2


-Co! Mamy nowego. O kuźwa coś się w końcu dzie-Rozszerzyłem oczy ze zdziwienia i ze... strachu.

-L-Lucas? Co ty tu r-robisz?! - Krzyknąłem przerażony chowając się za osobą, która była najbliżej mnie na moje nieszczęście była to Sally. 

Lucas parsknął śmiechem.

-Słonko nie sądze żeby ta mała dziewczynka była najlepszą obroną.-Powiedział lekko chichocząc i powoli do mnie podchodząc.

-Nie zbliżaj się do mnie ty chory zboczeńcu!- Podleciałem szybko do drzwi ale jakby specialię ,żeby uprzykrzyć mi życie jeszcze bardziej, zatrzasnęły się. Odwróciłem głowę w stronę reszty mieszkańców Slender' Manor (wiem że zjebałam ale pasuje mi tu bardziej angielska wersja a jakby ktoś nie wiedział co to znaczy po polsku manor=dwór) 

-Może by mi ktoś pomógł a nie tylko się lampicie!

Slenderman w ostatniej chwili złapał swoją macką rękę Lucas'a zanim zdążył mnie dotknąć. Kiedy zmora mojego życia została w końcu unieruchomiona udało mi się otworzyć te przeklęte drzwi i rzuciłem się pędem do mojego pokoju. W padłem do niego zdyszany i zamknąłem drzwi na klucz. Padnięty i fizycznie jak i psychicznie rzuciłem się na łóżko obiecując sobie, że dzisiejszej nocy nie zasnę a jak by na przekór moim słowom moje powieki zaczęły robić się ciężkie i opadać. Moją ostatnią myślą przed zaśnięciem było "Świecie z jakie grzechy, czy to właśnie jest karma? ".

_____________

Więc tak to jest kolejny rozdział tej dziwnej "książki". Postaram się aby kolejny rozdział miał więcej słów ale nie wiem czy mi się to uda. Jeżeli ktoś w ogóle to zobaczy to proszę napiszcie co myślicie o tej książce. Była bym wtedy bardzo wdzięczna. :)

Słowa : 213

Sayonara!~


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top