2. Pozory
BUM!
Obudził ich odgłos laski, bębniącej w ciężkie, drewniane drzwi. – Jeszcze śpicie, chłopcy? Już ranek.
Harry jęknął, obracając się na plecy i naciągając koc na głowę. Poczuł, że jego mięśnie zesztywniały po nocy spędzonej na podłodze.
- Chłopcy?
Harry jęknął jeszcze głośniej i oznajmił w stronę łóżka, na którym leżał Snape – Boże, ma mocny głos, jak na kogoś w jej wieku.
- Słyszałam! Myślisz, że ile ja mam lat?
- Nie odpowiadaj – rzekł szybko Severus, siadając na łóżku wykończony. Nie spał dużo tej nocy. Przez większość czasu zmuszony był słuchać łagodnego oddechu chłopaka, śpiącego niecałe trzy stopy od jego głowy. Podniósł rękę do włosów, przeczesując je palcami i zawołał ochrypłym głosem – Zaraz zejdziemy, ciociu.
- Bzdury. Powinniście już wstać. Wchodzę.
Severusa ogarnęła panika, kiedy zobaczył bałagan, zrobiony na podłodze przez Harry'ego, który powinien spać w jego łóżku. Klamka zaczynała się uginać.
Sięgnął w dół, ściągając poduszkę i koc z Harry'ego i odrzucając je z widoku na drugą stronę łóżka.
Harry wyciągnął się z jękiem na podłodze, kiedy drzwi cicho zaskrzypiały. Najpierw zobaczyli laskę, potem Klara weszła do środka.
Nie wyglądała na zaskoczoną tym, co widzi. Spojrzała ponad okularami na Harry'ego. – Dziwne. Co on robi na podłodze, Severusie?
- Harry? On... lubi... lubi robić poranną rozgrzewkę.
- Tak... właśnie. – Harry okręcił się niezgrabnie, położył na podłodze z ugiętymi nogami i zaczął wykonywać serię brzuszków.
Pożyczona koszula Harry'ego podwinęła się podczas ćwiczeń i Severus nie mógł oderwać wzroku od kilku odsłoniętych cali płaskiego, opalonego brzucha.
Severus przybrał lekko pogardliwy wyraz twarzy. – Teraz widzisz, że już wstaliśmy. Możesz poczekać na nas na dole, jeśli nie masz nic przeciwko.
Klara zignorowała ewidentny rozkaz swojego bratanka, obracając powoli głowę i przyglądając się wystrojowi pokoju. – Boże, Harry chyba jeszcze nie zdołał wnieść swojego stylu do tego domu. Nie widzę tu żadnej jego rzeczy. Jeśli się nie mylę, to ta koszula też nie jest jego. A wszystko w twoich ulubionych kolorach, zielonym i czarnym. Nawet jego oczy. Chyba to właśnie zwróciło w nim twoją uwagę. Jesteś szczęściarzem, Severusie.
Severus spojrzał z zaskoczeniem na Harry'ego. Nigdy nie zauważył, jakiego koloru są jego oczy. Teraz musiał przyznać, że jego ciotka miała rację. Żywy, szmaragdowozielony kolor był jego ulubionym. Zawsze myślał, że Harry odziedziczył orzechowe oczy po Jamesie. Teraz te oczy mrugnęły powątpiewająco i Severus zorientował się, że gapi się na chłopaka.
Odchrząknął lekko. – Tak, to był szczęśliwy zbieg okoliczności.
- No dalej, nie warto spędzać całego dnia w łóżku. Jestem gotowa na śniadanie.
- Zaraz zejdziemy – odpowiedział Severus, próbując powstrzymać uśmiech.
- Pff. – Spojrzała na nich dwuznacznie. – Założę się.
Kiedy wyszła, Harry zwrócił się do Severusa – Powiedziała to, jakby nam nie wierzyła. Myślała, że co mamy zamiar robić tu cały dzień? Co moglibyśmy... och. – Umysł Harry'ego niezwłocznie podsunął mu kilka obrazów tego, co mogliby robić w sypialni, gdyby byli zaręczeni.
- Potter! – Severus pstryknął palcami przed jego twarzą.
- Co?
- Spytałem, czy chcesz pierwszy skorzystać z łazienki.
- Przepraszam, myślałem o czymś innym. – Severus zrobił powątpiewającą minę i Harry powiedział na swoją obronę – Myślę od czasu do czasu.
- Oczywiście – odparł Severus z tą samą miną. – Oczywiście, że myślisz.
- Po prostu idź do łazienki, Snape. Daję słowo, że nie będę próbował wtargnąć do środka, żeby rzucić okiem na to seksowne ciało, które ukrywasz pod szlafrokiem.
Harry wspominał wczoraj, że zna Severusa, a za tym kryła się także umiejętność wykorzystywania jego słabych punktów. Severus wiedział, że jest inteligentny, sprytny oraz, że zna się na eliksirach i czarnej magii, ale kiedy przychodziło do jego wyglądu, nadal był nieśmiałym, lekceważonym, przeraźliwie chudym nastolatkiem z dużym, haczykowatym nosem, bladą, ziemistą cerą i tłustymi włosami. Harry nie czuł się źle wykorzystując jego słabość, ponieważ oglądanie wściekłości i zdenerwowania Severusa przez jego zwykłą maskę było tego warte.
Severus wszedł do małej łazienki, biorąc wściekle do ręki szczoteczkę do zębów i pustą szklankę. Podniósł ją i wpatrzył się w nią intensywnie.
