86
Pov Paula
- Jestem wykończony - zakomunikował mi Harry jak tylko weszłam do naszego pokoju. Dziś pierwszy raz ćwiczył ze swoją rehabilitantką, czterdziestoletnią Margaret. Zatrudniliśmy ją, bo polecił nam ją lekarz Harry'ego mówił, że ma bardzo dużo doświadczenie.
- To dopiero początek. Z każdym kolejnym razem będziesz miał zwiększoną dawkę ćwiczeń - oznajmiałam mu. Musiała być przygotowany na to iż będzie jeszcze trudniej, ale jakby tak dokładnie się zastanowić to nie byłam jakaś wielka cena za odzyskanie sprawności w nogach.
- Zamęczę się - jego głowa opadła na poduszki. Leżał teraz płasko.
- Dasz radę - weszłam na łóżko, nachyliłam się nad nim i musnęłam jego usta swoimi.
- Chcę byś następnym razem była przy mnie. Ta baba jest wredna i za dużo ode mnie wymaga - miałam ochotę się roześmiać, zachowywał się jak malutkie dziecko. Ja byłam od niego młodsza, a musiałam być odpowiedzialniejsza.
- No i bardzo dobrze, nie można dopuścić by mięśnie ci zanikły - westchnął i przewrócił oczami.
- Okej, ale powiedź mi kiedy ty zaczniesz dotrzymywać swojej części obietnicy. Chce już dzidziusia - tym razem to on musnął moje usta.
- To nie jest takie proste, że zażyczę sobie by zajść w ciążę i od razu się to stanie. A poza tym to pamiętaj, że dziecko to nie zabawka i na razie nie mamy na nie czasu - jak to powiedziałam to automatycznie z jego ust zszedł uśmiech. Najwidoczniej niezbyt spodobało mu się to co oznajmiłam.
- Okłamałaś mnie. Od poczatku nie chciałaś mieć dziecka - odwrócił głowę ode mnie. Znaczyło to, że się na mnie obraził.
- Wcale, że nie. Po prostu boję się, że sobie nie poradzę.
- No tak przecież do niczego nadający się kaleka nic ci nie pomoże.
- Naprawdę nie o to mi chodziło. Boję się ciąży i porodu. W tym raczej nie dasz rady mi pomóc - mruknęłam. - Poza tym znowu mogę poronić - opuściłam swój wzrok na dół.
Odwrócił się w moją stronę, jedną ręką chwycił moją szczękę i nakierował mą twarz tak bym spojrzała mu w oczy.
- Nasze dziecko umarło jedynie z mojej winy i przez to jak cię traktowałem. Doprowadzałem cię na granicę życia i śmierci, więc nic dziwnego w tym, że miałaś osłabiony organizm. Teraz już tak nie będzie. Będę o ciebie dbał, opiekował się tobą. Nie pozwolę już by stała ci się jakakolwiek krzywda.
Chyba pierwszy raz w życiu uwierzyłam w jego słowa. Naprawdę wydawał się szczery. Jego oczy tym razem były jakieś inne. Mam nadzieję, że to oznaczało iż nasze życie zacznie się zmieniać i to na lepsze.
- Wiem, ale to ty teraz jesteś najważniejszy. Zadbajmy o to byś odzyskał sprawność, wtedy wszystko się unormuje.
- A co będzie jak już nigdy nie będę chodził. Nie będziesz już mnie chciała?
- Oczywiście, że nie. Już zawsze z tobą będę.
Na razie jest miło, ale nie mogę obiecać, że tak będzie dalej. Następny najpewniej w piatek. A i głosowanie na opowiadania trwa też do piątku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top