Rozdział 22

Matias

Wsiadając do samochodu, wyraźnie czułem, że trzęsły mi się nogi. Z Xarią nigdy nie było wiadomo, co się za chwilę wydarzy i mogła równie dobrze zabrać mnie na dach budynku, który pokazała mi ostatnio, co zawieźć do swoich egzekutorów, którzy raz dwa się mną zajmą i pozbędą problemu, bo niewątpliwie nie byłem jej już potrzebny. Trzymała mnie tu bo chciała, a ja nie protestowałem, a nie dlatego, że musiała. Wypełniłem swoje zadanie, więc powinna puścić mnie wolno, ale nie chciałem jej o tym przypominać, bo bałem się, że naprawdę to zrobi i każde mi odejść. Z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu chciałem być blisko niej, licząc, że jeszcze kiedyś pozwoli mi być blisko siebie. Że odda mi nie tylko swoje ciało, ale jeszcze coś więcej. Coś, czego nie miał wcześniej nikt inny. Te myślenie było irracjonalne, bo taki scenariusz nigdy się nie wydarzy, ale jakaś głupia część mnie chciała mieć odrobinę nadziei.

- Gdzie jedziemy? - napisałem na tablecie i pokazałem kobiecie, ale ona wzruszyła tylko ramionami.

Siedzieliśmy już w samochodzie kilka minut, jednak ona nie odpaliła nawet silnika. Cały czas trzymała ręce na kierownicy i głęboko się nad czymś zastanawiała, jakby była rozdarta nad czynieniem dobra lub zła. Wyglądała jak dziewięciolatek, który nie wie czy chce być policjantem czy może jednak złodziejem. Ja zawsze w takich chwilach chciałem być policjantem, ale z biegiem lat zrozumiałem, że to nie dla mnie. Teraz chciałem być złodziejem, a pierwszą rzeczą jaką zamierzałem ukraść było czarne serce Xarii Santana.

- Nie wiem. - westchnęła w końcu. - Chcę znaleźć się z daleka od tego bałaganu, obojętnie gdzie to będzie.

Byłem na nią zły, dokładnie pamiętając jak się zachowała podczas naszego ostatniego, intymnego spotkania, ale widząc ją tak rozdartą i zagubioną, zapominałem o wszystkim, co złe i chciałem tylko i wyłącznie odjąć jej trochę tych negatywnych myśli. Może uważała się za silną i niezależną, czasami chyba nawet niezniszczalną istotę, ale prawda była taka, że nadal była młodą kobietą, która potrzebowała mieć choć przez chwilę w kimś oparcie.

Pochyliłem się nad nawigacją i wpisałem pierwszy adres, który wpadł mi do głowy. Może miejsca tego typu nie należały do ulubionych miejsc Xarii, ale wiedziałem, że tylko tam będę w stanie oderwać ją od nieprzyjemnych myśli i problemów z bratem. Przez moment przyglądała się nawigacji, ale w końcu bez słowa odpaliła silnik i ruszyła zgodnie z wytycznymi. Naprawdę podobało mi się to, że nie zadawała żadnych pytań, tylko po prostu mi zaufała.

Nie odzywała się całą drogę, a ja nie chciałem przerywać tej ciszy, bo zdawałem sobie sprawę, że właśnie jej potrzebowała po ciężkim dniu. Jechała w zawrotnym tempie, więc w boczną drogę, prowadzącą do docelowego miejsca, skręciła już po kilkunastu minutach.

- Co to za zadupie? - rozejrzała się wokół, nie bardzo rozumiejąc, gdzie ją przyprowadziłem.

- Nawigacja teraz nie będzie działać, więc będę ci pokazywać. - napisałem, pokazałem jej i wskazałem ręką, gdzie ma skręcić.

- Jak porysuje mi się samochód, to przysięgam na samego Lucyfera, że obetnę ci dłoń, którą ustawiłeś nawigację i każę ci ją zjeść. - posłała mi wkurzone spojrzenie, ale jakoś się tym nie przejąłem.

