Rozdział 4 Słowa węża
Weronika
Z zażenowania płonę. Nie wiem co powiedzieć. Coś takiego nigdy mi się nie zdarzyło, no ale cóż teraz muszę jakoś z tego wybrnąć. Wzruszam ramionami jakby to nic nie znaczyło widząc groźny wzrok Coriolanusa. Ale dlaczego tak się tym przejął.
- To historia fantasy w której dwa wampiry walczą o piękną kobietę. W tym przypadku Elenę Gilbert która jest sobowtórem Katherine.- wyjaśniam a on wręcz czerwienienie ze złości. Cofam się wystraszona bo chyba naprawdę go zdenerwowałam i nie wiem co zrobić żeby to naprawić. Mało tego nie rozumiem w czym problem. Przecież oglądam takie seriale od zawsze to moje hobby. Więc czym go tak rozdrażniłam?
- Od tej pory zabraniam ci patrzeć na przystojnych aktorów i oglądać takie rzeczy.- mówi spokojnie blondyn patrząc na mnie ostro.- rozumiesz Weroniko?
- Tak.- odpowiadam nie pewnie wbijając paznokcie głęboko w skórę.
- Weroniko. Czy wyraziłem się dostarczenie jasno?- pyta ponownie mrużąc groźnie oczy a mnie przechodzą ciarki.
- Tak.- odpowiadam tym razem inaczej. Mój głos już brzmi mocno i zdecydowanie.- Ale dlaczego..- rzuca mi krótkie spojrzenie.
- Skończony temat.- mówi bardzo ostrym tonem nie znoszącym sprzeciwu. Kiwam głową. Najwyraźniej jest tu kimś bardzo ważnym. Jego wygląd, styl i to jak się porusza mówi dużo o nim jego statusie. Muszę się nauczyć że od teraz jego słowo jest prawem.
- Gdzie bedę spać?- uśmiecha się na to pytanie. Podchodzi do mnie i dotyka mojego policzka. Ten gest jest bardzo czuły.
- Nie byłem gotowy na twoje przybycie. Przyznaję mój słodki ptaszku. Ale nie martw się dostaniesz swój własny pokój to i o wiele więcej. Musisz tylko umieć się odpowiednio zachowywać.
- Zachowywać?- pytam nie zrozumiale a on uśmiecha się groźnie jak kot.
- Teraz przedstawię ci zasady panujące w pałacu prezydenckim. Dotyczą przede wszystkim ciebie. Więc musisz się nauczyć ich przestrzegać. Cholera. Myślę. Jakie zasady? No cóż. Czas się przekonać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top