2. Powitalne chluśnięcie
Następnego dnia rano Ravenę obudziło nieustające walenie w drzwi. Osoba, która wydawała tak okropny dźwięk musiała być szurnięta. Dziewczyna wybudzając się z błogiego snu przeciągnęła się i przewróciła oczami wstając z łóżka. Nie wiedziała co dokładnie wokół niej się dzieje. Ziewając otwarła drewniane drzwi. W wejściu widziała swoją koleżankę Bellatriks wraz z siostrami.
Najmłodsza miała na imię Narcyza. Była to delikatna dziewczyna o biało- niebieskich oczach i blond włosach. Zawsze trzymała się zboku. Za autorytet przyjęła najstarszą siostrę i za razem nad odważniejszą. Bellatriks. Bella miała czarne jak smoła włosy, które idealnie pasowały do jej oczu. Czarnowłosa wchłonęła jak gąbka wartości dotyczące czystości krwi. Niestety los chciał, aby została w Hogwarcie, ponieważ oblała egzaminy, które uniemożliwiły jej czarowanie poza szkołą. Została więc zmuszona do ponownego przystąpienia do siódmego roku. Inna zaś od pozostałej dwójki była Andromeda. Starsza od Cyzi, ale młodsza od Belli. Ciemnooka brunetka była najbliżej z Raveną. Kobieta była szczera i tolerancyjna. Potter zawsze myślała, że ktoś podrzucił Dromede Blackom.
- Pobudka!- krzyknęła Bella widząc rozespaną twarz koleżanki. Nigdy nie należała do grona delikatnych ludzi.- Zjedzą ci wszystko! Właściwie to nam.
- Rav już jest ósma.- dodała spokojniej Andromeda widząc zdezorientowanie na twarzy brunetki.
Ravena się obudziła i szybkim krokiem ruszyła do wyjścia z salonu Ślizgonów. Już miała pociągnąć za klamkę, ale zatrzymał ją śmiech. Potter odwróciła się do roześmianych sióstr.
- Jest sobota.- powiedziała roześmiana do rozpuku Bellatriks. Te słowa uderzyły Ravenę jak rozwścieczony tłuczek.- Mówiłam, że się nabierze.
W weekendy Śniadania były do jedenastej. Dzięki temu uczniowie mogli pospać dłużej i nacieszyć się wolnymi dniami, no chyba, że zalegali z wypracowaniami.
Ravena przewróciła oczami i opadła z emocji. Miała zamiar wrócić do pokoju i przespać jeszcze przynajmniej z godzinę. Plany te pokrzyżowała cwanie się uśmiechająca Bella.
- Skoro już wstałaś to możemy iść zjeść.- powiedziała ciągnąc dziewczynę do wyjścia.
Ravena nie miała wybory ani siły żeby walczyć z Bellatriks. Jednym ruchem różdżki zmieniła swój ubiór w szkolną szatę idą już po korytarzy z siostrami.
- Ja ci się kiedyś odpłacę Bella. Zobaczysz.- odparła ponuro Potter.
- Nie strasz mnie i tak wiemy, że tego nie zrobisz... Przecież nie jesteś Jamesem.- Black dokładnie wiedziała co spowoduje tymi słowami. Brunetka burknęła coś pod nosem i odwlekła swoje plany zemsty.- Poszło szybciej niż kiedykolwiek.
- Coś się stało?- dopytywała Dromeda patrząc z przejęciem na przyjaciółkę.
- Dla odmiany chcę spokojnego roku szkolnego.- odparła skręcając na korytarz prowadzący do wielkiej Sali.- Bez...- nie zdążyła dokończyć, bo przez swoją nie uwagę wpadła na kogoś.
Ravena wylądowała na ziemi i złapała się za biodro przymykając oczy. Gdy tylko otwarła powieki pomyślała o jednym: „Nie ty!"
- ... Mnie?- zapytał James obserwując dziewczynę z góry musiał słyszeć jej wcześniejszą rozmowę z dziewczynami. Chłopak wyciągnął do niej rękę, aby pomóc jej wstać jednak ona bez namysłu ją odrzuciła i starała się sama podnieść. Pomogły jej jednak w tym Cyzia z Dromedą.
Właśnie czwórka dziewczyn stała naprzeciw Huncwotom w pełnej okazałości. Jej bolesne spojrzenie zamieniło się w groźne, które mogło by zabić. James lekko roześmiał się w duchu na widok groźnej siostry, która tak naprawdę była potulna jak baranek.
- No siostrzyczko nie gniewaj się już na mnie.- powiedział radośnie Potter.
- Zapamiętaj sobie.- wysyczała grożąc palcem.- Jesteśmy rodzeństwem jedynie na papierach.- szturchnęła brata przeciskając się do wejścia na śniadanie.
Kiedy dziewczyny zniknęły za wielkimi wrotami Huncwoci się roześmiali. Mimo, że James nie widywał się z Raveną od czterech lat to spędził z nią tyle czasu w dzieciństwie, że rozpoznawał jej najmniejszy tik nerwowy. Wiedział kiedy jest zła, smutna albo radosna. Nie raz oglądał się za nią na korytarzach żeby sprawdzić czy wszystko u niej w porządku. Kochał siostrę i już dawno jej wszystko wybaczył, ale czy to ona nie powinna wybaczyć jemu?
- Myślicie o tym samym co ja?- śmiał się dalej Syriusz.