Na spokojnie pokazywałem jej, gdzie ma jechać i już po chwili znaleźliśmy się nad małym jeziorem, które odwiedzałem gdy byłem młodszy. Słońce akurat zachodziło i odbijało się od tafli spokojnej wody, robiąc przyjemny klimat. Otaczały nas tylko drzewa i niewielka polana, a wokół nie znajdował się nawet jeden człowiek, więc uznałem to miejsce za idealne do odpoczynku i zapomnienia o problemach.

Gdy Xaria zatrzymała auto, od razu z niego wysiadłem i powoli podszedłem bliżej wody. Zaciągnąłem się świeżym powietrzem.

- Skąd znasz to miejsce? - brunetka stanęła obok mnie, uważnie rozglądając się po spokojnej okolicy.

Wyglądała jakby węszyła jakiś podstęp, ale szczerze mówiąc, zacząłem już się do tego przyzwyczajać. Rozumiałem w jakim domu dorastała i nigdy niczego nie dostała bezinteresownie, więc teraz nie ufała ludziom, którzy mogli ją w jakiś sposób skrzywdzić. Większość była dla niej miła tylko i wyłącznie ze strachu, a gdy się odwracała, za wszelką cenę próbowali wbić jej nóż w plecy. Jak bezgranicznie zaufać, gdy z każdej strony czekają potwory chcące przebić serce? Nie chciałem o tym myśleć, ale coraz bardziej obawiałem się, że ja dla niej także będę takim potworem i jeżeli naprawdę mi zaufa, sparzy się jak jeszcze nigdy.

Uniosłem tablet i zacząłem na nim pisać to, czego nigdy nikomu nie chciałem opowiadać.

- Wychowywałem się w domu dziecka. Opiekę nade mną sprawował pewien mężczyzna, który, krótko mówiąc, nie należał do miłych. Za każdym razem, gdy mnie bił, uciekałem jak najdalej się dało. Pewnego razu, gdy udało mi się wymknąć, trafiłem tutaj. Spodobało mi się to miejsce.

- Nie masz rodziny? - zmarszczyła brwi, uważnie mi się przyglądając.

- Może gdzieś tam mam, ale nikogo nie znam.

- Kiedy tam trafiłeś?

- Jak miałem sześć lat. - podszedłem do auta i oparłem się tyłkiem o maskę. - Byłem tam do czasu, gdy skończyłem osiemnaście. Kilka razy uciekałem, ale za każdym razem mnie znajdywali i dostawałem lanie.

Patrzyłem na dziewczynę, która nadal stała nad jeziorem, ale zamiast patrzeć na wodę, zawzięcie wpatrywała się we mnie.

- To przez nich nie mówisz?

- NIE CHCĘ O TYM ROZMAWIAĆ. - napisałem drukowanymi literami, żeby na pewno zrozumiała i nigdy więcej o to nie pytała. - O domu dziecka mogę ci opowiedzieć, ale nie o wypadku.

- Dobrze, niech będzie. - powoli podeszła do mnie, ale gdy stanęła obok, dałem krok w lewo, aby nie być zbyt blisko niej, bo doskonale wiedziałem jak to się skończy, a nie miałem zamiaru przeżywać powtórki swojego odrzucenia. - Co?

- Nic. - napisałem, a ona zmarszczyła brwi. - Co chcesz jeszcze wiedzieć?

- Dlaczego cię bili?

- Nie wiem. - zaśmiałem się, nie wydając przy tym żadnego dźwięku. - Pan Martinez chyba czuł się lepiej, gdy się nade mną znęcał. Pierwszy raz uderzył mnie kilka miesięcy po moim pojawieniu się w domu dziecka. Moja matka przyprowadziła mnie pod drzwi i kazała czekać, ale nawet nie pamiętam dobrze jak wyglądała. Nie pamiętam praktycznie nic z mojego życia przed bidulem.

