Najważniejszy Levi

     Blondyn siedział na krześle przy biurku, wpatrując się w dwójkę jego kochanków, śpiących w swoich objęciach na kanapie. Na samo wspomnienie stosunku, który miał miejsce niecałą godzinę temu na jego twarz wstępował zadowolony uśmiech.

     Bo kto by pomyślał, że generał Erwin Smith, wraz z żołnierzem Erenem Jaegerem, będą we dwójkę kochać się z kapitanem Leviem Ackermannem?

     Mężczyzna spojrzał na szatyna, który niespokojnie się poruszył. Leżał, stykając się plecami z oparciem kanapy i jednocześnie obejmując bruneta, jak swój najcenniejszy skarb. Wtulił twarz w jego czarne włosy, po czym powoli rozchylił powieki.

     Zarumienił się, kiedy jego szmaragdowe spojrzenie spotkało się z tym błękitnym.

     Eren nie mógł się powstrzymać przed delikatnym pogładzeniem miękkiej skóry Levia pod jego koszulą, mimo że zdawał sobie sprawę z tego, iż jest wciąż obserwowany przez Erwina. Ta świadomość go bardziej nakręcała. Gdy jednak dotarł do pośladków czarnowłosego, automatycznie zabrał dłoń, gdy ten niespokojnie zadrżał.

 - Chyba nadal go boli - stwierdził Smith z współczującym wyrazem twarzy, widząc zakłopotanie Jaegera. Chciał go na swój sposób uspokoić.

     Ten tylko nieznacznie skinął głową, po czym podniósł się, upewniając, że nie obudzi kapitana.

     Serce Erena biło szybciej na sam jego widok. Levi miał na sobie jedynie rozpiętą, białą koszulę. Wyglądał nadzwyczaj seksownie i pięknie, ukazując walory swojego ciała.

     Szatyn usiadł na podłodze przy twarzy bruneta, starając się jak najciszej wykonać tą czynność. Wpatrywał się w niego, podziwiając jego urok podczas snu. Teraz nie wydawał się takim samym, oziębłym i ponurym Ackermannem, najsilniejszym żołnierzem ludzkości. Teraz zdawał się być rozluźniony i taki bezbronny, delikatny.

     Eren miał wrażenie, że na ułamek sekundy stanęło mu serce. Na moment, w którym Levi się uśmiechnął. Mimowolnie przybliżył swoją twarz do mężczyzny, nie mogąc przyswoić widoku, którym dopiero go uraczył czarnowłosy. Odważył się na delikatne odgarnięcie kosmyka włosów z jego czoła.

      Wpatrywał się w jego bladą cerę, gęste rzęsy, zadarty nosek i wąskie, popękane wargi. I mimo że był niedoskonały, to dla Erena był idealny. Każda blizna na jego ciele opowiadała jakąś historię, której z wielkim zaangażowaniem mógłby słuchać.

     Dopiero wtedy zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że czuje do Ackermanna coś więcej, niż zwykły szacunek do przełożonego. Zdawał się być nim zauroczony.

 - Eren - z jego rozmyślań wyrwał go spokojny, cichy głos.

 - Tak? - zapytał, spoglądając na generała, który to skinął do niego dłonią w formie zapraszającego gestu.

      Chłopak niepewnie wstał, lekko się stresując. Posłał jeszcze jedno, pełne podziwu spojrzenie Leviowi, po czym podszedł do mężczyzny. Ten nieznacznie odsunął krzesło od biurka, po czym stwierdził:

 - Usiądź sobie.

     Jaeger rozejrzał się po gabinecie, jednak jako, że najbliższe krzesło stało daleko pod ścianą, stwierdził, że ten jeden raz pozwoli sobie na zrobienie czegoś, dla zwykłego żołnierza, niepojętego. Chciał być jak Levi. Podziwiał go i szanował.

     Usiadł na biurku generała.

     Brwi Smitha lekko drgnęły ze zdziwienia, kiedy ujrzał przed sobą tak odważny gest Erena.

