Rozdział II

Pociąg zatrzymał się na stacji gdzieś koło lasu, uczniowie wysiadali z niego już w mniej radosnych nastrojach. Pierwszoroczni zgromadzili się razem wokół wielkiego człowieka. Rubeus Hagrid przywołał do siebie pierwszorocznych, a potem studentów dołączających do starszych roczników. Mężczyzna mówił że starym zwyczajem Hogwartu maja dobrać się po cztery osoby i wsiąść do łódek koło jeziora. Czarne jezioro Hogwartu było wielkie, znacznie większe niż się zdawało na początku i Evan mógł przesiądź że widział w wodzie jakieś macki. Niklaus zaczął mu recytować przykłady stworzeń, które mogłyby żyć w tych wodach i zaznaczył że macki mogły należeć do wielkiej kałamarnicy. Cała ta litania tylko pogorszyła stan pierwszorocznymi, który zaczął blednąć kiedy tylko Evan zaczął ten temat. Rudowłosy za to wydawał się po raz pierwszy szczerze zainteresowany tym co mówi blondyn. Alexander uniósł brew czując dziwny powiew na swoich plecach, czół jak przechodzi po nich mrowienie. Gdyby nie fakt, że płynęli w ostatniej łódce pomyślałby, że ktoś się na niego patrzy, to było właśnie takie uczucie. Im bliżej byli tym większym zamek zdawał się być. Ilość schodów jaką musieli przejść w drodze z przystani do wielkiej sali tylko to potwierdzała.

Wielki mężczyzna zostawił ich przed jeszcze większymi drzwiami, które uchyliły się lekko zdradzając co znajduje się w środku. Chwila ta nie trwała jednak długo, bo w szparze pojawiła się kobieta zasłaniając widok. Minęła drzwi, a te zanikły się za nią z cichym skrzypnięciem, kobieta przedstawiła się jako Minerva McGonagall zastępca dyrektora Hogwartu. Kobieta zdawała się starszą wiekiem, ale w przeciwieństwie do tych wszystkich babć, profesor sprawiła wrażenie surowej i konsekwentnej. Wpatrywała się w nich przez krótką chwilę, dokładnie mierząc ich wzrokiem. Wyprostowała się i zaczęła mówić
- Są cztery domy: Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. - Nazwę ostatniego domu wymówiła z wyczuwalną niechęcią w głosie.
- Każdy dom ma swoją zaszczytną historię i z każdego wyszli na świat słynni czarodzieje i znakomite czarodziejki. Tu, w Hogwarcie, wasze osiągnięcia będą chlubą waszego domu, zyskując mu punkty, a wasze przewinienia będą hańbą waszego domu, który przez was utraci część punktów. Dom, który osiągnie najwyższą liczbę punktów przy końcu roku, zdobędzie Puchar Domów, co jest wielkim zaszczytem. Mam nadzieję, że każde z was będzie wierne swojemu domowi, bez względu na to, do którego zostanie przydzielone. Ceremonia przydziału odbędzie się za kilka minut w obecności całej szkoły. Zalecam wykorzystanie tego czasu na zadbanie o swój wygląd.- Spojrzała na kilku pierwszaków na końcu, a gdy się odwróciła wrota się otworzyły.