- Ten dom dziecka nadal istnieje?

- Tak. Mijaliśmy go po drodze.

Kobieta w zamyśleniu kiwnęła głową, jakby próbując sobie przypomnieć, w którym miejscu znajdował się ten budynek.

- Możesz mi nie mówić o wypadku, ale powiedz chociaż jak dawno się to stało.

- Jak miałem jedenaście lat.

Patrzyłem na nią, gdy powoli odepchnęła się od maski swojego auta i stanęła przede mną. Wyciągnęła rękę, żeby dotknąć mojego torsu, ale nim zdążyła to zrobić, odsunąłem się w bok, udając, że zainteresowało mnie coś co pojawiło się na tafli jeziora znajdującego się obok nas.

- Co to miało być? - zaśmiała się, ale w tym dźwięku nie było słychać rozbawienia.

Była zła.

- Może pójdziemy się przejść? Tam dalej jest stare molo.

- Nie zmieniaj tematu. - chwyciła mój nadgarstek i zmusiła mnie, abym odwrócił się w jej stronę. Szarpnąłem lekko ręką, ale nie pozwoliła mi się odsunąć. - Co się dzieje?

Pokręciłem głową, bo gdy mnie trzymała, nie mogłem nic napisać.

- Przecież widzę, że coś jest nie tak. Od kliku dni ewidentnie mnie unikasz, a ja bardzo nie lubię być ignorowana. Nie jestem typem kobiety, który domyśla się, co facet ma na myśli i też nigdy nie każę się domyślać facetom o czym ja myślę, tylko mówię wprost, więc zrób mi przysługę i wyduś z siebie dlaczego zachowujesz się jak tchórz. - puściła gwałtownie moją rękę, aż klapnęła o niebieskie jeansy.

Zacisnąłem zęby ze złości i musiałem wziąć kilka głębokich wdechów, bo miałem wrażenie, że za chwilę napiszę coś, czego będę żałował.

- Przecież nie chcesz, żebym cię dotykał, więc to ty masz z czymś problem.

Przekręciłem ekran w jej stronę, a ona napisane przeze mnie zdanie czytała chyba z pięć razy, bo gapiła się w nie zdecydowanie zbyt długo. W końcu przeniosła wzrok na mnie.

- Że co? - prychnęła, podchodząc blisko mnie. - Gdybym nie chciała, żebyś mnie dotykał, to bym cię nie trzymała za rękę, nie ocierała się o ciebie jak kotka w rui i zdecydowanie nie dałabym ci się lizać.

Oparłem się o maskę auta, chcąc zwiększyć trochę odległość między nami, bo gdy była tak blisko, ciężko było mi pozbierać myśli.

- Wyszłaś bez słowa, gdy ja... - nie byłem w stanie tak po prostu napisać o tym, co jej robiłem. Nie potrafiłem być tak bezpośredni jak Xaria i na samą myśl, że miałem napisać coś o „cipce" robiło mi się słabo.

- Zadzwonił mi telefon.

Wzruszyłem szybko ramionami i odwróciłem wzrok, bo czułem się jak kompletny idiota. Wiedziałem, że zadzwonił jej telefon, ale równie dobrze mogła nie odbierać, gdy przeżywałem jedną z najbardziej intymnych chwil w moim życiu, albo chociaż powiedzieć jedno, głupie zdanie, zanim odebrała. Mogła zakończyć to na milion sposobów, ale ona po prostu wyszła bez słowa, zostawiając mnie samego na kanapie. To głupie i brzmiałem jak nastolatka, ale poczułem się jakby mnie wykorzystała.

- Pomyślałem, że... - zacząłem pisać, a ona się nachyliła, żeby szybciej przeczytać o co mi chodziło, ale nie mogłem się zmusić, żeby dokończyć.

Pokręciłem szybko głową i zablokowałem urządzenie, dając jej do zrozumienia, że to już nieważne.

