13. Alice

Wróciłam późno do domu, przez co teraz jestem niewyspana. Biorę prysznic, owijam się ręcznikiem i idę do kuchni po kawę. Nalewam ją sobie do kubka. Zauważam wiadomość od Connora czy spotkamy się dziś. Odpisuję mu, że z chęcią. Otwieram laptop i piszę o czym mniej więcej będzie książka. Wypisuję bohaterów. O wszystko wypytam jeszcze Connora podczas popołudniowego spotkania.

- Hej, sis. Co tam już piszesz? Późno wróciłaś wczoraj.

- Zaczynam pisać książkę. Tak, pomagałam Drew wybrać mieszkanie.

- Jemu? Mieszkanie? Kurde, dziwne.

- Czemu?

- Nic, po prostu wydawało mi się, że nie lubi osiedlać się w jednym miejscu na długo.

- No cóż, a jednak. Poza tym... Powinieneś wiedzieć, że... My... Jesteśmy razem.

- Co? - wypluwa kawę do zlewu. - Myślałem, że nic z tego nie będzie.

- Przecież na początku się cieszyłeś, że się spotykamy.

- No tak. Cieszę się, że tak to się potoczyło, ale Al, znam go dosyć długo i... Moim zdaniem powinnaś na niego mimo wszystko uważać.

- Daj spokój. O wilku mowa. - śmieję się i patrzę na telefon.

ROZMOWA

- Hej.

- Cześć, piękna. Co powiesz na wspólne popołudnie ?

- Wiesz, jestem już umówiona. Z Connorem. Muszę omówić z nim wątki do książki, ale jeżeli wcześniej skończymy to może wieczór, hm?

- Jasne, świetnie. To daj mi znać co i jak, ok?

- Pewnie. Dobra muszę kończyć, bo inaczej spóźnię się do pracy.

- OK, słońce, to do wieczora.

- Pa.

Wstaję, wracam do pokoju wkładam czarną bieliznę i strój służbowy. Biorę torebkę, do której wkładam laptopa i jadę do pracy. Witam się i zabieram się do pracy. Ruch jest ogromny. Kiedy kończę zmianę oddycham z ulgą. Szybko wracam do domu. Przebieram się w czarną sukienkę i trampki. Włosy spinam w kok. Dzień jest bardzo gorący. Otwieram okna, zabieram jabłko i jadę do Connora.

***

- Na pewno chcesz, żeby dziewczynki mówiły? To może by dla nich...

- Tak. Jestem pewien. Kelly, Jane! Usiądźcie sobie, muszę wam o czymś powiedzieć. Otóż zdecydowałem, że Al powinna napisać książkę o waszej mamie. Dlatego Alice zada wam kilka pytań dotyczących mamy, odpowiecie na nie.. Wiem, że to dla was trudne, ale wiem, że dacie sobie radę.

- Kelly powiedz mi czy mama lubiła się z tobą bawić?

- Tak, proszę pani.

- Możesz mówić mi Alice. A w co zawsze lubiłaś się z nią bawić?

- Kupiła mi komplet filiżanek i zawsze przychodziła do mnie po pracy na herbatkę. Pytała mnie wtedy o wszystko. Udawałyśmy, że jest moją starszą siostrę i bawiła się ze mną w dom.

- A ty Jane? Pamiętasz słońce w co lubiłaś bawić się z mamą?

- Misiami, zawse mówiła ich głosami.

- Co lubiłyście gdy mama wam coś gotowała, hm?

- Mama lobiła najlepse naleśniki.- rzuca Jane.

- A moja świetne gofry. Zawsze jadłam je z ogromną ilością bitej śmietany.

- Często wychodziłyście gdzieś we trzy?

- Tak, na plac zabaw.

- Jaką książkę czytała wam na dobranoc?

- Kel, to ta o tsech swinkach!

- Tak, zmieniała głosy. - Kelly wyraźnie posmutniała.

