Rozdział 15
Xaria
Ja. Pierdole.
Co ja sobie myślałam? Nie do końca rozumiałam swoje zachowanie, ale było już za późno, żeby zawrócić. Powiedziałam „A", to musiałam powiedzieć i „B". Zaczynałam mieć wrażenie, że przy Matiasie mój mózg z jakiegoś powodu się wyłączał, a zaczynała mną kierować cipka. A zawsze wydawało mi się, że myślenie dolnymi partiami ciała to domena mężczyzn.
Nie mogłam ukryć, że naprawdę miałam ochotę na bruneta, ale przecież już dawno temu postanowiłam sobie, że moi żołnierze i najbliżsi pracownicy są poza moim zasięgiem, choćby byli niesamowicie seksowni i właśnie tego zamierzałam się trzymać. Najgorsze jednak było to, że Matias wcale nie był aż tak seksowny. Mógł podobać się kobietom, bo urody mu nie brakowało, ale nie miał w sobie tego, co zazwyczaj mnie przyciągało do mężczyzny. Moi poprzedni faceci to w większości umięśnieni, wytatuowani brodacze, o morderczym spojrzeniu, którzy spali z pistoletami pod poduszką i łamali karki wrogom jak wykałaczki. Matias nie miał mięśni wielkości głowy, brody, tatuaży, a pistoletu prawdopodobnie nawet nie trzymał w dłoni. Co więc mnie tak do niego ciągnęło?
Zatrzymałam swoje auto przed drivem McDonald's i uchyliłam szybę.
- Co zjesz?
- Nie jestem głodny.
- Decyduj, bo zamówię za ciebie. - wywróciłam oczami, a chłopak po chwili zastanowienia napisał na ekranie tabletu na co ma ochotę, więc złożyłam zamówienie.
Korzystając z chwili, gdy czekaliśmy na nasz posiłek, zerknęłam na bruneta.
Jego ciemne włosy opadały w uroczy sposób na czoło, przez co, co chwila je odgarniał, aby nie przysłaniały mu oczu. Usta miał zaciśnięte w wąską linię, co uwydatniało jego widoczne kości policzkowe i mocną szczękę. Jego duże dłonie spoczywały na udach, opiętych ciemnymi spodniami. Przygryzłam mimowolnie dolną wargę, przypominając go sobie całkiem nagiego. Ten obraz chyba będzie mnie prześladował do końca życia i nic nie mogłam poradzić na to, że nawet teraz miałam ochotę zedrzeć z niego ubrania i pieprzyć się z nim na siedzeniu pasażera. O dziwo to, że był prawiczkiem, wcale mi nie ułatwiło ignorowania go, a chyba wręcz przeciwnie, pragnęłam go jeszcze bardziej. Myśl, że nigdy nie był z kobietą i mogłam go ukształtować od podstaw na doskonałego kochanka sprawiła, że od razu zrobiłam się mokra.
Cholera.
Safari mógł się zamknąć i mi o tym nie mówić, bo teraz chciałam uczyć Szarookiego przyjemności, jakbym miała do tego jakiekolwiek prawo.
Dostaliśmy nasze zamówienie, więc postawiłam torby na siedzeniu z tyłu i odjechałam, w stronę dobrze znanego mi miejsca. Matias całą drogę się nie próbował nawiązywać rozmowy, co naprawdę mnie denerwowało, bo przez tę ciszę ciągle wspomnieniami wracałam do łazienki i wyobrażałam sobie niestworzone historie o tym jak mogłam to wtedy rozwinąć, gdybym wiedziała, że był prawiczkiem. Może go za bardzo wystraszyłam? Raczej byłam dość... Gwałtowna.
- To nie jest droga do domu. - pokazał mi ekran urządzenia, z otwartym notatnikiem, więc zerknęłam w jego kierunku.
- Nie jedziemy do domu.
- Więc gdzie?
Widocznie się spiął, przez co cicho się zaśmiałam.
