Rozdział 3

Następnego dnia w stałam w wyśmienitym humorze pewnie dlatego że na zewnątrz było tak ładnie. Zamierzałam dzisiaj darować sobie lekcje i wyjść na zewnątrz. Ubrałam się i poszłam do wielkiej sali na śniadanie. Chciałam dziś usiąść z przyjaciółką ale jak tylko weszłam do sali Draco zaczął do mnie machać więc z uśmiechem przysiadłam się do stołu Slytherinu.
- Cześć piękna.- blondyn cmoknął mnie w policzek.- dobrze spałaś?
- Wyśmienicie. Jest dziś tak ładnie to pomyślałam że wyjdę na zewnątrz i daruję sobie lekcje.- Draco spojrzał na mnie krzywiąc się.
- Nie chciałbym żebyś gdzieś chodziła sama bo to zbyt niebezpieczne.- ślizgon objął mnie ramieniem.- pozatym bedę się martwić wolę żebyś została w środku a jeszcze lepiej poszła na lekcje żebym miał na ciebie oko.
- Obiecuję że bedę na siebie uważać.- zrobiłam oczy psiaka.- proszę, proszę. Westchnął. Nienawidził szczerze kiedy znikałam z zasięgu jego wzroku.
- Dobrze. Ale masz być ostrożna.
- Bardzo ostrożna.- potwierdziłam z uśmiechem.

Kiedy już zjadłam śniadanie Draco nalegał żeby mnie odprowadzić na zewnątrz. Przewracam oczami ale pozwalam mu na to. Po drodze natykam się na Pansy. Dziewczyna jest mega zazdrosna o Draco czym naprawdę mnie wkurza.
- Draco! Co robisz z tą wywłoką!?- krzyczy i uśmiecha się perfidnie.- wiesz że jest mugolem?- Blondyn patrzy na nią z nienawiścią w oczach. Taką że aż się wzdrygam. Jeśli kiedykolwiek wątpiłam w jego uczucie to teraz mam pewną świadomość jak bardzo mnie kocha.
- Jeszcze słowo, a bedą zlizywać twoją krew z podłogi.- syczy do niej Malfoy i ciągnie mocno mój nadgarstek. Idziemy w bardzo szybkim tempie. Przystajemy.
- Przez chwilę myślałam że naprawdę mnie odtrącisz.- mówię z lekkim strachem. Draco mi przerywa pocałunkiem w wargi. Zaskoczona patrzę na niego.
- Powinnaś mi bardziej ufać.- uśmiecha się blondyn a ja odwzajemniam jego uśmiech.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top