7. Jemioła
Harry był tak wściekły, że nie czuł nawet mroźnego powietrza. Idąc ulicą, kopał śnieg przy krawężniku, nie przejmując się, że jego spodnie i buty są już całe przemoczone. Wiedział, że powinien po prostu aportować się z miasteczka do Nory. Jednak nie miał teraz ochoty przebywać w zatłoczonym domu i świętować razem z Weasleyami. Może powinien pójść do swojego mieszkania, zwinąć się pod miękkimi kocami na łóżku i poczekać, aż Święta się skończą. Westchnął.
Nie obchodziło go, gdzie pójdzie, ale przecież nie może chodzić tak w nieskończoność. Już drugi raz okrążał domy blisko ulicy Severusa. Ich mieszkańcy patrzyli na niego przez okna z ciekawością. Chyba rzadko ktoś obcy przyjeżdżał do miasteczka.
- Harry! Harry Potterze! Zatrzymaj się natychmiast!
Harry obrócił się w miejscu i zobaczył Klarę, która szła szybko w jego kierunku. W ręku trzymała laskę, a jej długi płaszcz i szalik wyglądały, jakby były założone w pośpiechu.
- Klaro? Co ty tu robisz? – krzyknął Harry, biegnąc w jej stronę. – Jest strasznie zimno! Wracaj do domu.
- Właśnie miałam taki zamiar – odparła Klara. – Ty oczywiście pójdziesz ze mną.
Harry westchnął i potrząsnął głową. – Przykro mi, ale nie wrócę tam.
- Oczywiście, że wrócisz – powiedziała do niego, jak do małego dziecka. – Są Święta.
Harry skrzywił się. – Przykro mi, ale nie będzie mnie tu na Święta.
- A gdzie indziej możesz być? – Klara stuknęła laską w ziemię, rozsypując śnieg na ich butach.
- Weasleyowie zaprosili mnie do siebie. Zgodziłem się na długo, zanim przyjechałaś do Severusa – odparł Harry, omijając niektóre fakty.
- Więc chciałeś zostawić go samego w Boże Narodzenie? – spytała Klara, próbując wywołać w nim wyrzuty sumienia.
- Cóż... – Harry przerwał i westchnął z rezygnacją. – Tak.
- Severus powiedział mi o wszystkim.
Mimo tego, że ciotka Snape'a wytrąciła go całkowicie z równowagi, spytał – O wszystkim?
- Nie sądzę, żeby to było wszystko, ale wiem, że nie jesteś jego narzeczonym.
- Czułem się strasznie, okłamując cię – przyznał Harry.
- I powinieneś się tak czuć – powiedziała Klara. – Ale co się stało, to się nie odstanie. Teraz powinieneś o tym zapomnieć i wrócić do domu, żeby wytłumaczyć sobie wszystko z Severusem.
Harry potrząsnął stanowczo głową. – Naprawdę mi przykro, Klaro, ale ja i Severus... To, co jest pomiędzy nami jest bardziej skomplikowane, niż zdołałaś zauważyć. Tu potrzeba cudu, żeby wszystko sobie wyjaśnić. Każdy krok, który robimy w stronę naszego związku, to naraz trzy kroki w tył.
- Jak można nie wierzyć w cud, kiedy są Święta? – odparła Klara wyzywająco. – Wiem, że mój bratanek coś do ciebie czuje.
- Cóż, zawsze czuliśmy coś do siebie. Tylko najczęściej nie były to żadne romantyczne uczucia.
- Więc teraz chcesz uciec? – spytała pogardliwie.
- Spróbuj zrozumieć, Klaro.
- Rozumiem, że nie będziesz się starać uwieść mojego bratanka.
Teraz naprawdę mu dopiekła. – Klaro!
- Nie klaruj mi teraz! Czujesz coś do niego czy nie?
- Nieraz to, czego bardzo byś nie chciała – odciął się Harry. Klara spojrzała na niego niecierpliwie i dokończył niechętnie – Ale teraz... chyba pasuje do tego wszystkiego.
- I zaciskasz palce, kiedy cię całuje?
- Nie mam pojęcia – warknął Harry, ale w duchu stwierdził, że Severus wywiera jakiś wpływ na jego ciało.
- Nigdy się nie całowaliście? – spytała podejrzliwie Klara. W końcu widziała kilka razy jak odskakują od siebie, kiedy wchodziła do pokoju. Ale kiedy mocniej się zastanowiła, przypomniała sobie, że ich usta nie były wtedy ze sobą złączone.
- Nie mam zamiaru prowadzić tej rozmowy na środku ulicy, a w szczególności nie z ciotką Severusa – Harry z uporem zmienił temat. – Powinnaś wrócić na Spinner's End, a ja do własnego domu.
- Jeśli musisz – Klara westchnęła ciężko. Harry zdziwił się, że tak szybko się poddała.
Odwrócił się, żeby odejść, ale nie mógł ruszyć się z miejsca. Cichy głosik w jego głowie domagał się powrotu do Klary i porozmawiania z Severusem. Zagrać w otwarte karty. Są Święta dodał denerwujący głosik. Słyszałeś, co mówiła. To czas cudów.
Jednak Harry nie miał okazji zmienić zdania. Zrobił to za niego cienki kawałek lodu.
- Aaaa!
Harry momentalnie odwrócił się w miejscu, kiedy usłyszał wysoki krzyk.
Serce podskoczyło mu do gardła, kiedy zobaczył Klarę, leżącą na ziemi. Na pobliskiej kupce śniegu leżała jej laska. – Klaro! – Harry podbiegł do niej. – Wszystko w porządku? Coś ci się stało?
