fajerwerki
Na zewnątrz było zimno. Gruba warstwa śniegu pokryła domy i ulice, ale siedzące na dachu osoby niezbyt się tym przejmowały.
Fajerwerki.
Kolorowe i śliczne.
Oświetlały nocne niebo.
— Urocze — stwierdziła Lapis.
— Niby tak, ale strasznie dużo hałasu robią — mruknęła Perydot i mimowolnie ścisnęła mocniej dłoń Lapis.
— To tak, jak ty.
— Uważasz, że jestem hałaśliwa?
— I urocza? Może... czasami.
Lapis zaśmiała się, widząc minę Perydot.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top