- Jesteś uroczy, wiesz? - pokręciłam z rozbawieniem głową. - Pokażę ci fajne miejsce, nie musisz się niczego obawiać.
Skręciłam w boczną ulicę i chwilę szukałam miejsca parkingowego, ale na szczęście jakiś kierowca akurat odjeżdżał, więc zajęłam jego dotychczasowe miejsce i zgasiłam silnik. Wysiadłam z auta, po czym wyjęłam z tylnego siedzenia nasze jedzenie. Matias dołączył do mnie, uważnie rozglądając się po okolicy.
O tej porze na ulicy nie było praktycznie nikogo, a w większości znajdujących się wokół nas bloków nie świeciły się już światła, bo w końcu był środek nocy. Chwyciłam nadgarstek bruneta i pociągnęłam go w stronę starego, dość zniszczonego bloku. Metalowe drzwi były zamknięte na klucz, więc podałam chłopakowi nasze jedzenie, otworzyłam drzwi kluczem, który miałam w tylnej kieszeni i ruszyłam przodem, do środka budynku. Minęliśmy długi, ciemny korytarz, aż dotarliśmy do schodów.
- Nie ma tu windy, więc patrz pod nogi. Nie chcę, żebyś sobie tak szybko złamał kark.
Uśmiechnęłam się pod nosem, a on cicho prychnął za mną. Droga na samą górę zajęła nam kilka minut, jednak jakoś bardzo nie odczułam zmęczenia, w przeciwieństwie do Szarookiego, który dyszał, jakby przebiegł właśnie maraton.
Otworzyłam drzwi prowadzące na dach i weszłam po drabinie na górę. Matias wszedł tuż za mną i z zaciekawieniem rozejrzał się po otwartej przestrzeni.
Noc była naprawdę ładna. Ciepła, bez wiatru, a gwiazdy były doskonale widoczne na ciemnym niebie. Podeszłam do krańca dachu i usiadłam na jego brzegu, opuszczając nogi. Nigdy nie miałam lęku wysokości, więc ta pozycja w niczym mi nie przeszkadzała, a wręcz przeciwnie. Czułam się zadziwiająco wolna i lekka.
- Czuję się tutaj jak pani świata. - zaśmiałam się cicho, gdy Matias niepewnie do mnie dołączył i postawił jedzenie pomiędzy nami.
Spojrzał w dół, ale błyskawicznie odwrócił wzrok, widocznie nie przygotowany na taką wysokość.
Od razu wyjęłam z torby swoje frytki i zaczęłam jeść.
- Pięknie tu. - napisał na tablecie.
- Tak.
- Skąd znasz to miejsce? - wyjął swoje frytki i również zaczął jeść wolną ręką.
- Kupiłam ten budynek jakiś czas temu za grosze, bo był do rozbiórki. Gdy w końcu zostanę bossem, mam zamiar zrobić tutaj wielką siłownię dla wszystkich moich ludzi. Takie miejsce, gdzie będą się mogli szkolić pod okiem kapitanów i doskonalić swoje umiejętności, aby byli jeszcze lepsi.
- A co, jeżeli twój ojciec wybierze Nicolasa? - przyjrzał mi się uważnie, więc odwróciłam wzrok, patrząc na piękną panoramę naszego miasta.
- Nawet o tym nie myślę. Moim jedynym marzeniem jest zostanie bossem. Nie rozpatruję porażki w tej dziedzinie.
- Z tego, co zauważyłem, twoi ludzie cię uwielbiają.
- To chyba dobrze. - zastanowiłam się chwilę. - Każdy ma swój sposób na zarządzanie ludźmi. Mój ojciec trzyma swoich w żelaznym uścisku. Są karani za byle gówno, ale to sprawia, że się go boją i są posłuszni. Ja nie chcę, żeby moi ludzie się mnie bali. Mają mnie szanować, ale dzięki moim uczynkom, a nie dlatego, że mogę ich zabić, jeżeli zrobią coś źle.
