#22

   Przez następne dwie godziny skoczkowie zasypywali mnie pytaniami odnośnie Larsa. Szczerze to miałam tego dość i ucieszyłam się, gdy Tom zabrał malca do domu. Ja natomiast zostałam jeszcze na terenie skoczni, aby razem ze Stöcklem przejrzeć skoki chłopaków.

***

- Długo ci zeszło, kochanie - to były pierwsze słowa, które Hilde wypowiedział, gdy przekroczułam próg jego domu.
- Stęskniłeś się? - spytałam ściągając buty.
- Nawet nie wiesz jak bardzo... - mruknął i przycisnął mnie do ściany.
   Poczułam jego ciepłe i słodkie wargi na swoich. Jedną ręką objął mnie w talii, a drugą wpletł w moje włosy.
- To wspaniale uczucie wreszcie z tobą być i móc cię całować bez żadnych konsekwencji - powiedział po chwili uśmiechając się delikatnie.
   Byłam w siódmym niebie. W moim brzuchu fruwało stado motyli. Wspięłam się na palce i pocałowałam skoczka w kącik ust. Dopiero wtedy coś sobie uświadomiłam i zdenerwowana odsunęłam się od szatyna.
- Co się stało, skarbie? - spytał niepewnie, niezadowolony, że zepsułam tak cudowną chwilę.
- Tom, gdzie jest Lars?
   Ku mojemu zaskoczeniu sportowiec roześmiał się. Pokręcił głową i nic nie mówiąc poszedł do kuchni. Odrobinę się przestraszyłam. Szatyn tymczasem jak gdyby nigdy nic nalał zimnej lemoniady do dwóch szklanek i oparł się o parapet.
- Jennie, spokojnie. Terje go odebrał. Okazało się, że muszą wcześniej wyjechać. Kazał cię pozdrowić i podziękować.
   Poczułam ulgę. Myślałam, że stało się coś złego. Wtedy Hilde miałby ogromny problem.
- Idiota... - mruknęłam sama nawet nie wiedząc pod adresem którego z braci i upiłam łyk zimnego napoju podanego mi przez szatyna.
- Ale teraz mamy przynajmniej czas dla siebie - podszedł do mnie i mocno objął mnie w pasie uprzednio odkładając szklankę na stół.
- Tom... - wyszeptałam, gdy ten nachylił się, aby mnie pocałować. - Mam robotę... Nie teraz - skoczek niechętnie odsunął się, ale wciąż trzymał mnie w swoich ramionach.
- Musisz wszystko tak przerywać? - spytał niezadowolony i zrobił smutną minę.
- Alex to mój szef, a ja nie chcę stracić pracy. Poza tym trzeba uaktualnić stronę związku, bo na zdjęciach wyglądacie jak dzieci... - puściłam mu oczko i wyrwałam się z objęć chłopaka, ale po chwili zmieniłam zdanie i uwiesiłam się na jego szyi.
   Uśmiechnęłam się słodko i jedną z rąk wsunęłam pod koszulkę Norwega. Patrzył na mnie odrobinę zszokowany, ale kąciki ust uniósł ku górze. Czułam jak jego serce zaczyna bić szybciej, a oddech przyspiesza.
- Co ty robisz? - spytał zdezorientowany, jednak widziałam, że mu się to podobało.
   Nic nie powiedziałam tylko pocałowałam go delikatnie. Wiedziałam, że przynajmniej po części przejęłam kontrolę nad sytuacją. Powoli wsunęłam język do jego ust pogłębiając pocałunek. Dłonie sportowca wylądowały na mojej talii, sprawiając, że całym ciałem przywarłam do szatyna. Chyba chciał, aby doszło do czegoś więcej, bo zaczął powoli podnosić mi koszulkę. Dopiero wtedy się odsunęłam.
- Tom, ja... Ja na razie nie dam rady... - wyszeptałam i wtuliłam twarz w tors chłopaka.
- Ej, spokojnie. Nie zmuszam cię do niczego - cmoknął mnie w czubek głowy. - Zrobię to kiedy będziesz gotowa. Pamiętaj, że jesteś dla mnie najważniejsza.
- Kocham cię, Tom - odparłam po czym pocałowałam go w policzek.

