Rozdział 71. Zazdrosny o dirikraka

Akcja miała zamknąć się w 69 rozdziałach, a tymczasem mamy już siedemdziesiąty pierwszy... Zobaczymy, może dolecimy do setki 😂

• • •

Syriusz obserwował zachowanie Elise. W miarę upływu czasu zauważył, że jest już coraz lepiej - po jakimś czasie od rozmowy blondynka przestała już dziwnie reagować na dotyk Syriusza, a ponadto sama szukała u niego uścisków czy czegoś w tym stylu, co chłopak chętnie jej dawał. Namówiona przez siostrę oraz Delilah, skorzystała też z pomocy psychologa w Szpitalu Świętego Munga.

Któregoś dnia, kiedy Elise czuła się na tyle pewnie, by powiedzieć o tym komuś jeszcze oprócz rodziny i przyjaciół, przestrzegła członkinie Zakonu Feniksa, aby na siebie uważały. Żadna z nich nie chciałaby przejść przez to samo, co ona.

W międzyczasie Elise dalej odbywała swój staż. Szło jej znacznie lepiej, kiedy wspomnienia tamtego feralnego patrolu nieco odeszły na bok, choć bez wątpienia pozostawiły jakieś szramy na psychice Elise. Pan Lebedev był zadowolony z faktu, że jego uczennica tak szybko pojmuje wszystkie informacje, które powinna wiedzieć w praktyce o pracy magizoologa. Nie został poinformowany o zaistniałej sytuacji - blondynka zdecydowała, że ta informacja nie jest mu do niczego potrzebna.

W czasie gdy Elise radziła sobie coraz lepiej, Syriusz wręcz przeciwnie - wydawało się, jakby oprócz Śmierciożerców szukał też tego mugola, który skrzywdził Elise.

— Rozchmurz się, Syriuszu — powiedziała blondynka, podchodząc do niego od tyłu i kładąc podbródek na głowie siedzącego Blacka. — Wszystko jakoś się układa...

— Trudno się rozchmurzyć, kiedy nic nie idzie po mojej myśli — westchnął Syriusz z irytacją.

— Co takiego nie idzie po twojej myśli?

— Nie wiemy, co mogą knuć Śmierciożercy. No i nie udało mi się dorwać tego wstrętnego mugola...

— Zapomnij o nim, Syriuszu.

— Jak mam zapomnieć o człowieku, który przyprawił cię o coś takiego?

— Fakt, nie można mu wybaczyć — przytaknęła Elise. — Nie mam zamiaru tego robić, ale... Nie warto go szukać. Tylko nabawisz się kłopotów, kiedy zrobisz mu krzywdę. Nie chcę, abyś miał przez to jakieś poważne problemy. — Elise przytuliła swój policzek do policzka Syriusza. Black uśmiechnął się i pocałował ją w policzek.

— Widzisz, Eli, jesteś jedynym, co odwodzi mnie od bycia zgarniętym do Azkabanu za jakieś przestępstwo...

— I mam nadzieję, że tak pozostanie — roześmiała się, po czym obeszła kanapę dookoła, by usiąść na kolanach Syriusza. — A tak właściwie mam dla ciebie propozycję... Nie do odrzucenia.

— Zamieniam się w słuch — powiedział Syriusz, w tym momencie zainteresowany tym, co Elise zamierzała mu powiedzieć.

— Cóż... Pan Lebedev powiedział, że w najbliższym czasie mogę wybrać się w podróż. Wiesz, zobaczyć kilka zwierząt w ich naturalnym środowisku życia, sporządzić obserwacje... Pomyślałam, że może chciałbyś wybrać się ze mną? Nam obojgu przyda zię odpoczynek od tego, co się zadziało...

Elise istotnie miała rację. Odpoczynek wcale by nie zaszkodził, a nawet przeciwnie - byłby pomocny. Wydarzenia ostatnich dni odbiły się na nich obojgu - mimo że to głównie Elise tego doświadczyła, Syriusz czuł się okropnie z myślą, że w jakiś sposób temu nie zapobiegł. Mógł wybrać się tam razem z nią, w końcu obiecał Philipowi, że się nią zaopiekuje... Z tego powodu denerwował go fakt, że nie może znaleźć tego mugola, który skrzywdził Elise - był zdania, że powinien ponieść karę. Może niekoniecznie wymierzoną przez niego samego, ale jednak. Mugolscy policjanci już go poszukiwali, ale to nie zmieniało faktu, że Syriusz miał oczy i uszy szeroko otwarte.

Black westchnął ciężko, po czym ujął dłonie Elise i je ucałował.

— Pewnie masz rację, Eli. Nie ma nic bardziej relaksującego od oglądania zwierzątek.

Tym oto sposobem para zajęła się planowaniem swojej podróży. Od pana Lebedeva Elise dostała listę zadań, które musiała wykonać w czasie jej trwania w ramach stażu. Wyjechać mieli za dwa tygodnie, więc przez ten czas poczynili wszelkie przygotowania. No i pożegnali się z bliskimi. Mieli nadzieję, że na czas ich nieobecności w Anglii nie zadzieje się nic poważnego. Nie chcieliby przecież (odpukać!) wrócić prosto na czyjś pogrzeb.

