9. Connor
- Co się stało? - pyta babcia. - Dlaczego Alice sobie poszła?
- Babciu, prosiłem byś nie opowiadała o mojej zmarłej żonie. Tyle razy cię prosiłem.
- Connor, chciałam jej po prostu przedstawić co was połączyło.
- To miłe, ale nie rób tego więcej. Tym bardziej nie mów o tym osobom, które pragną zrobić z tego sensację! - rzucam ostro, może trochę za ostro.
- Mówisz o Alice? Sensacja? Mów jaśniej chłopcze!
- Zaproponowała mi napisanie książki o nas. Anne, ja, dzieciaki i jej śmierć.
- Dlatego na nią naskoczyłeś. - stwierdza. - Moim zdaniem powinieneś to przemyśleć. To dobra propozycja.
- Nie chcę znów przez to przechodzić. Nie chcę, by Kelly czy Jane znów przez to przechodziły.
- Connor, przestań! Boisz się do tego wracać. Przemyśl to. Ja twierdzę, że to dobry pomysł. Pomogłoby ci to zamknąć ten etap.
- Chcesz mi powiedzieć, żebym zapomniał o Anne?
- Nie, ale odgrodził teraźniejszość od przeszłości. Zastanów się.
- Kelly! Jane! Idziemy.
- Nie zachowuj się jak rozkapryszony dzieciak i weź się w garść! - krzyczy na pożegnanie babcia.
Starsza córka pyta mnie czemu pokłóciliśmy się z babcią. Ignoruję ją, przez co się denerwuje. Mój charakter. Ehhh. Rzucam coś o tym, że porozmawiamy jak będziemy w domu. Jane zaczyna marudzić już w połowie drogi. Daję dziewczynkom zdrowe przekąski po czym pozwalam się pobawić na tyłach domu. Kelly oczywiście oczekuje wyjaśnień, więc mówię jej o kłótni z babcią, ale nie o jej powodach. Zanoszę im także sok pomarańczowy i kilka kawałków świeżych jabłek.
Siadam na ławce i obserwuję moje dwie pociechy. Już jestem z nich dumny, chociaż żadna z nich nie skończyła jeszcze szkoły czy studiów. Czuję uścisk w sercu kiedy myślę o tym, że kiedyś będę musiał się z nimi rozstać. Nie wyobrażam sobie pustego domu. Domu bez nich. Czasem myślę sobie, że chciałbym mieć chwilę czasu dla siebie, chwilę wytchnienia po ciężkiej pracy, ale wiem, że to niemożliwe. Mam dom, pracę i dzieci. Muszę to wszystko ogarnąć, niczego przy tym nie zaniedbując. Kocham je ponad wszystko. Kocham je najbardziej na świecie. Moja żona nie żyje od kilku lat. Początkowo po jej pogrzebie bałem się, że nie sprostam w byciu samotnym ojcem, że nie dam rady pogodzić opieki nad nimi z żałobą. Jednak dałem, jest ciężko, nie ukrywam, ale jestem szczęśliwy mając przy sobie te dwie młode damy.
Myślami wracam także do propozycji Alice. Książka o mojej zmarłej żonie. Czemu akurat mnie o to zapytała. Jest przecież wiele ludzi, którzy przeszli przez to samo co ja. Mieli może nawet jeszcze gorzej. Czemu akurat my? To pytanie ogromnie mnie nurtuje.
- Babcia! Ciocia! - krzyczą dziewczynki.
Odwracam się i widzę moją siostrę oraz matkę. Mama jak zawsze ubrana skromnie, w długą, beżową suknię w dłoniach trzyma torbę na prezenty. Moja siostra z kolei ubrała czarną krótką sukienkę, która idealnie opina jej brzuch, jest w ciąży.
- Czeeeść, moje piękne. - rzuca i klęka przed swoimi bratanicami. One chwilę potem wbiegają w jej objęcia.
- Dzień dobry, mamo. - mówię i całuję moją rodzicielkę w policzek. - Hej, Stel.
- Hej, braciszku.
- Synku, chyba schudłeś. Przywiozłam wam trochę jedzenia.
- Mamo, dziękuję aczkolwiek wiesz, że całkiem nieźle gotuję.
- Dzięki Bogu. - śmieje się. - Moje kochane, to dla was. Mały prezent od nas.
- Nie powinnyście ich aż tak rozpieszczać.
- I tu się mylisz. Powinnyśmy. Poza tym musimy z tobą pomówić. - rzuca ostrzegawczo Stella.
- Aha, babcia wam tu kazała przyjechać, hm? Wiedziałem. Ależ ona uparta. Porozmawiamy na werandzie? Napijecie się czegoś?
- Tak, wody.
- Ok, siadajcie ja już po nią idę. - wchodzę do kuchni, zabieram dzbanek z wodą, limonką oraz miętą, zabieram szklanki i wracam do nich. Uciszają się, gdy tylko się pojawiam. - A więc? - nalewam wodę do szklanek.
- Cóż babcia powiedziała nam tylko, że nie chcesz się zgodzić na napisanie książki o Anne. - mówi Stella i upija łyk.
- Tak, nie chcę.
- A może opowiesz nam szczegóły?
- Po co? Podjąłem decyzję.
- Aleś ty uparty! Mów, co się tam dzisiaj wydarzyło! - krzyczy siostra - A kazali mi się nie denerwować w ciąży... No nie da się przy nim. - pokazuje na mnie.
- No dobrze. Pojechałem do babci z dziewczynkami no i pomaga tam taka pisarka, może kojarzycie Alice Smith. Babcia opowiedziała jej naszą historię, a ona zaproponowała mi napisanie książki. Naprawdę zrozumcie, nie chcę rozgłosu.
- Synku, tu nie chodzi o rozgłos. Nikt nie musi wiedzieć, że to byliście wy. Kochanie, to może pomóc innym nie tylko w uporaniu się z żałobą, ale także może inni wezmą sobie bardziej do siebie to co wydarzyło się Anne i zaczną się badać.
- Mama ma rację. To bardzo dobry pomysł. Wiadomo, że będzie ci ciężko, ale jeżeli to pomoże innym... Może warto.
- Nie jestem pewien.
- Przemyśl to Connor, bo to naprawdę dobry pomysł. Pomoże to wielu osobom, tobie także.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top