 - Zupełnie jak Levi - zaśmiał się.

     Szatyn najwidoczniej nie zdawał sobie sprawy ze swojego prowokującego zachowania. A nuż dobrze o tym wiedział? I tylko czekał na kolejny krok Erwina?

 - Eren - zaczął po chwili, jednak dość cichym tonem, z racji śpiącego w pomieszczeniu Levia. - Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że wszystko co się tutaj wydarzyło pozostaje wyłącznie między naszą trójką?

 - Oczywiście, generale - odpowiedział chłopak, ponownie kątem oka spoglądając na bruneta. - Tylko, że... Nie. Nic - zaczął, jednak urwał, stwierdzając, że raczej nie ma już tutaj nic więcej do powiedzenia.

     Blondyn wstał, po czym zrobił krok w stronę Erena i oparł się dłońmi o biurko po obu stronach jego ud.

 - Widzę jak na niego patrzysz - uśmiechnął się przyjaźnie, aczkolwiek w jego oczach można było dostrzec iskrę zadziorności. - Tak naprawdę nie chcesz stąd wychodzić. Zostałbyś tu i go podziwiał cały dzień, prawda? - ostatnie słowa wypowiadał szeptem przy uchu szatyna, na co ten niespokojnie drżał.

 - Jest naprawdę uroczy, gdy śpi, ale... nie tylko jego bym podziwiał - odparł zażenowany chłopak. Jednak mówił prawdę. Generał działał na niego w podobny sposób, co kapitan. Co prawda głupio mu było się do tego przyznać.

     Smith odsunął się nieznacznie od Jaegera, spoglądając w jego szmaragdowe oczy, jakby nie dowierzając w to co mówi młodszy.

 - Opiszesz go jednym słowem? - blondyn nadal uparcie wpatrywał się w tęczówki chłopaka, doskonale wiedząc, że robi się to dla niego już dość uciążliwe.

 - Najważniejszy Levi - bez zastanowienia powiedział szatyn, po czym wcisnął twarz w szyję mężczyzny. Był zawstydzony przez to co powiedział, jak i przez zbyt długie wymienianie się spojrzeniami.

     Erwin objął chłopaka i opadł z nim na, wcześniej zajmowane przez siebie, krzesło, po czym usadził sobie dokładnie szatyna na kolanach. Złapał chłopaka za ramiona i nieznacznie od siebie odsunął, by znów móc podziwiać jego piękne, duże oczy.

     Ciałem Erena władało silne podniecenie, kiedy odważył się na złączenie ust z tymi generała. Mimowolnie rozchylił wargi, pozwalając wsunąć się pomiędzy nie językowi Erwina. Jęknął cicho, kiedy poczuł silne dłonie, gładzące jego plecy pod materiałem koszulki.

     Po chwili ubranie wylądowało na podłodze.

     Jaeger wplótł palce w blond włosy mężczyzny, mocniej zaciskając nogi na jego udach. Każde miejsce, które pogładził Smith paliło go, rozlewając to przyjemne uczucie po całym ciele. Po chwili palce Erwina zaczęły delikatnie się wsuwać pod materiał spodni chłopaka.

     Ich bardzo namiętny pocałunek przerwało powolne klaskanie.

     Obaj zdezorientowani spojrzeli na Levia, który musiał im się przyglądać już od dłuższej chwili. Podniósł się do siadu, nadal uderzając co chwilę o wnętrza swoich dłoni.

 - Kontynuujcie, ja z chęcią popatrzę - jego wypowiedź zdawała się być drwiąca, a jednocześnie nakłaniająca do niezaprzestania tej podniecającej czynności.

     Eren znów się zawstydził. Czuł się przyłapany. Bo "zdradzający" to złe słowo. Schował twarz w klatkę piersiową Smitha. Zaczynał odczuwać na swoim ciele chłód.

     Levi uważnie wpatrywał się w parkę przy biurku, jednak wiedział, że nie wytrzyma stosunku. Nie po tym co się stało niecałą godzinę temu. Korzystając z tego, że koszula zasłaniała jego intymne miejsce postanowił złapać swoje przyrodzenie w lekkim uścisku i zacząć nim równomiernie poruszać.