Siedząc na rogu łóżka i czekając na swoją kolej, Harry obserwował kątem oka jak szklanka, trzymana przez Severusa na wysokości oczu, zaczyna napełniać się wodą od dna po same brzegi.
- Jak to zrobiłeś?
- Co?
- Wodę – wyjaśnił rozpaczliwie Harry, wstając i udając się do łazienki. Włożył palce do szklanki, czując, że woda jest prawdziwa, mokra i zimna.
Severus spojrzał na niego chłodno i zabrał szklankę. – Miałem zamiar to wypić.
- Powiedz mi, jak to zrobiłeś – oświadczył niecierpliwie Harry. Severus miał wrażenie, że zaraz skrzyżuje ramiona i zacznie tupać nogą jak jakiś nieznośny dzieciak. Nie zrobił jednak tego.
- Po prostu transmutowałem.
- Szklanka była pusta. Transmutacja polega na zamianie jednej rzeczy w drugą. Wyczarowałeś ją z powietrza.
- Sam sobie odpowiedziałeś na pytanie. Powiedziałeś, że zmieniłem powietrze w wodę, co według ciebie jest transmutacją. – Severus uśmiechnął się łaskawie do Harry'ego.
Harry nagle zapragnął, żeby nasz bohater był trochę mniej inteligentny.
- Dlaczego nas tego nie uczono?
- To za trudne dla uczniów.
Harry prychnął. – Mogłem walczyć na wojnie, ale nie mogłem uczyć się zaawansowanej magii?
- Hmm, to byłaby wyłącznie moja wina, że nie przygotowaliśmy cię jak należy, kiedy okazałoby się, że Czarny Pan może być pokonany przez wylanie szklanki wody na głowę.
- Co jeszcze można przetransmutować z powietrza?
- Woda jest najłatwiejsza, ponieważ tlen i wodór już znajdują się w atmosferze. Zaklęcie po prostu je łączy. Ale po wielu ćwiczeniach... i z naturalnym talentem można transmutować wszystko, składające się z rzeczy, które naturalnie występują w powietrzu.
Harry wylał ciecz ze szklanki do zlewu i podał ją z powrotem Severusowi. – Zrób to jeszcze raz.
Severus przewrócił oczami, ale zgodził się, napełniając szklankę na nowo. Harry wziął ją i ponownie wylał wodę. – Pokaż mi, jak to się robi.
- Nie mamy na to czasu, Harry...
- Pokaż mi.
Wzdychając, Severus nakrył dłonią ręce Harry'ego na szklance i podniósł ją do góry. Powiedział mu, jakiego zaklęcia użyć i wytłumaczył, jak magia przepływa przez powietrze i tworzy wodę. Powoli, po kilku minutach, naczynie zaczęło napełniać się przezroczystą cieczą. Severus obserwował ponad brzegiem szklanki, jak Harry marszczy nos. Młody mężczyzna wyglądał na bardzo zdeterminowanego. – Pachnie. Woda nie ma zapachu.
Severus także poczuł lekko metaliczny, ostry zapach. – Nie sądzę, żeby to była czysta woda, raczej kwas azotowy. Już mówiłem, że to bardzo trudna sztuka.
Harry pokiwał głową. W powietrzu dało się wyczuć zapach azotu.
Severus podniósł drugą dłoń i nakrył nią ręce Harry'ego, skupiając i nakierowując jego magię. Harry poczuł mrowienie rozchodzące się od jego palców pod dłońmi Severusa przez całe ciało. Zobaczył, jak usta Snape'a wymawiają słowa zaklęcia i zaczął go naśladować. Przez chwilę czuł dokładnie każdy dotyk powietrza na swojej skórze i gorąca, przechodzącego przez małą przestrzeń dzieląca go od drugiego mężczyzny. Zaklęcie pękło, kiedy woda zaczęła wylewać się przez brzegi szklanki na ich ręce.
Severus odstawił naczynie i rzucił zaklęcie osuszające. – Następnym razem mogę cię nauczyć czegoś więcej.
Harry kiwnął głową, nadal czując pulsowanie magii Severusa w powietrzu. – Było naprawdę... gorąco – powiedział przez przypadek na głos.
Severus zmarszczył brwi. – Jeśli mojej ciotki nie ma w pobliżu, możesz regulować temperaturę pokoju za pomocą magii, używając Tempura... Albo możesz zwiększyć ogień. Chociaż muszę powiedzieć, że nie zauważyłem, żeby było za gorąco i chyba wolę, kiedy mój pokój jest chłodny... Dlaczego się tak uśmiechasz?
Wychodzi na to, że nasz bohater wcale nie jest taki inteligentny.
Bum!
Harry podskoczył w miejscu.
- To chyba znów moja ciotka – wymruczał Severus. Był pewien, że nikt nie może zrobić tyle hałasu jedną, chudą laską.
- Jesteście gotowi? Nie słyszę, żebyście coś robili!
Harry i Severus skrzywili się jednocześnie i zaczęli przygotowywać do rozpoczęcia dnia.
Jeśli wiedzieliby, co ma teraz nastąpić,
zakopaliby się w koce i nie wychodzili z pokoju przez resztę dnia.
Severus obszedł stół kuchenny, obdarzając ciotkę przepisowym pocałunkiem w policzek i usiadł na krześle przyniesionym z salonu. Pomimo tego, że mieli jeszcze dwa nieuszkodzone kuchenne krzesła, a naprawa pozostałych dwóch zajęłaby przy pomocy magii tylko kilka sekund, trudno byłoby wytłumaczyć Klarze kiedy i jak to zrobili.
