Rozdział XVI
Płakałam już jakieś dziesięć minut gdy do mojego pokoju wszedł Steve. Zobaczył mnie zwiniętą w kulkę z twarzą w poduszce i podbiegł do mnie.
-Kate? Co się stało? -usiadł obok i zaczął gładzić po włosach.
-O-on-n. T-to-to n-nie o-o-on... -chlipałam. Steve podniósł mnie i przytulił. Ukrył mnie w swoich ramionach przed złem całego świata. Przytuliłam się mocniej.
-Już dobrze... Uspokój się. Nic nie rozumiem.
-Ten mężczyzna na zdjęciach, to nie James. Prawda? -spojrzałam na niego z nadzieją.
-Chciałbym żeby tak było. Kate, ale nie płacz. Kate. Nie lubię gdy jesteś smutna. -położył swoją głowę na mojej.
-Pamiętasz jak opowiadałeś mi o nim w restauracji?
-Tak.
-Powiedziałeś, że Hydra zmieniła go w maszynę do zabijania. Teraz to Zimowy Żołnierz, a nie nasz Bucky. Wtedy obiecałam sobie, że go uratuję. I zamierzam dotrzymać słowa. Ocalę go!
-Kate, mi także ciężko w to uwierzyć. To co ci powiedziałem wiedziałem tylko z akt Tarczy. Nigdy nie podejrzewałem, że zrobili z niego wielkiego gościa z metalowym ramieniem. Razem z Nataszą za dwa dni spróbujemy go odnaleźć. Podobno wykryto jakąś aktywność Hydry. Może uda nam się przemówić mu do rozsądku.
-Jadę z wami!
-Nie ma mowy! On jest teraz zbyt niebezpieczny, a ty zbyt cenna!
-Umiem się bronić!
-Nie wątpię w to. Ale... martwię się o ciebie. Nie chcę by zrobił ci krzywdę. Nie chcę byś oglądała to czym się stał. Nie chcę cię narażać. Rozumiesz? -chwycił mój podbródek i podniósł go.- Proszę, zrób to dla mnie. -popatrzył mi w oczy.
-Dobrze. -wytarł mi łzy i przytulił.- Dobranoc.
-Steve? Dopiero dwudziesta. -powoli wstał.
-Więc?
-Nie śpię o tej porze.
-Zacznij. To dobrze wpływa na organizm. Szczególnie takiej staruszki jak ty. -puścił do mnie oczko i wyszedł.
Uśmiechnęłam się. Po chwili znowu drzwi się uchyliły.
-Stark? To nie najlepszy moment...
-Spoko kochaniutka! To cię rozweseli! Patrz!
Rozłożył kilka zdjęć zbroi podobnej do swojej.
-I co o tym myślisz?
-Czemu czarno-niebieska? Zawsze miałeś czerwono-złote.
-To dla ciebie geniuszu! Wtedy, gdy uratowałem cię z kawiarni miałaś zadzwonić, jakbyś chciała zbroję. Nie zadzwoniłaś, więc sam się tym zająłem. To takie podziękowanie.
-Dla mnie? Na prawdę? Tony! Dziękuję! -przytuliłam go. Choć na chwilę zapomniałam o sprawie z Buckym.
-Muszę tylko wziąć wymiary. Pozwolisz?
-Oczywiście.
Zmierzył mnie przy pomocy Jarvisa i zniknął wraz z projektami.
-Dobranoc.
-Jeszcze nie idę spać.
-Moja babcia o tej porze dawno by chrapała. -uśmiechnął się i wyszedł.
Posiedziałam chwilę po ciemku w ciszy. Chyba rzeczywiście pójdę spać. Co innego miałabym robić? Czytać książki żeby przypomniały mi o Lokim? Na pewno nie!
Tak więc starałam się zasnąć. Nie mogłam. Zupełnie przypadkiem ~Kappa... ~usnułam plan odnalezienia Bucka. Za dwa dni wyruszają tak? Będę gotowa!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top