Rozdziała 74. Hipogryfie dziecię

Staż Elise u pana Lebedeva trwał trzy miesiące, w czasie których dziewczyna nabrała sporo wiedzy praktycznej. To miało umożliwić jej zajęcie się magizoologią.

Któregoś dnia zdarzyło się coś, co kompletnie zaskoczyło Elise. Zajęta przygotowywaniem obiadu, usłyszała, że Syriusz wrócił z pracy (kilka razy w tygodniu pracował w sklepie z markowym sprzętem do quidditcha). Chwilę później usłyszała również jego wołanie:

— Elise... Mogłabyś tu na chwilę przyjść?

Jego głos brzmiał tak, jakby był czymś zaniepokojony czy też zaskoczony, przez co Elise zmartwiła się. Wprawdzie wiedziała, że w obliczu niebezpieczeństwa Syriusz nawet nie myślałby o zawołaniu jej w wir walki - wolałby sam walczyć, nie pozwalając przeciwnikowi wejść do środka. Mimo wszystko gdzieś tam odzywała się nutka niepokoju, toteż wzięła ze sobą różdżkę. Tak na wszelki wypadek.

Jak się okazywało, niepotrzebnie. Kiedy Elise wyszła z domu, Syriusz uśmiechnął się do niej i wskazał na jakiś odległy punkt.

— Popatrz, Eli, kto nas odwiedził.

Elise spojrzała w kierunku wskazanym przez Syriusza, i wytrzeszczyła oczy ze zdumienia. Stał tam bowiem młody hipogryf o szarych piórach. Nie był wysoki - właściwie można było śmiało nazwać go dzieckiem. Elise zastanawiała się, czy przypadkiem nie ma zwidów, ale nie - nawet kiedy zamrugała oczami, hipogryf wciąż tam stał.

— Na Merlina, skąd on się tu wziął? — zapytała Elise, podchodząc do Syriusza.

— Nie mam pojęcia, był już tutaj, kiedy wróciłem — odparł Black, wzruszając ramionami. — Może przyszedł tu z lasu?

— Możliwe — przytaknęła Elise ze wzrokiem wciąż utkwionym w hipogryfie. — Trochę mnie zaniepokoiłeś, Syriuszu — odezwała się w pewnym momencie.

— Ja? Dlaczego?

— Cóż, myślałam, że mamy innego gościa niż hipogryfa — wyjaśniła Elise. — Ale dobrze, że się myliłam...

— Uwaga, bo pozwoliłbym im dostać się do ciebie — odparł stanowczo Syriusz.

Elise roześmiała się, po czym stanąwszy troszkę w oddaleniu przed hipogryfem, ukłoniła się. Zaraz potem zobaczyła, jak zwierzę odpowiada jej tym samym. Uśmiechnęła się i powoli się do niego zbliżyła, by następnie pogłaskać go po dziobie.

— Gdzie zgubiłeś mamę, słodziaku? — zapytała go, na co hipogryf tylko zaskrzeczał w odpowiedzi.

— Jakby cię rozumiał — roześmiał się Syriusz, podchodzc do nich. — Jest fantastyczny, czy ja już mówiłem, jak bardzo lubię hipogryfy?

— Coś tam wspominałeś — odparła ze śmiechem Elise — ale jeśli zmierzasz do tego, że powinniśmy go przygarnąć, bo nie ma matki, to nie mogę się na to zgodzić.

— Dlaczego? — zdziwił się Syriusz.

Blondynka westchnęła ciężko.

— Nie wiemy, czy jego matki na pewno nie ma. Wyrządzilibyśmy mu sporo krzywdy, Syriuszu.

Wobec tego pozwolili hipogryfowi wrócić z powrotem do lasu. Tyle że przez kilka następnych dni zwierzę wcale nie odchodziło daleko - zupełnie jakby szukało schronienia u Elise i Syriusza. Zaczęli podejrzewać, że w istocie hipogryf jest sam. Może jego matka nie żyła lub został w jakiś sposób przemycony do tego lasu? Hipogryf zaczął odwiedzać ich coraz częściej, a przy okazji został przez nich dokarmiony.

Stworzenie dosyć często bywało w okolicy domu Syriusza i Elise. Na tyle często, że urządzili mu legowisko przy domu, a Syriusz nawet nadał mu imię.

— Ooo, witaj ponownie, Dziobku — powiedział Syriusz, kiedy on i Elise zastali hipogryfa na zewnątrz ich domu.

Blondynka spojrzała ze zdumieniem na swego narzeczonego.

— Dziobku?

