Rozdział 6. Jak poderwać nieśmiałkę?

W nocy Elise raz po raz budziły odgłosy kichania Maxa, który nieszczęśliwym trafem musiał się przeziębić. Nieśmiałek od razu został przykryty kołdrą przez swoją właścicielkę, dzięki czemu było mu cieplej.

Rano blondynka postanowiła zanieść go do Hagrida, mając nadzieję, że gajowy będzie mógł wyleczyć zwierzaka. Syriusz postanowił wybrać się tam razem z nią.

— Nie ma opcji, żebym nie odprowadził mojego braciaka na leczenie — stwierdził Syriusz z dumą.

Elise uśmiechnęła się, niosąc Maxa owiniętego jej ciepłym swetrem w kolorze granatowym.

— No nie sądziłam, że aż tak się polubisz z Maxem.

— Max to dobry kumpel — odpowiedział Syriusz. — Kiedyś pogadamy sobie jak facet z facetem o... Sposobach na poderwanie i dziewczyny, i nieśmiałki.

Elise parsknęła śmiechem, natomiast Max kichnął cicho w odpowiedzi na słowa Syriusza.

— Naprawdę nie spodziewałam się, że wiesz cokolwiek o podrywaniu nieśmiałek.

— Ja nie, ale Max na pewno coś wie.

Krukonka pokręciła głową z rozbawieniem. Syriusz potrafił ją rozbawić jak nikt inny.

— Jak na razie jesień nie wydaje się taka zła... Poza tym, że Max się przeziębił.

— To akurat była nasza wina. No dobra, głównie moja — odparł Syriusz, wzruszając ramionami — ale miejmy nadzieję, że przepowiednia Delilah się nie sprawdzi.

Elise wiedziała, że nie jest sama, bo miała przyjaciół i rodzinę, którzy ją wspierali, jednak nie zmieniało to faktu, że często zadawała sobie pytanie, za jakie występki zasłużyła sobie na ten strach związany z tym, co wywróżyła jej przyjaciółka. Może wróżbiarstwo postanowiło się na niej zemścić za to, że tak często na nim nie uważała, odpływając w świat pełen magicznych zwierząt? Już teraz wiedziała, że po SUMach nie będzie kontynuowała tego przedmiotu.

Doszedłszy przed chatkę Hagrida, zauważyli gajowego, który stał przed swoim domem, a wokół niego biegały niuchacze, poszukując czegoś wśród trawy. Najwyraźniej poszukiwały rozrzuconych tu i ówdzie świecidełek, co było dla nich niezłą rozrywką.

Elise i Syriusz przywitali się z Hagridem, który odpowiedział im wesoło.

— Niuchacze lubią te wszystkie świecące drobiazgi, wiecie — dodał i wskazał na czarne zwierzaki, które wręcz śmigały z nosami przy ziemi. — Przy okazji może bardziej wyćwiczą swój węch.

Syriusz uśmiechnął się i przykucnął, a jeden z niuchaczy przydreptał do niego, po czym zaczął obwąchiwać jego szatę, jakby wyczuł tam coś wartego uwagi.

— Co ty tam... — zaczął i parsknął śmiechem, kiedy odnalazł w kieszeni kilka sykli. — W porządku, już wiem, gdzie je zgubiłem.

Niuchacz podreptał z powrotem w poszukiwaniu świecidełek, a Syriusz podniósł się na nogi.

— Co was tu sprowadza? — chciał wiedzieć Hagrid. Elise od razu pokazała mu Maxa.

— Max się przeziębił — wyjaśniła. — Mogłabym prosić o pomoc w wyleczeniu go?

— Chętnie się nim zajmę, Elise — gajowy przyjął wciąż owiniętego w sweter nieśmiałka. — O nic się nie martw, wróci do ciebie zdrów i silny jak hipogryf.

Blondynka uśmiechnęła się z wdzięcznością i podziękowała Hagridowi, który jeszcze raz zapewnił ją, że Max szybko wydobrzeje. Nieśmiałek został u Hagrida razem z jej swetrem, by mógł mieć wrażenie, że jest z nim jego właścicielka.

Elise i Syriusz wrócili do Hogwartu, gdyż musieli stawić się na lekcjach. Choć żadnemu z nich raczej nie uśmiechało się siedzenie na lekcjach, to Syriusz uznał, że kiedyś on i Elise z nich uciekną. Dziewczyna tylko zareagowała na to śmiechem, pewna, że gdyby Remus to usłyszał, próbowałby wybić to przyjacielowi z głowy.

