/2/ 7 Ale to nie musi być to...
- Podasz? - spytałam
- Nie... - odparł, biorąc to do ręki i sprawdzając kto dzwoni
- To Dawid...mogę odebrać?
- Ojeju no dobra
*
- Heej, no i jak tam poprawa kartkówek...sorki, że tak późno dzwonię
- dostałam dwie 5
- Wer?
- Tak?
Nie mogłam ze śmiechu, jak Shawn probował naśladować mój głos
- yyy wszystko Okej?...brzmisz jakoś...dziwnie
- no brawo pacanie
- Shawn? - zaśmiał się
- no nie przecież Weronika
- dobrze Ci nawet szło
- a Ty się nabrałeś - również się zaśmiał
- Dobra dobra a Wer gdzie?
- Brzuch ją boli, kazałem jej się położyć
- ojejku, mam nadzieje że zaraz przestanie
- ja o to zadbam
- Tylko nie szalej chłopie
- spoko spoko...muszę już kończyć...Wiesz Wer już czeka
- mmmm
- dlaczego my się śmiejemy z tego, że boli ją brzuch, nie wypada tak
- Ty zacząłeś
- dobra nie ważne
- dobra dobra, nie przeszkadzam wam
- cześć
- cześć
*
- Fajna z Ciebie ja
- a dziękuję dziękuję
- przez Ciebie boli mnie bardziej brzuch
- ej..przepraszam...dlaczego?
- bo śmieszkujesz
- już nie będę
- i tak Cię kocham
- ale Ja Ciebie nie...podważyłaś moją dumę
- trudno, może ktoś inny sie mną zainteresuje
"Dziewczyna z obolałym brzuchem szuka kogoś kto by się o nią zatroszczył" chętni pod numer 1234
Shawn wyciągnął swój telefon i zaczął wybierać numer
- co Ty robisz?
- no znalazłem ciekawe ogłoszenie, właśnie chce zadzwonić
- mój głupek - chciałam wstać, aby go przytulić ale on mnie zatrzymał
- wybacze Ci tego głupka i wrócę do wcześniejszych czynności
Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni "napić sie". Tak naprawdę wzięłam tabletkę przeciwbólową.
- gdzie byłaś?
- tylko napić się wody
-przyniósłbym Ci
- nie rób afery
- Dobrze - pociągnął mnie lekko w stronę łóżka
Znowu zaczął masować mój brzuch.
Co jakiś czas przestawał i pytał czy przestaje boleć, aż do skutku...Nie wiem już, czy to wina tej tabletki czy Shawna - zaśmiałam sie w duszy
- no widzisz jaki ze mnie dobry lekarz - wyszerzył sie
- Shawn to zdecyduj się w końcu czy chcesz zostać Piosenkarzem, nauczycielem/korepetytorem czy lekarzem bo ja juz nie wiem - zaśmiałam się
-pokaże Ci co jeszcze potrafię...kanapkę chcesz?
- Shawn ja rozumiem twoje chęci co do zawodu kucharza ale...właśnie się przejadłam jakbyś zapomniał, wiec przypominam
- cóż chciałem zabłysnąć
- oj no dobrze dobrze - lekko podniosłam się z łóżka
- a Ty gdzie znowu?
Ja nic nie odpowiedziałam, oprócz tego że zbliżyłam się do twarzy Shawna...dalej juz sam wiedział do czego zmierzalam
- a ja no do twoich ust wycieczkę sobie urządziłam
Dosłownie po tych słowach usłyszałam że ktoś puka do pokoju
- Proszę! - powiedziałam dość głośno
Weszła mama Shawna, informując że wracają do domu i że on również ma wrócić z nimi
- zaraz zejdę
- Dobrze czekamy na dole
*
- prawie nici z twojej wycieczki by były, gdybyś zaplanowała ją na mininutę później
- no widzisz jakie mam wyczucie - lekko musnęłam jego usta
Po chwili odsunęłam się
- a to było na pożegnanie
- no taki...wiesz 2/10
- osz ty... - zaśmiałam się
- Kocham Cię wiesz?
- wiem wiem idź już
- jakby Cię znowu bolał brzuch, to od razu masz mi napisać, wtedy na początku wciele się w super bohatera i z jego mocą jak najszybciej się znajdę u Ciebie, a później znowu pobawie się w masarzyste ewentualnie lekarza.
- okay
- to do...jutra?
- do jutra - cmoknęłam jego policzek
Zaraz po tym wyszedł, a ja poszłam prosto do łazienki.
Gdy wstałam rano, obudziłam się z bolącym brzuchem.
Przecież...przejedzenie powinno "przejść".
Cóż.
Do pokoju wparowała moja mama, przypominając mi ile mam czasu, do momentu wyjścia z domu Ci szkoły
- mamo...Ale boli mnie brzuch
- nie przesadzaj, wstaniesz, rozbudzisz się i ci przejdzie
- brzuch już wczoraj mnie bolał i długo trzymał póki nie wzięłam tabletki
- Jeju...no dobrze to zostań...Ale ja muszę do pracy
- dam sobie radę
- wiesz co ja chyba zadzwonię, że nie mogę przyjść
- mamo koniec! Jedź już bo spóźnisz się
- gdyby coś się działo, dzwoń od razu
- oczywiście
- pa kochanie - podeszła mnie przytulić
- pa - odpowedzialam uwalniając się z jej objęć
**
Ból nie ustawał, a Shawn ciągle sms'ował
Aż mnie to zaczęło nudzić...Ale on tak bardzo się o mnie troszczy. Naprawdę nie sądziłam, że komuś może na kimś takim jak ja zależeć.