- Że możemy jeszcze coś zjeść? Tak! Jestem za!- odparł radośnie Peter.
- Nieee.- Black się opanował, a usta wykrzywiły się w szelmowski uśmiech.- Trzeba jakoś miło powitać siostrzyczkę naszego przyjaciela.
- Nie uważam żeby był to dobry pomysł.- odparł Remus z grymasem na twarzy.
- Oj Luniaczku, Luniaczku. Dużo jeszcze się musisz nauczyć.- zaśmiał się Syriusz obejmując jego i Jamesa ramieniem, kierując się w stronę łazienek.
***
Po śniadaniu Bella wpadła na kolejny genialny pomysł. W końcu był weekend, słońce świeciło to czemu nie! Poopalajmy się! W końcu Potter tak chciała innego roku. Ravena podeszła sceptycznie do pomysłu osiemnastolatki. Jednak nie potrafiła się przeciwstawić siostrom. Zastanawiała się jednak dlaczego Bella tak lubi siedzieć na słońcu skoro i tak się nie opala. Może wygrzewa się na słońcu jak żmija? Kto to wie.
Ślizgonki w strojach kąpielowych z ręcznikami ruszyły na błonie pod Bijącą Wierzbę. Słońce grzało, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Bella stwierdziła, że położą się z drugiej strony wierzby, aby żaden nauczyciel wychodząc z zamku ich nie zauważył. Gdy rozstawiły swoje ręczniki zaczęły się wygrzewać. Ravena nie ukrywała, że było jej bardzo przyjemnie na świeżym powietrzu. Jednak zawsze gdy zaczynało być jej dobrze coś musiało się zepsuć. Jednak minęło półgodziny, godzina, a nic się nie działo. Uradowana dziewczyna w końcu mogła odpocząć.
W tym samym momencie Remus z Peterem obserwowali dziewczyny czekając na chłopaków. Może Pettigrew bardziej był wpatrzony w smakowity ogród Hagrida niż w czarownice. Miał ich pilnować na rozkaz Jamesa i Syriusza jednak nie mógł nie przyglądać się tak smakowicie wyglądającym dyniom. Remus za to kłócił się z myślami. Nie chciał robić kolejnego kawału, a w szczególności na siostrze swojego przyjaciela. Była ona prefektem, tak jak on. Czuł obowiązek być lojalny wobec Ślizgonki. Wiedział jakie ciężkie patrole przydzieliła jej McGonagall, nie chciał więc dodawać jej kolejnych zmartwień. Gdy tak stał i patrzył na zadowolony wyraz twarzy brunetki chciał tam podbiec i ją ostrzec, jednak gdy tylko o tym pomyślał pojawili się chłopcy.
- Gotowe. Są tam?- zapytał Syriusz niosąc razem z Jamesem kubeł zimnej wody.
- Są.- powiedział Peter otrząsając się z swoich marzeń o soku dyniowym.
- Może lepiej tego nie róbmy.- powiedział w końcu Lupin.- Leżą spokojnie. Nawet nie są do siebie podobne, gdy mają taki spokój na twarzach.- gdy tylko wypowiedział te słowa Syriusz z wielkim zainteresowaniem zaczął się im przyglądać.
Black od zawsze był kobieciarzem. Przez wzgląd na więzy rodzinne nie patrzył na Bellatriks, Narcyze i Andromede. Jego wzrok skupił się na siostrze jego przyjaciela.
- James od kiedy twoja siostra jest taka wypukła?- zapytał z zadziornym uśmiechem Syriusz.
- Jak nie skończysz się na nią patrzeć, to ta woda wyląduje na tobie.- warknął James, wściekły na przyjaciela.
Nie wiedział czy teraz obudziła się w nim opiekuńcza strona, czy po prostu wizja siostry, że mogła pojawić się w jego myślach jako... kobieta.
- Nie denerwuj się już.- odparł lekko wystraszony Syriusz.- Chodźcie bliżej.- odparł i zaklęciem uniósł kubeł nad ziemią.
Podchodzili do dziewczyn bezszelestnie, aby ich nie usłyszały. Remus zastanawiał się czy wydać przyjaciół i wydać jakiś odgłos, ale nie był wstanie. Nie ważne jak głupie pomysły miewali jego przyjaciele on im pomagał, bo w końcu oni pomagali mu. Bez żadnych problemów podeszli do wierzby, którą Potter okiełznał zaklęciem. Dwójka Huncwotów pokiwało porozumiewawczo głowami i... chlust!
Pisk uniósł się na całe błonie, a może i Hogwart? Kubeł wody wycelowany był w Ravenę przez co ona była cała mokra, a dziewczyny zostały jedynie ochlapane. Wściekła Ravena budząc się z szoku odgarnęła swoje brązowe włosy i przetarła oczy. Spojrzała w stronę skąd chlusnęła woda. Była wściekła i przemoczona. Buchnęła jej para z uszu i rzuciła się w pościg krzycząc:
- Potter!!!- to już na pewno dało się słyszeć nawet w Hogsmeade.
Dziewczyna biegła za bratem, który obiegł chatkę Hagrida po czym wbiegł do Hogwartu. Dziewczynie nie udało się dostać w mury zamku, bo przed nią wyrosła McGonagall. Nauczycielka omiotła ją spojrzeniem, po czym wyczarowała ręcznik i podała go jej.
- Potter za mną.- odparła bez namiętnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top