3. "Całkiem miło spędziliśmy czas."
Kruszwil pov.
Weszliśmy do sklepu Calvina Kleina wybrać potrzebne mi ubrania. Miałem w planie zrobić dziś trochę większe zakupy, bo była wyprzedaż. Na co? Może i jestem bogaty i im droższe, tym lepsze, ale też mam jakiś szacunek to pieniądza. Tego dnia oczywiście była duża kolejka, jednak za nagrywanie filmu chcemy się zabrać dopiero jutro, więc mamy czas. Poza tym to Kamerzysta będzie w niej stał, a ja w tym czasie pójdę zamówić pizzę u Grubego Benka. Gdy wybrałem wystarczająco dużo rzeczy, poszedłem w stronę Kamerzysty oglądającego jakieś bluzy.
Kamerzysta pov.
- Marek, czy ty aby nie przesadzasz? - powiedziałem widząc go niosącego dwie torby wypełnione ubraniami.
- No co? Zostały mi ubrnia tylko dwa tygodnie. Nie spinaj się, jest wyprzedaż.
- Gościu, ale ty wziąłeś tego chyba na miesiąc.
- Dokładnie. Każde na inny dzień, jak zawsze.
Załamałem się. Ja mam to dźwigać? Bez kitu. Przynajmniej samochód nie jest zbyt daleko, więc włożę zakupy do środka. Bardziej przeraża mnie myśl o wzroku ludzi stojących w kolejce podczas godzinnego kasowania tych ubrań przy ladzie. Ciekawe, ile to będzie razem kosztowało.
- Co tak stoisz? To ty powinieneś to nosić! - powiedział Kruszwil praktycznie rzucając we mnie torbami.
Westchnąłem ciężko.
- Jeszcze tylko buty i idziemy do kasy - rzekł i poszedł w stronę półek z obuwiem.
Że... Co? To jeszcze nie koniec?! To chyba najgorsze zakupy w moim życiu.
- Sara, widziałaś ich? - usłyszałem za sobą szept jakiejś dziewczyny.
Kątem oka zerknąłem w tamtą stronę. Obok niej stała jeszcze jedna. Chyba mówiły o mnie i Marku, bo lekko zerkały w moją stronę.
- Nooo, chyba geje - odpowiedziała jej druga, po czym zaczęły się cicho śmiać.
Zacisnąłem pięści. Kurwa. Czy my na prawdę wyglądamy jak geje? Nie chciało mi się tego słuchać, więc poszedłem do Marka.
- Długo jeszcze? - spytałem.
- Jeszcze chwilę...
- W ogóle to jakieś dwie laski nas obgadywały. Sądziły, że jesteśmy gejami...
- Pfu. To pewnie dlatego, że wyglądasz jak gej.
- Ja?! - krzyknąłem półgłosem - Ty za to w tej chwili zachowujesz się, jak gej. Ile można siedzieć w sklepie?!
- Cicho bądź, geju. Chodź do kolejki, już wybrałem.
Tak, wybrał... Pięć par.
Kruszwil pov.
Chwilę postałem z nim w kolejce, ale gdy byliśmy w około połowie, wyszedłem ze sklepu i udałem się do Grubego Benka. Napisałem do Kamerzysty, żeby przy okazji przyniósł mi wodę z lodowca z samochodu, bo napoje tu nie są zbyt prestiżowe. Zamówiłem pizzę o nazwie "Mięsny Benek" i poprosiłem do tego dwa talerze i szklankę. Po dwudziestu minutach w końcu dostałem pizzę, a pięć minut później zjawił się Kamerzysta, który usiadł obok. Wziąłem od niego wodę z lodowca i nalałem trochę do szklanki.
- A ty bierzesz coś do picia? - zapytałem.
- To ty się ze mną wodą nie podzielisz? - wydawał się zdziwiony.
- A co myślałeś?
- No dobra… - zrezygnowany poszedł w stronę lady.
Napoje są tu mimo wszystko droższe, niż w sklepach. Widziałem, że Kamerzysta kupił szklanego tymbarka za trzy złote. Jak biednie… Nigdy nie piłem czegoś takiego, ale słyszałem, że pod kapselkami są jakieś napisy pasujące do danej sytuacji, czy coś w ten deseń. Nie znam się na produktach z niskiej półki. Kamerzysta już siedział przy stoliku i od razu otworzył napój, a ja kosztowałem pierwszy kawałek pizzy. Spojrzałem na towarzysza i zauważyłem u niego uśmiech wywołany chyba napisem na kapselku. Jego uśmiech jest całkiem…
- Te teksty zawsze pasują - zaśmiał się.
