6.

Byłam już w szkole. A dokładnie na przerwie, przepychałam się z Lilą przez tłum do Konrada.

-Jaka dzicz. Normalnie jak na rodeo, kurde. - powiedziałam z przekąsem.-Yhym... Yhym! Lila, posuń się miałam twoje włosy w gębie!

Dziewczyna pokazała Mi tylko język i zaczęła się jeszcze intensywniej przepychać przez tłum. Nie wytrzymałam. Pobiegłam za nią, ale się potknęłam, co skutkowało przewrócenie się na tą debilkę.
No to teraz będzie karcianka.
Trzymajcie się stołków.

- No co Ty robisz, idiotko! - zapytała groźnie Lila.

-No co? Dominem jebło.

-Chyba chlebem z piekarni. - powiedziała złośliwie.

Domino nawet nie było takie złe, bo reszta dziewczyn, stojących przed Lilą też  się wywaliły i wiadać było Konrada.
No oczywiście, że tam pobiegłam. To mój kolega! Nie mogłabym go zostawić. Muszę go uratować od tych fangirlów!

-Cześć, Konrad. Jak tam życie mija? - zapytałam.

Zerknął na mnie.

-Powiem Ci, że świetnie, gdyby nie było tu tak gorąco - powiedział, po czym się uśmiechnął.

Poczułam jak ktoś Mi zasadził soczystego kopa w tyłek. Normalnie nokaut. Dzicz. Po prostu dzicz.
To była Chloe. Normalnie tambrl gerl. Warkoczyki, superstary, bluza z adidasa i czapka wpierdolka. No to świetnie.

-Mocniej się nie dało? - zapytałam ironicznie.

-Wsumie to się dało, ale twoja dupa pewnie była brudna, a ja nie chcę sobie pobrudzić butów.

Obok niej stała Lila. Po chwili zmierzyły się wzrokiem nienawiści. No normalnie w tej szkole dzieje się czysta dzicz.

-Spierdalaj od niego - powiedziała Lila do Chloe.

- Mój tatuś się dowie, że tak do mnie powiedziałaś!

-Pff...

- Nie rób ,,Pff..", bo się jeszcze obgryzgasz śliną - powiedziała z niesmakiem, po czym podeszła do Konrada.

-Cześć, Olchwa. Co robisz po szkole? - zapytała z zaskakująco miłym uśmieszkiem.

Zdawało Mi się, że Konrad spojrzał na mnie przez chwilę, a następnie znowu na Chloe.

-Właściwie, to mam czas dzisiaj po południu. - odrzekł obojętnie. - Możemy się wybrać do parku.

Nosz kuźwa! Wyprzedziła mnie.

-Ok. To będę czekać. - powiedziała przymilnym głosem i odeszła.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top