Chapter 20

Popatrzyłam na Luke'a z przerażeniem. On żyje. Ale to jest przecież niemożliwe. Przecież on... Jednorożec. Zabił go. On nie może żyć. Sama zamknęłam mu oczy, gdy był już martwy. Patrzyłam jak jego ciało zmienia się w popiół. On nie może żyć. Nie ma takiej możliwości.

Zamarłam. Gdy wychodziłam z kuchni miałam wrażenie, że mama chce mi coś jeszcze powiedzieć. Jednak nie zwróciłam na to zbytnio uwagi, bo śpieszyłam się na spotkanie z brunetem.

A jeśli... Przełknęłam ślinę. A jeśli to jest to co mama chciała mi powiedzieć?

Wyrwałam się z chwilowego otępienia i biegiem popędziłam do domu.

Słyszałam jak Luke mnie woła i jak za mną biegnie, ale teraz nie bardzo mnie to obchodziło.

Musiałam porozmawiać z mamą.

Zamaszyście otworzyłam drzwi i udałam się do salonu ciężko oddychając i mając łzy w oczach. Mama siedziała na sofie oglądając jakiś film, ale gdy tylko mnie zobaczyła od razu wyłączyła telewizor. Wpatrywała się we mnie zmęczonymi od płaczu oczami.

Już wiedziała.

- On żyje, prawda? - Niepewnie pokiwałam głową, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. - Ano, demony mają, jakby to powiedzieć, dodatkowe życie. Myślałam, że już raz zginął. Kiedy byłaś malutka, był napad. Złodziej zadźgał go nożem. Przynajmniej tak mi opowiadał. Ja byłam wtedy poza domem. U swojej przyjaciółki.

Mama popatrzyła na kogoś za mną. Obróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam Luke'a.No tak. Wszedł tu za mną.

- Elizy White. - Wróciłam spojrzeniem na swoją rodzicielkę i wpatrywałam się w nią szeroko otwartymi oczami. - Przyjaźniłyśmy się. Od małego, ale to opowieść na kiedy indziej. Michael przyszedł do nas. Cały we krwi. Opowiedział nam co się stało, że zginął. Musiał skłamać. Kilka lat później, gdy nie było go w domu, weszłam do jego gabinetu. Szukałam swojego naszyjnika i wtedy natknęłam się na jego dziennik. Było tam opisane wszystko co chciał z tobą zrobić. Chciał pobierać ci krew. Badać ją. Chciał wstrzykiwać ci różne substancje do żył, aby twoja anielska część całkowicie wyparowała. Nie mogłam na to pozwolić, Annabeth. Dlatego uciekłam. Gdy powiedziałaś mi, że jednorożec zabił twojego ojca to miałam nadzieję, że on naprawdę nie żyje. Jednak zdawałam sobie sprawę, że to jest mało prawdopodobne. Od zadźgania nożem prawie żaden demon nie umiera. Naprawdę myślałam, jednak, że już jest po wszystkim.

Ostatnie zdanie wyszeptała, rozkładając ramiona. Bez wahania do niej podeszłam i wtuliłam się w jej ciepłe ciało.

- Każdy demon ma... Dwa życia. Gdy raz umrze, to może się odrodzić po raz drugi. - Odsunęłam się i zaciekawiona uważnie słuchałam, co ma jeszcze do powiedzenia moja mama. - Tak samo jest z Niebiańskimi Istotami.

  W tym momencie jej spojrzenie pokierował się w stronę bruneta, który od samego przyjścia, nie odezwał się ani słowem. Jego ciało było bardzo spięte. To było widać nawet na kilometr. Widziałam jak zareagował na wieść o matce. Patrzył wytrzeszczonymi oczami na moją rodzicielkę, z niemałym zaskoczeniem. Zresztą ja też. Ale jak moja mama to powiedziała "To jest opowieść na kiedy indziej".

- Mamo...

- Nie musisz nic mówić, Annabeth. - Przerwała mi, nie dając dokończyć zdania. - Rozumiem. Zresztą... Podejrzewałam, że tak będzie. Od pojawienia się rodziny Luke'a w naszym miasteczku, jesteś... inna. Bardziej szczęśliwa, weselsza. Nie mam zamiaru zakazać wam się spotykać. Nigdy bym tego nie zrobiła. Jest pomiędzy wami więź, której nie da się zniszczyć. I widzę też, jak na nią patrzysz.