- Dobra, na dzisiaj wystarczy. - mówię i uśmiecham się do nich.

- Tato, pocytas nam bajkę o tsech swinkach?

Connor odbiera telefon. Przeprasza i wychodzi.

- A może ja bym mogła. - uśmiecham się do nich.

- Taaaaak!!!

- Alice, a ty potrafis robić taaakie baldzo doble naleśniki.

- Myślę, że tak, ale jestem pewna, że mama robiła je najlepsze. 

Prowadzą mnie do swojego pokoju. Po jednej ścianie stoi jedno łóżko z pościelą w serduszka, a po drugiej łóżko z pościelą w jednorożce. Na środku jest coś na kształcie namiotu. W środku podłoga wyłożona jest kocem, mnóstwem poduszek i pluszaków. Zaczynamy czytać, jestem w połowie, gdy Connor wchodzi do pokoju. Kończę, żegnam się z dziewczynkami oraz ich ojcem po czym wracam do domu. Drew już tam na mnie czeka. Zostajemy chwilę z Jordanem, a potem jedziemy do nowego mieszkania mojego chłopaka. Leżymy na kanapie oglądając jakiś stary film. Jest naprawdę bardzo dobry. Pod koniec Drew leży na moich nogach, a ja delikatnie wplątuję palce w jego włosy a potem wyplątuję. Gdy zaczyna się kolejny, chłopak wstaje i całuje mnie. Kiedy wraca siada na kanapie, następnie sadza mnie sobie na kolanach. Całuję go raz po raz. Łapie mnie za tyłek i przybliża do siebie jeszcze bardziej. Całuje moją szyję, zniża się coraz bardziej. Najpierw zdejmuje jedno ramiączko z mojego ramienia, a potem drugie. Opuszcza górę sukienki coraz niżej. Zaraz zdejmie mi ją do pasa. Szepcze coś o tym, że jestem cudowna. Dzwoni mój telefon, więc szybko schodzę z niego i odbieram.

ROZMOWA

- Sis , powinnaś wrócić do domu. Musimy pogadać!

- Jordan, ok, zaraz będę.

Rozłącza się bez żadnego pożegnania. Poprawiam sukienkę, chwilę wpatruję się w komórkę po czym proszę Drew, by odwiózł mnie do domu. Okazuje się, że Dan wyraźnie się tylko o mnie martwił. Nie jestem na niego zła, bo wiem co czuł. Zamykam się w pokoju, zdejmuję sukienkę i stanik. Wczołguję się pod kołdrę w samych majtkach. Nadchodzi wiadomość od Drew.

Drew

Co się działo? Coś poważnego?

Ja

Nie, Jordan martwił się, bo miałam do niego zadzwonić, a zapomniałam.

Drew

Aha, no dobra. Szkoda, że nam przerwał w takim momencie.

Ja

Trudno.

Drew

Mam taką nadzieję, że to powtórzymy.

Ja

Zmykam spać. Dobranoc.

Drew

Dobranoc, maleńka 😘😘

Zasypiam szybko zmęczona po całym dniu. Zdaję sobie sprawę z tego, że teraz będzie mega trudny czas dla mnie. Praca jako kelnerka na pełen etat, napisanie książki, przeprowadzanie wywiadów z rodziną i przyjaciółmi Connora, spędzanie czasu z Drew i Jordanem, a do tego jeszcze wolontariat w domu spokojnej starości. Tyle tego jest, że nie jestem pewna czy dam radę pogodzić to wszystko. Ciężki orzech do zgryzienia, ale wiem, że z odrobiną wsparcia, dam radę. Zasypiam.

Rano dzieje się ten sam schemat, tyle że wstaję dużo wcześniej, by napisać choć kawałek powieści. Najpierw opisuję Anne i jej codzienne życie. Praca, dom, jadę do wydawnictwa zatwierdzić umowę z Molly. Potem wyłączam telefon i piszę pierwszy rozdział, w którym to Anne przygotowuje się do podróży do New Jersey.