Klara jęknęła cicho. – Moja kostka! Nie zauważyłam i źle postawiłam nogę.
Harry delikatnie obejrzał obie nogi. Kiedy dotknął lewej kostki, usłyszał, jak Klara syknęła z bólu. – Och...
- Nie sądzę, żeby była złamana. – Harry ściągnął swój płaszcz i zarzucił go Klarze na ramiona, żeby ją ogrzać. Spojrzał na nią przez chwilę z nadzieją. – To tylko dwa budynki. Nie sądzę, żebyś mogła wrócić do domu o własnych siłach?
- Obawiam się, że nie, Harry. Strasznie boli. – Kaszlnęła kilka razu, żeby umocnić go w tym przekonaniu.
- Mogę cię zanieść do domu – powiedział po chwili wahania. Kiedy wróci, będzie musiał zobaczyć się z Severusem i nie był pewien, czy jest na to gotowy.
- Nie – nalegała dramatycznie Klara. – Nie rób sobie kłopotu. Po prostu mnie tu zostaw, jestem pewna, że będę mogła doczłapać do domu, kiedy ból trochę przejdzie. W końcu mam swoją laskę.
Harry pochylił się i uniósł jej wiotkie ciało do góry, uważając, żeby nie uszkodzić kostki. – Nie bądź śmieszna. Przecież nie zostawię cię na środku drogi.
O to Klara mogła się założyć.
Kiedy Severus usłyszał głosy, dochodzące z kuchni, zbiegł po schodach na dół, przeskakując po dwa stopnie naraz. Zatrzymał się przed drzwiami, poprawiając ubranie i przygładzając włosy. Nie chciał, żeby Harry podejrzewał go o zniecierpliwienie. Otworzył drzwi.
Harry stał dokładnie przed nim.
Tak się ucieszył, kiedy go zobaczył, że zmarszczył brwi. Zmarszczki na jego czole pogłębiły się, kiedy zobaczył swoją ciotkę, siedzącą na stole w kompletnym nieładzie.
- Co się stało? – spytał ostro.
- Uspokój się, Severusie. Po prostu przewróciłam się na lodzie – machnęła lekceważąco ręką. – Harry przyniósł mnie do domu.
Severus podszedł do niej i przyjrzał się dokładnie. – Nic ci nie jest? – Odwrócił się szybko do Harry'ego i spytał – Nic jej nie jest?
Harry spojrzał na Klarę. – Nic ci nie jest?
Klara odwróciła się do Severusa i odpowiedziała pytaniem na pytanie – A tobie?
- Co to za pytanie?
- Wygląda na to, że całkiem trafne – powiedziała poważnie Klara. – Wyglądasz, jakbyś miał za chwilę wybuchnąć.
- Nie jestem jakimś dzieckiem, żeby dostać napadu szału – powiedział przez zaciśnięte zęby, imitując wściekłego nastolatka. – Co się stało?
- Potknęłam się na oblodzonej drodze. Skręciłam kostkę i Harry był tak uprzejmy, że zaniósł mnie do domu.
Severus spojrzał na nią podejrzliwie. – Naprawdę?
- Tak.
Ciotka i jej bratanek patrzyli na siebie wyzywająco.
- Może powinniśmy wezwać lekarza? – przerwał Harry. – Mogę znaleźć kogoś, kto przyszedłby tu.
Severus podniósł brew, patrząc na ciotkę. – Chcesz, żeby lekarz zobaczył twoją kostkę, Klaro?
Klara ściągnęła usta. – To całkiem dobry pomysł, Harry.
Severus czekał na jakieś ale.
- Ale jest Wigilia i wszyscy są w domach ze swoimi rodzinami.
Severus odparł sucho – Jestem pewien, że jakiś szpital jest otwarty, nawet w Święta.
- Nie chcę robić kłopotu, Severusie. Mógłbyś zanieść mnie do mojego pokoju? Muszę odpocząć...
- Z chęcią, ciociu, ale mówiłaś, że nie chcesz robić kłopotu.
- Na Mer... Boga, Severusie. Zanieś swoją ciotkę na górę. Mogę coś dla ciebie zrobić, Klaro?
- Teraz nie, ale może później.
- Tego mogę być pewien – mruknął Severus, podnosząc Klarę i niosąc ją w kierunku schodów.
***
Severus powstrzymał się przed upuszczeniem ciotki na łóżko. – Potknęłaś się, tak?
- Tak.
- I to nie był po prostu twój plan, żeby sprowadzić Harry'ego z powrotem?
- Nie! Jak możesz mnie o to podejrzewać, Severusie?
Prychnął. – W porządku. Ty odpoczywaj, a ja postaram się znaleźć jakiś zimny kompres na twoją kostkę.
- Czekaj! Musimy porozmawiać o Harrym.
- Myślałem, że tu nie chodzi o niego.
- Nie, przecież nie chciałam potknąć się umyślnie. Jednak tak się stało, a Harry jest tu z powrotem. Powinniśmy z tego skorzystać. Teraz masz szansę, żeby się z nim pogodzić. Przecież kłóciliście się od tygodni.
- Byłaś tutaj tylko przez kilka dni – przypomniał Severus.
- Czułam się, jakby to była wieczność.
Severus nie mógł się nie zgodzić.
- Będziesz zadowolony, kiedy ci powiem, że już obmyśliłam plan.
Severus na pewno nie był zadowolony. Czuł się bardzo niepewnie. Ciotka patrzyła na niego przerażająco.
- Nie możemy teraz rozmawiać, musisz odpocząć.
