#8

Stałam tak i patrzyłam na sportowca wciąż nie mogąc podjąć decyzji.
- Coś nie tak, mała? - dostrzegłam troskę w jego oczach...
- Nie, jest okay - wykrztusiłam w końcu. - Po prostu... - już miałam mu wszystko powiedzieć, ale w ostatniej chwili się rozmyśliłam i postanowiłam odłożyć tę rozmowę na potem. - Nieważne - westchnęłam. - Po prostu zapomnij...
- Ale... - chciał zaprotestować jednak położyłam mu palec na ustach.
- To nie jest rozmowa na teraz - odparłam i poszłam w stronę Terramariny.
Zdawałam sobie sprawę, że on tak łatwo nie odpuści, to nie było do niego podobne.
- Więc jak? Golf? - dogonił mnie po paru sekundach, ale widziałam, że nie jest zbytnio zadowolony z przebiegu tamtej rozmowy.
- Musisz mnie nauczyć - mruknęłam. - Która godzina?
- Za piętnaście druga - odparł i przytrzymał przede mną drzwi.

***

- Nie umiem, tak się nie da - włożyłam kij do worka. - To tylko dla cierpliwych...
Hilde posłał mi kpiący uśmieszek i uderzył w piłeczkę, która bez najmniejszych problemów wpadła do dołka.
- Spróbuj jeszcze raz - podniósł mój kij i włożył mi go do ręki. - Później pójdziemy na plażę.
Od dwóch godzin bezskutecznie próbowałam nauczyć się grać w golfa. Nic jednak mi nie wychodziło, nie potrafiłam czysto uderzyć w piłeczkę. Nie wiem jak to możliwe, bo w tym chyba nie ma nic trudnego, tak?
- Ostatni raz? - spytałam sceptycznie patrząc na towarzysza, a on pokiwał głową po czym wyjął piłkę i położył ją parę metrów od dołka.
- Jennie, następnym razem jak wychodzisz poza plażę czy basen to ubierz się... Emm, normalnie. Inni faceci po prostu pożerają cię wzrokiem - westchnął i zlustrował moją sylwetkę.
Po wejściu do pokoju od razu poszłam do łazienki. Kwadrans zajęło mi wysuszenie i ponowne ułożenie włosów. Później tylko założyłam czarne szorty i pozostając w górze od stroju kąpielowego poszłam na pole golfowe. Kiedy się tam zjawiłam reakcja Norwega była bezcenna.
Teraz jednak puściłam tę uwagę mimo uszu i zamierzyłam się kijem. Od uderzenia powstrzymał mnie głos szatyna.
- Znowu robisz to źle.
- Mówisz mi to chyba po raz setny jakbyś pomóc nie mógł - wsparłam ręce na biodrach. - Chcę stąd już iść.
Sportowiec stanął za mną i przyciągnął mnie do siebie. Objął mnie i złapał za nadgarstki.
- Nogi trochę szerzej - wyszeptał mi wprost do ucha. Moje kolana zmieniły się w watę, ale szybko skarciłam się w myślach i spełniłam jego prośbę. - Teraz weź lekki zamach... - Hilde wydawał polecenia, a ja całkowicie mu się poddałam. Było mi cudownie. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Jak przez mgłę dotarły do mnie jego następne słowa: - Dobra, teraz lekko uderz - zrobiłam co kazał i piłeczka wpadła do dołka.
Niedowierzając, że trafiłam odwróciłam się do Toma szukając potwierdzenia w jego zielono-niebieskich tęczówkach.
- Jak chcesz to potrafisz - uśmiechnął się tak jak tylko on potrafił.
- Dzięki - uniosłam się na palcach i cmoknęłam go w policzek. - Ale teraz się zmywamy - dodałam i nie czekając na niego ruszyłam w stronę hotelu.
- Więc plaża? - spytał szatyn doganiając mnie.
- Pójdę po ręcznik i możemy iść - uśmiechnęłam się do niego.
- Czekam przy basenie - odparł i odszedł we wspomnianym kierunku zostawiając mnie samą z własnymi myślami.
Wolnym krokiem weszłam do recepcji i wcisnęłam guzik przywołujący windę. Niezbyt chciało mi się iść na 4. piętro. Jadąc do góry zastanawiałam się jak i czy w ogóle porozmawiać o "tej" sprawie z Tomem. Obawiałam się tego, przeczuwałam, że to mogłoby zniszczyć naszą przyjaźń. Byłam w kropce. Po długich rozważaniach postanowiłam odłożyć to na później.
Weszłam do pokoju i zabrałam z łóżka torebkę. Była na tyle duża, że udało mi się tam zmieścić ręcznik, książkę, telefon oraz butelkę wody niegazowanej. Zmieniłam białe trampki na baletki, na nos włożyłam czarne ray bany i wyszłam. Przy recepcji chwilę się zawahałam, nie wiedząc gdzie iść. Za szklanymi drzwiami ujrzałam jednak basen u udałam się w tamtą stronę. Kiedy wyszłam na zewnątrz uderzył we mnie podmuch ciepłego i suchego powietrza. Odetchnęłam głęboko i rozejrzałam się.
Basen nie był duży, ale wokół było mnóstwo miejsca dla ludzi, którzy chcieli się ogrzać na słońcu. Niektórzy turyści weszli do wody, były to w szczególności dzieci, które pod czujnym okiem rodziców odbijały piłkę lub bawiły się w berka. Uśmiechnęłam się na ten widok. Powiodłam wzrokiem po dorosłych leżących przy basenie i po krótkiej chwili dostrzegłam Toma. Pomachał mi, a kąciki jego ust uniosły się ku górze. Ruszyłam w tamtą stronę jednak po namyśle zatrzymałam się.
Pięć metrów przede mną stał Bardal. Najwidoczniej wrócił z plaży i przeniósł się na basen. Mężczyzna patrzył w oddalony, bliżej nieokreślony punkt z rękami założonymi na plecach. Nie miał na sobie koszulki, co przyciągało spojrzenie dziewczyn. Mogłam już nie mieć tak dobrej okazji, aby zemścić się za to co mi wcześniej zrobił.
- Cześć Andi - odwrócił się i dostrzegł mój wredny uśmiech.
Zanim zorientował się o co chodzi lekko pchnęłam go w klatkę piersiową i zaskoczony Norweg wylądował w wodzie.
- Jesteśmy kwita - dodałam, gdy kilka sekund później wynurzył się na powierzchnię.
Obrzucił mnie morderczym spojrzeniem, ale na jego ustach błąkał się uśmiech.
- To jeszcze nie koniec - odgryzł się i ochlapał mnie wodą.
Nic nie powiedziałam tylko posłałam brunetowi całusa po czym podeszłam do Toma, który zaczął się śmiać.
- No co? - spytałam nie rozumiejąc.
- Nie wiedziałem, że jesteś aż taka wredna... - otarł niewidzialną łzę.
- Znasz mnie tak długo, a tego nie wiesz? Idziemy? - zmieniłam temat.

Wiem, miał być wczoraj... Ale był film z Schwarzeneggerem i Stallonem i oglądałam. :D Ten rozdział taki jakiś nudny... ;D Kolejny prawdopodobnie jutro. ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top