     Jaeger z głośno bijącym sercem ściągał spodnie, co rusz zerkając na członka generała, którego ten pobudzał dotykiem swojej silnej dłoni.

 - Boję się - wyszeptał chłopak, kiedy odrzucał ubranie na podłogę. Stał tak, całkiem nagi, bezbronny, zestresowany i przerażony.

 - Uspokój się, Eren - stwierdził Smith, z delikatnym uśmiechem na ustach. - Zrobię to delikatnie. Dasz sobie radę.

 - Ale... - zaczął, jednak urwał, gryząc się w wargę.

     Wziął głęboki wdech, po czym oparł się łokciami o blat biurka, jednocześnie wypinając się do generała. To było dla niego strasznie żenujące, jednak wiedział na co się pisze, kiedy rozpoczął ten namiętny pocałunek.

     Erwin zbliżył się do chłopaka, przytulając swoją klatkę piersiową do jego pleców. Jego dłoń powędrowała do ust Erena, który już dobrze wiedział, co ma robić.

 - Szybko się uczy - stwierdził Ackermann, przypatrując się Jaegerowi.

     Smith posłał Leviowi zadowolony uśmiech, tym samym potwierdzając jego wypowiedź. Złapał dłonią za pośladek szatyna, który, zawstydzony z powodu słów Levia, spuścił głowę. Delikatnie, powoli wsunął w niego jednego, dobrze naślinionego palca i zaczął nim nieznacznie poruszać. Wolną dłonią gładził bok chłopaka, wsłuchując się w jego niespokojny oddech.

 - Kurwa, Erwin, on nie jest z porcelany - warknął uszczypliwie czarnowłosy, widząc mozolne dobieranie się Smitha do partnera. - Dawaj mi go tutaj - rozkazał, rozkładając zapraszająco nogi.

 - Co? - zapytał zdezorientowany Eren, spoglądając ze strachem na kapitana. Ten tylko machnął obojętnie ręką, po czym stwierdził:

 - Twoja dupa nie ucierpi. Chodź.

     Chcąc nie chcąc blondyn wyjął palca z wejścia Erena, po czym delikatnie objął go w talii i poprowadził do bruneta, zastanawiając się co ten znów wymyślił.

 - Klękaj, Eren - Levi wydał kolejny rozkaz, z zadowoleniem patrząc, jak chłopak go wykonuje. - Jak zajmiesz się mną, to nie będziesz skupiał takiej uwagi na początkowym bólu - dodał, unosząc jego podbródek.

     Eren drżał, czując chłód jego szorstkich dłoni na swojej skórze. Bał się. Przypomniała mu się scena z sądu, kiedy mężczyzna go okropnie skatował. Jednak te myśli zostały szybko odepchnięte, kiedy Levi delikatnie złączył ich wargi. I pomimo, że do tej pory nie potrafił okazywać uczuć, tak teraz starał się to zrobić, by rozluźnić chłopaka. Przerwał pocałunek tak szybko, jak go zapoczątkował. Trwał może z sekundę. Brunet nachylił się do ucha szatyna.

 - Jestem najważniejszy, tak? - zapytał szeptem.

     Jaeger znów się zarumienił. Wstydził się. Jednak wziął głęboki oddech, po czym nachylił się nad stojącą męskością Ackermanna. Pamiętał, jak poprzedniego dnia Levi się nim zajmował i starał się to choć po części odwzorować, kiedy lizał i ssał jego członka.

     Kapitan rozluźnił się, opierając plecy o kanapę. Jedną dłonią zaczął gładzić czekoladowe włosy, spostrzegając, że Eren naprawdę stara się sprawić mu niezapomnianą przyjemność. Spojrzał wyczekująco na Smitha, który załapał aluzję i ponownie zaczął zajmować się otworem chłopaka.