Severus rozłożył serwetkę na kolanach. – Mam nadzieję, że czujesz się dziś dobrze, madame.
- Tak dobrze, jak może czuć się każda pięćdziesięciodziewięcioletnia kobieta.
- Jakie to szczęście – skomentował Severus beztrosko. – Nie wspominając o tym, że oboje wiemy, że masz prawie sześćdziesiąt dziewięć lat.
- Jesteś bezczelny, mój chłopcze.
- Dzień dobry - rzucił Harry, wchodząc do kuchni. Miał na sobie inne ubrania niż poprzedniej nocy, miedzianą koszulkę i wytarte dżinsy. Severus zauważył, że musiał przetransmutować swoje rzeczy.
- Dzień dobry, Harry. – Klara zwróciła na niego swój jastrzębi wzrok. – Masz jakieś plany na dzisiaj?
Harry osunął się na puste krzesło i zerknął na Severusa. – Hmm, myślę, że żadnych.
- Znakomicie. Nie sądzicie, że ktoś powinien w końcu udekorować ten dom na Święta?
- Nie pozwolę, żeby świąteczne dekoracje zaśmiecały mi mieszkanie – przerwał Severus.
- To także dom Harry'ego, Severusie, może on chce dekoracji. Harry?
- Zgadzasz się ze mną, prawda, Harry?
Harry dyplomatycznie uniknął odpowiedzi na pytanie, wpychając babeczkę do ust, kiedy oboje Snape'ów patrzyło na niego uporczywie.
- Mój Boże – stwierdziła łagodnie Klara.
Severus wzruszył ramionami, patrząc na Harry'ego, który żuł to co, jak przypuszczał Snape, było połową babeczki. – Przynajmniej jest cicho – skomentował. – Jest mniej irytujący, kiedy się nie odzywa.
Harry przeżuwał przez moment, zanim w końcu przełknął. – Nie jestem irytujący.
Severus spojrzał na niego z podniesioną brwią.
- Cóż, przynajmniej nie ostatnio.
Brew podniosła się jeszcze wyżej.
- Nie dzisiaj? – wymamrotał Harry.
Druga brew dołączyła do pierwszej, kiedy Severus cicho obserwował Harry'ego.
- W porządku, nie odkąd zaczęliśmy jeść śniadanie!
- Racja – zgodził się Severus. Ze zwinnością uniknął stopy Harry'ego. Niekiedy chłopak był tak bardzo przewidywalny...
... w przeciwieństwie do jego ciotki. – Więc jak długo mam czekać, zanim pojawi się tu jakieś dziecko?
Harry zakrztusił się, wypluwając sok pomarańczowy na kolana i na stół. Snape zauważył, że sięga po różdżkę, żeby naprawić bałagan i patrząc przeszywająco, szybko rzucił w jego stronę serwetkę. Harry wziął ją, mrucząc coś o niedogodnościach związanych z nieużywaniem magii.
- Och, kochaneczku – Klara nie wyglądała, jakby naprawdę było jej przykro. – Nie chciałam cię tak zaskoczyć. Miałam na myśli, że adopcja albo poszukiwanie matki zastępczej nie jest teraz rzadkością. Chcesz dzieci, prawda, Harry?
- Dzieci? – powtórzył tępo Harry.
- Tak – powiedziała niecierpliwie Klara. – Chcecie, prawda? W całym moim życiu żałowałam tego, że nie miałam dzieci. Zawsze bałam się, że Severus może popełnić ten sam błąd. Nawet nie wyobrażasz sobie, jaka byłam szczęśliwa, kiedy dowiedziałam się, że Severus w końcu ustatkuje się i założy rodzinę. Zawsze myślałam, że mój beznadziejny brat wyplenił z niego ten pomysł.
- Ciociu Klaro – odparł złowieszczo Severus, wykręcając serwetkę pod stołem. – Dość tego. Jestem pewien, że są ciekawsze tematy do rozmowy.
- Oczywiście, Severusie. Przepraszam.
Harry nie mógł w to uwierzyć, ale kobieta wyglądała na skruszoną. Tylko przez chwilę. – Nie odpowiedziałeś na moje pytanie, Harry.
- Umm... – przerwał niezręcznie. – Lubię dzieci. Chciałbym wychować je z właściwą osobą.
Myśli Severusa zatrzymały się na stwierdzeniu z właściwą osobą. Natychmiast pomyślał o tej rudej dziewczynie, z którą był związany Harry. Pobiorą się? Będzie chciał, żeby urodziła jego dzieci? Myśli kotłowały się w jego głowie. Harry, uwięziony na całkowitym odludziu, w miejscu takim jak Nora. Harry z dziką bandą rudego, krzyczącego i wchodzącego mu na głowę potomstwa. Na samą myśl robiło mu się niedobrze. Harry zasługiwał na wiele więcej, niż to.
Klara przytaknęła, nieświadoma chwilowego wzburzenia ze strony bratanka. – Dobrze. Jak dużo?
- Czego? – zdumiał się Harry. Mógł przysiąc, że serce utkwiło mu w gardle.
- Dzieci, Harry. Jak dużo dzieci chciałbyś mieć? – Klara obróciła się do Severusa i ściszyła głos – Bardzo lubię twojego Harry'ego, Severusie, ale chyba mógłby trochę szybciej myśleć, prawda?