- A co mam niby robić w łóżku? Zostań i dotrzymaj mi towarzystwa, Severusie. Jeśli nie chcesz rozmawiać o Harrym, zawsze możesz mi poczytać.
Severus przesunął się do drzwi.
- Myślę, że Wiktoria zwisa teraz z krawędzi jakiegoś budynku.
- Ostatnio to był klif.
- Już doszła do siebie i pobiegła do innej krawędzi. Widocznie lubi z czegoś zwisać, dziwna dziewczyna.
- Fascynujące. Teraz musisz odpocząć. – Podszedł do drzwi, czując się niezwykle wolnym.
- Severusie! Severusie Snape, wróć tu natychmiast!
Snape zignorował ją i wyszedł z pokoju.
Jeśli ucieczka przed chorą, przykutą do łóżka starszą kobietą jest aktem tchórzostwa...
Cóż, niech sobie będzie.
Niestety na jego drodze stanął pewien czarnowłosy demon.
- Ciągle tu jesteś – odparł sucho Severus, robiąc krok w tył.
- Na to wygląda.
- Mam wszystko pod kontrolą. Możesz już wrócić tam, dokąd szedłeś.
- Lepiej zostanę i upewnię się, że z Klarą będzie wszystko w porządku.
- Zaopiekuję się nią.
- Zostaję – nalegał Harry.
- Nie jesteś tu już mile widziany – odparł zrzędliwie Severus.
- Wyjdźcie z tego pokoju! Wasze krzyki przyprawiają mnie o okropny ból głowy. Chcę filiżankę gorącej herbaty.
- Uderzyłaś głową o lód? – Severus spojrzał na nich z dezaprobatą. – Potter o tym nie wspominał.
- Nie, skręciłam kostkę. Moja głowa nawet nie dotknęła lodu. Ale każdy może ci powiedzieć, że ból przemieszcza się w górę ciała.
Harry spojrzał ponad ramieniem Severusa na Klarę. – Mam ci przynieść coś przeciwbólowego?
- Idź z Severusem i zróbcie mi herbaty. I nie zachowujcie się już jak dzieci – nakazała Klara. – Dla siebie też przynieście. Moja babcia mówiła, że filiżanka herbaty może rozwiązać każdy problem.
Jej babcia była w błędzie.
Nie widziała przecież, ile szkody mogą zrobić porywczy czarodzieje i latające filiżanki.
- Więc zostajesz na noc? – rzekł beztrosko Severus, kiedy dotarli do kuchni. Przez jego kręgosłup przebiegł dziwny dreszcz podniecenia, kiedy pomyślał o Harrym, spędzającym kolejną noc pod jego dachem.
- Tak. Jeśli przyjadę później do Weasleyów, to nic ważnego mnie nie ominie. Tak poza tym, kiedy zaniosłeś Klarę na górę, rozmawiałem przez kominek z Hermioną. Wiem, że nie chciała żadnego lekarza, ale pomyślałem, że tak będzie najlepiej. Hermiona zdała egzamin z medycyny najlepiej w swojej grupie.
- Dlaczego?
- Ponieważ pomyślałem, że powinien ją obejrzeć ktoś po jakimś medycznym kursie.
- Nie chodzi mi o to. Dlaczego zostajesz na noc?
- Nie robię tego dla ciebie, jeśli o to pytasz. Jestem tu dla Klary. Chciała, żebym został na Święta i myślę, że zasługuje na to, czego pragnie.
- A ja nie zasługuję. – To było bardziej stwierdzenie, niż pytanie.
- Ty nie. – Harry potrząsnął głową. – Zasługujesz na... nie jestem pewien na co, ale nie jest to nic przyjemnego.
- Gdzie chciałeś pójść? – Severus spytał w końcu o to, co go niepokoiło. Po chwili dodał – Kiedy wyszedłeś.
- Czy to ważne?
- Nie. Zapewniam cię, że nic nie jest w stanie przekonać mnie do tego, żeby interesować się twoim życiem. – Spytał szybko – Masz dom?
- Mam gdzie mieszkać.
- Gdzie?
- To nie twoja sprawa.
- Ktoś wie, gdzie to jest?
- Zapewne ja – odparł uparcie Harry.
- Ktoś inny? Jakiś członek Zakonu? Gdyby coś się stało...
- Umiem zadbać o siebie.
- Po prostu daj mi adres.
- Dlaczego?
- Mogę wszystko sprawdzić, ocenić i uzupełnić zabezpieczenia. Jakiej ochrony używasz? Będziesz potrzebował kilku typów. Możemy umieścić coś w ścianach budynku. Trzeba także dodać jakiś system alarmowy, obejmujący powietrze i podziemia. Oczywiście coś do wykrywania czarnej magii. Przyda się Papabule Occous, w domu też go mam. Przejrzę jeszcze kilka książek.
- Przestań, Severusie. Jest dobrze ukryty.
- Naprawdę? – spytał sceptycznie Severus.
- Spokojnie, mam mały zameczek i wizjer w drzwiach, żeby patrzeć, kto stoi przed domem.
- To nie jest śmieszne, Potter.
- Uważaj, Snape, bo pomyślę, że się martwisz.
Severus prychnął. – Wybacz, ale nie chcę zobaczyć, jak marnujesz moją ciężką pracę.
- Ciężką pracę?
- Ratowanie twojego przeklętego karku przy każdej okazji.
- Postarałem się o wszystko.
- Właśnie widzę.
- Zawsze, kiedy mówisz Właśnie widzę w ten sposób, wiem, że chcesz powiedzieć Nie zgadzam się.
