#25
Piętnaście minut później siedziałam na łóżku i tępo wpatrywałam się w zakupione przez przyjaciółkę pudełeczko.
- Nie dam rady, Therese. Cholernie się boję... - wyszeptałam, na co brunetka mocno mnie przytuliła.
- Ej, spokojnie... Musisz to zrobić, musisz mieć pewność. W przeciwnym razie to nie da ci spokoju, a im dłużej będziesz to przeciągała, tym dłużej będziesz zdenerwowana, rozumiesz? - odpowiedziałam jej lekkim skinieniem głowy. - Więc teraz idź tam i to zrób. Ja będę tu siedziała dopóki nie wyjdziesz - delikatnie pchnęła mnie w kierunku łazienki. - Czekam - dodała ciszej i zamknęła za mną drzwi.
Kilka minut później było już po wszystkim. Jak w transie wyszłam z łazienki i usiadłam na łóżku. Brunetka kucnęła przede mną i położyła mi dłonie na kolanach.
- No i co? - spytała nagląco.
- Jestem w ciąży... - wyszeptałam, a po moich policzkach spłynęły słone krople.
Podałam test brunetce licząc, że może ona temu zaprzeczy, powie, że się mylę, ale ona tylko w zamyśleniu pokiwała głową. Na twarzy dziewczyny pojawił się szeroki, szczery uśmiech.
- Jennie, to wspaniale - powiedziała entuzjastycznie. Ona się cieszyła, czego nie można było powiedzieć o mnie...
- Kupiłaś jeszcze jeden? Therese, proszę, powiedz, że tak... - błagalnie spojrzałam na przyjaciółkę. - Sama dobrze wiesz, że one często się mylą, ten mógł być przeterminowany albo coś w tym stylu... - dodałam.
Ku mojej ogromnej uldze i wielkiemu zadowoleniu wyjęła drugie pudełeczko z czarnej, przepastnej torebki i podała mi je.
- A co jeżeli ja naprawdę spodziewam się dziecka? Naprawdę będę mamą? Jak ja sobie z tym wszystkim poradzę? - zaczęłam żalić się brunetce. - Przecież ja nie dam sobie rady...
- Ej, po pierwsze to te testy mogą kłamać albo coś podobnego, zresztą nie wiem - odparła spokojnie. - No a poza tym Tom na pewno ci z tym pomoże. On cię kocha, Jennie - dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. - Więc teraz idź do łazienki i to powtórz. Potem pogadamy i pomyślimy co dalej - wepchnęła mnie do środka, a ja zatrzasnęłam drzwi.
Tym razem siedziałam w pomieszczeniu trochę dłużej zastanawiając się co by było gdybym faktycznie miała zostać matką. To nie było dla mnie, cholernie się bałam... Odpowiedzialności, obowiązków i tego wszystkiego... W końcu jednak wyszłam i załamana rzuciłam się na łóżko. Therese o nic nie pytała; po prostu wiedziała. Delikatnie mnie przytuliła i pogładziła uspokajająco po włosach.
- Ej, nie płacz. Teraz musisz być silna. Dla siebie i swojego malucha - po chwili odsunęła mnie delikatnie od siebie. - Jen, wiem, że to będzie dla ciebie trudne, ale uważam, że powinnaś pogadać z Freundem...
Zszokowana tymi słowami wzięłam się w garść i otarłam łzy.
- Po co mam rozmawiać z tym idiotą? - spytałam i zdezorientowana spojrzałam na dziewczynę.
- No... Przecież będziesz miała z nim dziecko, tak? Powinien o tym wiedzieć, nawet jeśli cię tak skrzywdził i nie masz ochoty go widzieć - wzruszyła ramionami, nie wiedząc co jeszcze dodać.
- Cholera... - zaczęłam panikować, ale to chyba w końcu najwyższy czas, aby komuś o tym powiedzieć. - Therese, ja... Ja nie wiem czy to jest dziecko tego dupka... Bo, widzisz... Spałam też z Tomem i to nawet nie raz - speszona spuściłam głowę i zaczęłam nerwowo bawić się bransoletką, którą dostałam parę lat temu od szatyna. Poczułam jak w kącikach moich oczu zbierają się łzy. To było nie do wytrzymania.