Harry zarumienił się, słysząc jej słowa – Umm, myślę, że dwójka wystarczy. Dziewczynka i chłopiec.
- Hmm, dwójka. – Klara schyliła się po babeczkę. Kiedy usiadła z powrotem na krześle, powiedziała łagodnie – Myślałam o czwórce.
- Czwórce? – sapnął Harry, zapominając, że cała ta sytuacja jest fikcją. Wyobraził sobie dom pełen małych Snape'ów w jednakowych czarnych szatach i z tymi samymi drwiącymi uśmieszkami. To był raczej zniechęcający obrazek... jednak nie do końca obrzydliwy. Ta nagła myśl wprawiła go w konsternację.
Klara skinęła krótko. – Czwórka, na początek. Żeby być szczerą, dziwię się, że jeszcze o tym nie rozmawialiście. To jest rzecz, która powinna być omówiona przed ślubem. W razie, gdyby jeden z was chciał dwójki dzieci, a drugi z całego serca pragnął czwórki.
- Jedyną osobą w tym towarzystwie, która chce dzieci, jesteś ty – Severus podniósł głos. – I jeśli nie wychodzisz za mąż za żadnego z nas, ta rozmowa jest
całkowicie bezsensowna.
- Pff. Jeśli nazwiesz jakieś Klarą, jestem pewna, że będzie najmądrzejsza ze wszystkich.
Puk, puk, puk.
Wszyscy troje ucichli na moment, starając się coś usłyszeć.
Puk, Puk, Puk!
- Czy w oknie jest ptak?
- Nie! – odpowiedzieli szybko Harry i Severus, dochodząc do wniosku, że musi to być jedna z sów pocztowych.
- O czym wy mówicie, przecież widzę go w oknie, to na pewno ptak. Myślę, że sowa. Chyba nie sądzisz, że jest chora, Severusie? Wygląda, jakby chciała przebić się przez okno.
Obracając się lekko w krześle, Harry zobaczył swoją wielką, białą sowę, która czekała niecierpliwie na wpuszczenie do środka. Potrząsnął głową, próbując jej przekazać, że ma poczekać z dala od pola widzenia.
- Jestem pewien, że to nie jest ptak – powiedział szybko Harry.
- Dlaczego miałby to robić? – zaznaczył Severus w tym samym czasie.
- Czy wy jesteście ślepi? Przecież jest za oknem.
- Ach, tym oknem – stwierdził Harry.
Kliknęło i roleta opadła na dół, jakby cały mechanizm nagle się zepsuł.
- Cóż – powiedział spokojnie Severus. – Jestem pewien, że sobie poszła.
Puk, puk, puk.
Harry skrzywił się, wiedząc, że zasłonięcie okna nie rozwiąże problemu. Hedwiga nie podda się tak łatwo.
- Umm, chyba będzie lepiej, gdy pójdę i sprawdzę – zaproponował Harry, szybko wstając od stołu.
- Usiądź – rozkazała Klara. – Ten ptak może ci coś zrobić, jeśli coś jest z nim nie tak.
Harry usiadł niechętnie.
- Severusie, idź sprawdzić, co jest z tym biednym ptakiem.
- Ale przed chwilą powiedziałaś...
- Pff. Umiesz o siebie zadbać.
- Harry też – wycedził Severus.
PUK, PUK, PUK.
- Dlaczego nie pójdziemy obaj? – zaproponował Harry widząc mordercze spojrzenie Severusa.
- Dobrze, ale pośpieszcie się, zanim coś sobie zrobi.
- Och, niech niebiosa chronią tego cholernego ptaka... – warknął Severus, wstając z krzesła i wychodząc z kuchni.
Od razu dało się usłyszeć piskliwe skrzeczenie, ciche przekleństwa i pełne zarzutu huczenie.
Harry starał się ukryć grymas, kiedy podążał za gospodarzem. Był już całkowicie pewien, że Hedwiga i Severus nie zostaną przyjaciółmi. Mieli zbyt podobne usposobienie.
Kiedy sowa śnieżna zauważyła Harry'ego, wzniosła się w powietrze i wylądowała na jego ramieniu. Obróciła głowę, żeby spojrzeć na Severusa, a Harry odwiązał list przywiązany do jej nogi. Jeden od Ginny, drugi od Rona i Hermiony. Pokazał je Severusowi i wyjaśnił – Wczoraj wieczorem wysłałem Ronowi list. Napisałem, że będę w Norze trochę później i nie przyjadę na Boże Narodzenie. – Harry pogłaskał delikatnie zmierzwione pióra Hedwigi. – Jest tu jakieś
miejsce, gdzie może zostać?
- Tam. - Severus wskazał na małe, okrągłe okno na boku domu, wychodzące na poddasze.
Harry przytaknął, obiecując zdenerwowanej sowie całą garść karmy, jeśli będzie cicho przez kolejne kilka dni. Zahuczała niewzruszenie i odleciała. Harry wepchnął listy do kieszeni i podążył za Severusem do kuchni.
- Więc co się stało?
- Odleciała – odparł Severus matowym głosem i mruknął do Harry'ego – Głupie ptaszysko.
- Co? – zaskrzeczała Klara. – Mów głośniej!
Severus tylko podniósł brew. Klara lubiła udawać głuchą, kiedy wychodziło to na jej korzyść. I wyglądało na to, że jest tak zawsze, kiedy tylko rozmowa nie dotyczy jej samej.
