15. "Boisz się?"
Kamerzysta pov.
Czas szybko zleciał do piątku. Tego dnia postanowiliśmy nagrać film o powrocie do szkoły, bo w końcu został tylko tydzień. No tak… Będzie to czas, kiedy przez połowę dnia nie będę widział się z Markiem. Trochę szkoda. Zastanawiam się, co będę robił przez ten czas. Mam nadzieję, że moje dni nie będą polegały tylko na tym, żeby na niego czekać. Kasia też chodzi do szkoły, a Adam ma pracę od rana do popołudnia. Cholera… Może powinienem się cieszyć, że będę miał więcej czasu wolnego? Od poniedziałku zaczniemy nagrywać filmy na zapas, więc będziemy to robić codziennie, albo nawet dwa razy dziennie jeśli się uda. Niedługo może skończą nam się pomysły. W najgorszym przypadku wrócimy do "Tanie vs drogie" albo jakichś pranków. A propo pranków to niedługo nagrywamy Gold Digger prank. Tym razem spróbujemy z angielskimi napisami. Markowi zachciało się przyciągnąć widzów zza granicy. Nie jestem pewien, jak to wyjdzie.
Był już wieczór, a ja zajmowałem się wycieraniem kurzy z mebli. Właściwie już kończyłem to robić, a następnie chciałem zacząć montować dzisiejszy film. Odłożyłem ścierkę na miejsce i idąc w stronę kanapy zauważyłem, że Marek wychodzi ze swojego pokoju, a następnie staje w jego drzwiach i zagląda niepewnie do środka. Przystając przy kanapie patrzyłem na niego zastanawiając się, o co chodzi. Po chwili zaczął chodzić wokół drzwi w tę i we wtę wciąż patrząc do środka. Wydawało mi się to dziwne, dlatego postanowiłem zadać pytanie:
- Co ty robisz?
Po usłyszeniu tego odwrócił lekko wzrok w moją stronę. Chwilę milczał, ale w końcu odpowiedział na moje pytanie.
- Nieważne… Montuj film - odparł i znów spojrzał do wnętrza pokoju.
Zastanawiałem się, czy to zignorować. Otworzyłem laptopa i włączyłem program do montowania. Minęło kilka minut, a Kruszwil nadal tam stał. Po chwili gdzieś odszedł. Nie minęło dużo czasu, po którym wrócił i znów stanął pod drzwiami, po czym westchnął opierając się o ścianę.
- Kurde, co ty odpierdalasz? - odparłem.
- Nic! - krzyknął. - Nie wtrącaj się!
Nie zwróciłem uwagi na to, co powiedział Marek. Odłożyłem komputer obok na kanapę, po czym z niej wstałem, a następnie zacząłem iść w stronę chłopaka.
- Ej! Kamerzysta! - podnosiósł głos.
Dalej kierowałem do niego nic nie mówiąc. Czemu się tak zachowywał?
- Nic tu nie ma! - wystawił przed siebie rozłożoną dłoń dając mi znak, że mam się zatrzymać.
Gdy stałem już obok Kroszwila, lekko go odepchnąłem i popatrzyłem do jego pokoju. Rozglądałem się chwilę, aż nie zobaczyłem na suficie nad łóżkiem dość dużego pająka.
- Aaa… O to ci chodzi - odparłem.
- Ten pająk? - mówił. - Nawet go nie zauważyłem…
- Boisz się? - zapytałem z kpiną.
- Co?! Nie! - mówiąc to Marek skrzyżował ręce na piersi i zaczął unikać mojego wzroku.
Patrząc na jego twarz dojrzałem, że lekko się czerwieni. Słodkie… Uśmiechnąłem się na ten widok. Po chwili znów na mnie popatrzył.
- Zjedz tego pająka - powiedział z poważną miną.
- Co? - zaśmiałem się.
- Nie zjadłeś pasikonika, to zjedz pająka!
Jakim cudem on potrafi zachować poważną minę w takich sytuacjach i się nie śmiać? To raczej oczywiste, że nie mówi tego poważnie.
- Dobra, czekaj, zabiję go.