Odkąd Elise zaprzyjaźniła się z Huncwotami na trzecim roku oraz odkąd dowiedziała się o problemie nękającym Remusa, razem z Jamesem, Syriuszem i Peterem zdecydowali się zostać animagami, by chłopak nie musiał być wtedy sam. Podczas swojej podróży z ojcem Elise w tajemnicy uczyła się animagii. Trudno jej było wyjaśnić, po co jej notatki o przemianie w animaga, ale Philip jakimś spodobem uwierzył, że po prostu kiedyś będzie chciała zostać animagiem, bo to ułatwiałoby pracę magizoologa. Nie chciała okłamywać rodziców, ale czy miała inne wyjście? Miała tylko nadzieję, że pewnego dnia będzie mogła im wszystko opowiedzieć.

— Więc mówisz, że wsiąkiewka to taka jaszczurka, która potrafi się kurczyć? — upewniała się Delilah, kiedy Elise z przyjemnością objaśniała jej jeden z tematów na opiekę nad magicznymi stworzeniami.

— Tak, Lilah, właśnie to ci mówiłam przez ostatnie pół godziny — odpowiedziała cierpliwie blondynka.

Whitmore uśmiechnęła się.

— To całkiem ciekawe. Mogłabym polubić ten przedmiot...

— Masz też niezły dryg do wróżenia — zauważyła Elise. Pomimo świadomości, że jesień mogła jej nie sprzyjać, była już coraz spokojniejsza.

— O nie, na razie podziękuję za wróżbiarstwo — Delilah potrząsnęła głową. — Może poczekam do zimy...

Postanowienie Krukonki nie zostało jednak dotrzymane do danej pory roku, bo dwa dni później Delilah siedziała już z książką do wróżbiarstwa.

— Poddaję się, wróżby to jednak mój żywioł — westchnęła, kiedy Elise patrzyła na nią z rozbawieniem.

— Nietrudno to zauważyć, Lilah.

— Może kiedyś na wróżbiarstwie przepowiem jakieś nieszczęście Reaganowi...

Blondynka zmarszczyła brwi, zastanawiając się, czy dobrze myśli, o kim mówi jej przyjaciółka.

— To ten Puchon z naszego roku?

Delilah pokiwała głową, ale nie dodała nic więcej.

— Czasami się zastanawiam, skąd w tobie tyle nienawiści do niego.

— Lubię ludzi, ale tego wynaturzenia to nie znoszę — odparła, przewracając stronę w książce. — Uderzyłabym go najgrubszą książką, jaka jest w bibliotece, ale do książek to jednak mam szacunek...

Elise cicho parsknęła śmiechem, na co Delilah uśmiechnęła się i zamknęła książkę.

— Czemu go nie lubię? Cóż, jest kilka ważnych powodów — powiedziała i zaczęła machać nogami w przód i w tył, siedząc na łóżku. — Może zacznijmy od tego, że ta jego przesadna idealność zawsze mnie irytowała.

— Idealność, tak? — Elise nigdy nie słyszała, żeby ktoś nazwał Reagana idealnym, a już na pewno nie Delilah.

— Wiesz, jego rodzice go tak opisywali — brunetka machnęła ręką. — Zawsze chcieli, żebyśmy się polubili, ale — tu uśmiechnęła się złowieszczo — ktoś postanowił się zbuntować.

Elise ponownie zachichotała.

— Kto inny, jak nie Delilah Whitmore.

— We własnej osobie — Delilah parsknęła śmiechem. — W każdym razie, Reaganowie często powtarzali, jaki to Michael jest wrażliwy, lubiany, milutki, że wyrośnie na przystojnego chłopaka, bla, bla, bla... Zachowaniem pokazywał, że jest dokładnie tak, jak mówią...

— ... więc mała Delilah miała już tego dość — dokończyła Elise.

— Coś w tym stylu — brunetka pokiwała głową, stukając palcami w twardą okładkę książki. — A pomyśl, co taka mała Delilah pomyślała, kiedy dostała różę od tego kretyna.

— Różę? — Elise prawie zagwizdała. A przynajmniej zrobiłaby to, gdyby potrafiła. — Wiesz, podobno da się zmienić nienawiść w...

Delilah potrząsnęła przecząco głową, a jej czare włosy praktycznie wirowały wokół jej twarzy.

— Mayers, nie. Reagan zawsze był, jest i będzie irytujący dla mnie. Żadna różyczka tego nie zmieni.

— Nawet jeśli byłaby czerwona? — zapytała Elise, nawiązując do ulubionego koloru Delilah.

— Mayers, chyba nieśmiałek uderzył ci do głowy.

Elise zaśmiała się.

— Wiesz, mi mógł uderzyć nieśmiałek, a tobie... — nie zdążyła odpowiedzieć, bo oberwała poduszką, ponieważ Delilah już doskonale przeczuwała, co jej przyjaciółka zamierzała powiedzieć.

Blondynka uśmiechnęła się i odrzuciła poduszkę z powrotem do Delilah, na której twarzy również rozkwitł uśmiech, kiedy tylko poduszka opadła jej z twarzy na kolana.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top