Rozdział 10
Matias
Siedziałem z Safarim w ogrodzie i cierpliwie słuchałem jego marudzenia na Benitę, która uparcie od dwóch dni odmawiała biedakowi seksu, bo jak to on ładnie powiedział: „zanurzył kutasa w gardle sprzątaczki". Problemy mafijnego świata.
Nie wyobrażałem sobie nigdy, że mógłbym choć w myślach zdradzić ukochaną osobę, ale widocznie mój towarzysz nie patrzył na to w taki sam sposób. Nawet nie chciałem się wysilać i odpisywać mu, że pieprzy głupoty, bo i tak by tego nie zrozumiał. Wolałem kiwać głową z miną wyrażającą zrozumienie, choć na miejscu Benity prawdopodobnie wykopałbym go na zbity pysk. Moja sympatia do niego, która do tej pory i tak była na niskim poziomie, osiągnęła chyba krytyczny poziom i niewiele brakowało, abym naprawdę go nie lubił.
Przeniosłem spojrzenie na maty rozłożone na trawie w ogrodzie, na których Xaria i Ikar jak zwykle ćwiczyli, z zabójczą siłą uderzając długimi kijami w swoje ciała, o ile któremuś się to oczywiście udawało.
Obserwowanie księżniczki hiszpańskiej mafii sprawiało mi niesamowitą przyjemność. Jej ruchy były płynne i przemyślane i miałem wrażenie, że z każdym dniem radziła sobie coraz lepiej, a Ikar nie powalał jej na matę po kilku ruchach, tak jak to było jeszcze kilka dni temu. Byłem pewien, że jak dalej będą razem ćwiczyć, to w końcu mu dorówna.
Wykorzystując chwilę nieuwagi mężczyzny, sprawnym ruchem uderzyła kijem w jego nogi, aż ten padł jak długi na matę, jęcząc przy tym, żeby uważała na jego kolana.
Ta kobieta zdecydowanie potrafiła powalić, nawet samym wyglądem. Nie musiała używać do tego żadnej siły. Moje myśli znów wróciły do wieczoru, gdy widziałem ją w łazience całkiem nagą. A ona widziała mnie. Na samo wspomnienie, policzki zaczęły mnie piec, jakby ktoś przyłożył mi do nich rozgrzane węgle. Wiedziałem, że powinienem wyrzucić ten obraz ze swojej głowy, ale było to naprawdę trudne. Jej długie, opalone nogi, krągłe biodra, spore piersi z cudownymi, różowymi sutkami, które sterczały, prosząc o... Przełknąłem ślinę i poruszyłem się nieznacznie na krzesełku, chcąc poprawić mojego penisa, który niebezpiecznie zaczął naciskać na materiał moich dresów. Przy tej kobiecie nie myślałem trzeźwo. Zamiast wyobrażać sobie jej boskie ciało, powinienem skupić się na ucieczce, bo to było teraz dla mnie najważniejsze. Musiałem się uwolnić z tego miejsca, a nie fantazjować o tym jak to by było dotknąć tych idealnych cycków, tej gładkiej cipki... Czy ona też była podniecona, widząc mnie w takim stanie? Na pewno nie. Chciała się ze mnie pośmiać i tyle. Widziała jak zareagowałem na jej bliskość, więc postanowiła to wykorzystać. Nie mogłem jej się spodobać. Kobiety takie jak ona szukały pięknych, idealnych mężczyzn, którzy każdego dnia wyglądali jakby właśnie zeszli z okładek VOGUE.
- Ej, ziemia do Matiasa! - głośny głos Safari sprawił, że Ikar i Xaria odwrócili się w naszą stronę, a spojrzenie kobiety napotkało moje.
Znów przyłapany na gapieniu.
Robiło się z każdym dniem coraz gorzej i jak tak dalej pójdzie to będzie mnie miała za jakiegoś psychicznego stalkera. Jej twarz przyozdobił charakterystyczny, kpiący uśmiech, więc z trudem oderwałem od niej wzrok i przeniosłem go na Diego.
- Co? - napisałem na kartce, a ten wywrócił oczami.