Kiedy wreszcie nadchodzi piątek jestem tak szczęśliwa jak nigdy dotąd. Czeka mnie mnóstwo pracy, ale im szybciej tym lepiej. W przerwie w pracy piszę kilka wersów. Kiedy kończę zmianę o czternastej w lokalu pojawia się Connor z dziewczynami. Postanawiam podziękować im za opowiedzenie mi o Anne choć są jeszcze małe. Patrick pozwala mi zaszaleć w kuchni. Robię dla nich naleśniki z dżemem, bitą śmietaną i owocami. Znoszę im i życzę smacznego. Sama wracam do domu. Mam w domu ciszę i spokój, więc piszę dalej. Nie potrafię się zatrzymać, wena mi dopisuje.

W sobotę rano jadę do domu spokojnej starości, gdzie rozmawiam z Cecelią o Anne. Wracam do domu i ponawiam pisanie. Idzie mi to całkiem sprawnie. Muszę porozmawiać jeszcze z przyjaciółką Anne oraz jej rodzicami.

Wieczorem wpada Connor co mnie totalnie zaskakuje. Pokazuję mu pierwsze rozdziały. Przywiózł mi pudełko z rzeczami Anne. Zdjęcia, ulubione płyty, zbierała też winyle. Obiecuję, że potem je przejrzę. Przychodzi Drew i Jordan.

- To Connor, a to Jordan mój brat i Drew mój chłopak. - witają się.

- Cześć. - mówi mój mężczyzna. - Hej, słonko. - całuje mnie.

- Ja już uciekam. To do wtorku, Alice.

- Do wtorku.

- Przystojny ten facet, nie wpadł ci przypadkiem w oko? - pyta Drew, a Jordan zaczyna się śmiać. - Idź zobacz czy cię nie ma tam obok.

- Dla twojej wiadomości, nie ma mnie tam. Dobra, ja wychodzę wrócę za jakąś godzinę.

- OK.

- Tylko wiecie nie szaleć, nie chcę zostać wujkiem za wcześnie.

- Jordan! - upominam go.

- Masz rację Dan, trzeba wykorzystać twoją nieobecność. W sumie nie musisz wychodzić, możesz zostać. Alice jedziemy do mnie?

- No w sumie, Jordan przyprowadź sobie jedną ze swoich lasek. - śmieję się. - Żebyś nie był samotny.

- Drew, ale masz mi ją odwieźć z powrotem rano.

- Jasne, stary.

Lecę do siebie, wkładam do torby czystą bieliznę i sukienkę na jutro, zabieram także moją piżamę oraz kosmetyczkę. Jedziemy do Drew, naprawdę się cieszę, choć boję się w jakim stanie zastanę jutro dom. Drew, gdy tylko wchodzi do domu wiesza klucze obok drzwi. Tłumaczy mi że zawsze gdzieś gubił klucze, więc wymyślił to, żeby tak się nie działo. Opowiada mi o swojej pracy, rodzinie. Idę się wykąpać, biorę szybki, orzeźwiający prysznic. Ubieram czarną bieliznę i luźną piżamę. Potem ja przygotowuję nam kolację, a on się kąpię. Zjadamy przed telewizorem, oglądając komedię romantyczną. Ronię kilka łez na koniec przez co Drew przytula mnie do siebie. Zaciągam się zniewalającym zapachem jego ciała. Całuję go w policzek, ale on to wykorzystuje i kładzie się na mnie i całuje moje usta, delikatnie ssąc dolną wargę. Potem podnosi się i znów sadza mnie sobie na kolanach jak ostatnio. Tym razem jednak się nie patyczkuje i od razu zrzuca ze mnie koszulkę. Chwilę podziwia moje niezbyt duże piersi po czym je dotyka. Całuje szyję, a ja czuję na ciele dreszcze. Oddycham płytko. Zamykam oczy. Bierze mnie na ręce i zanosi do sypialni. Oplatam go nogami w pasie. Szybko ściągam jego koszulkę, zaraz potem moje spodenki lądują na podłodze. Napiera na mnie. Mam ochotę zedrzeć z niego już całe to ubranie. Rozpina powoli stanik drażniąc się ze mną przy tym. Rozlega się pukanie, a raczej walenie do drzwi. Szybko się podnosimy. Zapinam stanik i wkładam spodenki.