- Pomyślałeś, co? - zatrzymała mnie, gdy chciałem się znów odsunąć. - Że mi się nie podobało? Że cię wykorzystałam? Masz rację, teraz widzę, że źle to zakończyłam. Zapomniałam, że ty nigdy nie dotykałeś kobiety i pozwoliłam ci na to w najmniej odpowiednim czasie. Byłam zła przez to, co się działo, a w dodatku w każdej chwili mógł tam ktoś wejść. - potarła palcami swoją skroń, jakby nagle rozbolała ją głowa. - Nie jestem romantyczką i ze mną nikt się nie cackał, jeżeli chodzi o te sprawy. Straciłam dziewictwo w swoje siedemnaste urodziny, z jakimś typem w klubie i nawet się tym nie przejęłam, bo taka po prostu jestem. Ale ty taki nie jesteś i teraz to rozumiem.

Dała krok do tyłu, a ja szeroko otworzyłem oczy, bojąc się, co od niej jeszcze usłyszę.

- Nie wykorzystałaś mnie. Chciałem tego. - napisałem szybko, żeby ją uspokoić.

- Teraz mam wrażenie, że właśnie to zrobiłam.

- Bardziej chodziło o to, że ci się nie podobało. - napisałem i westchnąłem ciężko.

Twarz zaczęła mnie piec jakby ktoś mi ją przypalał zapalniczką i byłem pewien, że ona doskonale widziała, że byłem czerwony.

- Gdy ty mnie dotknęłaś, nie mogłem zasnąć do rana i cały czas o tym myślałem, a ty...

- Wstałam i wyszłam. - mruknęła jakby była zła, ale nie wiedziałem czy na mnie czy może jednak na samą siebie. - Nie nadaję się do tego. Nie powinnam w ogóle tego zaczynać, bo zasługujesz na kogoś, kto się tobą doskonale zajmie i wszystkiego nauczy.

- Ty jesteś doskonała. - napisałem, zanim zdążyłem się powstrzymać. - Chcę, żebyś to ty mnie tego uczyła i jeżeli było ci źle, to mi wytłumacz i zrobię to lepiej.

Znów wpatrywała się w napisane przeze mnie słowa dłużej, niż było to konieczne. Nie wiedziałem o czym myślała, ale z jej twarzy nigdy nie dało się wyczytać emocji. Zawsze wszystko kryła głęboko w sobie i nikogo nie dopuszczała zbyt głęboko, co zdecydowanie utrudniało mi rozgryzienie jej.

Po chwili, która dla mnie trwała w nieskończoność, powoli zbliżyła się do mnie i chwyciła mój nadgarstek swoją dłonią. Oblizałem usta, uważnie się jej przyglądając, gdy wsunęła moją rękę pod swoją rozkloszowaną, krótką spódniczkę. Docisnęła moje palce po koronkowego materiału i delikatnie potarła nimi swoją cipkę, podczas gdy ja stałem jak kretyn, nie mogąc nawet poruszyć jednym palcem. Zagryzłem mocno dolną wargę, czując znajomą lepkość.

Cholera, była mokra.

- Myślisz, że mi się nie podobało? - szepnęła blisko moich ust. - Gdyby tak było to czy bym krzyczała twoje imię? Prosiła cię, żebyś nie przestawał? I czy byłabym dla ciebie teraz tak mokra?

Przełknąłem głośno ślinę. Puściła mój nadgarstek i wiedziałem, że powinienem zabrać dłoń, ale za nic w świecie nie mogłem się do tego zmusić. Przycisnąłem mocnej palce do materiału jej majtek i zacząłem ją pocierać, aż z gardła kobiety wydobył się cichy pomruk. Jej głowa opadła na moje ramię, co uznałem za zachętę. Powoli odchyliłem na bok pasek bielizny i śmielej zacząłem masować jej kobiecość i, o Lucyferze, była jeszcze bardziej mokra niż myślałem. Myśl, że pragnie mnie tak samo mocno jak ja ją, doprowadzała mnie do szaleństwa. Zaczęła składać na mojej szyi mokre pocałunki, które odbierały mi rozum. Odchyliłem lekko głowę, ułatwiając jej dostęp, ale nawet na moment nie oderwałem palców od jej najczulszego punktu.