- Rzadko zgadzałem się z czymś, w co byłeś zamieszany.
- Ostatnio jakoś nie miałeś nic przeciwko – odparł ironicznie Harry. – Nieraz nawet bardzo wyraźnie odczuwałem twoją zgodę.
- Bądź pewien, że jakikolwiek sentyment, który do ciebie czułem, był tylko chwilowy. To zależy tylko i wyłącznie od tego, jak blisko mnie są twoje usta.
Harry spojrzał na niego buntowniczo. Severus wiedział, że powinien na tym poprzestać, ale nie mógł się powstrzymać przed rozwścieczeniem Harry'ego. Czuł się, jak mały chłopiec, zaczepiający na placu zabaw dziewczynkę, którą lubił. Jakakolwiek uwaga chłopaka była lepsza, niż żadna.
- Muszę powiedzieć, że nie wiedziałem, że Złoty Chłopiec jest tak bardzo sentymentalny. Ach, rumienisz się. – Severus parsknął, wiedząc, że powinien się zamknąć. Ale nie mógł się powstrzymać. – Powiedz mi, wstydzisz się swojego rozpustnego zachowania czy po prostu chcesz je powtórzyć? Z przyjemnością spróbuję jeszcze raz przed tym, jak jutro odejdziesz. W końcu pewnie i tak się już nie zobaczymy, więc nie musimy się powstrzymywać.
- Drań.
- Głupek.
- Przeproś – zażądał Harry.
- Ogólnie czy za coś szczególnego?
- Nigdy nie zdołałbyś przeprosić za wszystko osobno – warknął Harry, a jego policzki oblały się czerwienią z wściekłości. – Może coś wybierzemy? Za to, że źle mnie oceniłeś. Odkąd spotkaliśmy się po raz pierwszy, wysnuwasz na mój temat tylko błędne wnioski.
Severus najeżył się cały. – Nie zaprzeczę. Jednak sam jesteś sobie winien.
Tu miał rację, ale Harry nie mógł się tak łatwo zgodzić. – Możliwe, ale nie jestem cynicznym, bezdusznym idiotą, którego interesuje tylko bezuczuciowe pieprzenie.
- Tutaj się mylisz – odciął się Severus. – Nie mam najmniejszego zamiaru się z tobą pieprzyć.
Właśnie wtedy filiżanki zaczęły grzechotać.
***
Osiem minut później Hermiona aportowała się z tyłu domu i podniosła rękę, żeby zapukać do drzwi.
Nie była przygotowana na to, co zobaczyła.
Harry i Severus nie zwracali uwagi na uporczywe pukanie do drzwi, stojąc bardzo blisko siebie i patrząc buntowniczo. Nie przerwali kontaktu wzrokowego, kiedy
Hermiona weszła do kuchni.
- Harry? Profesorze? – Hermiona spojrzała na nich z zakłopotaniem. – Coś się stało? To... herbata? Na Merlina, wszystkie filiżanki wybuchły?
- To przez niego! – krzyknęli jednocześnie. Herbata spływała po ścianach i moczyła ich ubrania.
- Mogliście sobie coś zrobić – odparła surowo Hermiona. Obaj wyglądali całkiem w porządku, nie licząc mokrych ubrań i małego zadraśnięcia pod prawym okiem
Harry'ego, które zrobił jeden z odłamków filiżanki. Kiedy ją zignorowali, Hermiona zmieniła front – Harry powiedział, że pana ciotka miała drobny wypadek.
To całkowicie przywróciło Severusa na ziemię. – Tak, dziękuję, że tak szybko się zjawiłaś. Klara nie chciała widzieć mugolskiego lekarza i Harry wspomniał, że skończyłaś swój kurs na magomedyka. Pomyślałem, że możesz ją zbadać, oczywiście tak, żeby nie wiedziała, co dokładnie robisz.
- Co się stało?
- Potter prawie złamał jej kostkę.
- Nic takiego nie zrobiłem – warknął Harry, odwracając się do Hermiony i dodając – Upadła na lód. Myślę, że jej kostka może być skręcona, bo później z trudem łapała powietrze z bólu.
- Zaprowadzę cię do jej pokoju – rzekł Severus.
- Ja też pójdę – zaoferował natychmiast Harry.
- Nie – przerwała szybko Hermiona. – Zostaniecie tutaj i posprzątacie. Może uda wam się rozwiązać tą kłótnię. Nie sądzę, żeby Klara potrzebowała teraz dwóch wrzeszczących nad nią mężczyzn i małych eksplozji. Pamiętam z zebrań Zakonu, gdzie jest pokój gościnny. Poradzę sobie.
Kiedy zamknęła za sobą drzwi, usłyszała kolejne wrzaski. Z całego ciągu przekleństw mogła wyłapać pojedyncze wyrażenia takie jak: dureń, brak zaufania, uparty dupek.
***
Hermiona zastukała delikatnie do drzwi pokoju i zajrzała do środka. Klara od razu rozpoznała młodą kobietę z burzą kręconych włosów na głowie. – Hermiona Weasley, tak?
- Cieszę się, że mnie zapamiętałaś.
- Oczywiście, że tak. Przecież niedawno cię poznałam. Może jestem stara, ale nie mam problemów z pamięcią.
- Nie miałam tego na myśli...
- Wyglądasz na całkiem mądrą dziewczynę – oceniła, mierząc Hermionę wzrokiem. – Można powiedzieć, że Bóg obdarzył cię znacznie lepszą inteligencją niż wyglądem. Nie jesteś jakąś znowu pięknością.
Hermionie opadła szczęka.
