Rozdział 37

****************************** 11 Listopad (Niedziela)********************************

Tak jak sądziłam rozprawa się zakończyła i sąd winą osądził Patricka.Było jasne że to jego wina gdyż mała Gabi ma 8 miesięcy a Michael mieszka tutaj od kilku miesięcy, kiedy jeszcze byłam w ciąży on tutaj się wprowadził, wtedy chciałam robić kolację dla Patricka co nie pojawił się na czas bo był u niej. 

Michael zrobił wspaniałego dla mnie, nie zdradził nas i nie powiedział że coś doszło między nami.Tylko się całowaliśmy ale to i tak coś znaczy, nie powinni o tym wiedzieć.Zakończyło się wszystko po mojemu, tak jak chciałam.Mam mieszkanie, synka przy sobie, samochód i pieniądze na dobre życie Ryana.Sąd zobowiązał do płacenia Patricka miesięcznie 1500 tyś,dolarów. 

Nie spodziewałam się takiej kwoty ale nich ma za to co zrobił mi i Ryanowi. Kiedy pytał go sąd o Ryana mówił tak bez emocji coś gadał że kocha swojego synka coś tam coś tam.Wyszło na to że ma go gdzieś i będzie tylko płacił ale odwiedzać nie ma zamiaru. 

Kiedyś zapyta mnie gdzie jego tatuś, dlaczego go nie ma z nami.Wtedy będę zastanawiać się co mu powiedzieć, teraz dobrze że Ryan ma niecałe dwa miesiące i nie będzie tego wszystkiego pamiętał. 

*********************************14 Listopad (Środa )********************************

Mój syneczek kochany dzisiaj kończy całe dwa miesiące, nawet nie wiem kiedy ten czas leci. Mój maluszek przez ten miesiąc rozwinął się bardzo już kiedy kładę go na brzuszek potrafi podnieś lekko główkę na chwilę ale udaje jemu się to. Tak samo robi kiedy tulimy się do siebie, podnosi główkę.Wspaniałe wydaje odgłosy na przykład z gardła jakieś okrzyki, coś wspaniałego.Jeszcze nie potrafi złapać zabawki ale ładnie rozciąga paluszki i nie ma ich cały czas zaciśniętych. Mój maluszek coraz ładniej się uśmiech, kiedy bawimy się zabawkami śledzi je wzrokiem,wielkie kroki małego człowieczka. 

Teraz kiedy jesteśmy z Ryanem tylko we dwoje mam tego czasu dla chłopca jeszcze więcej, dużo razem leżymy, mówię do niego, bawimy się zabawkami.Zauważam małe szczegóły tego małego człowieczka.Coś wspaniałego, obserwowanie rozwoju Ryanka.

***

-Co Tutaj robisz ?-patrze nie dowierzając że to on, stoi tutaj pod moimi drzwiami.Ostatni raz widzieliśmy się na rozprawie ale tak szybko wyszedł z sądu że nie zdążyłam podziękować jemu. 

-Słyszałem że na osiedlu ktoś kończy poważny wiek, więc przyszedłem na tort -uśmiecham się, widzę świecące oczy mojego Michaela -Przyszedłem przeprosić.Gdzieś każdy z nas zagalopował się w tym wszystkim.Ja nie wiedziałem kilku ważnych rzeczy o tobie, chciałem odgryźć się na Tobie.Nie powinienem wiele z tych błędów popełniać 

-To też moja wina.Powinnam Ci powiedzieć dlaczego wyprowadzam się od Ciebie, po prostu musiałam skłamać i skończyło się jak skończyło.Michael, nigdy nie chciałam zrobić z Ciebie taty na zastępstwo dla Ryana 

-Szkoda -podnoszę na niego wzrok -Chciał bym się wami zaopiekować -łapie mnie za dwie ręce -Bardzo mi zależy na Tobie. Wiem co przeszłaś i nie naciskam na Ciebie 

-W porządku, możesz naciskać -uśmiecham się, tak dawno tego nie rozbiłam 

-Brakowało mi tego ślicznego uśmiechu -patrzy na mnie tak jak na to zasługuje z uczuciem którego trochę się boję,ale wszystko małymi kroczkami. 

-Chcesz tortu ?

-Pewnie 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top