"Nóż przy gardle w twojej wlasnej ręce"

No dobra. Jest nie zle. Nie panikuje. Nie przemieniam moich myśli w jedna wielka komedie. Nie mam zamiaru spaść z rowerka. Ziemia jest płaska.
Przechodząc do sedna. Chuj mnie obchodzi czy dożyje września. Naprawdę. Wepchałam to naprawdę głęboko w swój wielki tylny zderzak. Chuj mnie obchodzi czy spadnę z rowerka za rok, miesiąc, tydzień, dzień.
Naprawdę głęboko mam całe to pierdolenie ze dramatyzuje czy przesadzam bo przecież każdy jest moim jebanym terapeuta prawda? Zgniotłam swoją wrażliwość i wyrzuciłam do kosza. Juz nawet bycie miła dla najbliższych osób sprawia mi ciężkość. Bo w końcu, kto wytrzyma z jednym wielkim problemem obok? Najlepiej wszystkich speszyć, wygonić, być wredna i zimna jak większość dziewczyn która ma tak wielkie powodzenie. Bullshit.
Chuj mnie to obchodzi czy gatunki niepotrzebnych roślin wymierają, albo czy komary przejmują to lato. Trudno myślec na poważnie o takich rzeczach, gdy masz nóż przy gardle trzymając go w twojej własnej ręce.
Nikt nawet nie zauważy gdy pewnego dnia nie obudzę się o tej 10, nie zejdę na śniadanie, nie odpisze, czy nawet nie bede oddychać. Zniknę. Jak ludzie z kłopotami w Egipcie czy Tunezji.
Bo przecież wszyscy macie czyste ręce. Umywacie je od zbrodni. Jak Piłat od zbrodni na Jezusie.
Serdecznego bolca w dupie życzę, tym razem pójdę cała noc męczyć się i spadać z rowerka powolutku, tak, ze nie zauważycie. SPIERDALAM.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top