Rozdział 54. Alegoria grzeczności
Syriusz zapukał do drzwi domu, w którym mieszkała jego kuzynka Andromeda i jej mąż, Ted Tonks. Były już wakacje, więc Black wreszcie mógł odwiedzić ich wraz z Elise, którą chciał przedstawić swojej kuzynce.
Drzwi otworzyła im dosyć urodziwa kobieta. Była wysoka, miała ciemnobrązowe włosy i jasną cerę, a Syriusz widział w niej jakieś podobieństwo do jej starszej siostry, Bellatrix. Andromeda miała jednak znacznie łagodniejsze rysy twarzy oraz cieplejsze spojrzenie.
— Syriusz! — zawołała u wejścia i przytuliła swojego kuzyna. — Czekaliśmy na was.
Syriusz roześmiał się. Andromeda była jedną z niewielu osób wywodzących się z Blacków, które się go nie wyrzekły. Zresztą była na podobnej pozycji - ona również została wydziedziczona, ale nie za ucieczkę z domu, a ślub z mugolakiem. Dla ich rodziny była to przeogromna hańba, której nie mogli tolerować.
Inną taką osobą był dla Syriusza jego wujek Alphard, będący bratem jego matki, Walburgi. Chłopak pamiętał go jako niezwykle serdecznego człowieka, choć nieco osamotnionego, bo nie miał żony ani dzieci. Syriusz był niepocieszony, kiedy w połowie czerwca dowiedział się o śmierci swojego wujka. Był też zaskoczony, kiedy okazało się, że Alphard Black pozostawił wielki majątek swojemu wydziedziczonemu siostrzeńcowi. Syriusz podejrzewał, że za ten czyn imię wujka też zostało wypalone z rodzinnego drzewa genealogicznego.
— Też się cieszę, że cię widzę, Dromedo — powiedział z radością, wciąż pozostając w uścisku kuzynki. — Chciałem ci kogoś przedstawić. To jest Elise, moja dziewczyna — przedstawił ją, kiedy już uwolnił się z uścisku kuzynki.
Andromeda spojrzała na blondynkę i posłała jej ciepły uśmiech. Zaraz potem uścisnęła jej dłoń w powitalnym geście.
— Miło mi cię poznać, Elise — oznajmiła Andromeda. Zaprosiła Elise i Syriusza do domu, gdzie kontynuowała rozmowę z nimi. — Mam nadzieję, że Syriusz jest grzeczny i nie sprawia kłopotów? — zwróciła się do Krukonki.
— Andromeda! — Syriusz udał oburzonego. — Oczerniasz mnie w oczach mojej dziewczyny!
— Coś ty, na to już za późno — ucięła Andromeda ze śmiechem. — A zresztą troszczę się o moją bratową.
— Syriusz jest na swój sposób grzeczny, jak to on — zapewniła ją Elise, poklepując swojego chłopaka po ramieniu. — Chociaż nie powiem, pomysły ma kompletnie nieodpowiedzialne...
— Och, tak, to musiało mu zostać jeszcze z dzieciństwa — roześmiała się Andromeda. — Uwierzysz, że kiedyś...
— A gdzie się podziewa mój ulubiony szwagier? — zapytał Syriusz, chcąc za wszelką cenę nie dopuścić do tego, by Elise dostąpiła zaszczytu usłyszenia czegoś o jego dziecinnych niewypałach.
— Zabrakło cukru i musiał wybrać się do sklepu — odpowiedziała Andromeda. — Zabrał ze sobą Dorę, ale powinni zaraz być z powrotem. Może zrobić wam herbaty lub kawy? — zaproponowała. — Chwilowo co prawda nie dysponuję cukrem, ale to się zaraz zmieni.
Elise i Syriusz przystali na jej propozycję. Z pomocą magii woda w czajniku zagotowała się błyskawicznie, więc w czasie oczekiwania na powrót Teda i Nimfadory miała czas na zaparzenie się i przestygnięcie.
Dom Tonksów był czymś zupełnie odmiennym od domu, w którym wychował się Syriusz. Na Grimmauld Place królowała atmosfera ideologii czystej krwi, pozbawiona rodzinnego ciepła i miłości. U Tonksów było zupełnie inaczej - wnętrze domu urządzone było ciepło i przytulnie, a leżące gdzieniegdzie szpargały domowników oraz rodzinne zdjęcia na ścianach nadawały temu miejscu rodzinnej atmosfery.
— Wujek Syriusz! — zawołała Nimfadora, kiedy po powrocie ze spaceru do sklepu zobaczyła swojego wujka czekającego w salonie.
Syriusz uśmiechnął się, po czym rozpostarł ramiona. Roześmiana czterolatka wbiegła prosto w jego ramiona, pozwalając się przytulić.