Wzięłam ponownie tabletkę, która po około 30minutach zaczęła działać
No to masz trochę odpoczynku - powiedziałam sama do siebie
Czas do przyjścia mamy zleciał dość szybko
**
- I jak?
- odkąd wzięłam tą tabletkę to ustało...Ale chyba na nowo zaczyna boleć
- jejku
Nic nie dodałam, tylko wróciłam do łóżka aby położyć się
Dziwi mnie to że Shawn jeszcze nie przyszedł, ani nic nie napisał od dłuższego czasu.
Po około godzinie moja mama znowu do mnie zajrzała
- no i?
- boli -zesmutniałam
- mama popatrzyła na mnie przestraszonym wzrokiem i wyszła...zauważyłam, że wychodząc na jej twarzy malowało się przerażenie, gdyby zaraz miała się popłakać.
O co chodzi? Przecież to tylko bolący brzuch
Nagle usłyszałam głos taty z dołu
- To nic nie znaczy! Nie płacz!
Co? Co nic nie znaczy?
Szybko zbiegłam na dół i od razu wparowałan do pomieszczenia, z którego dochodził głos ojca
- o co chodzi? Co się stało?...Mamoo!
- nic nic
- mamo jakie nic!? - ona znowu wyszła
Nie wiem o co jej chodzi...dlaczego ciągle odbiega od tematu i ucieka - powiedziałam jakby sama do siebie
Ale usłyszał to mój tata
- to dla niej trudne...bo....Ale..
Czułam, że nie wie od czego ma zacząć i wgl co powiedzieć
- co się stało? Dlaczego ona płakała powiedz mi...proszę
- twój brzuch...
- boli mnie no ale...?
- Ból się nawraca po tabletce nawet
- ale...no i?
- mama...ona sie boi że...
- ile mam czekać na odpowiedź
- nie mogę Ci tego powiedzieć...wolałabym narazie tego nie przekazywać
- mów teraz i koniec
- mama boi się że...to skończy się...jak w przypadku cioci Karoliny
Ciocia nie żyje...zmarła w moim wieku...Słyszałam o tym
- co...Ale...dlaczego? Dlaczego tak mówisz?
- u niej...też się tak zaczynało
Ja zaczęłam płakać
- Weronika...Ale u ciebie nie musi być to samo
Mama nigdy nie odpowiadała w jaki dokładnie sposób zmarła jej siostra ja natomiast nie chciałam wnikać.
Ale...jeśli ta choroba jest rodzinna...Jeśli to naprawdę tak się zaczęło
*
Mama wciaz siedziała w sypialni.
Natomiast ja, postanowiłam wrócić do swojego pokoju. Wchodząc po schodach, usłyszałam pukanie do drzwi. To był Shawn.
- Hej kochanie, przepraszam, że tak długo ale musiałem zostać po lekcjach...no i w dodatku rozładował mi się telefon
- czekaj... - podszedł bliżej - czy Ty płaczesz?
Nic nie odpowiedziałam, po prostu wtuliłam się w jego ramiona, które objęły mnie jeszcze bardziej
- dlaczego płaczesz? To przez ten ból brzucha
Nie potrafiłam mu tego wytłumaczyć.
Nie wiedziałam jak.
Obok nas pojawił się mój ojciec, poklepał Shawna po ramieniu, po czym Shawn wypuścił mnie ze swoich objęć
-ja ci to wytłumaczę...Ale spokojnie
Shawn udał się za moim tatą, podażajcym do pokoju. Pociągnął mnie za rękę, abym szła z nim.
Ale ja nie chce tego wiecej słuchać
- Nie Shawn, nie chce tego słuchać - szybko pobiegłam do pokoju.
*perspektywa Shawna*
Nie wiedziałem, czy mam za nią biec, czy zostać i dowiedzieć się o co chodzi, tata Wer namówił mnie jednak na rozmowę z nim.
- Zaraz do niej pójdziesz
- um dobrze
Czułem się źle z myślą, że ona siedzi tak w pokoju teraz sama, a ja za nią nie pobiegłem. Ale jak najszybciej musiałem dowiedzieć się, o co w tym chodzi.
**
(...)
- Ale to nie musi być to...przecież Ból brzucha nie musi zaraz znaczyć czegoś groźnego
- tak...Ale..jeśli...
Nie mogłem tego słuchać dłużej...Wer miała rację, że to emocjonalna rozmowa.
Udałem się do jej pokoju.
- skarbie otwórz...proszę
Od razu, gdy wpuściła mnie, przytuliłem ją z całych sił
- nie płacz....to może nic nie znaczy
Nagle, do pokoju wparował ojciec
- W poniedziałek idziemy do lekarza.
- przytaknęła Wer
****
Długiiiiii, jest okay?
Co myślicie o tym wszystkim?
Jak to się ułoży?
Piszcie koniecznie
💓
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top