- A co tam jest napisane?
Kamerzysta podał mi kapsel, a ja przeczytałem treść znajdującą się na nim. "Pokaż swoją prawdziwą twarz! ;)".
- No… Trochę pasuje.
- Niestety, nie posłucham się tego. Przynajmniej narazie - wzruszył ramionami.
Tak oto zaczęła się nasza dość długa rozmowa o tym i owym. Z tematu kanału zaczeliśmy schodzić na inne, luźniejsze rzeczy, takie, jak seriale, jedzenie i takie tam. Dziwne to uczucie… Nie pamiętam, kiedy ostatnio gadaliśmy ze sobą jak kumple, a nie jak pracownik z pracodawcą. Szczerze… Całkiem miło spędziliśmy czas. Nie narzekałbym, gdyby zdarzało się to częściej. Um, to znaczy… Nie za często, bo i tak mam go dość na codzień. W końcu spojrzałem na rolexa.
- Która godzina? - zapytał Łukasz.
- Już szesnasta trzydzieści. Idziemy?
- Niech będzie.
Po tych słowach zaczęliśmy się zbierać. Powiedzieliśmy szybkie "do widzienia" i wyszliśmy z lokalu.
Kamerzysta pov.
To całkiem zabawne, ale spodobał mi się czas spędzony z Markiem. Zdawało się, że to jednak już koniec. Czas wrócić do rzeczywistości. Wolnym krokiem szliśmy w stronę samochodu.
- Marek, pójdziemy niedługo znowu na pizzę, czy coś w tym stylu? - spytałem.
- Jeśli chcesz… Czemu nie?
Byliśmy już przy naszym Audi A7. Wsiedliśmy do środka i pojechaliśmy do domu. Na miejscu wnieśliśmy… To znaczy, JA wniosłem torby z ubraniami do mieszkania. Po wszystkim usiadłem na kanapie i wziąłem laptopa, żeby skończyć montaż kilku filmów i ewentualnie zacząć nowy.
- Kamerzysta, tak w ogóle to kiedy ostatnio robiłeś melinę? - zapytał Kruszwil opierając się o oparcie kanapy.
Cholera… W ogóle to dawno nie było żadnego filmu z meliny i wielu widzów się zastanawiało, czemu. Otóż dlatego, że naszemu Mareczkowi się nie chce tego remontować, a poza tym średnio się na tym zna. Na końcu wyszło tak, że ja muszę wszystko robić za niego, a on mi za to płaci. Pomyślałem, że chyba nagram jutro film wyjaśniający tą sytuację i wrzucę go na swój kanał i nie obchodzi mnie, co Marek o tym myśli.
- Chyba dzień po powrocie z naszej trasy.
- I ile tam zrobiłeś?
- No, niewiele, ale…
- Niewiele?! Masz tam pojechać i pracować dalej. Teraz!
- Japierdoleee… Nie mogę jutro rano?
- Ewentualnie tak, ale idziesz tam o siódmej. A teraz przygotuj mi kąpiel w owczym mleku.
Przewróciłem oczami. A mogło być tak pięknie. Trudno. Wstałem z kanapy i zrobiłem to, co mi kazał. Gdy skończyłem, wróciłem do poprzedniej czynności.
- Mogę trochę? - zapytała Kasia siadając obok i wskazując na karton od pizzy leżący na stole.
Marek opierał się przy tym, żeby nie zabierać ze sobą resztek, ale ostatecznie wygrałem i zabrałem na wynos trzy pozostałe kawałki.
- Jasne - odpowiedziałem, po czym dziewczyna otworzyła karton i wzięła jeden kawałek.
- Dobre - powiedziała po kilku minutach, gdy skończyła jeść - A mogę jeszcze?
- Nie, resztę mi zostaw.
- Ej noo… To takie dobre jest a jednym kawałkiem się nie najadłam. Już dużo dzisiaj miałeś - powiedziała krzyżując ręce na piersi.
- Zamów sobie - westchnąłem.
- Muszę oszczędzać kasę. Pamiętasz? Sto pięćdziesiąt tygodniowo…
- No dobra, weź jeszcze jeden.
- Jupiii! - Krzyknęła sięgając po kolejny kawałek - Dziękuję ci, bardzo - posłała mi szeroki uśmiech, po czym poszła w stronę kuchni.
No i fajnie. Został mi tylko jeden…
*******************************
Bardzo dziękuję wam za tyle wyświetleń i ponad 100 głosów <33
Jak na początek dobrze nam idzie ;D
Do zobaczenia w kolejnych rozdziałach! ^^
Pozdro.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top