Rozdział 4
- Najpierw macie przebiec sześć pełnych okrążeń.- mówił głośniej Luke gdy odchodziliśmy.- Potem drabinki koordynacyjne.
Biegłam dość dobrze. Byłam gdzieś w środku, a za mną biegł Erick.
- Eric rusz dupę.- zawołałam.
- Wiesz, biegi to nie dla mnie- dogonił mnie po krótkiej chwili.- Wole swoją brameczkę.
- Elena, biegaj kurwa.- wydarł się na mnie trener, który śledził mój każdy ruch.
- Przecież biegam.- odpowiedziałam mu. Komu się dostało? Jasne, że mi! Pomimo tego, że za nami biegło jeszcze czworo zawodników to ja musiałam dostać opierdol.
- To biegnij szybciej.- postanowiłam się z nim nie spierać i wykonać to co mi kazał.
Skończyłam bieg gdzieś koło Damiena czyli na początku grupy. Byłam zmęczona, bo te ostatnie kółka zrobiłam na największych obrotach. Schyliłam się i oparłam ręce na kolanach.
- Zadowolony trenerze?- powiedziałam ironicznie.
- Jak nigdy- uśmiechnął się i...zaraz czy on oblizał językiem swoje usta?!
Przejechałam swoim wzrokiem tam, gdzie było utkwione jego spojrzenie. O w mordę. On jest jakimś chorym zboczeńcem. Szybko wyprostowałam się i naciągnęłam bokserkę na swój biust.
- Wolałem tamtą pozycję- szepnął mi jeszcze do ucha gdy "przypadkiem" podchodził do jakiegoś chłopaka.
- Pierdol się- syknęłam cicho. Mam nadzieję, że tego nie usłyszał.
**
Trening dobiegł końca. Niestety brakło nam dziś czasu na rozegranie jakiegoś fajnego meczu, ale hej! Kochany trenerek dał mi 3 tygodnie próby, a potem kto wie co postanowi...
Zaczęłam odchodzić z chłopakami do budynku jednak przypomniałam sobie, że trener Parker chciał jeszcze ze mną pogadać.
- Chłopaki ja muszę jeszcze zostać- jęknęłam.
- Tylko weź go nie wkurwij- ostrzegł Nick.
- Bo to jutro my będziemy mieli przejebane przez Ciebie.- dodał Erick.
- Najlepiej bądź miła, bo za niedługo gramy mecz, może wpuści Cię na boisku- zakończył Damien.
- Dobrze niech wam będzie. - ustaliliśmy jeszcze, że za niedługo wyjdziemy gdzieś wszyscy razem na co się ucieszyłam.
Pożegnałam się z nimi i ruszyłam do pana Luke'a, który aktualnie zbierał słupki porozstawiane na boisku.
- Chciał pan ze mną porozmawiać- zaczęłam mówić gdy stałam tuż za nim
- O panno Blue jednak przyszłaś- pewnie widział jak odchodziłam z resztą.
- Po prostu Elena.
- Tak więc, Eleno- mówił przyjaznym głosem- Mimo tego, że masz ze mną treningi jesteś skazana jeszcze na lekcje wychowania fizycznego ze mną.- zauważyłam na jego twarzy łobuzerski uśmiech. Piękny uśmiech...
- Co w związku z tym?
- Nie uważasz, że powinniśmy wyjaśnić tamtą niemiłą sytuacje na korytarzu?- a więc o to mu chodzi.
- Dobrze, nie powinnam pana tak nazywać, ale wlazł pan we mnie i...
- Nazwałaś mnie debilem.- zbliżył się do mnie tak, że dzieliła nas mała odległość.- A ja nie wybaczam szybko.
- Czego pan ode mnie oczekuje?- odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość. Serio chodzi mu tylko o to, że nazwałam go debilem?- Jeśli to co powiedziałam, uraziło...
- Uraża mnie w tej chwili to, że mówisz na mnie pan.- chwycił lekko moją dłoń w swoją, a mnie znów przeszły ciarki. Nie wiem czy to zauważył, ale na jego twarzy wymalował się ten zabójczy uśmieszek.- Poza szkołą mów mi Luke.
- Wracając do tej sprawy z korytarzem.- wyrwałam rękę z jego uścisku.
- Ach tak. Po prostu bardziej uważaj na to co mówisz.
- Dobrze przepraszam.- bąknęłam.- Mogę już iść?