- Zamknij usta, przecież cię nie obraziłam. Lepiej być prostą i bystrą dziewczyną, niż pustą lalunią. Nadal się kłócą? – spytała Klara, zmieniając temat.
- Słucham?
- Harry i mój bratanek. Wymieniali opinie, kiedy przyszłaś?
Hermiona z łatwością przypomniała sobie rozlaną herbatę, szczątki filiżanek i powietrze, wibrujące od wściekłości czarodziejów. – Można to tak nazwać.
- Wydaje mi się, że nieraz zmierzają w złym kierunku. Lubią się kłócić od czasu do czasu...
Jeśli przyznawaliby nagrody w kategorii niedomówień,
Klara Snape na pewno by wygrała.
- ... i Bóg jeden wie, że mogą być strasznie oporni.
Ręce do góry.
Hermiona kiwnęła lekko głową, nie wiedząc za bardzo, o co chodzi. – Są okropnie uparci.
- No właśnie. Doszłam do wniosku, że jako mężczyźni, najbardziej nielogiczna płeć, nie mogą zobaczyć tego, co mają dokładnie przed swoimi nosami. Teraz możemy zacząć działać.
- Nie wiem, czy dobrze rozumiem, panno Snape. Jestem tu, ponieważ Harry martwił się pani upadkiem. Skończyłam medyczne kursy...
- Mamy ważniejsze rzeczy do omówienia, niż moja niezdarność.
- My? – spytała Hermiona, starając się nadążyć za ciotką Snape'a.
- Tak, ty i ja. Teraz siadaj i słuchaj uważnie, ponieważ nie będę tego tłumaczyć dwa razy.
***
Hermiona zeszła ze schodów i odetchnęła z ulgą, kiedy zobaczyła, że mieszkanie nadal jest całe. Harry i Severus stali pośrodku salonu, wpatrując się w siebie intensywnie. Hermiona nie była pewna czy chcieli rzucać Niewybaczalne, czy raczej rzucić się na siebie.
Była niezwykle wdzięczna, że tego nie zrobili. Severus odwrócił się do niej i przyszpilił ją swoim spojrzeniem.
- Przeszkodziłam w czymś?
Severus prychnął. – Zdecydowaliśmy się na rozejm, więc nie jesteś w szczególnym niebezpieczeństwie. Więc? Moja ciotka naprawdę ma skręconą kostkę czy ten upadek jest jedną wielką bzdurą?
- Severusie! – sapnął na niego Harry. – Jak możesz tak mówić? Przecież mogło jej się coś stać. Co jej jest, Hermiono?
Hermiona spojrzała spokojnie na Harry'ego, a potem na Severusa. – Ma mocno uszkodzoną kostkę, ale nie jest to nic poważnego. Nie może jej nadwyrężać przez dwa lub trzy dni. Jestem pewna, że masz w swoich zapasach trochę korzenia jeżyny. Posiekaj go i dodaj do soku, to wyeliminuje charakterystyczny słodki smak. Powinno też uśmierzyć ból.
Severus przytaknął. – Też bym tego użył. Mam kilka roślin w piwnicy, więc mogę przynieść korzeń.
Kiedy Severus wyszedł z pokoju, Harry odprowadził Hermionę do drzwi. – Dziękuję, że przyszłaś zbadać Klarę. Jestem naprawdę wdzięczny.
- Nie ma sprawy, Harry – odparła Hermiona, zakładając buty. – Możesz na mnie liczyć.
Harry pomógł jej nałożyć płaszcz. – Zatem widzimy się jutro rano w Norze?
- Co do tego, Harry...
- Co?
- Myślę, że powinieneś tu jutro zostać. Klara nie będzie mogła wychodzić z łóżka przez większość dnia i ktoś musi się nią zająć. Ktoś bardziej towarzyski, niż profesor Snape.
- Chyba masz rację – przyznał Harry. – Facet ma charakterek.
Hermiona przytaknęła gorąco. – Byłoby lepiej, gdybyś ty się nią zajął.
Harry przygryzł wargę w zastanowieniu. – Przekażesz moje przeprosiny Weasleyom? Powiedz, że odwiedzę ich po Nowym Roku.
Hermiona kiwnęła głową i przytuliła go mocno. – Wesołych Świąt, Harry.
- Nazwajem, Hermi. Dzięki za pomoc.
***
Późnym wieczorem Severus stał na szczycie schodów i po chwili zszedł na parter. Jego ciotka była już w łóżku, a z dołu dochodziły ciche odgłosy, więc wiedział, że znajdzie tam Harry'ego. Nie był jednak przygotowany na to, że chłopak będzie stał przed kominkiem, wpatrując się z zamyśleniem w tackę z ciastkami.
Kiedy Hermiona badała Klarę w jej pokoju, zgodzili się na małe zawieszenie broni do końca Świąt. Severus szczerze w to wątpił, ale stwierdził, że nic się nie stanie, jeśli spróbują. Było to znacznie łatwiejsze, kiedy starali się siebie unikać. To właśnie dlatego Severus zastanawiał się, czy powinien schodzić na dół.
Jednak nie mógł zasnąć. Ciotka wiedziała o ich małej farsie, więc Harry spał teraz na strychu, a Severus odkrył, że przez te kilka dni przyzwyczaił się do jego obecności w swojej sypialni. Teraz niechętnie kładł się spać w pustym pokoju.
Severus spojrzał na Harry'ego, który nadal patrzył na ciastka, jakby zawierały w sobie wielką tajemnicę. – Co robisz?
- Nic – odparł szybko Harry, odwracając się od kominka i kładąc tacę na niskim stoliku do kawy.
