16

No i kolejny piękny dzień wakacji.. 
Steph dziś wyjeżdża Kate zajęta Joe'm,  a Matt pomaga ojcu w firmie.  Super i co ja będę robić? 

 Zadzwoniłabym do Hayley,  ale po ostatnim zdarzeniu nie mam ochoty chodzić w takie miejsca jak tamte.  Hmm.. A może Jack?  Niby się nie znamy za długo ale myślę ze spotkanie z nim nie było by głupie.

Zadzwoniłam do wcześniej wspomnianego chłopaka. 

- Tak? - Nie przemyślałam tego.. 

- Em..  Cześć tu Alex może mnie pamiętasz.  Wylałam na ciebie mrożoną kawę i.. - Przerwał 

- Czemu miałbym zapomnieć? - Zaśmiał się 

- W sumie nie wiem - Też się delikatniej zaśmiałam - Chciałam spytać czy nie masz może ochoty się dziś spotkać? 

- Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał,  ale jestem teraz we Włoszech i wracam w ostatni dzień wakacji - Odpowiedział załamany.

- No nic to do zobaczenia - Super i co teraz?  

Siedziałam na łóżku rozmyślając.
Już wiem komu mogę po marudzić...

Pobiegłam do szafy i wyciągałam czarny cropp top, który był tak krótki że mój tata twierdził iż jest to sam stanik. A do tego wyciągnęłam ciemno Jeansowe spodenki.  

Następnie weszłam do łazienki by się ubrać i ogarnąć. 

Okey już gotowa..  Wystarczy coś zjeść i wychodzę. 

Zeszłam na dół i wyciągałam chleb tostowy oraz ser.

Po zjedzeniu śniadania założyłam moje Vansy,  małą czarną torebkę w której znajdował się telefon,  klucze oraz pieniądze i wyszłam zostawiając brata samego w domu.

Podeszłam do już dobrze mi znanego miejsca i zapukałam do drzwi.

- Dzień dobry - Odezwała się uśmiechnięta Kobieta.

- Dzień dobry Jest.. - Przerwała.

- Tak jest na górze - Uśmiechnęła się.

Gdy byłam już na pietrze,  podeszłam do drzwi i oczywiście otworzyłam je bez pukania. 

- Siemka - Podeszłam do łóżka właściciela i na nim usiadłam.

- Mógłbym wiedzieć  co tu robisz? - Zapytał zdziwiony. 

- Eee,  jak widać siedzę - Jak ja kocham sarkazm.

- Ale dlaczego u MNIE w pokoju na MOIM łóżku? - Bardzo  zaznaczył te dwa słowa. 

- No bo moi przyjaciele powyjeżdżali i te sprawy, a nie miałam co robić- Zaczęłam opowiadać .

- Dobra oszczędź sobie historię z twojego życia.

- Okey,  okey..  To co robimy?  Oddałeś już to coś temu komuś? - Powiedziałam uśmiechnięta.  

Dziś mam dobry humor więc niech tego nie zepsuje.

- Po pierwsze już nie piszczysz na widok mnie w samych bokserkach? Po drugie nie wiem jak ty, ale ja zamierzam tu spędzić cały dzień, a po trzecie nie jeszcze nie. 

- Nie, nie piszczę będę musiała się przyzwyczaić,  wiesz jak nie ma moich znajomych to ty jesteś skazany na Barbie.  No to ja tu będę siedzieć z tobą i cie męczyć,  a trzecia spraw jest taka - Wzięłam jedna poduszkę do ręki i rzuciłam nią w chłopaka- Oddaj mu to jak najszybciej!  

- Nie przeginaj - On się zaśmiał i to tak szczerzę!  Nie chcę się przechwalać ale działam cuda. 

- Aaa czyżby to był prawdziwy uśmieszek naszego bad boya? - Udałam zdziwienie teatralnie kładąc rękę na czole i wzdychając. 

- Zamknij się - Rzucił we mnie poduszką i znów się zaśmiał.  Niesamowite 

- Ej bo zacznę się przyzwyczajać do twojego uśmiechu.

- Nawet nie próbuj - Pogroził mi palcem.  Następnie wziął Konsole do ręki i zaczął grać. Ja za to usiadłam bliżej niego patrząc co robi.

- Dawaj! Przywal mu!  Zasłużył,  dowal gnoja!- Krzyczałam.

- Alex,  on jest w mojej drużynie - Powiedział poważnie.

- Em,  no wiedziałam - Uśmiechnęłam się szeroko, a chłopak wybuchł śmiechem.  Ponieważ chciało mi się pić postanowiłam zejść na dół,  do Matki tego idioty. 

Już zamykałam drzwi gdy nagle usłyszałam głos chłopaka

- Dasz radę zejść po schodach?- Zaśmiał się.

- Bardzo zabawne - Krzyknęłam.

Obróciłem się i już miałam iść gdy nagle zobaczyłam mamę Ethana. 

- O właśnie miałam do was wpaść spytać czy chcecie czegoś do picia. 

- A ja właśnie szłam po picie - Zaśmiałam się.