- Ja tu opowiadam ci o swoich problemach, a ty mnie nawet nie słuchasz, tylko gapisz się na dupę Xarii.
- Wcale nie! - napisałem szybko, a moja twarz zrobiła się jeszcze bardziej czerwona niż dotychczas, bo oczywiście powiedział to na tyle głośno, aby kobieta mogła to usłyszeć.
Co.
Za.
Palant.
- Jasne. - mruknął. - Mówiłem ci właśnie...
- Safari, może zajmij się swoimi obowiązkami, zamiast traktować mojego jeńca jak darmowego psychologa. Z twoim zrytym łbem na pewno sobie nie poradzi.
Brunetka podeszła do tarasu i opadła na bujany fotel znajdujący się po mojej lewej stronie. Zaczęła wycierać swój dekolt i mokry od potu brzuch białym ręcznikiem, ale jej gorący wzrok ciągle błądził po mojej twarzy, jakby szukała w niej odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Może myślała o tym samym co ja? Wyglądała jakby chciała mnie dotknąć. Przecież sobie tego nie wymyśliłem.
- Masz dla mnie jakieś rozkazy?
- Mam. - rzuciła ręcznik na barierkę i w końcu oderwała ode mnie wzrok, dzięki czemu mogłem w końcu wypuścić powietrze, które z jakiegoś powodu od dłuższej chwili wstrzymywałem. - Szarooki zaznaczył na mapie w moim gabinecie obszar, na którym znajduje się trzeci magazyn, więc weź Ikara i spróbujcie ustalić jego dokładną lokalizację. Nie wybieram się nigdzie, więc nie musicie się śpieszyć.
- Dobra. A co z nim? - doradca Xarii wskazał ruchem głowy na mnie.
- Będę mieć go na oku.
Mężczyźni zniknęli wewnątrz domu, a na tarasie zapanowała głucha cisza. Przełknąłem cicho ślinę i powoli przeniosłem wzrok na wpatrującą się we mnie Xarię.
- Co? - wskazałem długopisem na kartce wyraz, który kilkanaście minut wcześniej napisałem do Safari.
- Nic nie mówię.
- Patrzysz.
- Zastanawiam się tylko czy twój wielki kutas znów jest tak twardy. - powiedziała bez nawet odrobiny zażenowania, a moja twarzy przybrała zapewne bordowy odcień i aż musiałem odchrząknąć z wrażenia.
Nie spotkałem w całym swoim życiu kobiety, która byłaby równie bezpruderyjna, co Xaria. Potrafiła mnie zawstydzić jednym słowem, a to raczej powinno działać na odwrót i czułem się jak pierdoła. Jedno, zwykłe słowo „kutas", a brzmiało w jej ustach jak jak obietnica świetnej zabawy. Prawdziwy facet przycisnąłby ją do ściany i powiedział, że może w każdej chwili sprawdzić, może nawet by jej pokazał, ale ja na samą myśl miałem ochotę uciec do swojego pokoju, zamknąć się w środku i zwalić sobie myśląc o jej doskonałym ciele, ale tak, żeby ona nie miała o tym pojęcia.
- Skąd ty się urwałeś, Szarooki? - szepnęła ze śmiechem, widząc zapewne moje zażenowanie.
- O to samo mogę zapytać ciebie. Wszystkich facetów pytasz o ich przyrodzenie?
- Tylko ciebie. - podniosła się ze swojego miejsca i chwyciła do ręki włócznię, którą wcześniej walczyła z Ikarem. - Bo lubię długie kije.
Sapnąłem cicho, gdy zobaczyłem jak jej dłoń zaciska się na podłużnym kształcie i niech mnie Bóg chroni, bo mój penis stał się teraz twardy jak skała.
- Pójdę do swojego pokoju. - napisałem na kartce i nie czekając na jej odpowiedź, ruszyłem w stronę wejścia do budynku, jednak ona miała inne plany i zastawiła mi włócznią drzwi.
- Mam cię mieć na oku, żebyś nie próbował zrobić nic głupiego i choć wizja ciebie, leżącego w łóżku i walącego konia, wyobrażając sobie mnie, wygląda bardzo ciekawie, to wolę cię mieć przy sobie.
