Rozdział 63. Ojciec nieśmiałka

Zostawiwszy Elise, Delilah, Jamesa, Petera i Maxa w pokoju wspólnym, Syriusz i Remus wyszli, aby zrealizować genialny plan, jaki narodził się w głowie Blacka.

— Luniaczku, bo to prawda, że czekolada działa na wszystko, co nie?

— Można to tak ująć — przytaknął Remus. — Co ty właściwie wymyśliłeś, Syriuszu?

— Trzeba jakoś podnieść na duchu Elise — odparł Black. — I Maxa. I nas wszystkich, bo ich zmartwienia udzielają się nam. A czekolada się nada, w końcu osładza życie, nie?

— Czyli jednak moje nauki nie poszły na marne. — Remus się uśmiechnął.

— Oczywiście, że nie poszły — zapewnił go Black. — Spożytkowałem je najlepiej, jak się dało, możesz być ze mnie dumny.

— Aż się łezka w oku kręci, taki jesteś mądry — westchnął ironicznie Remus. — A dlaczego postanowiłeś zabrać ze sobą mnie?

— Ty tu jesteś czekoladowym ekspertem — odpowiedział Syriusz, wzruszając ramionami. — No i zawsze przyjemniej iść w towarzystwie...

Remus uśmiechnął się. Podobał mu się pomysł Syriusza - Elise na pewno potrzebowała jakoś podnieść się na duchu, a czekolada bez dwóch zdań była dobrym dodatkiem. Choć o wiele bardziej Remusowi podobał się fakt, że Syriusz chciał jakoś pocieszyć Elise. W taki czy inny sposób.

— Czasami masz szalone pomysły, Syriuszu, ale jednocześnie miłe w skutkach.

Syriusz uśmiechnął się do niego.

— Dla moich najbliższych zrobię wszystko.

Obydwaj wiedzieli, że przez słowo najbliżsi Syriusz rozumie nie jego rodzinę, która się go wyrzekła, a swoich przyjaciół. To ich, choć nie łączyły go z nimi żadne więzy krwi, uważał za swoją rodzinę. Czasami miał wrażenie, że nawet Max (którego nazywał przecież małym bratem) jest mu bliższy od własnego, rodzonego brata. Żałował, że na tym stanęła ich braterska relacja, jednak obaj wybrali swoje drogi - Syriusz odrzucił poglądy Blacków, za co został wydziedziczony, z kolei Regulus nie mógł się na to zdobyć.

Skrzaty w hogwardzkiej kuchni bardzo sprzyjały uczniom - kiedy Remus i Syriusz się tam udali, skrzaty były wprost zachwycone przybyciem gości. Chętnie przyniosły im kilka rodzajów czekolad, w tym gorzką, którą szczególnie lubiła Elise.

Wróciwszy do Wieży Gryffindoru, Syriusz udał się jeszcze do dormitorium. Remus poszedł razem z nim i - tak jak podejrzewał - zabrali stamtąd ususzone korniki, których pudełko Syriusz trzymał w dormitorium. Ktoś inny mógł nie rozumieć, po co mu suszone robactwo, jednak zarówno Remus, jak i pozostali Huncwoci to rozumieli. Max był częstym bywalcem u Gryfonów, dlatego Syriusz częstował go robakami.

— Wróciliśmy! — obwieścił Syriusz, przerywając Jamesowi, Peterowi i Delilah ich niezwykle ciekawą opowieść o tym, co działo się w Hogwarcie pod nieobecność Elise. — I przynieśliśmy same dobre rzeczy...

To mówiąc, rozsypał przed Maxem kilka suszonych korników (nieśmiałek natychmiast się do nich dorwał), zaś Remus połamał na mniejsze kawałki czekolady, które przynieśli, po czym rozłożył je na stole.

— Czekolada podobno pomaga na wszystko — wyjaśnił Syriusz, siadając obok Elise. — I, jak widzę po Maxie, korniki mają podobne działanie...

Elise roześmiała się z rozczuleniem, po czym przytuliła się do Syriusza. Sytuacja, w jakiej się znalazła, nie była dla niej szczególnie szczęśliwa, ale dzięki bliskim jej osobom była w stanie zebrać się na szczery uśmiech.

• • •

Październik dobiegł końca, a Elise coraz lepiej radziła sobie ze śmiercią ojca. Było jej o wiele łatwiej, kiedy miała przy sobie swoich przyjaciół, czyli praktycznie zawsze. Przy okazji zbliżała się rocznica związku jej i Syriusza, a także urodziny chłopaka.

Z okazji rocznicy nie planowali niczego szczególnie wymyślnego - zdecydowanie wystarczało im spędzenie razem tego dnia.