Siedziałam właśnie z Sabriną przy stole w kuchni wymieniając się zdaniami. 

- Powiedz jak wywołałaś u mojego syna uśmiech na twarzy? - Zaśmiała się.

- Urok osobisty - Podłożyłam ręce pod brodę uśmiechając się jak mała dziewczynka.

*Ethan* 

Dziewczyna długo nie wracała więc postanowiłem zobaczyć co robią,  a gdy byłem już na schodach usłyszałem swoje imię

- Em nie było trudno. Ethan po prostu udaje tylko takiego wrednego i bez serca,  a jak się chwilę z nim porozmawia jest naprawdę sympatyczny- Uśmiechnęła się.

  - Cieszę się w końcu spędza czas z jakaś dziewczyną, bo podejrzewałam już że jest gejem- Przyznała moja rodzicielka, a dziewczyna wybuchła śmiechem.  

W sumie to Barbie też nie jest taka jaka się wydaje,  jest naprawdę zabawną,  miłą, mądrą, wytrwałą dziewczyną,  a także bardzo śliczną.
Chwila..  STOP! Nie mogę tak o niej myśleć ona nie jest w moim stylu! To zwykła dziewczyna która jest bardzo czepliwa, a pozwalam jej u mnie siedzieć bo może jej się coś stać. Nie to że się o nią martwię, ale miałbym potem poczucie winy.

Zszedłem całkowicie po schodach i zobaczyłem rozmawiające nadal dziewczyny.

- O czym rozmawiacie? - Niech się teraz tłumaczą.

- Twoja mama daje mi przepis na ciasto -Zachichotała.

- Mhm- Szkoda tylko że od paru lat moja mama nic nie upiekła.

- To jest deskorolka?- Dziewczyna wydarła się pokazując na przedmiot leżący w rogu kuchni.

- Tak, jak widać- Niech nawet jej nie dotyka. Podbiegła do niej i ją podniosła, genialnie..

- Nauczysz mnie na niej jeździć?- Skakała jak mała dziewczynka, ze słodką miną.

- Ni -  Mnie się łatwo nie przekona.

- Proszę, proszę, proszeee- Krzyczała.

- Niee- Nasza rozmowa wyglądała pewnie komicznie wnioskując po minie mojej mamy, która bacznie nas obserwowała. Niczym przedszkolaki które kłócą się o kredki.

- No proszę cię - Złożyła ręce jak w  czasie modlitwy, o nie i dodała ten swój zabawny, ale zniewalający uśmiech.

- Dobra- Kurna złamała mnie, cwaniara..

- Aaa dziękuję- Krzyknęła i przytuliła mnie z wielkim uśmiechem. 

- Wbijasz mi deskorolkę w plecy- Wyszeptałem, a ona natychmiastowo się odsunęła.

- Upss przepraszam- Zaśmiała się. 


***

 - Ale wiesz że żeby jechać musisz się odepchnąć? - Miałem ubaw jak nigdy.

-Wiedziałam, ale ja tylko sprawdzałam czy czasem wiatr mnie nie popcha- Wystawiła język.

- No to się odepchnij - Wskazałem ręką jej nogę. 

- A jak się wywrócę? - Już panikuje.. Podszedłem do dziewczyny i chwyciłem ją za biodra.

- Aaa jadę ja jadę- Dziewczyna śmiała się a ja nie wiedziałem z czego. 

- Co cię tak bawi?

- Em no bo jak się stresuję, boje  lub wstydzę to się śmieję

- Śmiech nerwowy ?

- Coś w tym stylu - Mówiła nadal się śmiejąc.

- Nie musisz się bać przecież cię nie zabije. 

- No ja nie wiem.

- Dowal gnoja ! Walić że jest z tobą w drużynie- Przez nią też się śmiałem. 

- Ej nie wiedziałam okey- Zaśmiała się już chyba nie nerwowo - Ej czemu zwolniłam. 

- Bo już cię nie trzymam- Zaśmiałem się. Dziewczyna gdy to usłyszała o dziwo nie zatrzymała się, a odepchnęła.

- Aaaaa umiem!- Krzyczała. Po czym zatrzymała się i pobiegła w moją w stronę wskakując na mnie. Ściskała mnie jak bym był pluszowym misiem.

*Matt*

Szedłem właśnie do Alex gdy nagle ujrzałem jadącą dziewczynę na desce. To była ona! Już miałem do niej podbiec gdy zauważyłem że biegnie do jakiegoś chłopaka i go przytula. On ją trzyma ona oplata nogami jego biodra, śmieją się, rozmawiają, a ja stoję i nie wiem co mam zrobić. Wiem że jesteśmy tylko przyjaciółmi, ale nigdy nie widziałem by Alex śmiała się z kimkolwiek płci męskiej poza mną. Nie chodzi mi o to że nie może tego robić, bo ona nie jest moją własnością . Ale gdy to zobaczyłem poczułem się dziwnie, jak by coś we mnie pękło . Nie to że jestem zazdrosny czy coś.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję że rozdział się podoba ! Jak tak to możesz zostawić gwiazdkę, kom :P 

xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top