Rozdział 1

Wracałam właśnie do domu z wakacji które spędziłam w szkole. Właściwie to w magicznej akademi dla istot nad naturalnych. Pisałam z Cullenami całe moje wakacje. To taka moja druga rodzina. Poznałam ich kiedy odwiedziłam moich rodziców w Forks. Dotąd mieszkałam w pięknej i słonecznej Kalifornii dlatego moja skóra była bardzo gładka i ładnie opalona. Cały czas pisałam z Cullenami podczas wakacji szczególnie z moim starszym bratem Edwardem. Tak. Bardzo kocham mojego braciszka a on mnie najbardziej na świecie. Czasem chciałabym żeby między nami było coś więcej ale wiem że to nie możliwe. Jestem jego siostrą. Właśnie stałam przed szkołą i żegnałam się z moimi przyjaciółmi. Na dziedzińcu stała ogromna fontanna a na niej pomnik królowej Hekate czyli dyrektorki i założycielki naszej szkoły.
- Do zobaczenia po feriach.- Lisa ściska mnie mocno. Jej kolorowe pasemka faluję niedbale. Otacza mnie znajomy zapach. Uwielbiam ją. To czarodziejka podobnie jak ja.
- Uważaj na siebie.- prosi Jamie i przytula mnie również mocnym uściskiem. Jego złote włosy łaskoczą mnie przyjemnie. W zielonych oczach widzę jego troskę. Jamie to elf. Bardzo przystojny zresztą. Wojownik. W szkole nie może się opędzić od dziewczyn. Przyjaźnimy się od pierwszzego dnia szkoły.
- Dziękuję. Bedę za wami tęsknić.- odpowiadam.- i pisać. Od czego są czar fony? - chichoczę a oni razem ze mną.
- Żegnałaś się z mamą?- pyta Jamie i tu ma na myśli Hekate nie moją drugą mamą.
- Tak. Zrobiłam to dzisiaj rano. Do zobaczenia! - mówię kiedy pojawia się mój portal do lasu. Płynnie w niego przechodzę. Nie mogę się doczekać spotkania z Cullenami. Posyłam tylko moim przyjaciołom buziaka zanim portal się zamyka. Macgają mi na pożegnanie. Biorę walizkę i teleportuję się pod Cullenów. Żeby to zrobić muszę znać dokładną lokalizację nawet moja moc ma ograniczenia. Ja się dopiero uczę. Słyszę z zewnątrz spanikowany głos Esme.
- Ona będzie tu za chwilę! Nie wiem co mam powiedzieć żeby lepiej się poczuła!- panikuje szatynka.
- Incydent z Volturi miał miejsce dawno temu. Uspokój się. Na pewno do tego czasu już jej lepiej.- odzywa się Emmet spokojnym tonem. Esme mrozi go spojrzeniem. Rose się uśmiecha.
- Poza tym nie napisała nam że poznała jakiś nowych przyjaciół? - pyta blondynka.
- Tak.- potwierdza Alice z uśmiechem siedząc obok Jaspera na kanapie. - pisała że kogoś poznała.
- A tak wógle to gdzie ona jest?- Edward zaczyna chodzić po salonie spanikowany.- powinna już tu być! Dawno temu!- krzyczy wystraszony.- a jeśli coś się stało!? Wzdycham i wchodzę do środka.
- Nic się nie stało. Cześć wam.- uśmiecham się szeroko się szczerząc. Następnie jestem ściskana przez chmarę stęsknionych wampirów. Odwzajemniałam uściski każdego z nich ciesząc się że nareszcie jestem w domu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top