70
Pov Harry
Skupiony na drodze jechałem do tego samego magazynu, w ktorym kilka dni temu zabiłem Alana. Dziś miałem to samo zrobić z jego bratem tylko z jedną małą różnicą kazałem także przywieźć jego żonę. Jeśli we mnie celował to umrze od kuli w głowę, a ona przeżyje, ale jeżeli się okaże iż to Paula była jego celem to najpierw obejrzy sobie śmierć swojej żony, która podobno jest w ciąży, a ja go zabiję dopiero wtedy gdy on mnie o to poprosi.
Jak zajechałem na miejsce to wysiadłem z auta i dość szybkim krokiem skierowałem się do wyznaczonego miejsca. Tak samo jak jego brat był on przywiązany do krzesła. Kobieta znajdowała się w innym pomieszczeniu. Jestem pewien, że przy niej nie wydobyłbym z niego tylu informacji.
- I po co ci to było? - Spytałem siadając na krześle naprzeciwko niego.
- Musiałem go pomścić.
- A tak właściwie to celowałeś we mnie czy w Paulę?
- Jasne, że w twoją dziwkę, ja nigdy nie pudluję - aż musiałem się powstrzymać by nie zdzielić go za to jak nazwał moją ślicznotkę.
Lekko się uśmiechnąłem i dałem mojemu pracownikowi znak by przyprowadził jego żonę. Po kilku minutach się pojawili.
- Co ona tu robi? - Spytał wyraźnie zdziwiony, a może nawet przestraszony. No i dobrze, niech się boi, tak jak ja gdy zobaczyłem postrzeloną Paulę.
Podniosłem się i podszedłem do niej, ustałem za jej plecami. Wyciągnąłem pistolet i strzeliłem jej w tył głowy. Od razu upadła martwa na ziemię.
- Coś ty zrobił? - wyglądał na bardzo załamanego. Gdyby nie był sztywno przywiązany to na pewno by do niej podbiegł.
- Zostaw ich samych, a jutro go zabij - wydałem polecenie i miałem zamiar pojechać do Pauli.
***
Jak wszedłem do pokoju Pauli to zauważyłem, że ona śpi. Podszedłem do niej i czule poklaskałem ją po policzku. Jak się nie obudziła ta zacząłem ją delikatnie po nim klepać.
- Co ty robisz? - Spytała zaspana po tym jak otworzyła oczka.
- Zabieram cię do domu ślicznotko - pocałowałem ją krótko w usta.
- Wczoraj mi mówiłeś, że dla pewność powinnam tu zostać jeszcze tydzień - jak trzeba to nie słucha tego co do niej mówię, a jak nie trzeba to zapamiętuje każde słowo.
- Ale teraz zdecydowałem, że chcę cię mieć przy sobie już od dziś, a ty chyba też wolisz leżeć i odpoczywać w domu niż tu?
- Masz rację - podniosła się do pozycji siedzącej. Następnie zaczęła zakładać ciuchy, które jej przyniosłem. Robiła to dość powoli i byłem przekonany, że jest to spowodowane tym iż jest obolała. Doskonale wiedziałem, że niezbyt rozsądne było to co robiłem, ale już dłużej nie dałoby mi się bez niej wytrzymać. A i z drugiej strony to dużo lepiej i bezpieczniej będzie gdy będę miał Paulę na oku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top