Zaczęła szarpać za pasek moich spodni i sprawnie go rozpięła, a później to samo zrobiła z suwakiem i guzikiem przy spodniach. Powoli zsunęła materiał z moich bioder, wraz z bokserkami. Wziąłem głęboki oddech, gdy mój twardy, sterczący penis wyskoczył na wierzch, uderzając lekko w jej brzuch.

- Cholera. - sapnęła, przyglądając mi się uważnie, przez co zapewne zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony na twarzy, niż do tej pory. - Muszę go najpierw spróbować.

Zamarłem, widząc, że klęka centralnie przede mną. Nie byłem jednak w stanie zaprotestować, bo w każdej mojej fantazji zaczynaliśmy właśnie w ten sposób i szczerze mówiąc, pragnąłem tego w tym momencie najbardziej na świecie. Chwyciła mojego kutasa w swoją drobną dłoń i przesunęła nią kilka razy w górę i w dół, sprawiając, że aż wywróciłem oczami z rozkoszy. O Boże, ona mnie wykończy.

Matias, nie dojdź w jej dłoni! Nie dojdź w jej dłoni! Powtarzałem sobie w myślach.

Chciałem skupić się na jakiś nieprzyjemnych momentach i zacząłem wspominać dom dziecka, ale gdy tylko jej gorące wargi owinęły się wokół mojego penisa, wszystko się rozwiało i byłem tylko jak i ona. Cholerna Xaria, która właśnie ssała mojego kutasa nad jebanym jeziorem. Szczelnie oplotła usta wokół mojej główki i zaczęła ssać, a później brała go głęboko aż do gardła. Nie mieścił jej się cały, więc mruczała niezadowolona, ale wsuwała go najdalej jak potrafiła, sprawiając, że moje nogi zrobiły się miękkie jak z waty i ledwo mogłem stać.

- Jesteś taki duży. - wymruczała, znów liżąc go po całej długości, a ja nie mogłem się powstrzymać i wsunąłem palce w jej długie, czarne włosy, przytrzymując bliżej swojego penisa.

Zakrztusiła się nim lekko przez to, że ją do siebie docisnąłem, więc od razu zabrałem dłoń, nie chcąc jej zdenerwować, żeby czasem nie przestała, jednak ona i tak odsunęła się ode mnie, a w jej oczach błysnęły łzy.

- Przepraszam. - poruszyłem jedynie ustami, bo nawet nie byłem w stanie sięgnąć tablet, jednak ona nie wyglądała na złą, a wręcz przeciwnie, uśmiechnęła się.

- Nigdy nie przepraszaj za coś, co sprawia ci przyjemność. Już teraz wiem co lubisz i następny raz będzie lepszy.

Następny raz.

Te dwa słowa odbiły się echem w mojej głowie, jakby je wykrzyczała ze szczytu wielkiej góry. Na samą myśl, że będzie kolejny raz, miałem ochotę wyć z radości.

Znów przysunęła się do mojego penisa, ale w ostatniej chwili powstrzymałem ją za ramię, przez co uniosła wzrok i popatrzyła na mnie zaskoczona. Klęcząc przede mną, z moim penisem przy swoich ustach, wydawała mi się tak seksowna jak jeszcze nigdy.

- Coś nie tak?

- Jeżeli zaraz nie przestaniesz, to dojdę. - ciężko było mi pisać, bo ręce mi drżały i nie mogłem utrzymać urządzenia w dłoniach, ale jakoś mi się udało.