Jednym końcem kija wskazała mi matę.
- Mam z tobą walczyć?
- Tak. Zobaczymy, co potrafisz.
- Od razu mogę ci napisać. Nic.
Ostatnia, napisana przeze mnie rzecz sprawiła, że na jej twarzy znów pojawił się chytry uśmieszek i nic nie mogłem poradzić na to, że moje serce zaczynało bić przez to szybciej. Jej uśmiech również potrafił powalić mnie na kolana. Przed Xarią Santana mogłem klęczeć do końca życia i nie podnosić się nawet na moment.
- Jaki facet nie potrafi walczyć? Jesteś jak mała dziewczynka, Matiasie.
Wywróciłem zirytowany oczami.
Co za bezczelna kobieta.
Podeszła powoli do maty, więc niepewnie udałem się za nią. Podniosłem z trawy kij, którym wcześniej walczył Ikar i stanąłem naprzeciw kobiety. Sprawnie zaczęła obracać włócznię w palcach, wykonując nią mnóstwo obrotów na sekundę.
- Zrelaksuj się. Będę delikatna. - puściła mi bezczelnie oczko, a ja z jakiegoś powodu pomyślałem, że wcale nie chodziło jej o trening. - Rozstaw szerzej nogi i pochyl się lekko do przodu. Musisz mieć stabilną pozycję na wypadek ataku.
Zrobiłem tak jak kazała. Mocno ściskałem włócznię w palcach, nie bardzo wiedząc, co w ogóle powinienem z nią zrobić.
- Gdy oddajesz cios, celuj tak, żebym nie mogła przewidzieć miejsca, które wybrałeś. Próbuj mnie zmylić. - machnęła włócznią tak, jakby chciała mnie uderzyć w szyję, więc się zakryłem, ale wtedy dostałem prosto w udo, aż skrzywiłem się z bólu.
Popatrzyłem na nią, marszcząc brwi.
- Spróbuj.
Pokręciłem szybko głową.
- Uderz mnie. - mruknęła, znów wymierzając cios, tym razem w odwrotnej kolejności i dostałem w ramię.
Zabolało jak cholera, ale starałem się tego po sobie nie pokazać, aby nie miała mnie za jeszcze większą pizdę.
Znów pokręciłem głową. Chciałem sięgnąć po długopis i notes, żeby jej napisać, że nie chcę zrobić jej krzywdy, ale ona wtedy uderzyła mnie kijem w dłonie, aż gwałtownie je cofnąłem.
- Nie gadaj, tylko walcz.
Kolejne uderzenie padło na moją szyję i na moment zamarłem. Doskonale wiedziałem, że zrobiła to celowo, aby mnie sprowokować. Nie chciałem jej pokazać swojej blizny, gdy byliśmy razem w lesie, więc musiała zauważyć, że to było dla mnie ważne miejsce i bezczelnie to wykorzystała. Zacisnąłem ze złości zęby i mocniej chwyciłem włócznię, wymierzając pierwsze uderzenie. Oczywiście jej nie trafiłem, bo pięknie zablokowała mnie swoim kijem. Uderzałem gdzie popadnie, próbując trafić ją choć jeden raz. Zajęło mi to pewnie z piętnaście minut, a moja włócznia nawet nie otarła się o jej skórę. Po moim czole płynął pot, a szara koszulka była cała mokra, ale Xarii to w żaden sposób nie zniechęciło. Uderzyła mnie po raz ostatni w ramię i odrzuciła swoją broń.
- Jak trochę poćwiczysz to możesz być niezły. Może nawet zostaniesz moim żołnierzem. - uśmiechnęła się do mnie i zabrała ode mnie włócznię.
Pochyliłem się po notatnik i tym razem pozwoliła mi go podnieść.
- Nie lubię się bić.
- Takie rzeczy szybko się zmieniają, gdy stajemy się coraz lepsi. Włócznia nie jest dla każdego, więc spróbujmy na gołe ręce.
Popatrzyłem na nią niewiele rozumiejąc.
- Wygrywa ten, kto pierwszy powali przeciwnika na matę.
