Rozdział 76. Błądzić to rzecz ludzka
Elise była akurat w domu, dopełniając informacje o żmijoptaku, z którym ostatnio miała przyjemność pracować. Żmijoptak dostał się do wsi, w której mieszkali mugole, co wywołało wśród nich spore poruszenie. Wraz z grupą Amnezjatorów Elise udała się do tej wioski. Ona zajęła się złapaniem żmijoptaka, Amnezjatorzy zaś - usunięciem wspomnień o żmijoptaku z pamięci mugoli.
Blondynka raczej nie spodziewała się żadnych niespodzianek tego wieczoru. Te jednak miały to do siebie, że były niespodziewane - jak na przykład Syriusz i James, którzy przybyli do domu pierwszego z nich oraz Elise prosto z pościgu, w którym brali udział.
Dziewczyna aż poderwała się na nogi, niechcący upuszczając na podłogę pergamin, na którym pisała raport. Na chwilę ją zamurowało, kiedy zobaczyła chłopców - obaj wyglądali tak, jakby wrócili z jakiejś bójki. Ubrania mieli pomięte i w niektórych miejscach porwane, włosy bardzo w nieładzie, a twarze przybrudzone.
— Na Merlina, co się stało? — zapytała Elise, podchodząc do nich bliżej. — Pojechaliście tylko na przejażdżkę, a wracacie prawie jak z wojny... Nie mówcie, że spotkaliście Śmierciożerców?
— Cóż to było za spotkanie... — wymamrotał Syriusz, chcąc jakoś rozładować atmosferę. Zaraz potem jednak porzucił żarty, widząc niepokój, który malował się na twarzy Elise. Zbliżył się do niej, otoczył ją ramionami i pocałował w czoło. Był teraz tutaj, cały i zdrowy i miał nadzieję, że to nieco ją uspokoi. — Nie martw się, Eli. Ani mnie, ani Jamesowi nic się nie stało.
— To mnie cieszy. — Elise pokiwała głową. — Ale chciałabym też się dowiedzieć, co się w ogóle wydarzyło. Nie codziennie wracasz do domu w takim stanie.
Syriusz już otwierał usta, by wyjaśniać, kiedy usłyszał ciche drapanie w podłogę. Spojrzawszy w dół, zobaczył, że to Max do niego podbiegł, zupełnie jakby i on się o niego martwił. Black lekko się uśmiechnął i podniósł nieśmiałka na swojej dłoni.
— Cóż, niechcący wdaliśmy się w pościg z mugolską policją — oznajmił Syriusz, na co Elise przyłożyła dłoń do czoła.
— Na Merlina, Syriusz... Przekroczyłeś prędkość?
— Syriusz nie, osobiście go pilnowałem — sprostował James. — Ale Śmierciożercy na pewno przekroczyli.
— Że co? — Elise nie do końca rozumiała to, co chłopcy jej przekazywali. Śmierciożercy byli gonieni przez mugolską policję za złamanie ich prawa? To nie do końca trzymało się kupy.
— No, może nie dosłownie przekroczyli prędkość, ale lecieli na miotłach i policja zapewne uważała ich za niespełna rozumu — wyjaśnił James.
— Więc to nie was gonili?
— Nie, chociaż na początku tak myśleliśmy — powiedział Syriusz. — Ale potem działy się okropne rzeczy. Śmierciożercy zabili jednego z policjantów i ten wjechał w drzewo.
Elise zakryła dłonią usta.
— Na Merlina...
— Tak było — przytaknął James. — Potem chcieli zrobić to samo z drugim policjantem, który ocalał, ale im w tym przeszkodziliśmy. Nie mogliśmy przejechać obojętnie, więc go uratowaliśmy. Potem odwiedliśmy ich z tego miejsca, oni oczywiście polecieli za nami.
— Ale z naprzeciwka zaczęło nadjeżdżać sporo radiowozów, bo tamten policjant wezwał posiłki — mówił Syriusz. — No i Śmierciożercy się ulotnili, a my zaraz po nich.
— Dobrze, że nic poważnego wam się nie stało. — Elise odetchnęła z ulgą. Uścisnęła naraz obojgu chłopaków. — Strach pytać, ale... Nikt nie widział, jak lecieliście motocyklem?
— Było już ciemno, Eli — uspokoił ją Syriusz. — Pewnie wzięli nas za jakiś helipter czy jak to się nazywa...
