Rozdział 39. Obserwator

Dzień przed wyjazdem na święta Delilah przybyła z powrotem do dormitorium w zdecydowanie podłym nastroju. Nie umknęło to uwadze Elise, która od razu chciała się upewnić, czy na pewno wszystko w porządku. Widziała, że na pewno nie.

- Lilah, co się stało? - zapytała, siadając obok Delilah, która w tym momencie leżała na plecach na łóżku.

Brunetka podniosła się do siadu. Raczej rzadko widywana była w smutku. Teraz jednak właśnie to wyrażała jej twarz i Elise serce się łamało, kiedy patrzyła na swoją przyjaciółkę. Delilah zawsze podchodziła optymistycznie do życia i często się uśmiechała, teraz jednak tego uśmiechu gdzieś zabrakło.

- Po drodze chyba z dziesięć osób pytało mnie, czy wszystko w porządku - wymamrotała. - Ale tylko tobie mogę to powiedzieć.

- W takim razie mów.

Delilah potarła palcem powiekę, patrząc na granatową kołdrę okrywającą jej łóżko. W tym momencie ich współlokatorek nie było w dormitorium, jednak Delilah i tak mówiła przyciszonym głosem.

- Ja... No cóż, wydedukowałam trochę. Wiem, że w tym miesiącu podczas jednej nocy nie było cię w dormitorium. Wcześniej też kilka razy tak było, ale znajdowałaś na to jakieś wytłumaczenie...

Elise już wiedziała, do czego zmierza Delilah. I napawało ją to przerażeniem.

Delilah poznała sekret Remusa.

- Ostatnio gadałam z takim jednym i jakimś sposobem temat zszedł na wilkołaki. Nie podobało mi się to, że mówił, że wszystkie wilkołaki bez wyjątku powinny być izolowane, przecież pomimo tego, co je spotkało, mogą być wspaniałymi ludźmi... I... I wtedy doszłam do wniosku, że przecież kiedy w tym miesiącu cię nie było, księżyc był w pełni. A wilkołaki przechodzą przemiany podczas pełni.

- Lilah...

- Daj mi dokończyć, Elise - poprosiła brunetka. - Przypomniałam sobie, że co miesiąc cała wasza piątka jest jakaś ledwo żywa. Wiesz, to trochę... Daje do myślenia. No i doszłam do wniosku, że te wszystkie blizny, jakie ma Remus, też musiały skądś się wziąć. I... Okazuje się, że miałam rację.

Elise spojrzała na Delilah. Domyślała się, jaki to musiał być dla niej szok. W dodatku sytuacja wyglądała tak, jakby nikt jej nie ufał.

- Lilah, przepraszam, że cię okłamywałam...

- Rozumiem, że obiecałaś dyskrecję - zapewniła ją Delilah. - Rozumiem też, dlaczego Remus to przede mną ukrywał, to była jego decyzja... Ja na jego miejscu pewnie zrobiłabym to samo, ale... Ale dalej czuję się tak, jakby mi nie ufał.

Definitywnie te święta miały być dosyć trudne dla Delilah i Remusa. Elise zauważyła to następnego dnia podczas powrotu do domu. Choć oboje przebywali w tym samym przedziale, to nie rozmawiali za dużo. Jedynie słuchali tego, o czym mówili ich przyjaciele. James, Syriusz, Peter i Elise byli nieco przerażeni tą sytuacją. Remus i Delilah zawsze wydawali się nieźle dogadywać, teraz jednak najwyraźniej trudno im było odnaleźć się w sytuacji, w której się znaleźli.

Elise wiedziała, że Delilah zwyczajnie czuła się dotknięta faktem, że Remus nie był w stanie jej zaufać. Nie wiedziała, czy zrobiła coś nie tak, czy naprawdę była tak niewarta zaufania.

W końcu Delilah podniosła się z miejsca i cicho przeprosiła, po czym ruszyła w kierunku wyjścia z przedziału. Pozostali patrzyli na nią ze zmartwieniem. Ledwo drzwi się za nią zamknęły, Elise poderwała się z miejsca, by pójść za swoją przyjaciółką.

Delilah nie zdążyła odejść daleko. Elise najszybciej jak tylko pozwalał jej na to jadący pociąg, zbliżyła się do niej i położyła jej dłoń na ramieniu. Brunetka natychmiast spojrzała na swoją przyjaciółkę, po czym niewiele myśląc, przytuliła się do niej.