Wielka sala była ogromna, a jej sufit i wszystkie sklepienia prześwitujące przez zaczarowane niebo wyglądały pięknie. Główną uwagę trójki chłopców przykuł siedzący przy stole prezydialnym czarnowłosy mężczyzna, którego wzrok zdawał się mordować każdego, kto odważył się spojrzeć w jego stronę. Zastać przed stołem widoczne było podium z małym stołkiem w jego centrum, tuż na wysokości fotela dyrektora. Na stołku spoczywała stara i zszyta w niektórych miejscach kawałkami materiału tiara. Przedmiot poruszył się i zaczął kształtować oczy i usta, z których wydobył się dudniący głos...
- Może nie jestem śliczna,
Może i łach ze mnie stary,
Lecz choćbyś świat przeszukał,
Tak mądrej nie znajdziesz tiary.
Możecie mieć meloniki,
Możecie nosić panamy.
Lecz jam jest Tiara Losu,
Co jeszcze nie jest zbadany.
Choćbyś swą głowę schował
Pod pachę albo w piasek,
I tak poznam kim jesteś,
Bo dla mnie nie ma masek.
Śmiało, dzielna młodzieży,
Na głowy mnie wkładajcie,
A ja wam zaraz powiem,
Gdzie odtąd zamieszkacie.
Może w Gryffindorze,
Gdzie kwitnie męstwa cnota,
Gdzie króluje odwaga
I do wyczynów ochota.
A może w Hufflepuffie,
Gdzie sami prawi mieszkają,
Gdzie wierni i sprawiedliwi
Hogwarta szkoły są chwałą.
A może w Ravenclawie''
Zamieszkać wam wypadnie
Tam płonie lampa wiedzy,
Tam mędrcem będziesz snadnie.
A jeśli chcecie zdobyć
Druhów gotowych na wiele,
To czeka was Slytherin,
Gdzie cenią sobie fortele.
Więc bez lęku, do dzieła!
Na głowy mnie wkładajcie,
Jam jest Myśląca Tiara,
Los wam wyznaczę na starcie!'
Tysiąc lub więcej lat temu,
Tuż po tym, jak uszył mnie krawiec,
Żyło raz czworo czarodziejów,
Niezrównanych w magii i sławie.
Śmiały Gryffindor z wrzosowisk,
Piękna Ravenclaw z górskich hal,
Przebiegły Slytherin z trzęsawisk,
Słodka Hufflepuff z dolin dna.
Jedno wielkie dzielili marzenie,
Jedną nadzieję, śmiały plan:
Wychować nowe pokolenie,
Czarodziejów potężnych klan.
Takie są początki,
Tak powstał każdy dom,
Bo każdy z magów upartych
Zapragnął mieć własny tron.
Każdy inną wartość ceni,
Każdy inną z cnót obrał za swą,
Każdy inną zdolność chętnie krzewi,
I chce jej zbudować trwały dom.
Gryffindor prawość wysławia,
Odwagę ceni i uczciwość,
Ravenclaw do sprytu namawia,
Za pierwszą z cnót uznaje bystrość.
Hufflepuff ma w pogardzie leni
I nagradza tylko pracowitych.
A przebiegły jak wąż Slytherin
Wspiera żądnych władzy i ambitnych.
Póki żyją, mogą łatwo wybierać
Faworytów, nadzieje, talenty,
Lecz co poczną, gdy przyjdzie umierać,
Jak przełamać śmierci krąg zaklęty?
Jak każdą z cnót nadal krzewić?
Jak dla każdej zachować tron?
Jak nowych uczniów podzielić,
By każdy odnalazł własny dom?
To Gryffindor wpada na sposób:
Zdejmuje swą tiarę - czyli mnie,
A każda z tych czterech osób
Cząstkę marzeń swych we mnie tchnie.
Więc teraz ja was wybieram,
Ja serca i mózgi przesiewam,
Każdemu dom przydzielam'
I talentów rozwój zapewniam.
Więc śmiało, młodzieży, bez trwogi,
Na uszy mnie wciągaj i czekaj,
Ja domu wyznaczę wam progi,
A nigdy z wyborem nie zwlekam.
Nie mylę się też i nie waham,
Bo nikt nigdy mnie nie oszukał,
Gdzie kto ma przydział, powiem,
Niech każde z was mnie wysłucha.
Lat temu tysiąc z górą,
Gdy jeszcze nowa byłam,
Założycieli tej szkoły
Przyjaźń szczera łączyła.
Jeden im cel przyświecał
I jedno mieli pragnienie,
By swą wiedzę przekazać
Przyszłym pokoleniom.
\"Razem będziemy budować!
Wiedzy pochodnię nieść!
Razem będziemy nauczać
I wspólne życie wieść\".
Gdzie szukać takiej zgody
I tak głębokiej przyjaźni:
Czworo myślących zgodnie
I nie znających waśni.
Gryffindor i Slytherin
zgadzali się nawet w snach.
I zawsze widziano razem
Ravenclaw i Hufflepuff.
Jak więc taka przyjaźń
Już wkrótce się rozpadła?
Tego młodzież dzisiejsza
Przenigdy nie odgadła.
Slytherin nagle oświadcza,
Że ani mu się śni,
Nauczać magii takich,
Co nie są czystej krwi.
Ravenclaw na to rzecze,
Że bystrych nauczać chce,
Gryffindor że ceni dzielność
Bardziej niż czysta krew.
Hufflepuff chce uczyć wszystkich,
Jak głośno oświadczyła.
Sporu nie rozstrzygnięto
Ja tego świadkiem byłam.
Bo każdy z założycieli
W domu swym rządzić chce,
Każdy przy swoim wyborze
Do końca upiera się.
Slytherin przyjmuje takich,
Co mają czystą krew,
Co mają więcej sprytu
Od uczniów domów trzech,
Ravenclaw bystrych ceni,
Gryffindor dzielnych chce,
A Hufflepuff resztę uczy
Wszystkiego co sama wie.
Tak więc spór zakończono
I przyjaźń się umocniła,
Na wiele lat powróciła.
Lecz później znów niezgoda
Wśród czworga się zakrada,
Na błędach wykarmiona,
Czai się w sercach zdrada.
Domy, co jak filary
Dzielnie wspierały szkołę,
Zaczęły sobie nawzajem
Narzucać swoja wolę.
I już się wydawało,
Że koniec szkoły bliski,
Że odtąd druh druhowi
Stanie się nienawistny,
Że miecz o miecz uderzy
I wnet poleje się krew,
Gdy wtem Slytherin stary
Odchodzi z zamku precz.
I choć ucichły waśnie,
Choć spory wygaszono,
Odtąd we wspólnym dziale
Już się nie jednoczono.
I dotąd zgodna czwórka
Niezgodna trójką się stała.
I odtąd domy Hogwartu
Dzieli różnica niemała.
A teraz mnie posłuchajcie,
Wybiła wasza godzina,
Teraz Tiara Przydziału
Rozdzielać was zaczyna.
I chociaż nie wiem sama,
Czy błędu nie popełnię,
Ten przykry obowiązek
Dziś wobec was wypełnię.
Tak jak mi rozkazano,
Na domy was podzielę ,
Choć nie wiem , czy przypadkiem
Przyjaciół nie rozdzielę.
Choć nie wiem, czy mój wybór
Do zguby wiedzie wprost.
Musze wyboru dokonać,
Bo taki już mój los.
Czytajcie znaki czasu,
Poczujcie grozy tchnienie,
Bo dzisiaj Hogwart cały
Osnuły złowróżbne cienie.
Wróg z zewnątrz na nas czyha,
Śmiertelny gotując nam cios, .
Musimy się zjednoczyć
By złowrogi odwrócić los.
Wyznałam wam cała prawdę,
Niczego nie ukryłam
I Ceremonię Przydziału
Za chwilę rozpoczynam.
Na uczniów łepetynach
Powinność czynię starą,
Ich myśli porządkuję,
Przydziału jestem Tiarą.
Dzielenie, rozsyłanie
To moje specjalności,
Więc przywdziej mnie, a dowiesz się,
Czyj dom ci wybrał los dziś...
Czy prawda cię zatrwoży?
Me słowo krew ci zmrozi?
Czy Slytherin? Czy Gryffindor?
Czy Hufflepuff? Czy Ravenkclaw?
Ciesz się, dziecino, fach swój znam.
Nawet gdy smutek najpierw dam.
O to ujawnił się on!
Władca magiczny, co węża usłucha!
On naszą zgubą lub zbawieniem! - Zakończyła śpiew tiara.