Zatrzymali się w skromnym pensjonacie w japońskim miasteczku, gdyż udali się właśnie do Japonii. Pensjonat prowadzony był przez czarodziei o ciepłym i otwartym usposobieniu. Państwo Sugawara z przyjemnością przyjmowali kolejnych ludzi w swoim pensjonacie. Już zaraz po tym, jak Elise i Syriusz zobaczyli kawałek miasteczka, zapytali ich o wrażenia. Byli przy tym tak weseli, że ciężko było się przy nich smucić. Mimo to wiedzieli o sytuacji, jaka panowała aktualnie w Anglii i rozmowa o tym była jedynym momentem, kiedy mili państwo Sugawara znacznie spoważnieli.

Faktem było, że Syriusz i Elise wybrali się tam głównie po to, aby obserwować zwierzęta, występujące na Dalekim Wschodzie. To dlatego nie poświęcali całego dnia na zwiedzanie miasteczka. Elise wcale nie żałowała, bo obserwacja zwierząt była dla niej o wiele ciekawszym zajęciem. Syriusz podzielał jej zdanie.

— Jeśli byś się nudził, to wiedz, że nie wymagam, abyś chodził ze mną po tym lesie — powiedziała do niego Elise.

— Nie ma szans, żebym się z tobą nudził — stwierdził Black, ujmując jej dłoń. — I ani mi się śni zostawić cię w lesie całkiem samą.

Elise uśmiechnęła się. Tak czy inaczej była wdzięczna chłopakowi za to, że nie chciał zostawiać jej samej. Ostatnimi czasy samotne spacery nie były dla niej.

— No dobrze, zatem chodźmy, Syriuszu.

— Widzisz, nie pozbędziesz się mnie tak łatwo, Elise — zażartował. W następnej chwili poczuł, jak dłoń Elise mocniej zaciska się na jego dłoni.

— Nie mam takiego zamiaru.

Syriusz uśmiechnął się i nie powiedział już nic więcej, nie chcąc płoszyć zwierząt, które mogły znajdować się w tym lesie. Jak na razie nie widział żadnego - zupełnie jakby wszystkie się pochowały. Dopiero po chwili zauważył pełno nieśmiałków na drzewie obok. Sprawdził w torbie Elise, czy Max przypadkiem im nie uciekł. Odetchnął z ulgą, kiedy zwierzątko chwyciło się jego palców. Wobec tego wyciągnął Maxa z torby i posadził go sobie na ramieniu.

Gryfon prawie dostał zawału, kiedy gdzieś obok niego rozległo się niespodziewane, charakterystyczne pyknięcie oraz jakiś dziwny, skrzeczący głos. Poszukał wzrokiem delikwetna, który narobił tyle zamieszania, czując, jak Max przywiera do jego szyi, zupełnie jakby się przestraszył. Sprawcą tego był całkiem spory, pulchny ptak o niebieskoróżowym upierzeniu.

— To on się tu teleportował? — zapytał zaskoczony Syriusz.

— Tak. To dirikrak — uświadomiła go Elise. — Kiedy wyczuje zagrożenie, znika i pojawia się w innym miejscu. Musiał się wcześniej czegoś wystraszyć, skoro się tu pojawił. — Spojrzała na Syriusza z rozbawieniem. — Chyba mi nie powiecie, chłopcy, że się wystraszyliście?

— My? A skądże — stwierdził Syriusz, krzyżując ręce na piersiach. Siedzący na jego ramieniu Max zrobił to samo, co wyglądało, zdaniem Elise, komicznie. Dziewczyna powstrzymała się od parsknięcia śmiechem i przykucnęła, by być na wysokości dirikraka.

Ptak chwilę popatrzył na jej przyjazną twarz, a wreszcie zdecydował się do niej podejść. Zwłaszcza, że Elise wyjęła z torby suszone robaki, którymi dirikrak chętnie się poczęstował.

Blondynka ostrożnie wyciągnęła dłoń, by dotknąć jego niebieskoróżowych piór. Zajęty robakami dirikrak nie miał nic przeciwko.

— Co za piękność z ciebie...

— A o mnie tak nie mówisz — stwierdził Syriusz, udając urażonego.

— To z troski o twoje ego. Nie chcę, żeby diametralnie skoczyło do góry.

— Zabawne, Elise — odparł Syriusz. — Ale wiesz co, robimy się zazdrośni z Maxem. Temu ptakowi poświęcasz znacznie więcej uwagi niż nam — zażartował.

Elise roześmiała się.

— Żebyś był zazdrosny o jakiegoś chłopaka, to rozumiem, ale o dirikraka?

Syriusz niewinnie wzruszył ramionami.

— Różnie w życiu bywa.

— Jasne, panie zazdrośniku — powiedziała Elise, po czym wyjąwszy magiczny aparat z torby, najpierw zrobiła zdjęcie Syriuszowi i Maxowi, a potem dirikrakowi, wciąż zajętemu jedzeniem robaków.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top