***

   Kolejne dni mijały spokojnie. Skoki chłopaków poprawiły się, razem ze Stöcklem wyeliminowaliśmy większość błędów. Jeżeli ich forma utrzymałaby się na takim poziomie to śmiało mogliśmy marzyć nawet o zwycięstwie w konkursie drużynowym w Wiśle inaugurującym sezon letni. Z Tomem układało mi się wspaniale, po prostu cieszyliśmy się sobą.
   Pierwszy konkurs Letniej Grand Prix miał odbyć się 31 lipca, jednak musieliśmy być tam wcześniej. Biletu mieliśmy zarezerwowane na 26 lipca. Parę dni przed wylotem postanowiliśmy się jednak trochę odstresować przed nowym sezonem i wyjść do klubu.

***

   Dziwnie było tak wyjść na imprezę w środku tygodnia, ale cóż... Niedługo miały zacząć się pierwsze letnie konkursy, więc to była ostatnia szansa.
- Gdybym wiedział, że to tak długo zejdzie to sam bym się nie spieszył... - usłyszałam jak Tom oparł się o ścianę i westchnął ciężko.
- Jeszcze minutę! - odkrzyknęłam kończąc zaplatać włosy w luźny warkocz.
- Mówisz tak od kwadransa... - odparł, a w tym samym momencie ktoś zadzwonił do drzwi. - Otworzę - powiedział chłopak, a po chwili usłyszałam kroki na schodach i szczęk otwieranego zamka.
   Spletłam włosy gumką i poprawiłam makijaż. Dzisiaj wieczorem chciałam wyglądać inaczej, zerwać z wizerunkiem "słodkiej dziewczynki". Zrobiłam mocniejszy makijaż, a usta pociągnęłam malinowym błyszczykiem. Pięć minut później patrzyłam na swoje odbicie w lustrze i byłam zadowolona z efektu końcowego. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zeszłam na dół.
- Mówię ci, przyszedłem pół godziny temu, a ona nadal nie była gotowa... - dobiegł mnie z dołu głos Toma. - Ile te laski potrzebują czasu?
   W tym samym momencie Tande, który miał iść razem z nami, zauważył mnie i szeroko otworzył oczy. Poczułam się jak modelka lub gwiazda filmowa na premierze.
- Warto było tyle czekać... - powiedział do Toma, który zaskoczony odwrócił się i szczęka mu opadła. - Taką dziewczynę chętnie bym wykorzystał... - dodał.
- Jennie, nie poznaję cię... - zdołał wykrztusić z siebie Hilde i pocałował mnie w policzek. - Wyglądasz cudownie.
   Na ten wieczór wyjęłam z szafy sukienek w kolorze mięty z gorsetem wysadzanym srebrnymi kryształkami. Kupiłam ją parę miesięcy temu, ale nigdy nie miałam okazji jej założyć. Sukienka ledwo zakrywała to co powinna, ale cieszyłam się, bo chłopcy nie odrywali ode mnie wzroku. Kreacji dopełniały czarne baleriny oraz złoty łańcuszek z małym serduszkiem w charakterze zawieszki.
- Będziemy tutaj tak stać czy pójdziemy? - spytałam w końcu, a cała moja pewność siebie nagle wyparowała, bo skoczkowie wręcz pożerali mnie wzrokiem, zwłaszcza Tom. - Okay. Więc jak chcecie to zostańcie, ja w każdym razie się zmywam - minęłam sportowców i otworzyłam drzwi.
   Oni natomiast natychmiast do mnie dopadli i złapali pod ręce.
- Nie licz, że cię puścimy samą - Hilde przekręcił klucz w zamku i wrzucił go do kieszeni swoich spodni.
- Takiego skarbu nie wolno wypuszczać z rąk - dodał Tande i wszyscy się zaśmialiśmy po czym ruszyliśmy w stronę klubu.

Przepraszam, że taki krótki. ;( Jakoś brakuje mi weny ostatnio... Postaram się dodać jakiś rozdziałdzis jeszcze, ale nie obiecuję... ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top