Wywróciłem oczami, bo doskonale wiedziałem, kto wygra ten pojedynek. Xaria oczywiście wymierzyła cios jako pierwsza. To zadziwiające jak wiele siły miała w tak drobnym ciele. W dodatku jej kopnięcia były tak wysokie, że nawet nie wiedziałem jak mam się przed nimi bronić. Bawiła się w ten sposób ze mną przez kilkanaście minut. Przez ten czas dotknąłem jej zaledwie dwa razy, a i tak zrobiłem to bardzo delikatnie, żeby tylko na pewno jej nie zabolało.
- Ale ty wiesz, że zostanę bossem? Potrafię przyjąć bardzo wiele bólu i twoje machanie piąstkami jak mała dziewczynka w żaden sposób na mnie nie działa. Skończmy to, bo nawet się nie zmęczyłam. - mruknęła, zirytowana moim delikatnym zachowaniem.
Odwróciła się tyłem do nie i zamierzała zejść z maty, więc wykorzystałem swoją szansę na wygraną i z całej siły kopnąłem w jej łydkę. Nie była przygotowana na mój atak, więc zaskoczona padła na matę. Niewiele myśląc podbiegłem do niej i docisnąłem jej nadgarstki do brązowej skóry, na której leżała.
- Wygrałem. - powiedziałem bezgłośnie, ruszając tylko ustami, a ona niosła brew z wyraźnym rozbawieniem.
Byłem tak blisko niej, że czułem na swoim brzuchu ciepło jej doskonałego ciała. Zagryzłem dolną wargę. Jej idealne piersi znajdowały się na wysokości mojej twarzy i przez moment zastanawiałem się jak to by było posmakować te jej różowe sutki. Chciałaby tego? Powstrzymywałaby mnie? Z trudem oderwałem wzrok od jej dekoltu i wróciłem do praktycznie czarnych oczy, których nie odrywała od mojej twarzy.
- Przestań na mnie patrzeć w ten sposób.
Wzruszyłem ramionami, dając jej tym samym, że nie wiem o czym mówi.
- Jakbyś miał zamiar mnie zerżnąć na tej macie. - mruknęła niskim tonem, od którego mój penis znów drgnął.
A już prawie się uspokoił!
Błyskawicznie puściłem jej nadgarstki i chciałem się od niej odsunąć, ale ona wtedy owinęła nogi wokół moich bioder i przekręciła mnie na matę. Wylądowałem na niej na plecach, a Xaria sprawnie usiadła na moich biodrach. Sapnąłem zaskoczony i zacząłem się pod nią wiercić, żeby tylko nie poczuła jak cholernie twardy dla niej byłem, ale było już za późno. Docisnęła swoje biodra do wybrzuszenia w moich spodniach i zamruczała zadowolona, powoli ocierając się o mnie.
- Mmm, taki twardy.
Przełknąłem ślinę, nie bardzo wiedząc, co powinienem zrobić. Chciałem ją docisnąć do siebie jeszcze mocniej. Chciałem, żeby się o mnie ocierała, zdjęła z siebie ten cholerny stanik i pokazała mi swoje cycki, ale zamiast tego, leżałem pod nią jak kołek, niezdolny do choćby najmniejszego ruchu.
No złap ją i przyciągnij do siebie, kretynie! Kolejnej szansy może nie być! Wrzeszczał na mnie mój penis, ale mózg nie był w stanie zmusić mięśni do działania.
- Nie każ mi łamać moich wszystkich zasad, Szarooki, bo obydwoje będziemy tego żałować. Muszą wystarczyć ci fantazje. - podniosła się powoli ze mnie i wzięła obydwie włócznie z trawy. - I wcale nie wygrałeś, bo było już po treningu.
- Wmawiaj sobie. - napisałem na kartce i wzruszyłem ramionami.
Widziałem, że chciała jeszcze dyskutować, ale nie miałem zamiaru jej dać znów wygrać, więc podniosłem się z maty i jak gdyby nigdy nic, ruszyłem w stronę wejścia do domu.
Musiałem jak najszybciej zająć się swoim penisem.
Cholerna Xaria i jej boskie ciało.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top