— Helikoter, Syriusz. To helikoter — poprawił go James.
Pomimo okropnej sytuacji, Elise roześmiała się.
— Helikopter, jak już.
— Widzisz, Rogacz, sam nie wiesz, a mnie poprawiasz — prychnął Syriusz.
— Ty też nie wiedziałeś!
— Błądzić jest rzeczą ludzką — stwierdził Syriusz filozoficznie.
Jakieś pół godziny później James deportował się do domu swojego i swoich rodziców. Elise przyjrzała się uważniej swemu narzeczonemu. Zauważyła, że jego twarz zdobi kilka zadrapań, jakby podrapał go kot.
— A skąd to? — zapytała, lekko dotykając kciukiem jednego z nich.
— Heh... Wiesz, co się dzieje, kiedy wlecisz w las i gałąź chlaśnie cię po twarzy?
Elise roześmiała się cicho i pogłaskała go po policzku. Zaraz potem ujęła w dłonie jego twarz i na każdym zadrapaniu, jakie tylko znalazła na jego twarzy, złożyła pocałunek.
— Dla takich przyjemności ta wstrętna gałąź może mnie codziennie uderzać — wymamrotał Syriusz, kiedy Elise złożyła ostatni pocałunek na jego nosie. Otworzył oczy, po czym uśmiechnął się do Elise i teraz to on ją pocałował - ona obsypała pocałunkami jego twarz, on złączył ich wargi.
• • •
Jako że Syriusz i Elise byli w trakcie planowania ślubu, blondynka zaczęła podejmować pewne przygotowania. Między innymi wybrała się do sklepu madame Malkin na Pokątnej, chcąc zobaczyć, wśród jakich sukien ślubnych może wybierać. Syriusz zaoferował się, że pójdzie tam razem z nią, ale Samantha wybiła mu to z głowy, twierdząc, że zobaczyć Elise w sukni ślubnej będzie mógł dopiero na ślubie. Carole poparła słowa swojej córki, tak więc Syriusz został pokonany przez swoją przyszłą szwagierkę oraz teściową. Delilah tylko zgodziła się z nimi, kiedy niezadowolony Syriusz opowiedział jej o tym przy najbliższym spotkaniu.
— Przesądy zabraniają ci zobaczyć Elise w sukience ślubnej przed ślubem — stwierdziła, wzruszając ramionami. — Wiesz, to przynosi pecha, ale nie martw się, razem z Lily i Samanthą zadbamy, żeby Elise była najpiękniejszą panną młodą na świecie.
Tego Syriusz był akurat pewien, ale Elise i tak musiała wybrać się na wstępne oglądanie sukien. No i krawcowa musiała zdjąć z niej miarę.
Madame Malkin była niską, przysadzistą kobietą w podeszłym wieku. W swoim sklepie niezmiennie od lat tworzyła przyjazną atmosferę - Elise raczej dobrze wspominała odwiedziny w jej sklepie, kiedy kupowała szaty do szkoły. Atmofera w sklepie ani trochę się nie zmieniła. Madame Malkin ciepło powitała ją, Samanthę, Delilah i Lily (która również wybrała się z nimi, bo miała być druhną na ślubie Elise i Syriusza), a kiedy dowiedziała się, że Elise chciała zamówić uszycie sukni ślubnej, aż się ucieszyła. Suknia ślubna zawsze stanowiła odskocznię od tysiąca szkolnych szat, które były u niej zamawiane.
— Wychodzisz za mąż? — Kobieta sprawiała wrażenie nie tyle zaskoczonej, co rozentuzjazmowanej tym faktem. Nawet jeśli nie znała Elise jakoś szczególnie, to fakt, że jej klienci często najpierw kupują u niej szkolne szaty, a potem szaty ślubne, był w jakiś sposób ekscytujący.
Elise pokiwała głową.
— Tak się składa, że wychodzę.
Madame Malkin była wprost zachwycona tym faktem. Chwyciwszy miarę krawiecką, zaczęła zdejmować wymiary Elise, chcąc uszyć dla niej jak najbardziej pasującą jej suknię. W międzyczasie mówiła naprawdę dużo - o sukniach, które miała okazję uszyć, a także wypytała Elise o to, jak widzi ona swoją przyszłą suknię ślubną.
Elise, Samantha, Delilah i Lily nieprędko opuściły sklep madame Malkin. Nie tylko panna młoda musiała przygotować się do ślubu - jej świadkowa i druhny również.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top