- Tak.- odparł chowając ręce w kieszeni swoich spodni.- Jutro mamy dwie lekcje wf'u, przygotuj się.
- Na co?- nie rozumiałam.
- Na porządny wycisk, maleńka.- wyszeptał, a ja odwróciwszy się zacisnęłam rękę w pięść aby mu nie przywalić.
- Do widzenia.- krzyknęłam zła.
- Do jutra - czułam jego wzrok na swojej osobie gdy oddalałam się do budynku szkoły. Teraz wiem, że wkurza mnie specjalnie.
**
Przebrałam się dość szybko i wyciągnęłam swój telefon. Było tam kilka nieodebranych połączeń od Chris'a. Zaniepokojona oddzwoniłam najszybciej jak się dało. Odebrał po trzech sygnałach.
- Co się stało?- zapytałam chłopaka.
- O siostrunia kochana.- wybełkotał.- Posłuchaj bi tak terhęe wypiłem sobie z kumplami i dzwoniłem po Kuka aby cię odwiózł.
- Że co zrobiłeś?- byłam na niego zła w cholerę.
- O twój trenerek cię zabierze i od razu przyjdzie świętować z nami.- zaśmiał się ze swojego idealnego pomysłu.
- Tylko nie mów że w naszym domu jest impreza...- nie musiał nic mówić bo słyszałam w tle głośnią muzykę.
- Sis on na ciebie ma czekać pod szkołą więc idź tam.- mówił tak nie wyraźnie, ale zrozumiałam go jakoś.- To do zobaczyska.
- Ta.- rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszonki spodni.
Zabrałam torbę i wyszłam ze szkoły. Przy ogrodzeniu stał mój trener, nauczyciel i taksówkarz w jednym.
- Jedźmy już- powiedziałam szybko.
- Elena?
- Nie, święty Mikołaj.- odwróciłam się do niego.
- Nie mów, że to z tobą mieszka Chris.- na jego twarzy wdarło się zadziwienie.
- Niespodzianka Luke.
LUKE
Stałem i patrzyłem jeszcze przez chwilę na tą dziewczynę. Nie wierzę, że kurwa mój przyjaciel ma tak piękną i zajebistą laskę pod dachem! Kurwa!
Przyglądałem się jej cały trening i szczerze zadziwiła mnie. Nie wygląda na typową sportsmenkę, ale dawała radę.
Lubię ją wkurzać i krępować. Jest taka niewinna. Wiem, że jestem jej nauczycielem bla bla bla..., ale zaintrygowała mnie. Spałem już z wieloma dziewczynami z tej szkoły i mogę dobitnie stwierdzić, że to same suki. Może ona jest inna bo nie stąd?
Prawda jest taka, że chciałbym ją lepiej poznać..
Otworzyłem jej moje czarne auto i gestem zaprosiłem do środka. Nie na umyślnie wypięła się w moją stronę, a mi od razu zrobiło się ciasno w spodniach. Cholera, to tak jak na treningu... Próbując o tym nie myśleć, wślizgnąłem się na swoje miejsce.
- Zapnij pas.- powiedziałem do brunetki.
- Nie wyglądasz na kolesia którego obchodzi bezpieczna jazda.- odpowiedziała zapinając ten pas.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Bo jeszcze nigdy nie spotkałam tak wpieniającego człowieka.
- Ej to boli.- złapałem się teatralnie za serce.- Tam gdzieś głęboko w środku na pewno mnie lubisz.
- Skąd ta pewność?- pytała spoglądając na mnie.
Nie odpowiedziałem bo usłyszałem dźwięk jej telefonu. Popatrzyła na mnie i odebrała.
- Cześć Damien.- gadała z jednym z zawodników z mojej drużyny. Nie wiem dlaczego, ale automatycznie moje mięśnie wraz z rękami na kierownicy spięły się na samą myśl o niej i tym chłopaku.
- Nie, nie będę z wami imprezować...- kłóciła się z chłopakiem.- Wiem, że impreza jest u mnie w domu, ale jestem zmęczona proszę nie nalegaj.. To do jutra.
- Kłótnia z chłopakiem?- zacząłem temat gdy włożyła telefon do kieszeni.
- Z Damien'em?- zapytała zaskoczona.- To mój najlpszy przyjaciel od przedszkola. Chyba bym się porzygała gdyby mnie chociaż pocałował.- zaśmiała się tak pięknie, a mnie ulżyło.
****
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top