- Powiedziałem – wytłumaczył Severus, przygważdżając Klarę swoim spojrzeniem – że Harry wygląda dziś niezwykle pociągająco.
Obdarzyła Harry'ego krytycznym spojrzeniem. – Nieprawdaż? Ciągle zastanawiam się, jakim sposobem skończył z tobą.
Harry wydał zduszony odgłos. Zupełnie inną rzeczą było, kiedy on sam obrażał Severusa, ale ta kobieta robiła to tak bezmyślnie...
- Chyba powinnaś się powstrzymać, jeśli chcesz pozostać pod moim dachem – zasugerował łagodnie Severus.
- Mówię to, co myślę – Klara broniła się spokojnie. – To przywilej ludzi w moim wieku. Będziesz wdzięczny za taką samą wolność, kiedy będziesz starszy.
- Myślę, że mogę się nią cieszyć już teraz – odparł Severus. – I będę jeszcze przez jakiś czas.
- Pff. Teraz już wiem. To pewnie dlatego tak długo byłeś sam.
- Sądzę, że Severus jest przystojny – wypalił Harry.
Oboje spojrzeli na niego dziwnie.
- Cóż, ja, powiedziałeś... i... więc ja też... to wszystko.
Klara zwróciła się do Severusa – Zrozumiałeś coś z tego?
- Myślę – zaczął Severus z osobliwym uśmieszkiem – że próbuje obronić mój honor po tym, jak rozgniotłaś mnie jak robaka.
- Dziwne.
- Tak szczerze mówiąc, to nie wie, że potrafisz rzucać czułe zniewagi na prawo i lewo.
Klara parsknęła śmiechem, kiedy z ust zmieszanego Severusa wydobył się niski chichot.
Harry obrzucił ich spojrzeniem i skrzyżował ramiona na piersi. – Chciałem zrobić dla ciebie coś miłego. Jeśli nie potrafisz zdobyć się na wdzięczność, spróbuj być trochę mniej niewdzięczny.
Klara zaśmiała się. – Severusie, mój drogi, myślę, że twój chłopak zaczyna się dąsać.
- Mmm, zawsze to robi, kiedy coś nie idzie po jego myśli.
- Nie dąs... – prychnął Harry, ale natychmiast urwał, a kąciki jego ust wykrzywiły się w uśmiechu. Nie musi się denerwować, żeby zajść Severusowi za skórę.
Pochylił się ponad stołem, przygryzając lekko wydętą dolną wargę i patrząc na Severusa zamglonym wzrokiem. – Mam nadzieję, że nasze dzieci nie odziedziczą tego okropnego zwyczaju, kochanie. – Uśmiechnął się szeroko, widząc rumieniec oblewający policzki Severusa. – Pozwólcie, że teraz pójdę na strych i zobaczę, czy nie ma tam jakiś świątecznych dekoracji. Pomyślałem sobie, że Klara ma rację. Potrzebujemy bardzo dużo dekoracji.
Jeśli dalej będzie się tak zachowywał, Severus nie był pewien, czy Harry w ogóle dożyje Świąt.
Później Severus wspiął się schodami na górę i znalazł Harry'ego, czytającego listy. Naokoło niego leżały zielone girlandy z czerwonymi, błyszczącymi bombkami.
- Widzę, że znalazłeś dekoracje.
- Mhm. – Harry wskazał głową na żerdź, stojącą w rogu. – Hedwiga przyniosła mi gałęzie i okrągłe kamienie z dworu. Przetransmutowałem je. Teraz potrzebujemy tylko drzewka.
- Harry! Severusie! – zawołała z dołu Klara. – Przynieście wszystko tutaj. Pośpieszcie się!
Severus westchnął. – Zaraz!
- Mam nadzieję, że nie pozwolisz, żeby cię rozpraszała. To ważne, jeśli chcemy dalej ciągnąć tą małą farsę – skomentował szorstko Severus, widząc nieobecny wzrok Harry'ego, który pocierał bezczynnie ręką list. Severus mógł zobaczyć imię wykaligrafowane na pergaminie.
Harry spojrzał ze zmarszczonymi brwiami na wejście do strychu, zastanawiając się, jak Klara mogła go rozpraszać. Przecież cała ta farsa kręciła się wokół niej. – Nie rozprasza mnie.
Powinniśmy tutaj dodać, że dalej nasi bohaterowie nie mówili o tej samej osobie. W ogóle.
Severus parsknął lekko. – Oczywiście, że nie. To pewnie dlatego wyglądasz, jakby twoje myśli były gdzie indziej.
- Cóż, chyba zaczynam ją lubić – odpowiedział Harry z łagodnym uśmiechem. To była prawda. Im więcej czasu spędzał z Klarą, tym bardziej doceniał jej złośliwe uwagi i cięty język. Uśmiechnął się na taki dobór przymiotników. To była jej broń. W tej kobiecie nie było nic łagodnego i delikatnego.
Severus zauważył czuły uśmiech na twarzy Harry'ego i poczuł, jak coś zimnego wpada mu do żołądka.
- Szczerze – zażartował Harry, chcąc rozluźnić atmosferę – pomyślałem, że miło byłoby mieć ją w rodzinie... nawet przez małżeństwo.
Severus ukrył gryms. Więc Harry poważnie myśli o ślubie. Jego wnętrzności ścisnęły się nieprzyjemnie.
Severus już dawno tego nie czuł.
Był zazdrosny.