- Dziwnie się czułam, siedząc obok niego i nie wiedząc, co właściwie powinnam powiedzieć - powiedziała cicho Delilah.

Elise powoli pogłaskała przyjaciółkę po plecach, mając nadzieję jakoś ją pocieszyć. Podejrzewała, że Remus ma podobny problem.

- Wszystko się ułoży, Lilah - zapewniła ją. - Po prostu... Może po prostu ty i Remus potrzebujecie chwili przerwy, by pozbierać myśli?

Brunetka cicho przytaknęła. Miała wielką nadzieję, że jej przyjaciółka ma rację, co było bardzo możliwe.

Nie musiały długo stać tak na korytarzu, bo w pewnym momencie ze drzwi jednego z przedziałów otworzyły się i wyjrzała z niego Lily Evans. Popatrzyła na swoje znajome z lekkim zmartwieniem.

- Wszystko w porządku? Może... Chcecie do nas dołączyć?

Elise nie miała pojęcia, czy Lily domyśliła się, że coś zaszło pomiędzy nimi a chłopcami. Najprawdopodobniej tak, bo zazwyczaj Elise i Delilah spędzały podróż w przedziale razem z nimi, a nie na korytarzu. Postanowiły skorzystać z zaproszenia.

Elise znała dwie dziewczyny, które były w przedziale z Lily. Były to Dorcas Meadowes oraz Marlena McKinnon. Krukonka mogłaby je nazwać raczej tylko swoimi koleżankami lub znajomymi z roku.

Lily, Dorcas i Marlena nie dopytywały o szczegóły, które ich nie dotyczyły. Zamiast tego wciągnęły Elise i Delilah w rozmowę praktycznie o wszystkim - chłopakach z roku, modzie, wojnie i strachu z nią związanym... W ich towarzystwie Krukonki spędziły sporą część drogi, bo dopiero przed Londynem wróciły do przedziału, który wcześniej opuściły.

- Ta sytuacja jest naprawdę... Nie za ciekawa - przyznał Syriusz, kiedy Remus i Delilah się z nimi pożegnali i odeszli, pożegnawszy się też ze sobą nawzajem. Widać było, że było to dosyć chłodne pożegnanie, co nie odpowiadało żadnemu z nich, jednak w obecnej sytuacji tylko to udało im się osiągnąć.

Elise westchnęła ciężko.

- Też tak uważam. Delilah... Jest trochę rozbita.

- To samo możemy powiedzieć o Remusie - przytaknął Peter. - Myślicie, że to się poprawi?

- Byłoby inaczej, gdyby Remus jednak się przemógł i jej o tym powiedział - powiedział cicho James. - Chociaż z drugiej strony miał swoje powody... Ale hej, znamy już Delilah tyle czasu, wiemy, że nie zrobiłaby czegoś tak okropnego!

- Myślę, że jeszcze wszystko się między nimi ułoży - powiedziała Elise. - Nawet jestem tego pewna.

- Trzeba być dobrej myśli - przytaknął Syriusz, po czym przygarnął Elise do siebie i pocałował ją w policzek. James i Peter pożegnali się z Elise i stwierdzili, że przejdą się jeszcze po peronie, bo Potter koniecznie chciał życzyć Lily wesołych świąt. Elise zaśmiała się, widząc, jak dwójka Gryfonów konspiracyjnie zostawia ją sam na sam z Syriuszem.

Syriusz złapał ją za ramiona i pocałował w usta na pożegnanie.

- No to życzę wesołych świąt, Eli - powiedział i uśmiechnął się, odsunąwszy swoją twarz od jej. - Swoją drogą byłoby jeszcze romantyczniej, gdybyśmy mieli jemiołę...

- Och, myślę, że i bez jemioły jest wystarczająco romantycznie - zaśmiała się, po czym wyjęła z kieszeni Maxa. - A z Maxem się nie pożegnasz?

- Nie ma opcji, żebym nie pożegnał się z moim liściastym bratem - odparł Black, po czym wyciągnął dłoń, a kiedy Max siedział już na niej siedział, wyciągnął drugą w charakterze piątki, którą oczywiście otrzymał. - Widzimy się po świętach, brachu.

Zaraz potem Max wylądował w kieszeni Elise, a Syriusz przytulił blondynkę do siebie i znów ją pocałował, tym razem odrobinę dłużej niż wcześniej. Dopiero wtedy rozdzielili się z bólem serca, nie mając bladego pojęcia, że przez ten czas byli obserwowani przez tatę Elise.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top