#23
Po rozmowie z Kamilą, zaczęliśmy we czwórkę robić śniadanie. Trzeba będzie jeszcze o tej sytuacji pogadać z Sebastianem. Na prawdę nie mam pojęcia czy ma on jakieś szanse, żeby zostać prawnym opiekunem swojej kuzynki. Szczerze mówiąc to trochę w to wątpię. Znaczy pewnie jakieś ma, ale niewielkie.
- Pójdziemy później na spacer? - zapytała dziewczyna podczas śniadania.
- Gdzie? - zapytałam razem z Sebastianem.
- Do parku albo coś. Chciałbym spędzić z wami trochę czasu, zanim ktoś się dopieprzy, że jestem tutaj. - zdziwiłam się, że jest ona o dwa lata młodsza ode mnie, a używa takich słów. Okej, sama takich używałam, ale wśród znajomych. Nawet jakbym takie coś powiedziała będąc w towarzystwie kuzyna to bym opieprz dostała. Ciekawe czy Sebastian jej zwróci na to uwagę.
- A wie ktoś w ogóle o tym poza nami? - zapytał chłopak. Ona mu odpowiedziała wzruszeniem ramionami. - mówiłaś komuś? Widział cię ktoś znajomy?
- Nikomu nie mówiłam, ale pewnie jacyś sąsiedzi, albo znajomi rodziców widzieli. - odpowiedziała patrząc się smutno w talerz, grzebiąc w jedzeniu widelcem.
- Skąd miałaś pieniądze na bilet?
- Mama mi codziennie daje trzydzieści złotych ma śniadanie. Wydaję z tego może połowę i trochę się zebrało. Wzięłam wszystkie pieniądze, czyli może jakieś dwieście złotych, i przyjechałam. - wyjaśniła.
- Nie mogłaś pojechać do babci albo cioci? - ależ on miły.
- Chciałam zobaczyć się z tobą. - odpowiedziała złamanym głosem, spuszczając głowę. Pewnie pomyślała, że Sebastian nie chciał jej widzieć.
- Ale do nich masz bliżej. - uderzyłam lekko chłopaka w bok, żeby się opamiętał.
- Dobra. Skończymy ten temat. Zjedzmy to śniadanie a później pójdziemy do parku. Okej? - zapytałam patrząc się z uśmiechem na dziewczynkę.
- Okej. - odpowiedzieli.
***
Poszliśmy we czwórkę do parku. Szłam w objęciach Sebastiana a przed nami Kamila.
- Czuje się, jakby Kamila była naszą córką. - zaśmiałam się.
- No w sumie tak trochę to wygląda. W sensie, nie że tak wygląda, tylko ta scena tak wygląda. - odpowiedział mi tym samym.
- Ej! Patrzcie! - krzyknęła dziewczynka wskazując palcem na drzewo jakieś dwadzieścia metrów dalej, po czym pobiegła w tamtą stronę. Ruszyliśmy za nią. Pod drzewem był mały piesek z plamami krwi na ciele.
- Nie ruszaj go. Może cię ugryźć. - odciągnęłam Kamilę od psa i podszedł do niego Sebastian. - Jaki skurwiel zostawił go tutaj.
- Co mu się stało? - zapytałam chłopaka.
- Ktoś go dusił i zranił. - odparł.
- Zabierzmy go do weterynarza. - zaproponowała dziewczynka.
- Dobry pomysł. - poparł ją Sebastian.
- Dlaczego nikt go nie zauważył?
- Normalnie nie widać za bardzo tego miejsca. Trzeba trochę zejść na trawnik, żeby zobaczyć. - wyjaśnił.
***
Właśnie wróciliśmy do domu z psem. Okazało się, że ktoś go porzucił po tym co mu zrobił. Mimo wszytko nie chcieliśmy go dać do schroniska, więc wzięliśmy go. Kupiliśmy mu miski, karmę, legowisko, obrożę, smycz i jakąś piłeczkę. Oczywiście Sebastian się nie chciał zgodzić na psa w domu, ale przekonałam go tym, że weźmiemy go na kilka dni, żeby się wyleczył i będziemy mu szukać domu za ten czas.
Kamila wraz z psem usiadła na kanapie i zaczęła go głaskać, i się z nim bawić. Nie ukrywam, słodki widok. Oparłam głowę o ramię Sebastiana i patrzyliśmy tak na bawiącą się dziewczynkę.
_______________________________________
Hejka!
Mam nadzieję, że podobał się Wam ten rozdział.
Byłby pewnie szybciej, ale nie było mnie w domu.
Wiecie, święta, kuzynka przyjechała i takie pierdoły.
Ale nie ważne.
Dzisiaj pewnie pojawią się jakieś rozdziały.
Salute!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top