Ale żeby być zazdrosnym o bachora Weasleyów, który jest od niego dwadzieścia dwa lata młodszy? To po prostu niemożliwe.
- Po prostu... nie rób niczego głupiego.
Harry zmrużył oczy. – Na przykład?
- Nie angażuj się zbyt szybko. Poza tym masz raczej mało doświadczenia w tych sprawach. Wcześniej ciągle byłeś zajęty innymi rzeczami.
- Sądzisz, że jestem za szybki? Łatwo się angażuję? – Harry spojrzał na niego zmieszany. Nigdy nie miał do czynienia z kobietą taką jak Klara. Ze wszystkich ludzi których znał, jedynie Dumbledore'a i jego wścibstwo mógł z nią porównać. W tym był bardzo podobny do ciotki Snape'a, chociaż ci dwoje w ogóle się nie znali. Boże, miał nadzieję, że nie wywiera swoją poufałością presji na Klarze.
- Cóż, nie mam pojęcia, co się pomiędzy wami dzieje – warknął Severus.
- Przecież widzisz. – Harry szturchnął go ramieniem.
Severus przypomniał sobie, co już wie o tak nagłośnionym związku. Tak naprawdę nie miał żadnych dowodów na to, że Harry działa pochopnie. Co więcej, Severus nie widział nigdy osobiście, żeby robił z panną Weasley coś więcej niż trzymanie się za ręce, stykanie ramionami czy odtańczenie oczekiwanego przez wszystkich tańca na ważnej uroczystości. W żadnym czarodziejskim szmatławcu nie widział zdjęcia, ukazującego ich w jednoznacznej sytuacji (nie żeby szukał), chociaż historie ich związku oraz plotki o zaręczynach i rozstaniach ukazywały się dość często, niekiedy nawet w jednym wydaniu. W końcu przyznał – Nie zauważyłem niczego niestosownego.
- To dobrze. Chciałbym, żeby mnie lubiła. Cudownie jest przebywać z osobą, która nie patrzy na mnie, jak na Chłopca, Który Przeżył.
On nie patrzył na Harry'ego, jak na Chłopca, Który Przeżył.
- Jestem pewien, że potrafi dojrzeć dużo więcej.
Klara, jako mugolka, nigdy nie słyszała o jego wyczynach, więc Harry nalegał – Oczywiście, że nie patrzy na mnie, jak na Chłopca, Który Przeżył.
- Mam taką nadzieję.
- Ja też!
Severus zastanowił się, czy Harry ma taki dziwny głos przez to, że chciałby być teraz z panną Weasley zamiast chować się przed jego ciotką na strychu, czytając listy. Wskazał na kartkę w ręce Harry'ego i odparł szorstko – Zaniosę Klarze dekoracje. Ty powinieneś zostać i napisać jej jakąś wiadomość.
- Sądzisz, że powinienem napisać jej list? – zapytał zakłopotany Harry. Przecież Klara była trzydzieści stóp od niego, wliczając schody.
- W dobrym guście jest poinformowanie jej o twoich uczuciach.
- Naprawdę? To znaczy, myślę, że mógłbym. Uh... Co powinno się znaleźć w takim liście?
Severus przewrócił oczami. – Jesteś dorosły, Potter. Nawet ty nie potrzebujesz nikogo, kto musiałby cię trzymać za rączkę.
Harry spojrzał na niego zimno. – Nigdy przedtem nie pisałem takiego listu. Nie uczą tego w Hogwarcie.
Severus westchnął głęboko. – Piszesz zwykłe rzeczy. Coś nudnego o swoim życiu, kilka uprzejmości. Tylko nie rozpisuj się, wszystko ma być ścisłe, ale nie za bardzo chłodne. Opowiedz jej o swoich uczuciach.
- Nadal wydaje mi się, że pisanie listu jest dziwne...
- Dlaczego?
- Wiesz, prędzej czy później i tak jej to powiem.
- Jak sobie chcesz. Ale sądzę, że ucieszyłaby się, gdybyś do niej napisał.
- Jeśli tak myślisz...
Severus kiwnął głową, wkładając trochę dekoracji do pudła i kierując się w stronę schodów. – Zostawię to tobie.
***
Harry pił herbatę, patrząc, jak Severus próbuje powiesić dekoracje tak jak chciała Klara. Próbował, dopóki Klara nie stwierdziła, że po przesunięciu jednego elementu, trzeba przemieścić wszystkie inne. Robili to już przez całe popołudnie i Harry wiedział, że cierpliwość Severusa już dawno się wyczerpała.
Jeśli nie byłaby to jego ciotka, Harry był pewien, że osoba odpowiedzialna za dręczenie Snape'a już dawno dostałaby jakąś klątwą. Harry czuł, że kobieta była bezpieczna, dopóki nie wspomni o...
- Ta girlanda...
Harry skrzywił się, widząc jak żyła na skroni Severusa zaczyna niebezpiecznie pulsować. Mężczyzna obrócił się do swojej ciotki i wysyczał – Już pięć razy przewieszałem tą girlandę i to bez...
Magii.
- Bez czego, Severusie?
- Bez niczyjej pomocy – odparł, patrząc w stronę Harry'ego.
Harry uśmiechnął się. – Pomagam twojej ciotce.
- Jedyne co robisz, to siedzenie na dupie i picie herbaty.
- Severusie! Język.
- Słyszałem gorsze słowa wychodzące z twoich ust w ciągu ostatnich dziesięciu minut, ciociu.
- Więc na co czekasz? – spytała Klara, stukając laską w podłogę.