- To śmieszne – przyznał Harry. – Szczerze powiedziawszy, siedziałem w kuchni i zobaczyłem ciastka. Przez moment pomyślałem o zwyczaju zostawiania słodyczy dla Świętego Mikołaja w Wigilię i po chwili znalazłem się przy kominku, trzymając tacę jak jakiś głupek.
- Masz rację, to jest śmieszne.
- Dzięki.
Severus wziął głęboki oddech i przypomniał sobie, że miał zachowywać się przyzwoicie. – Właśnie to robiłeś, kiedy byłeś dzieckiem?
- Raczej nie – prychnął Harry.
Severus natychmiast usłyszał jego gorzki ton.
- Nie wierzyłeś w Świętego Mikołaja?
- Wręcz odwrotnie. Wierzyłem, że co roku przynosi mojemu kuzynowi prezenty, a o mnie zapomina. – Severus spojrzał na niego zmieszany, więc dodał – Mój wuj i ciotka nie widzieli zbytniego powodu, żeby kupować mi cokolwiek, kiedy sami rozpieszczali Dudleya.
Severus już dawno słyszał plotki o tym, jak Harry był traktowany przez swoich bliskich, ale zlekceważył je. Może powinien był przywiązywać do nich większą uwagę. – Twoje Święta naprawdę były takie złe?
Harry wzruszył ramionami. – Nie, ich po prostu nie było. Nigdy nie brałem udziału w świątecznych przygotowaniach, jeśli nie liczyć gotowania i sprzątania.
- Nigdy nie spędziłeś Świąt normalnie?
- Nie. Przynajmniej dopóki Ron nie zaprosił mnie do siebie. Miałem dwanaście lat. Molly nafaszerowała mnie jedzeniem, dostałem prezenty, które były tylko
moje i spędziłem całą noc na rozmowach z Ronem i jego braćmi. Byłem częścią rodziny. Na Merlina – westchnął cicho Harry. – To były moje najlepsze Święta.
- Przykro mi, że twoja rodzina cię tak traktowała. Z tego co widziałem, rodziny są strasznie przereklamowane – odparł poważnie Severus.
Harry spojrzał na niego trzeźwo. – Mi też przykro z powodu twoich doświadczeń z dzieciństwa.
Severus kiwnął sztywno głową.
- Chyba miałem szczęście, że mój wuj myślał, że jestem dziwakiem. To powstrzymywało go przed fizyczną przemocą. Tobie się nie udało. Klara mi powiedziała...
Zabójstwo własnej ciotki jest legalne, prawda? Jeśli nie, to powinno być pomyślał Severus i wtrącił – Klara za dużo mówi. Zapewniam cię, że moje dzieciństwo było do zniesienia. W końcu przeżyłem, prawda?
Harry nie był tego do końca pewien, ale nie odezwał się już.
- Ja... – Severus chciał przeprosić za to całe nieporozumienie z Ginny i Draco. Wysunął błędne wnioski co do prywatnego życia Harry'ego, ale nie mógł uwierzyć w to, że chłopak może coś do niego czuć. Nadal w to nie wierzył i bał się, że wszystkie pozytywne uczucia Harry'ego względem niego zmieniły się drastycznie w ciągu tych dwudziestu czterech godzin. Chciał wyrazić to, co teraz czuł, ale najwidoczniej przez lata zapomniał, jak się to robi. – Przepraszam.
Harry wyciągnął rękę i dotknął dłoni Severusa. Spojrzał w ogień i powiedział cicho – W porządku.
I zrozumiał, że to była prawda.
Następnego ranka Harry zapukał do drzwi pokoju gościnnego.
- Wejdź.
Otworzył drzwi i zajrzał do środka, trzymając w dłoni tacę ze śniadaniem. – Wesołych Świąt, Klaro. Możesz przyjąć gościa?
- Oczywiście, Harry. Wesołych Świąt. Gdzie jest Severus?
Harry wślizgnął się do pokoju, podchodząc do łóżka i kładąc na nim tacę z jedzeniem. – Wydaje mi się, że jeszcze śpi. Jak się czujesz?
- Kostka nadal jest spuchnięta i boli, ale jestem pewna, że szybko wyzdrowieję. Nie musisz się o mnie martwić.
- Przepraszam, że wczoraj tak wybiegłem z domu. Jeśli nie byłbym tak niedojrzały, nigdy nie szłabyś za mną i nie skręciłabyś nogi.
- To nie twoja wina, Harry. Ale powiedz mi, dlaczego uciekłeś?
Harry wzruszył lekko ramionami i westchnął. – Potrzebowałem chwili dla siebie.
- Z dala od Severusa? – naciskała Klara.
- Nie. Znaczy się, tak. – Harry zacisnął dłonie w pięści z frustracji. – Cholera, facet potrafi być irytujący.
Klara westchnęła, kładąc dłoń na ręce Harry'ego. Trzymała ją tam przez chwilę, a potem odsunęła się, podciągając rękaw koszuli nocnej. Harry patrzył ze zdziwieniem na jej odkryte ramię. Wskazała palcem na cienką bliznę tuż nad kościstym łokciem. – Widzisz to?
- Bliznę?
- Mhm – przytaknęła Klara. – Miałam wtedy siedem lat. Chciałam nauczyć się jeździć na rowerze. Tobiasz, mój starszy brat i ojciec Severusa, lubił podkładać mi pod koła kamienie i patyki i pewnego dnia przewróciłam się. Wylądowałam na wyboistej drodze i skaleczyłam łokcie i kolana. Czy to dziwne, że zostały blizny?