W tłumie pierwszaków znacznie odstawało troje chłopców, jedynych studentów z innej szkoły. Trójka stała z neutralnym wyrazem twarzy, ich mowa ciała mówiła coś innego. Evan ściskał rękę w pieść na kawałku szaty, Niklaus miętolił swoją między palcami, a Alexander zaciskał pieść za plecami pod materiałem peleryny. Każdy z nich zastanawiał się czyje imię zostanie wywołane  kiedy nadejdzie pora na nich. Chłopcy zaobserwowali że imiona były wywoływane w kolejności alfabetycznej nazwisk. Z obserwacji wynikało wiec, że to Alexander wystąpi jako pierwszy, poźniej Evan, a na koniec Niklaus. Ceremonia przydziału trwała, pierwszaków ubywało, a cała reszta szkoły zdawała się coraz bardziej przyglądać starszym kandydatom do przydziału.

- Alexander Evans - Dźwięk nazwiska białowłosego chłopaka rozniósł się po sali, uwaga uczniów zwróciła się na trójkę chłopców czekając który z nich wystąpi. Białowłosy chłopak wziął wydech i ruszył przed siebie w stronę stołku, usiadł na nim, a potem poczuł obecność w głowie.
- Hmm... Widzę tęgi umysł, ale to co w nim jest... ciężki wybór, ciężki. Masz w sobie niebezpieczną mieszankę ambicji i siły, nie zawahasz się iść do celu za wszelką cenę... Tak, najlepiej będzie... Slytherin! - Okrzyk tiary rozległ się po sali, stół Ślizgonów milczał przez chwile, do momentu kiedy siedzący w środku blondyn zaczął klaskać. Alexander posła spojrzenie swoim przyjaciołom i ruszył w stronę swojego nowego domu. Jasnym sygnałem dla niego było kto rządził w Slytherinie, ale zaskakującym uznał puste miejsce, które powstało zaraz obok blondyna.
- Nazywam się Malfoy, Draco Malfoy - Blondyn wyciągnął w stronę białowłosego rękę, Alexander chwile patrzył na chłopaka to na jego dłoń, aż w końcu uścisnął ją.
- Alexander Evans, miło mi - Chłopcy skinęła sobie lekko głowami, ich uwaga powędrowała do pozostawionej na środku dwójki.
- Evan Kurt - Wywołany rudowłosy zerknął na blondyna po jego lewej i ruszył otrzymać swój werdykt. Tiara milczała przez dłuższą chwile aż wykrzyknęła: „Gryffindor", zgodnie z przewidzeniami całej trójki.
- Niklaus Mikael - W przypadku blondyna tiara nie zastanawiała się ani chwili, bo kiedy tylko spoczęła na jego głowie wrzasnęła: „Ravenclaw". Obaj chłopcy wydawali się zadowoleni z nowego domu, Evan szybko wdał się w rozmowę z identycznymi bliźniakami. Niklaus również zdawał się zostać wciągnięty w jakaś dyskusje, Alexander dokładnie wychwycił moment kiedy blondyn zaczął żywo gestykulować. Kątem oka wychwycił wzrok czarnowłosego nauczyciela, mężczyzna przyglądał mu się z dziwną mieszanką uczuć w oczach. Alexander nie potrafił dokładnie określić, które to były emocje, ale zdawało mu się, że Slytherin był ostatnim domem, do którego mężczyzna sądził, że zostanie wybrany.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top