametralnie, stał się jakby pełen goryczy - pozostawiając jedynie obawę, paranoję, szaleństwo. Jesteś jak Dewin... jesteś nekromantą. Jesteś strachem.
- Co?! - Tom poczuł, że nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Na szczęście, siedział nieruchomo i tym samym nie upadł w szoku. Nie mógł w to uwierzyć... podobnie jak w ten dziwny świat. Z jego ust nie wyłoniło się tego wieczora już żadne słowo. Wpatrywał się jedynie w czerwone pasemka towarzyszki, przecinające rzekę długich, kruczoczarnych włosów. Ona jednak powiedziała bez uprzedzenia, bez próśb:
- Jestem Kobietą. On nazywa mnie Ewą. Ty zaś... ty od rana będziesz moim uczniem. Musisz poznać swoje przywileje i obowiązki jako nowy Dewin. Teraz śpij. Uważaj tylko, o czym śnisz.
- Dlaczego? O co tu biega? Co to za miejsce?! - nie wiedział, o co tej całej "Kobiecie" chodzi. Miał tyle pytań i oczekiwał odpowiedzi.
- Oni siedzą w twojej głowie. Póki co, tylko tyle mogę ci zdradzić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top