Harry zmarszczył brwi. – Oczywiście, że nie. Każda głęboka rana pozostawia po sobie blizny.
Kiedy nie ma żadnych zaklęć, żeby je uleczyć.
Klara opuściła rękaw koszuli. – No właśnie.
Harry tylko na nią spojrzał.
- Severus nie miał szczęśliwego dzieciństwa. Po takich ranach zawsze pozostają blizny, które nigdy już nie znikną. Tak jak te na moim łokciu lub ta na twoim czole. – Klara wyciągnęła rękę, odgarniając jego włosy i delikatnie obrysowała zimnymi palcami znak w kształcie błyskawicy. Harry zadrżał. Jeszcze nigdy nikt nie dotykał go w ten sposób. Może każdy myślał, że zacznie płonąć od obcego dotyku lub zrani samego Harry'ego. Dłoń Klary przesunęła się w dół jego twarzy i poklepała delikatnie policzek. – Trudno jest zdobyć zaufanie Severusa, a jeszcze trudniej zdobyć jego miłość. Jeśli go kochasz, a sądzę, że to prawda, musisz mieć na uwadze to, że został zraniony. Nawet jeśli masz ochotę wrzeszczeć, kiedy widzisz, co robi.
- Nawet nie wiesz, jak często.
Klara kiwnęła głową. – Wiem doskonale, Harry. Posłuchaj, im jestem starsza, tym bardziej widzę, ilu jest na tym świecie głupców.
- Dopiero teraz to zrozumiałaś?
- Myślę, że wiedziałam o tym, odkąd się urodziłam. Ale teraz zrozumiałam, że muszę coś z tym zrobić. Może cię zaskoczę, ale jestem wścibska.
Harry starał się utrzymać normalny wyraz twarzy.
- Lubię cię, Harry i wiedz, że mało jest takich osób, które naprawdę lubię. Chcę, żebyś był szczęśliwy.
- Jestem szczęśliwy – odparł szybko Harry.
- Naprawdę?
Był szczęśliwy? Co to w ogóle oznaczało? Miał się tu zatrzymać i pomyśleć nad odpowiedzią? Na pewno nie był nieszczęśliwy. Przecież żył, a to nie było coś, o czym należało zapominać. Ale to nie znaczyło, że umiał odrzucić od siebie ukłucie bólu, które go ostatnio trawiło. Samotność, może nawet więcej niż to.
Pustka. Ale nie czuł się tak beznadziejnie, kiedy Severus był przy nim.
- Nie sądzę, żeby chciał tego, co mogę mu zaoferować. Nie wiesz wszystkiego o naszym związku, Klaro.
- Są Święta. Najlepszy czas na przebaczenie i zmiany. Nie czujesz tego, Harry? Święta mają w sobie magię, jeśli tylko dasz jej szansę.
- Jest wcześnie, a ty powinnaś nadal odpoczywać.
Klara i Harry spojrzeli w górę i zobaczyli Severusa, stojącego w drzwiach z założonymi rękoma.
- Chyba nie przeszkadzasz mojej ciotce, Harry?
Klara odpowiedziała za niego – Pff. On nigdy nie przeszkadza, Severusie, przecież jest w rodzinie.
- A ja myślałem, że te dwie rzeczy się nie wykluczają.
Klara prychnęła. – Jak myślisz, kogo chciał tym obrazić?
Harry wiedział, że Severus nie myśli o nim jak o rodzinie, więc był pewien, że to było skierowane do Klary. Jednak tego nie przyznał. – Ciężko powiedzieć.
- Więc nieważne, nie powinniśmy zwracać uwagi na jego spaczone poczucie humoru. Sądzę, że chciałeś nam obojgu złożyć życzenia. Prawda, Severusie?
- Oczywiście. – Severus pochylił się nad łóżkiem i pocałował ją w policzek. – Wesołych Świąt, ciociu. Harry.
- Może pójdziecie na dół i zrobicie sobie śniadanie? Zaraz do was zejdę i zobaczymy, jakie prezenty kryją się pod choinką.
- Oczywiście. – Harry wstał z łóżka i skierował się do drzwi. – Idziesz, Severusie?
Severus wyszedł z pokoju, ale nagle Harry zatrzymał się i spojrzał na niego przez ramię. – Powinieneś wrócić i powiedzieć Klarze, że kiedy będzie gotowa, to przyjdę na górę i sprowadzę ją ze schodów.
Severus kiwnął głową i wrócił do pokoju gościnnego. Zapukał do drzwi i po chwili otworzył je.
Od razu zobaczył swoją ciotkę. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że Klara szła lekko w stronę okna, nawet nie utykając.
Severus zamknął drzwi delikatnie, żeby dać im trochę prywatności. Następnie odwrócił się do Klary, a jego oczy zwęziły się z wyrzutem. – Twoja kostka wcale nie była skręcona, prawda? – spytał Severus, choć i tak znał już odpowiedź.
- Nie zrobiłam nic złego – odparła na swoją obronę, nawet nie próbując zaprzeczyć. – Harry powinien zostać z nami w Święta. Po prostu upewniłam się, że tak będzie.
- Powinienem cię udusić za twoje wtrącanie się w nie swoje sprawy.
- Nie odważyłbyś się.
- Pewnie nie. Chyba oczekujesz, że ci podziękuję.
- Nie ma za co, kochanie. Teraz idź go znaleźć. Będę długo schodzić ze schodów, ale pewnie nie zajmie mi to więcej, niż dwadzieścia minut. Wykorzystaj jak najlepiej ten czas.