Tak się zdarzyło, że rocznica wypadała w dzień roboczy, więc Elise i Syriusz przełożyli ją na najbliższą sobotę, zamierzając właśnie wtedy zrealizować swoje postanowienie. Jak zapowiedział Syriusz, Elise jeszcze będzie miała go dość, czemu blondynka nie potrafiła przytaknąć.

Rano James wpadł na genialny, jego zdaniem, pomysł.

— Skoro wy idziecie na randkę, to ja zajmę się Maxem — stwierdził wesoło. — Z pomocą moich małych pomocników, oczywiście — dodał, tu mając na myśli Remusa i Petera, bo Delilah miała spędzić dzień ze swoją siostrą.

Remus uniósł brwi z rozbawieniem na określenie mały, ale zostawił to bez komentarza.

— Przecież to nawet nie jest randka — roześmiała się Elise.

— Ja tam widzę to inaczej. — James wzruszył ramionami.

— Czy to dlatego, że nosisz okulary? — zapytał Remus z ironią.

James spojrzał na niego spod oka, udając urażonego.

— Zabawne, Remusie — powiedział, ale koniec końców i tak się uśmiechnął. Wrócił do rozmowy o tym, że chętnie zajmie się Maxem. — Mówię wam, same pozytywy. Wy się zajmiecie sobą, a my Maxem.

Syriusz cicho parsknął, zaś Elise cieszyła się, że aktualnie nikogo nie było na tym korytarzu, a James nie mówił tego na cały głos, bo ostatnie zdanie zabrzmiało dosyć niepokojąco. Nie potrzebowała, aby jakiś ciekawski wariat zaczął ich śledzić.

— No, skoro aż tak chcesz się pobawić w nianię, James, to możemy się tak umówić — powiedziała Elise, po czym przekazała mu Maxa. — Tylko go nie zgubcie, przywiązałam się do niego...

— Spokojna głowa, Elise, z nami będzie bezpieczny — zapewnił ją James. — Bawcie się dobrze na randce i w ogóle... — Obrócił dłoń z Maxem tak, aby nieśmiałek mógł popatrzeć na Elise i Syriusza. — No, Max, zrób pa-pa mamie i tacie...

Słowa Jamesa rozbawiły Elise, ale kiedy okularnik pokazał Maxowi, jak ma pomachać im na pożegnanie, nieśmiałek rzeczywiście to zrobił, lekko machając łapką. Teraz Elise roześmiała się z rozczuleniem.

— Paaa, Max — pożegnał go Syriusz, odpowiadając mu tym samym gestem. — Nie martw się, niebawem wrócimy i zabierzemy cię od tego wariata...

— Ten wariat wszystko słyszy — odparł James. — I zapewni Maxowi wyśmienitą zabawę. I wy też się dobrze bawcie.

Elise i Syriusz roześmieli się, po czym udali się na swoją randkę.

— A to ci heca. Zostałem okrzyknięty ojcem nieśmiałka — powiedział Syriusz z rozbawieniem.

— I jak się z tym czujesz? — zainteresowała się Elise.

— Jak dla mnie bomba. — Syriusz wzruszył ramionami. — Zawsze chciałem być ojcem nieśmiałka.

— Tak jak nieśmiałkiem, wozakiem, pingwinem i hipogryfem? — dodała Elise ironicznie.

— Właśnie tak, Eli — przytaknął Syriusz, biorąc ją za rękę.

Blondynka roześmiała się i lekko uścisnęła dłoń Blacka.

— No dobrze. Gdzie chciałbyś ze mną pójść?

— Eli, z tobą to i na koniec świata — zapewnił ją, na co Elise zareagowała śmiechem.

— Nie ma sprawy, kiedyś się tam udamy. Ale to pewnego dnia. Na dzisiaj proponowałabym Hogsmeade...

— No nie, nie poznaję cię, Eli. — Syriusz pokręcił głową. — Zawsze to ja byłem pierwszy do nielegalnego wychodzenia.

Elise uśmiechnęła się nieco figlarnie.

— Widzisz, za dużo czasu spędzam z tobą i mi się to udzieliło...

— Aż strach pomyśleć, co będzie za kilka ładnych lat — powiedział, po czym pocałował ją w policzek. — Ale póki co, chodźmy do Hogsmeade.

• • •

Długo nie mogłam skończyć tego rozdziału, bo stresowałam się egzaminem, ale w końcu mi się udało hehe

I ogólnie to dodałam takie... Coś z informacjami o moich postaciach, także ciekawych zapraszam do tego cosia o nazwie Kto jest kim?. Tam się dowiecie, kto kim jest 😂

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top