22
Pov Paula
Obudziło mnie szturchanie, jak otworzyłam oczy to zobaczyłam nad sobą Harry'ego. Nadal byłam związana i zakneblowana, nie mogłam się ruszyć, a on tak po prostu się na mnie patrzył i nic nie robił.
- Bardzo mnie cieszy, że byłaś grzeczna i nie narobiłaś żadnego niepotrzebnego hałasu skarbie - wyciągnął z kieszeni klucz od kajdanek i mi je rozpiął, następnie uwolnił moje usta od kawałka materiału, który hamował moją mowę.
Gdy nie byłam już skrępowana to odwróciłam się do niego plecami. Nie chciałam nawet na niego patrzeć.
- No nie mów, że się na mnie obraziłaś. Toć nic ci nie zrobiłem - położył swoją ohydną łapę na moim ramieniu. Odrazu chciałam ją zrzucić, ale po krótkim zastanowieniu zdecydowałam tego nie robić. I tak bym z nim nie wygrała. - No weź, zabiorę cię gdzie tylko będziesz chciała, ale musisz się do mnie odezwać - zachęcił mnie. Ja jednak się nie poruszyłam. Nie miałam ochoty na żadne wycieczki z nim.
Lecz on także nie zamierzał się poddawać i przekręcił mnie tak, że leżałam na plecach.
- Czemu się na mnie gniewasz ślicznotko? - Spytał kładąc rękę na moim policzku.
- Nawet nie miałam zamiaru uciekać, ale ty wolałeś mnie związać zamiast mnie wysłuchać - powiedziałam z wyrzutem, liczyłam na to, że coś dotrze do tego jego durnego łba.
- Po tym co niedawno zrobiłaś to przez długi czas nie obdarzę cię zaufaniem. Powinnaś się cieszyć, że cię ze sobą zabrałem. Skorzystajmy, więc z okazji, że jesteśmy tu i chodźmy się przejść.
- Nie chcę, lepiej wróćmy do domu - teraz już było mi wszystko jedno.
- Mowy nie ma. Chce wyjść gdzieś razem z tobą - chwycił moje ręce i pociągnął mnie tak, że byłam zmuszona usiąść. - Jak teraz się szybko przebierzesz to obiecuję, że kupię ci wszystko co tylko będziesz chciała - on był chyba naprawdę głupi jeśli myślał, że przekupi mnie jakimś rzeczami.
- Na twoje nieszczęście to ja nigdy nie byłam materialistką. I nawet nie chcę byś mi coś kupował - po jego minie odrazu było widać, że nie ucieszyła go ta wiadomość.
- Przemyśl to jeszcze skarbie, bo ja mogę ci dać co tylko będziesz chciała.
***
Jedzenie to w tym hotelu to było wprost wyśmienite. Najsmaczniejsze to były jednak te rogaliki z ciasta francuskiego nadziane dżemem. Nigdy w życiu czegoś tak dobrego nie jadłam.
- To może chodźmy chociaż do kina - zakomunikował gdy zjadałam ostatniego rogalika.
- Wszystkie filmy są tu pewnie puszczane po francusku, a ja nie znam tego języka.
- W sumie to masz racje, sam też znam tylko podstawy, ale za to możemy iść do restauracji - zaproponował.
- Znając ciebie to zamówisz mi pewnie jakieś żaby lub ślimaki - prychnęłam.
- Nie, zamówię owoce morza, mam nadzieję, że lubisz?
- Nigdy ich nie jadłam - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- No to dziś spróbujesz i to zaznaczam, że nie przyjmuję żadnej odmowy - nie mogę powiedzieć, że ucieszyło mnie to, bo wcale tak nie było, lecz zdecydowałam się już mu się nie sprzeciwiać. Powinien nabrać do mnie zaufania, a wtedy wszystko stanie się prostsze.
Następny powinien pojawić się jutro lub we wtorek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top