Poszedłem poszukać czegoś, co mogło być odpowiednie. Nie mieliśmy klapki na muchy, bo dla Kruszwila trzymanie jej w domu wydawało się zbyt nieprestiżowe. Teraz ma tego skutki. Jedyne co znalazłem, to but, dlatego go wziąłem. Wróciłem do pokoju Marka, a on stanął w drzwiach. Wszedłem na łóżko i strąciłem pająka na podłogę, żeby nie zrobić plamy na suficie. Spadł obok chłopaka, a ten się cofnął. Zauważyłem, że przeszedł go dreszcz. Jest całkiem uroczy kiedy się boi. Cofnął się trochę, a ja zszedłem na podłogę i zabiłem szkodnika. Usłyszałem westchnięcie ze strony Kruszwila.
- Widzisz, że nie ma się czego bać - powiedziałem.
- A ja mówiłem, że się nie boję.
Zaśmiałem się cicho, po czym zabrałem z podłogi truchło pająka i wyszedłem z pokoju.
Kruszwil pov.
Nie boję się pająków, okej? Po prostu mnie brzydzą, a to różnica. Łukasz w końcu opuścił mój pokój. Usiadłem na łóżko. Mimo wszystko nie miałem ochoty zostawać w pomieszczeniu. Po krótkiej chwili wyszedłem z niego i skierowałem się w stronę salonu. Kamerzysta wrócił do montowania. Usiadłem obok niego, a on spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- No co? Chcę patrzeć - rzekłem.
On na to nic nie odpowiedział i wrócił do poprzedniej czynności. Jak on to wszystko ogarnia? - pomyślałem. Nie wiedziałem wiele o tym, ale oczywiście bym się do tego nie przyznał. Kamerzysta lepszy w czymś ode mnie? Pff… Zauważyłem, że Łukasz co chwile na mnie spogląda i wydaje się jakiś nerwowy.
- Ej, wszystko okej? - zapytałem.
- Marek, cholera. Siedzisz obok i nie mogę się skupić bo myślę, że znowu zaczniesz mówić, jak lamię w montowaniu i…
- Bo lamisz - odparłem z kpiną.
- Eh… - westchnął. - Czy ty kiedykolwiek coś montowałeś?
- Nie, ale i tak wiem, że lamisz.
Łukasz popatrzył na mnie zmarnowanym wzrokiem. Przewrócił oczami i już chciał odejść.
- Nie no, dobra - zatrzymałem go. - Żartuję.
- Okej… - rzekł cicho i wrócił na swoje miejsce.
Przyglądałem się jego pracy. Przysunąłem się trochę bliżej tak, że zaczęliżmy się stykać ramionami. Usłyszałem szybkie wciągnięcie powietrza przez Łukasza. Ukradkiem na niego spojrzałem. Jego twarz była lekko czerwona. Co mu jest? Przecież nic mu nie zrobię. Po chwili jednak poczułem, że to ja nabieram czerwieni na twarzy oraz szybsze bicie swojego serca. Odsunąłem się trochę od niego.
Popatrzyłem na ekran komputera. Zamyśliłem się trochę na temat zbliżającej się szkoły. Oczywiście, że przepłacanie nauczycieli nie działa i będę musiał się uczyć. Więc… W jaki sposób będziemy wstawiać filmy regularnie? A tak poza tym Łukasz będzie miał więcej wolnego.
- Tydzień… - wyszeptałem.
- Co? - zapytał Kamerzysta.
- Huh? A, nic. Tylko zauważyłem, że jeszcze tydzień do szkoły.
- Właśnie… Wiesz. Myślałem o tym, żeby gdzieś wyjść w weekend przed końcem wakacji, ale tym razem jeszcze z moim kolegą, Adamem i jego dziewczyną.
Adam? To z nim ostatnio tyle pisał. Powinienem chyba lepiej go poznać. Ciekawe, czy jego dziewczyna jest dziewicą…
- Jasne - odparłem.
- Robię sobie przerwę - powiedział Łukasz.
Odłożył laptola na stół i wstał. Poszedł do kuchni.
- Nalej mi wody z lodowca - odparłem.
Po chwili dostałem to, o co prosiłem. Gdy wypiłem, odłożyłem pusty pokal na stół i poszedłem w stronę swojego pokoju. Gdy znalazłem się w środku, zacząłem się rozglądać, czy na pewno nie było tam więcej pająków. Powtarzam: nie boję się ich, tylko brzydzę!
*******************************
Nie, nie zaczerpnęłam motywu z pająkiem z fanfików o Taco i Quebo xDD
Sory, że rozdział tak późno, ale nie miałam czasu ;/ Jutro chyba też tak będzie, sorki…
Pozdro.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top