— Musi mieć jakieś imię. — Syriusz wzruszył ramionami. — Zatem nazwałem go Hardodziob. Dziobek w skrócie.

— Uroczo — roześmiała się Elise. — Wiesz, Syriuszu, zastanawiam się, czy ktoś nie powinien się nim zająć. Hardodziobem, skoro już go nazwałeś.

— Chętnie bym go przyjął, ale pojawia się problem: gdzie my skitramy hipogryfa? Chyba że jakoś zaczarowalibyśmy jeden pokój...

— Nie wydaje mi się, aby był to najlepszy pomysł. Ale wiesz co? Znam kogoś, kto chętnie by się nim zaopiekował — oznajmiła Elise, uśmiechając się.

Syriusz zmarszczył brwi.

— Znam tego ktosia?

— Znasz, znasz — zapewniła go Elise. — Dawno nie było mnie w Hogwarcie, już zdążyłam za nim zatęsknić...

Black tylko chwilę musiał pomyśleć nad tym, kogo Elise ma na myśli. Zrozumiawszy aluzję, uśmiechnął się szeroko.

— Ty wiesz, że ja też już się stęskniłem?

• • •

Elise dobrze podejrzewała, uważając, że Hagrid chętnie zaopiekowałby się Hardodziobem. Kiedy tylko gajowy usłyszał o przybłąkanym hipogryfie, chciał dowiedzieć się o nim jak najwięcej - w ten sposób Syriusz i Elise spędzili z Hagridem całkiem sporo czasu.

— Któregoś dnia wróciłem z pracy i zobaczyłem, że koło naszego domu kręci się hipogryf — opowiadał Syriusz. — Taki nieduży, to właściwie hipogryfiątko.

— Mam nadzieję, że w żaden sposób go nie uraziłeś — powiedział Hagrid z przejęciem. — Wiesz, jakie to honorowe zwierzęta...

— Jak mógłbym o tym nie wiedzieć, Hagrid? — zapytał Syriusz, po czym nieznacznie uśmiechnął się do Elise. W końcu to dzięki niej i panu Mayersowi miał tak wiele styczności z hipogryfami. — Elise powiedziała, że nie powinniśmy go od razu zabierać, bo Hardodziob może nie być sierotą...

— Hardodziob? Jakie ładne imię — uśmiechnął się Hagrid.

— Podziękuj Syriuszowi, to on postanowił go tak nazwać — odparła Elise ze śmiechem. — Przez ostatnie kilka dni Hardodziob ciągle do nas wracał, więc najpewniej rzeczywiście jest sierotą. Dokarmiamy go, żeby nie był głodny, w końcu to jeszcze maluch, jeszcze nie potrafi polować. Ostatnio zrobiliśmy mu też prowizoryczne schronienie przy domu...

Widać było, że Hagrid przejął się losem hipogryfa.

— Dobrze zrobiliście, pomagając mu — powiedział gajowy. — Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że są na świecie jeszcze tacy czarodzieje, jak wy. Niewielu teraz przejmuje się losem zwierząt...

— Trudno się nimi nie przejąć — stwierdził Syriusz. — Nie pomóc zwierzęciu to jak odrzucić człowieka w potrzebie.

Elise uśmiechnęła się. Podobało jej się, że Syriusz tak podchodzi do zwierząt. Bywali ludzie, którzy uważali, że zwierząt nie da się w żaden sposób zranić, bo, ich zdaniem, nie czują tego samego, co ludzie. Syriusz zdecydowanie nie należał do takich osób.

Hagridowi również spodobało się podejście Syriusza do zwierząt. Uśmiechnął się do niego ciepło.

— Dobrze, że ten hipogryf trafił na tak dobrych ludzi, jak wy — oznajmił, po czym podniósł się z miejsca.

— A ty dokąd, Hagridzie? — zdziwił się Syriusz.

— No jak to dokąd? Do Hardodzioba! — odpowiedział gajowy tak, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.

— Dosyć szybko podjąłeś decyzję o tym, by go przygarnąć — zauważyła Elise, uśmiechając się.

— Nie ma na co czekać! — stwierdził Hagrid. — Trzeba pomóc Hardodziobowi, sam może sobie nie poradzić.

Jeszcze tego samego dnia Hagrid wraz z nimi udał się do Clifton Campville, gdzie przy domu Elise i Syriusza urzędował Hardodziob. Pokłoniwszy się hipogryfowi, gajowy spędził z nim całkiem sporo czasu. Dosyć szybko zdobył jego zaufanie, bo już po godzinie hipogryf nie chciał odstąpić go choćby na krok. W ten sposób jeszcze tego wieczoru Hardodziob został oddany pod opiekę Hagrida.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top