- Szlag! To Jordan. Wkładaj koszulkę.- mówi Drew.

Kładę się na kanapie zakrywając kocem, on zaś otwiera drzwi udając zaspanego. Podążam jego śladem.

- Co się dzieje? - pytam i się przeciągam.

- Hej, co tam u was? Postanowiłem wpaść.

- Stary, jesteś nawalony.

- Nie. Może trochę. No dobra, tak, jestem najebany.

- Czekaj, odwiozę cię. Chodź tu. Ali, wracam za pół godziny.

Co on tutaj w ogóle robił?! Ciągle mnie sprawdza, kontroluje. To nie do zniesienia! Ja rozumiem, że się martwi, ale bez przesady. Nie jestem już małą dziewczynką, a on nie jest moim ojcem. Zasypiam na kanapie.

- Ćśś... Śpij.

- Odwiozłeś go?

- Tak, a teraz śpij.

- Yhym. Otwórz okno, strasznie tu gorąco.

- Już, maleńka. Gotowe. - nie otwieram oczu. Kładzie się obok mnie, przytula mnie. - Chętnie dokończyłbym to co przerwał nam Jordan, ale jesteś zmęczona. - zdejmuję spodenki i rzucam je na podłogę.

- Pójdę po wodę, chcesz?

- Tak. - czuję jak przeszywa mnie na wskroś.

Gdy wracam podaję mu szklankę. Zaraz jednak czuję jego ręce na talii.

- Jesteś taka piękna, Alice. - szepcze.

Łapie za brzegi mojej koszulki i zdejmuje ją. Upijam łyk wody. Tym razem szybkim ruchem rozpina stanik. Ma wyprawę, zapewne robił to tysiące razy. Ta myśl trochę mnie dołuje. Rzuca go gdzieś. Bierze mnie na ręce i sadza do kolanach. Ujmuje moje piersi w dłonie i lekko je ściska, przy tym całując szyję. Jest bez koszulki, więc widzę wszystkie jego mięśnie. Które się napinają, a które rozluźniają.

Rano budzę się w ramionach Drew. Jedną rękę ma owiniętą wokół mojej talii, na drugiej opieram się głową, przeplótł ją jeszcze, dotykając moich żeber. Delikatnie odchylam jego ręce i kładę na materacu. Siadam wkładam majtki, spodenki. Gdy odnajduję koszulkę zakładam ją. Robię sobie kawę. Pół godziny później słyszę jego kroki. Mam otwarte drzwi od łazienki, więc obserwuję jak nalewa sobie kawę do kubka, zjada jednego naleśnika, po czym uśmiecha się do mnie. Nakładam tusz do rzęs, gdy mnie przytula.

- Uciekłaś mi. - mówi.

- Przepraszam, ale nie jestem takim śpiochem jak ty. - śmieję się. Mierzy mnie wzrokiem.

- Mega seksowna ta piżama. - wybucha śmiechem, a wtedy ja go uderzam w ramię.- Wybacz.

- Jest śliczna.

- To jesteś śliczna, Al.

- Dobra, przesuń się. Muszę się ubrać.

Siada na wannie i krzyżuje ręce. Uśmiecha się zadziornie.

- Wyjdź, muszę się ubrać.

- Kotek, wczoraj widziałem cię nagą.

- No i co z tego, wypad!

***

Wychodzę z jego domu. Molly już na mnie czeka. Jedziemy do jednej z lepszych kawiarni i tam przy kawie opowiadam jej o Connorze i jego rodzinie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top