     Bez ostrzeżenia wsunął w niego palca, jednak poruszając nim nieco szybciej, niż za pierwszym razem. Drugą dłonią przejechał z jego pośladka po biodrze, aż natrafił na stojącego penisa. Poruszał nim w takim samym tempie, jak w jego wnętrzu. Do tego wsłuchiwał się w jęki chłopaka, wymieszane z sapnięciami Levia.

     Dodał drugiego palca, na co Jaeger się niespokojnie poruszył. Na moment przestał zajmować się członkiem kapitana, by ułożyć głowę na jego udzie i zacisnąć zęby.

 - Eren - zaczął Levi, łapiąc dłońmi za jego policzki i nakierowując jego twarz na swoją. - Co robiłeś jakąś godzinę temu? - zapytał, wpatrując się w jego szmaragdowe oczy.

 - Uprawiałem s-seks - odpowiedział niepewnie, dostosowując ruchy bioder do równomiernych ruchów palców Smitha.

 - Z kim?

 - Z k-kapitanem i generałem... - sapnął cicho, powstrzymując łzy.

 - Jak?

 - M-my obaj... w...

 - No właśnie - Levi mu przerwał. - Jesteś ostatnią nadzieją ludzkości, która nie może sobie poradzić z chujem tego starucha? - zadrwił, po czym posłał szybkie spojrzenie blondynowi, jakby tym samym chcąc mu przekazać coś ważnego. - Co jest w tej jebanej piwnicy? - zapytał, nagle zmieniając temat.

 - N-nie wiem... - odpowiedział, czując jak palce mężczyzny się z niego wysuwają.

 - To myśl co ten twój ojczulek tam schował, jasne? Jak będzie pusta to sprawię ci najlepszą formę dyscypliny, jaką tylko możesz sobie wyobrazić. A teraz wracaj do tego co przerwałeś - rozkazał, widząc łzy płynące po jego zaróżowionych policzkach.

     Podczas tej rozmowy Smith wsunął w niego całego swojego członka. Domyślił się, że Levi zagaduje Erena po to, by skupiał się na odpowiedziach i nie zwracał uwagi na ból w dolnych partiach ciała. Złapał go w talii i zaczął, z każdym ruchem, pewniej poruszać. Słyszał jak Eren jęczy. Były to odgłosy przepełnione bólem. Nie chciał sprawiać swojemu żołnierzowi takiego cierpienia. Jednak wtedy zauważył, jak Levi coraz mocniejszymi szarpnięciami za włosy pomaga Erenowi sprawiać sobie przyjemność.

     Blondyn westchnął, po czym przestał się ograniczać. Skoro Levi dał radę wytrzymać w sobie ich obu, tak Eren da radę wytrzymać jednego. Ból musiał zmienić się w przyjemność. I z pewnością właśnie zmieniał.

     Jaeger z coraz większym zapałem zajmował się przyrodzeniem kapitana. Czuł rozrywającego go penisa generała, jednak skupiał się na sprawianiu przyjemności swojemu Leviowi. Zatracał się. Nie czuł już takiego dyskomfortu. Myślał jedynie o tym co robi i przez co po jego brodzie niekontrolowanie cieknie ślina.

     Erwin był już blisko. Sapał cicho, spoglądając na drobne plecy chłopaka i rozluźnionego przed nim Ackermanna. Posłał mu zadowolony uśmiech, czując mrowienie na swoim penisie.

     Doszedł.

     Levi już nie pomagał Erenowi. Szczyl sam się już wystarczająco nauczył podczas tego aktu seksualnego. Jedynie zaczął poruszać szybciej biodrami, zauważając, że Smith już skończył. Sam też długo nie czekał na zalanie jamy ustnej Jaegera swoją spermą.

     Chłopak się zakrztusił, jednak grzecznie połknął część nasienia. Reszta niedbale skapywała z jego podbródka na nogi Ackermanna. Wycieńczony uniósł głowę, wpatrując się w kobaltowe oczy mężczyzny. Ten tylko delikatnie pogładził jego policzek i stwierdził:

 - Będziesz to wszystko sprzątał, Jaeger.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top