- Już ci mówiłem. Dotykam cię, żebyś doszedł. - przesunęła dłonią po moim przyrodzeniu, aż wciągnąłem z sykiem powietrze.

- Chcę więcej.

- Więcej?

- Kochaj się ze mną.

- Z przyjemnością, ale nie uważasz, że to nieodpowiednie miejsce na pierwszy raz. Maska samochodu to nie jest łóżko w pięciogwiazdkowym hotelu.

- Nie chcę łóżka. Chcę ciebie tu i teraz.

Napisane przeze mnie słowa sprawiły, że na jej twarzy pojawił się uroczy uśmiech. Podniosła się z kolan i podeszła do bocznych drzwi swojego auta i je otworzyła. Patrzyłem na nią, nie bardzo wiedząc, co właściwie robiła, ale już po chwili wróciła do mnie z małym, kwadratowym kartonikiem.

Prezerwatywa.

Wsunęła dłonie pod spódniczkę i już po chwili jej czarne, koronkowe majtki zsunęły się po długich, zgrabnych nogach na ziemię. Przełknąłem ślinę, gdy patrzyłem jak siadała na maskę samochodu i chętnie rozchyliła uda. Zębami otworzyła paczkę i podała mi jej zawartość.

- Dasz radę?

Kiwnąłem głową, choć wcale nie byłem tego taki pewny. Na szczęście nie było to zadanie bardzo trudne i nawet z rękami drżącymi jak osika na wietrze, udało mi się założyć prezerwatywę.

Boże, tylko żebym nie doszedł teraz.

Ani od razu jak już wejdę.

- Chodź do mnie. - wyciągnęła przed siebie ręce, więc powoli podszedłem do niej.

Chwyciła dół mojej koszulki, zrzucając ją gdzieś na trawę, a ja powoli zsunąłem ramiączka jej koszulki na boki. Nie miała na sobie stanika, więc gdy tylko delikatny materiał opadł, od razu mogłem zobaczyć jej doskonałe, spore piersi. Objęła mnie za szyję, uważnie patrząc w moje oczy.

- Jeszcze możemy to przerwać.

Pokręciłem błyskawicznie głową, jakby od tego zależało całe moje życie, a ona cicho zachichotała.

- Na pewno tego chcesz?

Tym razem kiwnąłem głową i popatrzyłem na mojego penisa, który dosłownie rwał się do nagiej cipki znajdującej się tuż przede mną. Tak blisko. Xaria zsunęła się bliżej brzegu, aby było nam łatwiej, przez co główka mojego kutasa otarła się o jej wejście. Najwolniej jak się dało, zacząłem się wsuwać w jej wnętrze. Przed oczami zrobiło mi się ciemno, gdy poczułem jak mocno jej ścianki się na mnie zaciskały. Nawet w moich fantazjach nie było to aż tak przyjemne.

- Matias. - jęknęła głośno, więc uchyliłem powieki i uważnie jej się przyjrzałem, czy nie robię jej krzywdy. - Naprawdę jesteś duży. - zakręciła biodrami, próbując się wpasować.

Wycofałem się, a później znów wszedłem tylko kawałek. Powtórzyłem ten ruch kilka razy, aż Xaria poczuła się wystarczająco komfortowo ze mną w środku. Mocniejszym pchnięciem wszedłem w nią do samego końca i zamarłem, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch, żeby od razu się nie spuścić. Dam radę. Chociaż kilka pchnięć. Nie bądź pizdą, Matias!

- Nic się nie stanie, jeżeli dojdziesz. To twój pierwszy raz, pamiętaj o tym.

