Rozdział III
Wieczór w nowym domu był pełen wrażeń, pierwszym z nich był sam wygląd pokoju wspólnego. Okrągłe pomieszczenie w barwach ciemnej zieleni i szarości, zaczarowane okna na jednej ze ścian ukazywały wnętrze jeziora. Kanapy obite czarną skórą, takie same fotele były rozłożone po pokoju, czarne stoły i krzesła stały koło regałów w kolorze ciemnego brązu. Widoczne były srebrne zdobienia w kształcie węży na bokach kanap, foteli, na nogach stołów i krzeseł, na wiszącym nad głową wielkim srebrnym żyrandolem.
Drugim wrażeniem było wejście opiekuna domu Profesora Snape'a, mężczyzna swoim wejściem sprawił że pokój wyglądał na jeszcze ciemniejszy niż się zdawał. Mężczyzna wygłosił przemówienie, proste przypomnienie zasad panujących w Slytherinie, ostrzeżenie o tym co się stanie jeśli zostaną odebrane domowi punkty. Prefekci z każdego roku zostali przedstawieni z imienia i nazwiska, a potem Profesor zwrócił się do nowych członków, jeśli ktoś będzie chciał z nim porozmawiać, to jest do dyspozycji w gabinecie. Może mężczyzna nie wyglądał na takiego, ale teraz było widać troskę o jego dom i jego członków.
Trzecim wrażeniem była mniej więcej godzina po wyjściu profesora, w pokoju wspólnym widoczna była hierarchia Slytherinu. Na szczycie tej hierarchii stał Draco Malfoy, blondyn, który powitał Alexandra w domu Salazara Slytherina. Alexander nie bardzo wiedział jak się z tym czuć, a nie chciał testować granic nowej znajomosci pierwszego dnia. Powitanie mogło być tylko pokazowe, nie niosące za sobą żadnych innych akcji. Chłopak wybrał sobie jakaś książkę i usiadł w fotelu koło okna, książka była napisana przez jakiegoś szaleńca z obsesją na punkcie czystej krwi. Głównym wątkiem tej książki było eksperymentowanie z krwią czarodziejów, mieszając przedstawicieli różnych ras. Efektem powinien być idealny czystokrwisty czarodziej, czyli coś co w Anglii nazywają chowem wsobnym. Dlatego po przeczytaniu wprowadzenia do rozdziału pierwszego Alexander odłożył książkę, obawiał się że może ją podpalić, a nie chciał robić sobie problemów pierwszej nocy w Hogwarcie. Do jego stolika podszedł ciemnoskóry chłopak, miał piękne fiołkowe oczy i był drugą osobą, u której je widział w całym jego życiu.
- Coś się stało? - Alexander skierował swoją pełną uwagę na chłopaka.
- Blaise Zabini, profesor Snape prosił bym pomógł ci się zaaklimatyzować - Alexander skinął głową i wyciągnął do niego rękę.
- Alexander Evans, będę w twojej opiece - Uścisnęli sobie ręce, Blaise pokazał mu gdzie znajdzie dormitorium i powiedział, że będzie na niego czekał rano przy wyjściu z pokoju wspólnego. Alexander nie bardzo wiedział co o tym myśleć, zdecydowanie profesor Snape przypisał mu "opiekunkę" nie ze względu, że jest nowy. Za tym musiało się kryć coś więcej i chłopak był ciekawy co, zamierzał odkryć ten sekret, zanim jego zamiary zostaną odkryte.
Noc minęła w spokoju, jego współlokator nie był zły, ale nie był też najlepszy. Przez pierwsze dziesięć minut Alexander wysłuchiwał jego mamrotania o statusie krwi, czym specjalnie się nie przejął. Poźniej jakimś cudem nawiązali nic porozumienia, w sprawie niektórych przedmiotów. Nic nie wskazywało jednak, że lokator będzie go tolerował w wyższym stopniu niż jest to konieczne. Taki układ pasował białowłosemu, tak uznał pierwszą noc za w miarę udaną.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top