Swoje słowa skierowała do bruneta, bez grama oskarżenia.

- Rośnie pomiędzy wami coraz silniejsze uczucie. Jaką byłabym matką, gdybym kazała ci zerwać z nim kontakt.

- Kocham cię, mamo.

- Ja ciebie też, córeczko. Nawet nie wiesz jak bardzo. A może... skoro jest tutaj twój chłopak...

- Mamo on nie jest... - zaczęłam, ale, jak widać, moja rodzicielka uwielbia przerywać mi w połowie zdania.

- Nieważne. Luke może zostaniesz u nas na chwilę? Porozmawiamy, zrobię nam po kubku gorącej czekolady... To jak?

Brunet spojrzał na mnie, a ja skinęłam głową.

- Tak, bardzo chętnie. - Chłopak usiadł koło mnie i przyciągnął do siebie, tak bym mogła oprzeć się o jego tors.

Uwielbiam jego zapach. Mieszanka truskawek z czekoladą. Coś wspaniałego.

- Świetnie. - Moja mama klasnęła w dłonie i udała się do kuchni, by zrobić nam napoje.

Kilka minut później wróciła z trzema kubkami i położyła je na stole.

- To może tak. Po pierwsze, nie mam zamiaru zrobić ci przesłuchania, Luke, a po drugie... Co tam u Elizy? - Zauważyłam, jak na wspomnienie o matce, brunet się rozluźnił i w jego oczach, niemal natychmiast dostrzegłam ciepło.

Musi być bardzo zżyty ze swoją matką.

- Ma się świetnie. Mama od zawsze była pełna energii, ale czasami mogę dostrzec w jej oczach... smutek. Szczególnie wtedy, gdy patrzy na pewne zdjęcie. Jest na nim ona i jeszcze jedna kobieta... - Poczułam jak jego ciało się gwałtownie napina, a on podnosi głowę i patrzy wprost w oczy mojej rodzicielki.

- Oczywiście... To była pani - wyszeptał. - Mogłem wcześniej się domyślić. Teraz to ma sens.

Mama smutno pokiwała głową.

- Z Elizą zaprzyjaźniłam się już w przedszkolu. Miała dokładnie takiego samego misia jak ja. - Uśmiechnęła się na to wspomnienie. - Od tego czasu, zawsze trzymałyśmy się razem. Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Mówiłyśmy sobie o wszystkim. Miałyśmy nieskończoną ilość tematów, a szczególnie o chłopcach.

Zachichotała. Nie mogę w to uwierzyć.

Moja. Mama. Zachichotała.

- Gadałyśmy o nich godzinami, a nieraz również razem płakałyśmy. To ona doradziła mi, abym uciekła od Michael'a. Posłuchałam jej. Wiedziałyśmy, że wtedy nasz kontakt się urwie. To było okropnie bolesne, ale słuszne. Luke, nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym się jeszcze raz spotkać z twoją mamą. Ten ostatni raz.

W pomieszczniu zapanowała chwilowa cisza, którą po pewnym czasie przerwał brunet.

- Ja... przepraszam na chwilę. - Chłopak wstał z kanapy i udał się do kuchni.

Spojrzałam na mamę. W jej oczach majaczył smutek.

- Mamo, on potrzebuje chwilę wytchnienia. To dla niego strasznie dużo informacji, jak na jeden dzień. Na pewno to zrozumie. Myślę, że już niedługo spotkasz się z Elizą. - Pokiwała głową i uśmiechnęła się lekko.

W tym samym czasie do pokoju wszedł Luke z tajemniczym uśmiechem. Zmarszczyłam czoło.

- Co się szczerzysz? - Pokręcił głową i znów objął mnie ramieniem. Chwilę później usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. - To może, ja pójdę otworzyć.

Wpatrywałam się w niego, a ten puścił mi oczko.

On coś knuje.

Po chwili do salonu weszła brunetka w wieku, na oko mojej mamy. Miała piękne zielone oczy, które powędrowały wprost na moją rodzicielkę. I wtedy to do mnie dotarło.

Eliza.


+!+


Kochani !

4 miejsce w Fantasy !
Jak mam dziękować ?!
Po prostu... kocham was

No i oczywiście... szczęśliwych mikołajków, które co prawda będą dopiero w niedziele, ale już życzę wam najlepszych prezentów pod słońcem.

Bo mi już go podarowaliście

Ewoxxx








Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top