— Cześć, Dora — powiedział do niej z uśmiechem.
Nimfadora jeszcze przez chwilę została w uścisku Syriusza. Elise ze zdumieniem zauważyła, że włosy małej zaczęły zmieniać kolor z brązu na róż. Najwyraźniej była metamorfomagiem.
W międzyczasie Syriusz przywitał się jeszcze z Tedem i przedstawił mu Elise. Słysząc obce imię, Nimfadora zainteresowała się nową osobą. Puściła Syriusza i spojrzała na Elise.
— To jest Elise, Doro — przypomniał jej Syriusz. — Możesz ją nawet ciocią nazywać, Elise na pewno nie będzie miała nic przeciwko.
Blondynka zapewniła Nimfadorę, że nie ma nic przeciwko temu i uśmiechnęła się do niej. Nimfadora była naprawdę rezolutnym dzieckiem, bo też się uśmiechnęła, a nawet wyciągnęła ramiona do Elise, chcąc i ją przytulić. To bardzo rozczuliło blondynkę.
— Aż trudno uwierzyć, że zaraz idziecie na ostatni rok w Hogwarcie — westchnęła Andromeda. — Dopiero co Syriusz zbuntował się i trafił do Gryffindoru, a teraz...
— A teraz jest dumnym Gryfonem — stwierdził Syriusz, z dumą wypinając pierś do przodu. — I ma w planie walczyć ze Śmierciożercami.
Andromeda przekrzywiła głowę i uśmiechnęła się. Wyglądała tak, jakby była dumna ze swojego kuzyna. Nie zdążyła jednak tego powiedzieć, bo przeszkodziła jej w tym Nimfadora, która zsunęła się z jej kolan i podreptała w kierunku Syriusza i Elise. Blondynka uśmiechnęła się, po czym posadziła córkę Tonksów na swoich kolanach. Zadowolona Nimfadora zaczęła bawić się włosami Elise, które teraz sięgały jej nieco za ramię.
Andromeda pokręciła głową z rozbawieniem.
— Obawiam się, że Dora nieprędko was puści. Już upodobała sobie Elise.
Syriusz roześmiał się, patrząc na swoją dziewczynę oraz na Nimfadorę.
— Widzisz, Eli? Nie dość, że kochają cię zwierzęta, to dzieci również.
Nimfadorę zdecydowanie zaciekawiła kwestia zwierząt.
— Zwierzęta? — spytała, patrząc to na Syriusza, to na Elise z dociekliwością.
— Taak, Dora, ciocia Elise lubi opiekować się zwierzątkami — wyjaśnił Syriusz. — Wie o nich wybitnie dużo, a zwierzaki po prostu ją kochają...
— Myślałaś kiedyś nad byciem magizoologiem? — Andromeda zwróciła się do Elise.
Blondynka pokiwała głową.
— Zawsze moim marzeniem było zostać magizoologiem i badać zwierzęta jak mój tata. Na razie tylko uczę się o nich coraz więcej i zarażam Syriusza zamiłowaniem do nich — zaśmiała się.
Zaskoczona Andromeda przeniosła wzrok z Elise na Syriusza.
— Nie może być. Syriusz, podmienili cię?
— Bardzo śmieszne — odparł urażony Syriusz. — Zwierzęta są wybitnie ciekawe. Na przykład nieśmiałki, to są dopiero urocze stworzenia. Elise ma nieśmiałka, wiecie, jaki jest oddany? Gdybym był zwierzakiem, na pewno byłbym nieśmiałkiem.
— Ostatnio mówiłeś, że byłbyś wozakiem — zauważyła Elise. — A jeszcze wcześniej, że hipogryfem, pingwinem, było też coś o feniksie...
— A i tak jesteś psem — skwitowała Andromeda, która doskonale wiedziała o tym, że Syriusz jest animagiem. — Chyba coś poszło nie tak...
— Wiecie, to dla zmyłki — odparł Syriusz. — Gdyby kiedyś szukali mnie aurorzy, mówcie, że zawsze chciałem być pingwinem. Wtedy będą mnie szukali na Antarktydzie, a tymczasem ja będę spokojnie ukryty pod postacią psa...
— Może lepiej nie planuj ukrywania się przed aurorami, Syriuszu — roześmiał się Ted. — Jeszcze wykraczesz i rzeczywiście będą cię szukali na tej Antarktydzie...
— Mnie? Przecież ja jestem alegorią grzeczności, za co mieliby mnie poszukiwać? — zapytał ironicznie Syriusz.
— Polemizowałabym z tą alegorią grzeczności — odparła Andromeda z rozbawieniem.
Elise roześmiała się pod nosem.
— Ja również...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top