9
Pożegnaliśmy się i chłopak poszedł w swoją stronę .Bardzo miły człowiek .Chyba nie wszyscy tacy są .Poszedłem do lasu.
Te torby z tworzywa sztucznego są straszne.Tak mi szkoda tutejszej natury . Wchodzę głęboko w drzewa im dalej idę tym roślinność staje się bujnejsza.Tym razem nie zagłębiałem się w północną część ,boję się że spotkam kolejnego napastnika .Rozkładam siatki na ciepłym meszku i zaczynam szykować swoją kryjówkę. Zamykam oczy a spod moich palcy wypuszczają cieniutkie korzonki ,wbijają się w ziemię A natura budzi się by mi służyć.Ciesze się,że magia wciąż jest ze mną.Nie dałbym sobie bez niej rady. Przed moją drobniutką osobą pojawił się piękny liściasty dąb ,z otworem do wejścia. Otworzyłem oczy i westchnąłem z zadowoleniem .
-Zawsze chciałem to zrobić.-Chwyciłem swoje zakupy i wskoczylem w norę czekającą na umeblowanie. wcześniej mieszkaliśmy bezpośrednio w drzewie ..teraz byłoby to niebezpieczne dlatego będę mieszkał pod ziemią..przynajmniej na jakiś czas. czeka na mnie już duża płachta mchu i gmara świetlików.
-Dziękuję,ze tu jesteście.- odkładam torby gdzieś w kąt.Jutro je porozkładam. Podchodzę do prowizorycznego łóżka i rozbieram się.Boję się tego świata..co mnie tu czeka? Kładę się wygodnie A mech okrywa moje nagie i pokaleczone ciało. Muszę się do jutra wyleczyć. Zamykam oczy..zasypiam.Wyobrażam sobie jak to zawsze kładliśmy się spać w domu.
Tęsknię za Tobą Mamo..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top