5

Nigdzie się nie spiesząc z rękoma w kieszeniach i obijającą się torbą o uda, wędrowałem po puszystym mchu bez butów i skarpetek. Patyki lekko kaleczyły mi stopy lecz nie zwracałem na to uwagi. Zamknąłem oczy i wyłączyłem mózg.
-Hej maleńki. -Jakiś oślizgły głos dobiegał do mojego prawego ucha. Szybko się obruciłem i kawałek odbiegłem od mężczyzny. Przede mną stał nie kto inny jak jedna z postaci które nie istnieją w tym świecie.. jak on się tu znalazł? Czy Król tych poczwar znalazł sposób by otworzyć portal? A może..
- Dlaczego przede mną uciekasz Książę..przecież nic Ci nie zrobię.-Jego głos przyprawia mnie o mdłości,śmieje się obrzydliwe i uśmiechacha pokazując swój szkaradny zgryz. Nie wiem co robić ,nie spodziewałem się to tutaj..Król mówił ,że będę tu bezpieczny,dlaczego on tu jest? On musi zniknąć,nie mogę pozwolić ,żeby czynił szkody w tym świecie. Zamykam oczy i biorę głęboki wdech.
Zrób tak jak jak robiłeś to z ojcem ..Dotykam dłonią kory drzewa stojącego najbliżej i wysysam z niego energię,której jesteśmy wdzięczni..energię z wnętrza ziemi, która jest cudowną bronią. Wyciągam drugą dłoń przed siebie i czuję jak z mchu i jeżyn wyrasta broń,której uczyłem się na pamięć przez te wszystkie lata,towarzyszyła mi w każdej walce, którą stoczyłem u boku ojca .Tylko,że tym razem stałem tutaj sam .. Otwieram oczy gotów do walki z potworem który pobłądził w światach.
- Na co czekasz kurwo,podejdź do tatusia !-Jego oczy robią się większe a postura pęcznieje i teraz już nie jest małym niewinnym stworzeniem..teraz jest bestią. Zirytowany zaczyna biec w moją stronę,on pierwszy zadaje atak,którego unikam.Czuje,że nie zamierza się poddać i walczyć aż do śmierci . Zadaje mi wiele ciosów,ciosow na które nie byłem przygotowany jednak nie pozwoliłbym mu wygrać,zbieram więc siłę do ostatecznego ciosu i przeciwnik ląduje przecięty na pół wśród jagód i mchu, która pożera jego zwłoki w niesamowitym tempie.
-Nie mogę pozwolić by ktoś o tobie wiedział ..-Rzucam swoją broń w powietrze a ona zmienia się w płatki róż i opada u moich stóp .Dziękuję za walkę floro.. Poprawiam podparte ubranie i wychodzę z miejsca zbrodni.Jestem zbyt zmęczony A to miejsce nie wydaje się już bezpieczne..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top