***
Harry właśnie wlewał śmietanę do swojej herbaty, kiedy poczuł coś na czubku głowy. Odruchowo przygładził palcami rozczochrane włosy. Po chwili znów coś poczuł. Odwrócił się na krześle i zobaczył, że Severus obserwuje go uważnie, stojąc w drzwiach. Harry uśmiechnął się do mężczyzny i w tym samym momencie coś znów musnęło jego włosy.
Severus spojrzał znacząco na miejsce ponad głową Harry'ego. Chłopak wykonał ten sam ruch, patrząc w górę. Nad jego głową unosiła się mała wiązanka gałązek. Severus sprawił, że zadrżała nieznacznie.
- Jemioła.
- Tak.
- Tradycja głosi, że teraz musimy się pocałować.
- Chyba nie powinniśmy łamać tradycji.
Severus nie poruszył się, więc Harry postawił swój kubek na szafce i przeszedł przez kuchnię. Jemioła płynęła łagodnie w powietrzu, pozostając dokładnie nad jego głową. Harry zatrzymał się przed Severusem. Czas wydawał się zwalniać.
Severus wyszeptał jego imię, gładząc dłonią policzek Harry'ego.
Oczy Harry'ego rozszerzyły się momentalnie, a oddech ugrzązł w piersi.
Ale to było nieuniknione.
Pocałunek był ciepły, delikatny i suchy.
Harry w końcu oderwał się od mężczyzny. Severus nie mógł nic powiedzieć, jego wargi były lekko uchylone, kiedy schylał się po kolejny pocałunek. Harry stwierdził, że lubi go tak podatnego i wyprowadzonego z równowagi.
Severus otrząsnął się i pokręcił głową lekceważąco. Jego głos był niski i chrapliwy, kiedy powiedział z rezygnacją – Chyba doprowadzimy się do szaleństwa.
- Myślę, że to jest nieuniknione. – Ciało Harry'ego wygięło się naturalnie w stronę drugiego mężczyzny. Ich wargi musnęły się lekko. – Ale będzie warte tego wszystkiego.
Wszystko było idealne. Smak ust Severusa, siła, z jaką jego dłonie zacisnęły się na biodrach Harry'ego, dotyk, ciepło. Harry wplótł palce w włosy spoczywające
na karku mężczyzny.
Severus spojrzał w dół na Harry'ego, przyciągając go mocniej do siebie. Jego głos na powrót był niski i chrapliwy – Wczoraj nie spytałeś mnie, jakie były moje najlepsze Święta.
Harry skupił się na Severusie, a jego zielone oczy patrzyły z intensywnością. – Jakie były twoje najlepsze Święta, Severusie?
Severus pochylił się tak, że ich wargi prawie się dotykały. Odpowiedział chrapliwie – Właśnie te, Harry. Te Święta.
Kolejny pocałunek nie był już tak delikatny i słodki. Był gwałtowny i pełen pożądania. Ich ciała przylgnęły do siebie, jakby chcieli, by ta chwila trwała wiecznie.
Severus stracił ostatnie pokłady koncentracji i jemioła spadła na ziemię.
W końcu oderwali się od siebie, żeby zaczerpnąć powietrza.
Harry przyciągnął mężczyznę do siebie i pochylił się nad jego uchem, szepcząc – Wesołych Świąt, Severusie.
Wargi Severusa drgnęły, jakby chciał się uśmiechnąć, ale nie wiedział jak to zrobić. W końcu na jego twarzy pojawiła się ciepła imitacja grymasu. – Wesołych Świąt, Harry.
Harry uśmiechnął się czule i przysunął do Severusa. Tym razem mężczyzna pochylił głowę, chcąc jeszcze raz skosztować tych warg. Podejrzewał, że byłby szczęśliwy, gdyby mógł dostać w tym dniu tylko to. Harry'ego w jego domu, życiu, przy nim.
- No nareszcie – przerwała Klara, stukając laską.
Harry poczuł drżenie ciała Severusa, kiedy ten warknął. W spojrzeniu mężczyzny było widać coś znacznie więcej niż frustrację, kiedy spojrzał na swoją ciotkę, odsuwając się niechętnie od Harry'ego. – Twoje wyczucie czasu jest jak zawsze bez zarzutu.
Harry odwrócił się i uśmiechnął czarująco do Klary. – Już możesz chodzić!
- Najwidoczniej wyzdrowiałam w błyskawicznym tempie.
- Najwidoczniej – mruknął Severus. – Harry, może zaprowadzisz moją ciotkę do salonu? Ja przygotuję herbatę i babeczki.
***
Kiedy Severus wszedł do pokoju, zobaczył, że jego ciotka siedzi na kanapie, a Harry szepcze coś do jej ucha. Podszedł do stolika, niosąc serwis do herbaty i tackę babeczek i tostów, a Harry wyprostował się i odwrócił od Klary. Wtedy Severus mógł zauważyć ze zdziwieniem, jak jego niewzruszona, twarda ciotka pociągnęła nosem i wytarła z policzka kilka łez.
Harry natychmiast podszedł do niego i objął go w pasie, wciskając się pod jego ramię. Snape położył serwis i tacę na stoliku, przyciągając Harry'ego do siebie.
– Co zrobiłeś mojej ciotce?
- Nic, po prostu rozmawialiśmy.
- I co jej powiedziałeś?
- Prawdę – odparł Harry, podnosząc głowę. Jego oczy błyszczały radośnie. – Że zaciskam palce, kiedy mnie całujesz.
Klara obserwowała z zadowoleniem, jak jej bratanek pochyla się i całuje czule młodszego mężczyznę.
Nieraz sama się dziwiła, że jej plany tak dobrze działają.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top