Rozdział 84. Wybór
Elise zakryła usta dłonią, czując, jak łzy pieką ją pod powiekami. W jednej chwili dowiedziała się, że brat Syriusza zmienił swe postępowanie, a w następnej okazało się, że nie ma szansy, aby Syriusz odzyskał brata. Nie wiedziała, dlaczego nagle zapiekły ją oczy. Niby Regulus nie był jej rodziną, jednak jego wyznania dogłębnie ją poruszyły.
Najgorszy był wybór. Ukryć to przed Syriuszem, aby on przeżył, czy pozwolić mu ruszyć z pomocą bratu? Za trudny wybór. Oba wybory niosły ze sobą nieszczęście, jedno w mniejszym stopniu, drugie w większym.
Gorączkowo nad tym rozmyślając, Elise zdecydowała się uszanować decyzję Regulusa. Tak jak mówił, gdyby Syriusz się o tym dowiedział, przyniosłoby to tylko nieszczęście. Ale gdyby zataiła prawdę, mógłby być na nią zły.
Wreszcie Elise nie wytrzymała. Po prostu wybuchnęła płaczem, bezsilna w tej sytuacji. Dosłownie chwilę później Syriusz wrócił do domu, a zaalarmowany chlipaniem Elise, natychmiast znalazł się w salonie.
— Na Merlina... Eli, kochanie, co się stało? — zapytał ją łagodnie, siadając obok niej i biorąc ją za rękę.
Elise pokręciła głową, nie będąc w stanie wykrztusić z siebie ani słowa. Wobec tego Syriusz przygarnął ją do siebie i zaczął głaskać po ramieniu.
— Spokojnie, Eli. Cokolwiek się stało, jestem przy tobie. I nigdzie się nie wybieram.
Mówił do niej i siedział przy niej, by ją uspokoić, a na końcu wziął Elise w ramiona i zaniósł do sypialni, gdzie ułożył ją na łóżku i ucałował w czoło. Doszedł do wniosku, że potrzebowała odespać ten wybuch emocji, którego źródła nie znał.
Nie wiedzieli, że obydwoje coś przed sobą ukrywali.
• • •
Elise przespała dobrych kilka godzin, zanim się obudziła i poszła poszukać Syriusza. Pamiętała, że zanim zasnęła, jej mąż długo starał się ją uspokoić, aż wreszcie odniósł ją do sypialni. Była mu wdzięczna za to, że się nią zajął, ale czuła się podle. Jak ma powiedzieć Syriuszowi o wizycie Regulusa? Czy powinna w ogóle o tym wspominać? Syriusz może być na nią zły...
— O, już nie śpisz, Eli — powiedział Syriusz, po czym zbliżył się do Elise i pocałował ją w policzek. — Lepiej ci po tym, jak się przespałaś?
— Można tak powiedzieć — odparła Elise.
— Trochę mi napędziłaś stracha, kiedy wypłakiwałaś sobie oczy — oznajmił Black. — Nerwy nie są ci wskazane, kochanie, obawiałem się, że musiałbym zabrać cię do Munga. Nie chcę stracić żadnego z was.
— Nie stracisz — zapewniła go Elise. — Trochę łez jeszcze nikomu nie zaszkodziło...
— Nie powiedziałbym, aby było go coś lekkiego — zaprotestował Syriusz. — Eli, coś się musiało stać pod moją nieobecność. Możesz mi powiedzieć, co takiego. Martwię się o ciebie...
Elise usiadła przy stole, zaś Syriusz zajął miejsce tuż przed nią. Ujął jej dłonie i kciukami zaczął kreślić kółeczka na ich wierzchach.
Blondynka nie potrafiła okłamywać Syriusza. Za czasów nauki w Hogwarcie nieustannie okłamywała Delilah - tego było dla niej za dużo.
— Syriusz, ale... Cokolwiek ci powiem, obiecaj, że nie podejmiesz żadnej nierozsądnej decyzji w związku z tym.
— Obiecuję — obiecał zdumiony Syriusz. Nie bardzo rozuniał sytuację, ale widział, że musi to być coś poważnego. — Nie podejmę żadnego ryzyka.
Spuściwszy wzrok, Elise wzięła głęboki wdech.
— Regulus tu był — oznajmiła, wprawiając Syriusza w zaskoczenie.
— Jak to? Był tu? Gdzie jest teraz?
— Nie wiem... Nie wiem, gdzie jest teraz — odpowiedziała Elise łamiącym się głosem. — Tego mi nie powiedział. Chciał się z tobą pożegnać, ale cię nie było...
— Dlaczego chciał się pożegnać?
— Bo sprzeciwił się Voldemortowi — wyjaśniła Elise. — Wybrał się, by zniszczyć jeden z horkruksów, wiedząc, że znaczy to dla niego tyle, co śmierć.
Syriusz przez dobrą chwilę milczał. Regulus zmienił swe postępowanie - wreszcie dotarło do niego, że działania Voldemorta są bardzo złe i nie powinny mieć miejsca. Zapewne nie było już żadnej nadziei na to, że Regulus żyje... Jednak to nie zmieniało faktu, że Syriusz gotów był go szukać.