- Na zbawienie – odpowiedział Severus pod nosem.
- Co? Mów głośniej!
Harry znakomicie usłyszał Severusa i starał się powstrzymać od śmiechu, zakrywając usta i udając kaszel.
- Severusie, no dalej – zachęciła Klara, machając laską w kierunku jego kolan. – Ta girlanda nie powiesi się za pomocą magii.
Harry zakrztusił się, zniżając się lekko w siedzeniu.
Severus zmierzył go obojętnym wzrokiem i zaraz potem spojrzał z niepokojem, kiedy twarz Harry'ego zaczynała robić się czerwona z braku tlenu.
- Coś utkwiło mu w gardle? – Klara starała się przekrzyczeć kaszel.
- Mam nadzieję, że nie, przecież nie miał niczego w ustach, kiedy zaczął się krztusić.
- Poklep go po plecach! – zasugerowała Klara. – Mocno!
Harry zaczął się jeszcze bardziej krztusić, więc wstał szybko i pobiegł do kuchni.
- No na co czekasz? Idź i zobacz, czy już mu lepiej – rozkazała Klara. – I nie zapomnij go poklepać!
Więc Severus udał się za Harrym do kuchni. Walnięcie go w plecy na pewno poprawi mu humor.
Kiedy tylko drzwi zamknęły się za nim, rzucił na pomieszczenie zaklęcie wyciszające i spojrzał na Harry'ego. – Weź się w garść, Potter.
Teraz Harry zaczął śmiać się naprawdę, trzymając się za boki. Severus parsknął i po prostu patrzył na niego, czekając, aż się uspokoi.
Minutę później śmiech ucichł do chichotu, aż w końcu całkowicie ustał. Harry spojrzał ponuro na Severusa. – Wiesz, jaki jest twój problem?
- Oczywiście, że wiem. Stoi tuż przede mną – odpowiedział Severus, patrząc mu prosto w oczy.
- Problem w tym – ciągnął Harry, nie zważając na ukrytą obelgę – że nie umiesz się śmiać.
- Ha! Kim jesteś, żeby decydować czy umiem, czy nie? Może po prostu nie widzę powodu, żeby śmiać się w twojej obecności.
- Nie – odparł pewnie Harry. – Nie jesteś do tego przyzwyczajony.
- I jak do tego doszedłeś?
- Zawsze wyglądasz na trochę zszokowanego, kiedy się śmiejesz. Jakbyś w ogóle nie myślał, że możesz być szczęśliwy.
- Ja... – Wcale nie. Severus nie odpowiedział, przechodząc obok Harry'ego i wychodząc z kuchni.
Przez resztę wieczoru nie mógł pozbyć się zapachu mydła Harry'ego. A może było to uczucie ich ramion stykających się przez chwilę ze sobą?
A może nie było to ani mydło, ani ramiona.
Może to był po prostu on.
Późniejszym wieczorem Klara nalegała, żeby usiedli razem przed kominkiem i małą choinką i pograli w karty. Nieszkodliwa, rodzinna gra, którą wyobrażał sobie Harry, okazała się okrutną konkurencją bez żadnych skrupułów.
Harry przegrał kilka pierwszych rozdań, a Severus nie wahał się wytknąć mu wszystkich dziwnych reguł, o których wcześniej nawet nie słyszał. Jednak Snape nie był wytwornym zwycięzcą. Mimo, że jego stosik stale rósł, nadal uśmiechał się wrednie i rzucał graczom nieufne spojrzenia.
Harry szybko zauważył, że gra opiera się na niepisanych regułach. Dosłownie nie ma reguł, dopóki ktoś tego nie zauważy.
- Oszukujesz! – krzyknął krótko Severus, kiedy Harry położył karty po swoim dziesiątym zwycięstwie. – Nie mogę uwierzyć, że oskubałeś moją ciotkę z pieniędzy...
- Wcale nie! – Prawdę powiedziawszy, to Harry oszukiwał. Upewnił się przy pomocy magii, że Severus przegra. Klarze i tak źle szło, więc Harry był domyślnym zwycięzcą. Na swoją obronę miał to, że nie był jedyny, który oszukiwał. Zauważył, jak Klara przykryła kartę albo ciągnęła z dołu talii. Raz poczuł też, jak Severus pomaga sobie przy pomocy magii, wcześniej nawet, niż on sam. – Jak możesz w ogóle sądzić, że mógłbym oszukiwać tą słodką, starą kobietę?
- Słodką? – prychnął Severus.
- STARĄ?! – zaskrzeczała Klara.
- Cóż, słodka nie w dosłownym znaczeniu... – Harry zaczął się tłumaczyć, kiedy usłyszał zdumiony głos Severusa. Potem odwrócił się do Klary. – Wiem, że nie jesteś stara, miałem na myśli, że... jesteś ważniejsza, ponieważ jesteś...
- Stara? – podsunął Severus.
- Przestań, Harry. – Stuknęła go laską w goleń. – Zaczynasz się plątać.
- Tak, chyba powinienem iść już do łóżka...
- Dobry chłopiec – przytaknęła z aprobatą.
Harry uśmiechnął się, wstając z kanapy – Zobaczymy się rano. Dobranoc, Klaro. – Potem odwrócił się do Severusa z szeroko otwartymi oczami. – A my zobaczymy się, cóż, kiedy wrócisz do łóżka.
Severus pokiwał krótko głową, prawie na niego nie patrząc – Niedługo przyjdę.