Kiwnął ze zrozumieniem głową i przez chwilę siedzieliśmy w przyjemnej ciszy, podjadając nasze niezdrowe jedzenie.
- Myślę, że będziesz świetnym szefem. Czy kiedykolwiek bossem była kobieta?
- U Amerykanów nigdy o żadnej nie wspominali?
Pokręcił powoli głową.
- Isaac ma córkę, która prawdopodobnie przejmie po nim władzę. W hiszpańskiej części jeszcze nie było kobiety na tej pozycji. Lata temu jedna rządziła w Rosji, ale już dawno pożegnała się ze światem, bo komuś nie spodobało się, że kobieta może być najważniejsza. Chcę udowodnić mężczyznom, że kobiety są tak samo dobre, a może i lepsze. - uniosłam głowę, patrząc na niebo pełne gwiazd.
Doskonale czułam na sobie spojrzenie Matiasa, ale nie odwróciłam głowy w jego stronę, aby go nie peszyć. Lubiłam, gdy na mnie patrzył, bo gdy to robił, czułam się jak najcudowniejsza kobieta na całym tym pieprzonym świecie. Jak ktoś idealny, choć do ideału wiele mi brakowało.
- Dlaczego nie mówisz, Szarooki? - szepnęłam, nadal patrząc na gwiazdy.
Przez dłuższą chwilę nic nie robił, chyba nawet przestał oddychać, bo całkowicie przestałam go słyszeć. Przeniosłam powoli na niego wzrok, jednak on uparcie wpatrywał się w swoje nogi. Nie zamierzał mi chyba odpowiedzieć na moje pytanie, ale nie miałam mu tego za złe. Cokolwiek to było, musiało to być dla niego ogromne przeżycie. Czasami w naszym życiu dzieją się rzeczy, które zmieniają nas bezpowrotnie. Odbierają nam coś po małym kawałku, aż nie zostaje już nic.
Przeniósł na mnie swoje szare spojrzenie. Do tej pory nawet nie zdawałam sobie sprawy, że siedzieliśmy tak blisko siebie. Jego twarz znajdowała się dosłownie kilka centymetrów od mojej i wystarczyło, żebym się odrobinę pochyliła, a mogłabym poczuć na sobie jego usta. Boże, ja naprawdę chciałam je poczuć. Już nawet nie pamiętałam kiedy ktoś ostatnio wywołał u mnie takie pragnienie. Zawsze wydawało mi się to zbyt intymne i tego unikałam. Chłopak chyba pomyślał o tym samym, bo jego wzrok zsunął się po mojej twarzy w dół, zatrzymując się centralnie na moich ustach. Celowo je oblizałam, dając mu nieme pozwolenie, jednak on nie wykonał żadnego ruchu.
Taki niedoświadczony, taki dobry, taki skrzywdzony.
Nie mogłam go zepsuć, więc uniosłam głowę i znów popatrzyłam na gwiazdy. Czasami po prostu nie możemy mieć tego, czego pragniemy, bo to może okazać się naszą zgubą.
- Spadająca gwiazda. - szepnęłam, a on od razu popatrzył na niebo, aby się upewnić czy mówię prawdę. - Pomyśl życzenie.
Przyglądałam się mu, gdy przymknął oczy, zapewne myśląc o swoim marzeniu.
Naprawdę chciałbym, żeby był mój, choć przez chwilę. Nie mogłam zatrzymać go na zawsze, ale nie chciałam go też oddawać. Byłam samolubną suką. Właściwie żadna nowość, ale dla niego chciałam być lepsza. Choć odrobinę.
Popatrzył na mnie, więc szybko odwróciłam wzrok i patrzyłam na uciekającą gwiazdę.
- O czym pomyślałaś?
- Wiesz o czym. - uśmiechnęłam się złośliwie, choć właśnie zdałam sobie sprawę, że marzenie, o którym pomyślałam wcale nie dotyczyło zostania bossem.
- Na pewno się spełni.
- Oby.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top