— Nie, Syriusz! — Elise chwyciła go za ramię, widząc, że Syriusz zbiera się do odejścia. Ich spojrzenia się spotkały - stalowoszare i zdeterminowane oraz bursztynowe, z którego Syriusz mógł wyczytać strach. Zapewne o niego. — To ryzykowne, a zresztą nie wiesz nawet, gdzie go szukać...
— Znajdę go jakoś — odparł Syriusz, jednak Elise ani myślała go puścić.
— Właśnie dlatego Regulus nie chciał, abym ci o tym powiedziała — westchnęła Elise. — Wiedział, że będziesz chciał go szukać. Zależy mu na tobie. Regulus...
— Wolał, żebym żył w przeświadczeniu o tym, że umarł w obronie Voldemorta, a nie przyczyniając się do jego upadku — wymamrotał niechętnie Syriusz. — Wolał, żebym o niczym nie wiedział, bo gdybym wiedział, poszedłbym do niego i mógłbym zginąć razem z nim...
Elise pokiwała głową. Zobaczyła, jak Syriusz ukrywa twarz w dłoniach. Blondynka przysunęła swoje krzesło bliżej niego i przytuliła go do siebie.
Istniała nikła szansa, że Regulus przeżyje, jednak Syriusz zastanawiał się z goryczą, ile jeszcze osób przyjdzie mu stracić, zanim sytuacja się ustabilizuje.
• • •
Lato zmieniło się w znienawidzoną przez Elise porę roku - jesień. Tak jak i w zeszłym roku blondynka odwiedziła grób swego taty, zostawiając mu na grobie wiązankę kwiatów. Razem z nimi byli tam również Carole, Samantha i Andrew.
Okazało się, że tegoroczna jesień wcale nie przyniosła nieszczęścia w życiu Elise. Przeciwnie - w listopadzie blondynka dowiedziała się, że zarówno James, jak i Andrew oraz ich partnerki oczekiwać będą na narodziny dzieci.
Tymczasem Elise i Syriusz wciąż oczekiwali na swoją córkę, która niebawem miała pojawić się na świecie. Kwestia imienia została już przedyskutowana - po wielu namysłach zdecydowali, że będzie ona miała na imię Kathleen. Z pochodzeniem tego imienia wiązała się historia, którą Syriusz przyniósł z pracy w sklepie ze sprzętem do Quidditcha.
— Eli! — zawołał do swojej ukochanej, zaledwie przekroczywszy próg domu. Brzmiał przy tym bardzo wesoło. — Wiem już, jak możemy nazwać naszą córeczkę!
— O, naprawdę? — Elise uśmiechnęła się, oparłszy się o futrynę jadalni. — To dobrze, bo jak na razie mamy tylko drugie imię. Tak się uparłeś, że chcesz nazwać ją Carole...
— To piękne imię, a twojej mamie będzie miło — stwierdził wesoło Black.
Para myślała nad nadaniem córce imienia Euphemia na drugie imię, jednak zrezygnowali z tego. Syriusz uznał, że może James będzie chciał to wykorzystać. Wobec tego postanowili nadać dziewczynce imię Carole na drugie. Tylko że nie mieli pierwszego.
— Nie mówię, że nie — odparła Elise z uśmiechem. — Była przeszczęśliwa. To jakie imię znalazłeś?
— Kathleen — odpowiedział Syriusz, uśmiechając się.
Elise pomyślała chwilę i uśmiechnęła się.
— Ślicznie. Skąd ci to przyszło do głowy? Nie mów, że jakaś członkini zespołu Quidditcha tak się nazywała.
Syriusz przez chwilę nie mówił nic. Podrapał się po głowie i roześmiał się.
— Cóż... Nie żebym był jej fanem, ale faktycznie jest taka członkini — wyjaśnił. — Kathleen Hickories, grała w Zjednoczonych z Puddlemere, ale zakończyła swoją karierę, by opiekować się czarodziejami w podeszłym wieku.
— Jakbyś wyuczył się jej biografii — parsknęła Elise.
— Nie, po prostu jedna klientka przez bite pół godziny mi o niej opowiadała. Powoli zaczynałem mieć tego dość, ale przynajmniej znalazłem ładne imię.
Elise zbliżyła się do niego i krótko pocałowała go w usta.
— Piękne i z pięknym przykładem. Jak najbardziej możemy tak nazwać naszą córkę.
Choć odpowiedniego imienia szukali długo, wreszcie udało im się je znaleźć. I tak dwudziestego pierwszego grudnia tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego dziewiątego roku na świat przyszła Kathleen Carole Black.
• • •
Zapewne nie ma takiej pani, jak Kathleen Hickories, ale co za problem, u mnie zacznie istnieć
Zaś Kathleen Black mówi wam dzień dobry! Albo raczej powie, jak już będzie umiała...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top