Oboje słuchali w ciszy, jak odgłosy stóp Harry'ego oddalają się, aż usłyszeli delikatne trzaśnięcie drzwi sypialni. Niestety cisza nie może trwać wiecznie i po chwili Klara spojrzała krytycznie na Severusa swoimi bursztynowymi oczyma. – Nie jesteś zbyt czuły dla tego młodego mężczyzny.
Severus obdarzył Klarę zimnym spojrzeniem.
- W ciągu tych dwóch dni nie widziałam nawet, jak trzymasz go za rękę. Jakiemu związkowi to sprzyja?
- Obaj nie lubimy afiszować się z naszymi uczuciami. To nie odzwierciedla naszego związku.
- Nie zabolałoby, gdybyś okazał mu trochę uczuć. Jestem pewna, że Harry by to docenił. Jesteś zbyt trudny do rozszyfrowania z samych słów.
- Harry doskonale wie, co do niego czuję – odpowiedział szczerze. Harry wie przecież o wszystkich animozjach między nimi. – Nie muszę mu tego pokazywać przed kimś innym.
- Nie mówię, że chciałabym was zobaczyć w jednoznacznej pozycji na kuchennym stole, Severusie. Po prostu klepnij go w pośladek od czasu do czasu.
Severus wzdrygnął się na te słowa, a jego zęby były zaciśnięte tak mocno, że bał się, że zetrą się na proch.
- Jeśli jesteś w stanie to zrobić, jestem pewna, że możesz także potrzymać go za rękę.
- Dość tego – Severus uciął dyskusję. – Nie chcę nigdy więcej o tym słyszeć.
- Więc dobrze, już nie powiem ani słowa na ten temat – odparła Klara, trzymając sztywno ręce na kolanach.
Severus spojrzał na nią nieufnie. – W ogóle?
- Dopóki...
- Dopóki co? – spytał podejrzliwie przez zaciśnięte zęby.
- Nie wiem – odpowiedziała Klara w podobnym tonie.
- Ostrzegam cię, bardzo mocno, żebyś nie wtykała nosa w mój prywatny związek z Harrym. – W głosie Severusa zabrzmiała czysta groźba, ale nie było jej widać w jego oczach.
- To szantaż? – spytała wyniośle Klara, podnosząc jedną siwą brew.
Wargi Severusa wykrzywiły się w uśmieszku. – Jakże bym śmiał szantażować moją ukochaną, słodką ciotkę.
- Oczywiście, że byś śmiał. – Spojrzała na niego przebiegle. – Inaczej nie byłbyś moim bratankiem.
Za kilka dni będzie całkowicie wiadome,
jak śmiały może być Severus.
Kiedy Klara była gotowa by pójść spać, zauważyła zwinięty kawałek papieru, leżący na środku łóżka. Sięgnęła po swoje okulary i z ciekawością rozłożyła liścik.
Droga Klaro,
Cieszę się, że mogę spędzać z tobą czas i poznawać cię. Mam nadzieję, że podoba ci się ta wizyta.
Wierzę, że jesteś pełną werwy, obeznaną ze wszystkim osobą. Podoba mi się to, że mogę spędzić z tobą te kilka dni i razem obchodzić Święta.
Twój,
Harry
Co za osobliwy chłopiec, pomyślała Klara, odkładając notkę. Kto pisze listy do swoich chwilowych współlokatorów, z którymi dzieli ich kilkadziesiąt stóp?
Potem uśmiechnęła się – osobliwość była dobra, pomoże mu utrzymać Severusa na nogach. Nigdy nie widziała dwójki ludzi tak mocno do siebie pasujących. Szkoda, że żaden z nich nie potrafił tego zauważyć.
Jeszcze.
Kiedy mężczyzna wszedł do sypialni i zamknął za sobą drzwi, zobaczył, że Harry siedzi na jego łóżku. Miał na sobie tą samą koszulę, którą pożyczył zeszłej nocy, a jego ubrania leżały równo złożone. – Nie wiedziałem, czy powinienem tu zostać, czy iść od razu na strych... – zaczął Harry i wzruszył lekko ramionami.
Severus pokiwał głową, biorąc koszulę nocną i udając się do łazienki. – Chyba lepiej, jeśli zostaniesz. Może być tak samo, jak dzisiejszym rankiem. Nie wiemy, kiedy moja ciotka wejdzie do pokoju i jest też szansa, że usłyszy cię, wchodzącego po schodach. – Drzwi zamknęły się za nim, a po chwili znów otworzyły.
Severus skierował się w stronę łóżka i usiadł na nim. – Może mógłbyś transmutować sobie leżankę?
- Dlaczego nie wspomniałeś o tym, zanim spędziłem noc na podłodze?
Severus parsknął i naciągnął na siebie kołdrę. – Nie pomyślałem o tym wczoraj. Ale jeśli ty nie potrafiłeś pomyśleć o tak prostej rzeczy, zasłużyłeś na noc na podłodze. – Mrucząc, wziął do ręki koce, pod którymi spał Harry i zamienił je w płaską, ale wygodną leżankę.
- Nawet, kiedy jestem twoim gościem?
- Nawet wtedy. Nox.
Światło zgasło i obaj panowie umościli się w swoich łóżkach. Przez kilka minut było cicho.
- Potter?
- Tak?
- Jutro mam zamiar poklepać cię trochę po tyłku. Tak dla twojej wiadomości.
- Co?
- Przed moją ciotką.
- Co?!
- Dobranoc.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top