- Jen, ej, spójrz na mnie - posłuchałam przyjaciółki i spojrzałam w jej zielone oczy. - Jakoś to załatwimy. Znajdę numer do ginekologa i może uda się umówić cię jeszcze na dziś. Wiesz, żeby już rozwiać wszelkie wątpliwości. Ale obiecaj, że jeżeli określi, który to tydzień to natychmiast zawiadomisz Severina lub Toma, okay?
- Jesteś dla mnie za dobra - odparłam, uśmiechając się szeroko.
***
Therese jak obiecała, tak zrobiła. Jeszcze tego samego dnia o 17 miałam wizytę u ginekologa. Właśnie miałyśmy wychodzić, gdy ktoś zapukał do drzwi, a po sekundzie na progu stanął Tom.
- Cześć, słoneczko - przytulił mnie mocno i ucałował w czoło. - Masz ochotę na spacer?
- Sorry, Hilde, ale dziś ja ją porywam - odpowiedziała za mnie Therese. - Idziemy się przejść. Bez ciebie i żadnych innych chłopaków - ostatnie zdanie podkreśliła, aby szatyn dobrze wszystko zrozumiał.
- Ranisz mnie, kochanie - skoczek zrobił nachmurzoną minę i spojrzał na mnie smutno.
Zaśmiałam się cicho i zbliżyłam do chłopaka po czym zarzuciłam mu ręce na szyję. On nie czekał na nic więcej i wpił się w moje usta. Chwilowo zapomniałam o ciąży, dziecku i wszystkich innych problemach. Liczył się on i tylko on.
- Ekhem... - przerwało nam chrząknięcie Therese, która właśnie wyszła z łazienki i patrzyła na nas dziwnie.
- Wieczorem będę cała twoja - szepnęłam Norwegowi na ucho i lekko przygryzłam jego płatek. - Ale teraz spadaj - wypchnęłam go za drzwi i oparłam się o nie plecami. - Czekam na ciebie na dole - rzuciłam w stronę przyjaciółki po czym złapałam torebkę i wyszłam na korytarz.
Na szczęście było pusto. Nie spiesząc się zbytnio, powoli zeszłam po schodach i stanęłam przy recepcji. Ta chwila dłużyła mi się niemiłosiernie, więc z nudów zaczęłam przeglądać najnowsze wiadomości w internecie. Po kilkunastu sekundach jednak na ekran mojej komórki padł cień. Spojrzałam w górę i zamarłam przerażona. Patrzyłam wprost na Freunda, człowieka, który sprawił, że moje życie uległo ogromnej zmianie.
- Cześć, maleńka - Niemiec uśmiechnął się szeroko i zaczął świdrować mnie wzrokiem.
- Czego ty ode mnie chcesz? - spytałam, zakładając ręce na piersi. - Daj mi spokój, dupku.
Chciałam odepchnąć blondyna, ale zanim zdążyłam się ruszyć on chwycił mnie za przeguby dłoni i skutecznie unieruchomił.
- Wróć do mnie, księżniczko - powiedział błagalnie. - Przecież razem było nam tak dobrze...
- Tak, dopóki mnie nie zdradziłeś... - odparłam stanowczo. - Odpieprz się, jasne? Nie chcę cię znać.
- Posłuchaj, tamto to był błąd. Zrozumiałem, że kocham ciebie i tylko ciebie. Zawsze cię kochałem. Daj mi szansę, daj nam szansę...
- Jesteś żałosny, wiesz? Między nami wszystko skończone, jasne? To koniec. Więc spadaj, bo między nami nic już nie ma - odepchnęłam od siebie chłopaka, co on skwitował grymasem, ale dał mi spokój i sobie poszedł. Odetchnęłam z ulgą.
- Hej, Jen - usłyszałam głos przyjaciółki. - Co się stało? Idziemy?
Skinęłam lekko głową po czym zapięłam bluzę i wyszłyśmy na zewnątrz.
Przepraszam, że tak długo nic tu nie pisałam i, że rozdział taki krótki, ale mam dużo nauki itp., itd. Wczoraj jeszcze w Krakowie byłam... Ale dodaję dzisiaj, więc mam nadzieję, że się podoba :) Został jeszcze jeden rozdział i epilog, tak na marginesie...🙊💋
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top