Rozdział dwudziesty siódmy
Oczami Aidy...
Kiedy się obudziłam w objęciach tego mężczyzny... Czułam przerażenie. Nie pamiętałam go ani co się stało przed obudzeniem. Nikt nie chciał mi powiedzieć o nim nic prócz tego, że jest mordercą. Oczywiście, mogłabym do niego pójść, ale na samą myśl o tym... obawiałam się, że coś mi zrobi. Naprawdę go w ogóle nie pamiętam, ale moja podświadomość każe mi się go bać. Wyglądał na załamanego, ale dlaczego? Nic nie rozumiałam. Od paru dni tylko jem, piję (nie alkohol), śpię i obserwuję w monitorze tajemniczego jegomościa. Miałam wrażenie, że coś z mojego mózgu się chce wydostać na zewnątrz. Wszyscy się o mnie martwili. Nie byłam już wesoła, skoczna i pełna życia, a ciągle zmęczona i zatroskana. Spędzałam coraz mniej czasu z bliskimi, czułam pustkę w sercu. Jakby ktoś mi coś odebrał...
Z wielką uwagą obserwowałam Lokiego. Siedział praktycznie w tylko jednej pozycji, patrzył na ścianę obojętną miną. Zawsze tak było, nic praktycznie nie robił, nawet nie jadł. Lecz pewnego dnia niespodziewanie spojrzał na kamerę i miałam wrażenie, że wie o mnie i wywierca we mnie dziurę. Wpatrywałam się w niego jak zahipnotyzowana i nagle dostałam jakiejś wizji. Była krótka, ale mocno na mnie zadziałała. Widziałam siebie w ciemnej jaskini, a ktoś mnie torturował, Słyszałam kpiny i to był jego głos. Gdy przeminęła, poczułam straszny ból gardła, a ja mimo to krzyczałam, spadając z krzesła. Oddychałam szybko, głęboko i w ogóle nie mogłam złapać tchu. Miałam wrażenie jakby ktoś faktycznie mnie torturował. Usłyszałam trzaśnięcie drzwi i okazało się, że Thor wszedł do pokoju. Gdy zobaczył, że leże spanikowana na podłodze, od razu przy mnie przykucnął.
- Aida, co się stało? - zapytał, pomagając mi wstać.
- Patrzyłam na niego i miałam wizję... bardzo realistyczną.
- Chodź do salonu, zrobię ci czekolady i wszystko mi opowiesz - powiedział, wyprowadzając mnie z pomieszczenia. Następnie czekałam na kanapie wpatrzona w panoramę miasta. Po chwili gromowładny się dosiadł, dał kubek do ręki i spojrzał na mnie wyczekująco, popijając piwo z wielkiego kufla.
- Byłam w jaskini, zakuta w łańcuch i torturowano mnie. Nie widziałam człowieka, który to robił, ale słyszałam głos, który tylko ze mnie kpił. Był to twój brat. - Spojrzałam na niego poważnie.
- A więc tak wtedy umarłaś... - mruknął do siebie.
- Co? Ja umarłam? - spytałam naprawdę zaskoczona i z lekka przerażona.
- Właściwie nie pytałem cię jeszcze o to, ale ile ty, kochaniutka, pamiętasz z pobytu w Asgardzie? - Kompletnie mnie zignorował, pacan blond-włosy...
- Było tam niesamowicie. - Uśmiechnęłam się szeroko. - Pamiętam Friggę, Odyna, twoich przyjaciół, Sif czy Fandrala. Niektóre zdarzenia, ale jest ich za mało... - wyznałam zakłopotana, coś było nie tak.
- Chyba nie pamiętasz najważniejszego. W sumie wszystko czego nie pamiętasz jest związane z Lokim, a te wszystkie rzeczy były dla ciebie najważniejsze... - mruknął, przyglądając mi się z łagodnym, ale jednocześnie figlarnym uśmiechem.
- Thor? - Zaśmiałam się z niezrozumienia.
- Fajnie by było mieć ciebie za bratową! - Zachichotał i objął mnie ramieniem.
- Ty to lepiej już odłóż to piwo - prychnęłam i wzięłam od niego kufel, a następnie postawiłam go na stole. - Ta wizja... To było wspomnienie z Asgardu, prawda? - Spojrzałam przyjacielowi w głęboko oczy, teraz nie był wstanie mnie okłamać i dobrze o tym wiedział, ponieważ opuścił wzrok. - Przez te najważniejsze wspomnienia... ja się go boje. To on mnie zabił! - krzyknęłam, bo najwyraźniej nie było to dla niego takie oczywiste.
- Ująłbym to inaczej... - Próbował bronić brata.
- Sugerowałeś, że był mi bardzo bliski, a torturował mnie i zabił?! - warknęłam wściekła.
- To nie jego wina...
- A czyja?!
- Lepiej żebyś sama z nim pomówiła.
- Nie chcę, oszalałeś! - ryknęłam, bijąc go po łapach, którymi próbował mnie objąć.
- Chcesz, inaczej nie patrzyłabyś się na niego całymi dniami! - Podniósł głos, co nie zdarzało się często. - Idziemy... - Westchnął zmęczony i zaciągnął mnie do windy, by pojechać do celi bożka kłamstw.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top