Kiwnąłem głową, ale nie dopuszczałem do siebie tych myśli. Zacząłem poruszać się powoli do przodu i do tyłu, zagryzając przy tym mocno wargi, żeby czasem nie wypuścić z siebie tych obrzydliwych dźwięków. Xaria była tak ciasna, że okazało się to być naprawdę trudnym zadaniem. Za każdym razem, gdy parłem do przodu, sapałem coraz głośniej, a jej zadowolone pomruki doprowadzały mnie do szaleństwa. Zsunęła dłoń na swoją cipkę i zaczęła ją masować. Przez to wszystko zapomniałem, że prawdopodobnie skończę za szybko i ona nie dojdzie, a nie chciałem zostawić jej z niczym. Pchnąłem ją lekko na maskę, żeby się położyła i zacząłem całować jej szyję, dekolt i doskonałe piersi.

- Ugh, tak... Uwielbiam gdy to robisz. - wyskomlała słodko.

Wziąłem do ust jej różowy, sterczący sutek i zacząłem go ssać. Jedną ręką podpierałem się, żeby jej nie zgnieść, a drugą zsunąłem na jej cipkę. Odsunąłem jej dłoń i sam zacząłem masować ją tak, jak chciała wtedy na kanapie. Moje pchnięcia z każdą chwilą były coraz szybsze i głębsze, a w głowie mi wirowało z nadmiaru doznań. Zacisnąłem zęby, pieprząc ją tak mocno jak tylko potrafiłem. Cholera, zaraz dojdę...

Byłem już tak blisko. Jej jęki, pulsująca cipka, cycki przed moją twarzą... To wszystko sprawiało, że traciłem kontrolę nad sobą.

- Jeszcze chwila. - wysapała, więc mocno zacisnąłem zęby, próbując się powstrzymać, żeby od razu nie skończyć.

Chciałem dojść razem z nią.

Mocniej zacząłem pocierać jej cipkę i przygryzłem drugi sutek i właśnie wtedy poczułem na moim penisie jak mocno się zacisnęła. Raz, drugi, trzeci, a później kolejny i jeszcze jeden. Z jej gardła wydostał się głośny jęk, a ciało wygięło się w łuk, jeszcze mocniej wpychając spore piersi do moich ust. Nie mogłem już tego dłużej powstrzymywać. Warknąłem, bo nie potrafiłem już być cicho i wystrzeliłem tak mocno jak jeszcze nigdy w życiu.

Opadłem na nią, z trudem przytrzymując się na łokciach, aby jej nie zgnieść. Obydwoje głośno dyszeliśmy i wokół słychać było tak naprawdę tylko te odgłosy. Nawet nie zauważyłem, że zdążyło się już zrobić praktycznie całkiem ciemno.

- Doszłam. - wydawała się być zaskoczona, więc uniosłem się i popatrzyłem na nią, nie bardzo rozumiejąc. - W życiu nie doszłam podczas pieprzenia, więc to chyba był nie tylko twój pierwszy raz. - zaśmiała się i rozsunęła nogi, pozwalając mi się odsunąć, choć szczerze mówiąc, wcale nie chciałem z niej wychodzić. Miałem ochotę zostać w tej pozycji do końca życia.

Wyszczerzyłem się jak kretyn, a ona z rozbawieniem pokręciła głową.

- Wracamy?

Podniosłem tablet z maski samochodu i odblokowałem, bo wyświetlacz zdążył już zgasnąć.

- Zostańmy jeszcze trochę.

- Dobrze. - zeskoczyła na ziemię, po czym pociągnęła mnie do tylnych drzwi. - Więc teraz będziemy się wylegiwać na tylnym siedzeniu, aż ci udowodnię, że było mi naprawdę dobrze.

Położyła się na siedzeniu i kiwnęła do mnie zachęcająco palcem, więc niewiele myśląc, ułożyłem się na niej. Miałem ochotę ją pocałować, ale gdy tylko zbliżyłem się do niej, od razu pokręciła głową.

- Przytulanki i pieprzenie, okej, ale się nie całujemy.

Jej ton powiedział mi, że w tym temacie nie było dyskusji, więc grzecznie to zaakceptowałem i ułożyłem się obok niej, po czym szczelnie objąłem ramionami, jakbym bał się, że za chwilę mi ucieknie.

Albo się obudzę. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top